– Spotkałeś ją jeszcze kiedyś?
– Tak, wiele lat później w Nowym Jorku.
– Czy wtedy znowu się kochaliście?
– Nie, wyglądało to tak, że spędziłem trzy dni sprawdzając jej księgi rachunkowe, podczas gdy ona wychodziła z mężczyzną dwa razy starszym ode mnie. Nic skuteczniej nie zabija miłostki niż trzydzieści pięć zapaskudzonych ksiąg rachunkowych pełnych źle dodanych liczb.
Słysząc to Maddie uśmiechnęła się szeroko.
– A wiec już jej nie kochałeś?
– Niezbyt.
– Nie powiedziałeś, w jaki sposób wpłynęła na twoją decyzję o wstąpieniu do wojska.
– Kiedy opuściła Warbrooke, podsłuchałem tę rozmowę o łowieniu z morza młodych potomków Montgomerych. Założę się, że matka chciałaby, by tak naprawdę było. Bardzo ciężko zniosła ostatni poród. Nieważne, dość. że kiedy zobaczyłem przed sobą swoje życie niczym otwartą księgę, zrozumiałem, że nie chcę takiego losu. Nie chciałem tego małżeństwa i przyszłego wspólnego życia, jako osiemndziesięciolatek nadal się zastanawiać, jak można by uciec od obowiązków wobec firmy. Mógłbym wskoczyć na któryś z naszych okrętów i opłynąć świat, postanowiłem jednak, że chce obejrzeć pustynię, poza tym dość miałem odpowiedzialności. Chciałem stać się członkiem załogi, nie jej kapitanem. Chciałem się przekonać, jak się człowiek czuje, kiedy coś się nie powiedzie, ale nie on ponosi za to odpowiedzialność. Dlatego zaciągnąłem się do armii jako szeregowiec i poprosiłem o przydział na zachód.
– I wysłali cię tam, gdzie chciałeś?
– To wcale nie było trudne. Wystarczyło, że potrafiłem jeździć konno.
– I pomyśleć: Toby powiedział, że twój ojciec najął go, ponieważ nie interesowały cię kobiety.
– Toby nie wie o mnie wszystkiego. Narastał, że mej interesują mnie kobiety, które mógł mieć każdy żołnierz. Na obrzeżach każdego fortu można znaleźć „świńskiej rancha". Nazwa bierze się stad, że ich mieszkanki są tak czyste, jak owe zwierzęta. Mnóstwo żołnierzy umiera na syfilis. Jedyne białe kobiety, które można spotkać w forcie! przyjechały ze wschodu i są to na ogól żony albo córki oficerów. Niech się tylko takiej coś przydarzy, człowiekowi grożą niewyobrażalne kary.
– Ale Toby mówił, że nie interesowały cię kobiety, które ci przedstawiał.
– Pierwsza kobieta, którą, mi,,przedstawił" była mieszkanka wioski niedaleko Warbrooke, zwana Wanienką McDonald.
– Wanienka? Co za dziwaczne, przezwisko. Czyżby tak dbała…?
– Wręcz przeciwnie. W życiu nie zażyła kąpieli i ogromnie się tym szczyciła. Była nawet ładna, ale kiedy zaczęła wtykać mi w usta różne części ciała. nie… nieważne, grunt, że uznałem owo doświadczenie za bardziej niż mało przyjemne. Próbowałem to wyjaśnić tak ojcu jak Toby'emu, ale obaj uznali, że grymaszę i jestem zbyt wybredny.
– A rzeczywiście jesteś?
– Tak, banko. Chcę tylko najlepszego. Naj-naj-najlepszego.
Zacisnął wokół niej ramiona i wtulił twarz w jej szyję.
– Chcesz już iść spać? – spytał po chwili.
Nie skinęła głową ani w żaden inny sposób nie przytaknęła, ale dała się położyć na zimnej, twardej ziemi i pozwoliła, by otoczył ją ramionami. Daleko jej było do snu. Myślała o tych kilkunastu dniach, od kiedy go znała. To tak krótko, a zdawać by się mogło, że całe życie.
Przekręciła się w jego ramionach, by móc na niego patrzeć, w migotliwym blasku ogniska przyglądać się grze światła na jego kościach policzkowych. Sądziła, że zasnął, wiec uniosła wolną rękę, żeby dotknąć jego dolnej wargi.
– Zaczynam cię kochać, wiesz o tym? – wyszeptała.
– Tak.
– Powoli zajmujesz w mych myślach tyle samo miejsca co muzyka.
Nic nie odpowiedział, ale wydawało jej się, że na jego ustach zagościł lekki uśmiech.
– Rzadko trafia się mężczyzna, który by kochał swego rywala.
