Выбрать главу

– Mogę cię zapewnić, że jej śpiew nie sprawiał, że płonąłem z pragnienia, by ją mieć.

Maddie uśmiechnęła się w mroku, potem jej uśmiech zgasł,

– Pragnienia, by ją mieć? Jak to rozumieć? Że mój głos sprawia, że pragnie pan… mnie mieć?

– No chyba wiesz, że lubię być blisko ciebie. Nie tracę nadziei, że wreszcie trafię na tego smoka i zaśpiewasz tylko dla mnie.

– Aha.

– Zdaje się, że jesteś rozczarowana. Sądziłaś, że coś innego miałem na myśli?

– Nie… Nie oczywiście, że nie. Przecież nie mógł pan mieć niczego innego na myśli. Więc jak mogłabym pomyśleć, że chodzi panu o coś innego? Nie można było tego inaczej zrozumieć, więc oczywiście odebrałam to tak, jak powinnam.

Zamknęła się.

– Dobrze, cieszę się, że choć raz mnie zrozumiałaś. I choć bardzo bym chciał zamienić klucz na piosenkę, nie mogę. Żadna rozkosz nie jest warta ryzykowania twego bezpieczeństwa. – Ziewnął. – I choć chętnie bym dalej z tobą rozmawiał, sądzę, że lepiej, byśmy poszli spać.

Dobranoc, mój aniele.

Maddie chciała zaprotestować, że nie życzy sobie, by ją tak nazywał, ale nie zrobiła tego. Nadal była na niego zła, ale to, co mówił o jej śpiewie, sprawiło, że znacznie się uspokoiła. Zamknęła oczy i po chwili już spała. Ring obrócił się na bok nie ruszając łańcucha, który leżał między nimi i przyjrzał się dziewczynie. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Naprawdę, niemożliwa z niej kobieta. Niemożliwa, ale i najwspanialsza, jaką kiedykolwiek widział. Pragnienie, by ją mieć – pomyślał. Nikt nikogo jeszcze tak nie pragnął jak on jej. Ale jeszcze nie była gotowa. Na razie dopiero zaczyna dostrzegać w nim człowieka. Jego samego, a nie po prostu mężczyznę. Jego. I właśnie tego chciał najbardziej w świecie. Nigdy niczego nie chciał tak gorąco, jak tego, by ona zapragnęła go tak mocno, jak on pragnął jej. Chwał posiąść ją na wszelki możliwy sposób

– Ale najpierw ona musi poczuć to samo.

Uśmiechnął się do niej w mroku.

Musze sprawić, żebyś mnie bardziej zauważała, ot co – mówił do niej w duchu. Muszę sprawić, żebyś dostrzegła, we mnie mężczyznę. Chcę, byś przelała na mnie część tej namiętności, jaką darzysz muzykę.

Wyciągnął wolną rękę i dotknął jej palców. Jak dziecko zacisnęła je wokół jego dłoni. Zasnął z uśmiechem na twarzy.

Maddie – powiedział cicho Ring – obudź się. Wolno uchyliła powieki i uśmiechnęła się, widząc Ringa tak blisko siebie.

– Dzień do…- zaczęła, ale on nie pozwolił jej dokończyć, przykrywając jej usta wargami. Przez moment była zaskoczona, potem zamknęła oczy. Wtedy poczuła, że jego wargi się poruszają, ale Ring jej nie całował, on do niej mówił.

– Ktoś się zbliża. Proszę cię, bądź posłuszna. Proszę, nie rób głupstw. Rób to, co ja.

Skinęła głowa… Chciała dalej go całować, czuła jednak, że całą uwagę skupił na odgłosach dochodzących z lasu. Dopiero świtało, ranek był szary i chłodny.

Błyskawicznie, jednym ruchem, Ring chwycił Maddie w ramiona i wciągnął pod siebie. Wiedziała, że robi to przede wszystkim, by ją osłonić, bo równocześnie podsunął pod nią pistolet Drugą rękę trzymał na nożu. ale Maddie to nie przeszkadzało. Wolną ręką objęła go za szyję, a kiedy znowu ją pocałował, rozchyliła usta.

– Nie mogę się skupić, kiedy tak robisz – powiedział.

Maddie czuła bicie jego serca. – Spróbuję odpiąć te kajdanki. Maddie, przysięgnij, że jeśli każę ci biec, pobiegniesz.

Zaczęła się zastanawiać nad jego słowami. Człowiekiem, którego usłyszał (jej serce waliło zbyt mocno, by mogła cokolwiek usłyszeć), nie mógł być Dobre Ucho, bo gdyby Indianin chciał kogoś zaskoczyć, nie dopuściłby, żeby go usłyszano.