Chciała spytać, co do niej czuje, ale bała się odpowiedzi. Jak mogła kogoś pokochać, a szczególnie kogoś takiego jak on? Mężczyznę, który potrzebował wolności, który nie miał nic wspólnego ze światem muzyki.
– Kiedy kończy się twoja służba?
– W przyszłym roku.
– I co wtedy zrobisz?
– Wrócę do Warbrooke, Jestem potrzebny ojcu.
Westchnęła.
– A ja wrócę do Paryża, Wiednia czy Florencji tam gdzie ludzie będą chcieli słuchać mojego śpiewu – powiedziała w duchu.
– Dobranoc, mój kapitanie – odezwała się na głos.
Ring otworzył oczy i długo jej się przyglądał, póki nie zmorzył go sen. Wydawało się najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem, że trzyma ją w ramionach. Pragnął tego od początku, gdy tylko ją zobaczył. Kochanie, się z nią może poczekać, dopóki Maddie nie upewni się w swoich uczuciach do niego. Nie upewni się na tyle, na ile on był pewien swoich uczuć do niej.
Pod koniec drogiego dnia Maddie wydawało się niemal naturalne, że jest przykuta do Ringa. Nauczyli się razem poruszać, wiedzieli, jak się zachować, kiedy drugie potrzebowało chwili odosobnienia, umieli rozmawiać i milczeć.
Opowieści Ringa o rodzinie pobudziły ciekawość Maddie i ciągle pytała go o jego losy, o Warbrooke i jego mieszkańców. Opowiadał jej o niesamowitych wyczynach Taggertów, którzy, wraz z Montgomerymi, składali się na niemal całą populację miasta. Snuł morskie opowieści o swych przodkach, które przekazywane z pokolenia na pokolenie stały się z czasem rodzinnymi legendami. Na sznurówkach od gorsetu pokazywał jej, jak robić marynarskie węzły, a kiedy cala się zaplątała, śmiał się i pokazywał jeszcze raz.
Maddie utkwiły w pamięci jego słowa o jej samotnym życiu i uświadomiła sobie, ze rzeczywiście tak było. Jako mała dziewczynka nigdy nie miała czasu, by znaleźć przyjaciółkę. Jej siostrę pochłaniało malowanie, w pobliżu nie mieszkały inne rodziny. Oczywiście, można liczyć synów Dobrego Ucha ale oni przyjeżdżali tylko na lato, zimą wracali do współplemieńców. Ojciec i jego przyjaciele spędzali z nią dużo czasu – ile tylko Maddie mogła im poświęcić – ale to nie zastępowało posiadania przyjaciółki.
Leżeli z wyciągniętymi skutymi ramionami na miękkiej, wilgotnej trawie nad brzegiem strumienia.
– Jako dziecko nigdy nie miałam przyjaciół,
– Ja też. Tylko braci.
Roześmiała się, ale on popatrzył na nią z powagą.
– Nadal nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć, prawda?
Nawet o swoim ojcu, tym chodzącym wzorze cnót?
Chciała, tak bardzo chciała, bała się jednak, że jeśli zacznie, nie potrafi się powstrzymać i nim się zorientuje, będzie mu opowiadać o Laurel, a nie mogła przewidzieć, jak Ring na to zareaguje. Czy byłby tak opiekuńczy, że zabroniłby jej dalej śpiewać? Kazałby przerwać tę podróż? Powiedział, że od tej pory on się wszystkim zajmie, także jej siostrzyczką, która mogłaby przypadkowo zginąć w strzelaninie?
Kiedy milczała, odwrócił się od niej, usta zacisnął w wąską linię.
– Przepraszam – wyszeptała. – Powiedziałabym ci, gdybym mogła.
– Chciałaś powiedzieć: gdybym mogła ci zaufać?
– Czy zaufałbyś mi, gdyby od tego zaufania zależało lżycie ukochanej przez ciebie osoby?
Obrócił się i spojrzał jej w oczy.
– Tak – zabrzmiała jego odpowiedź.
Spuściła wzrok, wiedząc, że nie kłamał. Czuła, że powiedziałby jej wszystko, co chciałaby wiedzieć; o sobie, o swojej rodzinie.
– No ale ty jesteś na tyle potężny i silny, że powstrzymałbyś mnie od zrobienia czegokolwiek, czego byś sobie nie życzył.
– Jestem na tyle inteligentny, by uważać, że kobieta, którą kocham, miałaby dość rozsądku, żeby zrobić to, co powinna – odparł ostro.
Nie dał Maddie czasu, by dotarło do niej znaczenie tej odpowiedzi. Zerwał się na równe nogi i pociągnął Maddie.