Ring nie zdążył rozkuć ich kajdanków, nagle znieruchomiał, rękę zacisnął na pistolecie, na którym leżała Maddie. Stoczył się z niej, odsunął najdalej jak mógł i usiadł. Był jednak zbyt powolny. Nad nimi stanął mężczyzna. Opierał się o drzewo, w ręku trzymał pistolet wymierzony w głowę Ringa.

– Cóż my tu mamy? – odezwał się mężczyzna. – Gniazdko kochanków złączonych łańcuchem. A co to, szanowny panie, nie potrafisz zatrzymać dziewczyny, że ją do siebie przykuwasz?

Ruchem ręki kazał Ringowi odrzucić pistolet. Ring usłuchał. Maddie patrzyła na Ringa, dostrzegła wzrok, jakim mierzył mężczyznę, choć nic nie powiedział.

– Czego chcesz? – spytała Maddie.

Napastnik nie wyglądał na rabusia ani okrutnika. Przywodził raczej na myśl karciarza albo szulera. Może dotarł tu z Jeffersfon Territory i oszukując w karty, wzbogaci się kosztem poszukiwaczy złota?

– A widzę, że pani zabrała glos, bo jej towarzyszowi odjęło mowę. – Spojrzał znowu na Ringa. – No i jak, odezwiesz się?

– Co ty tu robisz?

– Rozglądam się to tu, to tam. Macie jakieś pieniądze? Ponieważ Ring milczał, Maddie wciągnęła powietrze. Miała nadzieję, że kapitan nie zamierza odgrywać bohatera. Ten człowiek cały czas w nich mierzył.

Tak w mojej torbie przy siodle. Mam trochę złotego piasku – powiedziała szybko.

– Nie dawaj mu – odezwał się Ring.

Maddie zaczęła się bać. Bywało, że kiedy ofiary nic chciały odgrywać roli ofiar, zwykły rabunek kończył się morderstwem.

– Możesz sobie wziąć wszystko – dodała. – Zabierz wszystko.

– Widzę, że rozsądna z pani kobietka.

Mężczyzna postąpił ku niej o krok.

– Mogę zabrać to razem z panią? Mogę sobie panią wziąć?

Maddie instynktownie przysunęła się do Ringa, ale on utkwił wzrok w rabusiu i nie zwracał na nią uwagi.

– Zdaje się, że ta pani cię lubi. – Mężczyzna uśmiechnął się i Maddie omal nie odpowiedziała uśmiechem. Niewątpliwie był przystojny, a kiedy się uśmiechał jak teraz, coś dziwnego działo się z włoskami na jej karku. Ring zauważył jej reakcję i zerknął na nią gniewnie. Mężczyzna parsknął śmiechem. – Zazdrosny, co? Na twoim miejscu ja też bym był zazdrosny. Całkiem niezła ślicznotka. A ta figura…

– Lufą odsunął kapelusz, odsłaniając ciemne, kręcone włosy. – No i co ja mam z wami zrobić?

– Damy ci złoto i zostaw nas w spokoju – zasugerowała Maddie.

Nie rozumiała, co się siało Ringowi. Zwykle miał mnóstwo do powiedzenia, a teraz tylko siedział bez słowa. Ukradkowe spojrzenie za plecy przekonało ją, że próbował rozkuć kajdanki.

O, nie – pomyślała. Próbuje się uwolnić, żeby rzucić się na tego rabusia,

Nie była pewna, co powinna zrobić, ale wiedziała, że nie warto ryzykować życia dla odrobiny złota. Napastnik oszczędził jej konieczności zrobienia czegokolwiek.

– Daj mi te klucze – powiedział cicho, uśmiechając się do Ringa. – Jak na mnie jesteś trochę za duży i wolę cię widzieć w kajdankach niż bez.

Maddie odetchnęła, kiedy Ring podał mężczyźnie kluczyk od kajdanków, a gdy wydawało jej się, że Ring chce się zerwać na nogi i zaatakować uzbrojonego przeciwnika przetoczyła się na niego.

– Zdaje się, że ta pani nie chce, żebyś próbował jakichś sztuczek. A mnie w to graj.

Wyprostował się na całą wysokość. Był dość wysoki, choć nie dorównywał wzrostem Ringowi.

– Dobra, przejdźmy do rzeczy. Zabiorę wszystko, co macie.

– To się jeszcze okaże – powiedział Ring.

– Proszę, nie wdawaj się w awantury – odezwała się Maddie.

– Słyszałeś? Ta pani nie życzy sobie żadnych awantur. Mnie w to graj. Nie chciałbym musieć wychłostać cię po zadku.

Maddie wiedziała, że musi jakoś powstrzymać mężczyzn od bójki.