Выбрать главу

Odwróciła się i poszła do namiotu. Wsunęła się w ramiona Ringa, a on przez sen przygarnął ją do siebie. Maddie przytuliła do siebie Laurel i zasnęła.

Nic ci nie jest? – spytała Maddie siostrę następnego ranka. Były same w namiocie, siedziały na łóżku. – I nie kłam. Chcę usłyszeć prawdę.

Laurel opowiedziała o swoich przeżyciach. W jej opowieści roiło się od przekleństw i wykrzykników, które zapewne zgorszyłyby i przeraziły Maddie, gdyby była kimś innym. Ona jednak zdawała sobie sprawę, w jakim otoczeniu dorastała Laurel. Sama Maddie dopiero wtedy, gdy lepiej poznała środowisko operowe, uświadomiła sobie, jak niezwykłe było jej dzieciństwo. Jej rodzina mieszkała na odludziu, jej przyjaciele byli starymi mieszkańcami gór. Zamiast zagłębiać tajniki haftu i sztuki podawania herbaty, uczyła się, jak oprawić bawołu, chwycić bobra, ozdobić spodnie z koźlej skóry. Kiedy zaczęła występować, uświadomiła sobie, że oprócz arii operowych zna wyłącznie świńskie piosenki, których nauczył jej Bailey. Potrafiłaby przeżyć w puszczy, ale nie umiała odróżnić jedwabiu od płótna.

Maddie uśmiechnęła się do siostrzyczki i odgarnęli jej włosy z czoła.

– Martwiłam się o ciebie.

Laurel przyglądała się jej z lekkim strachem. Nie zapamiętała zbyt dobrze swojej starszej, sławnej siostry z tych kilku krótkich lat, które spędziły razem, dopóki Maddie nie opuściła domu, ale przechowywała każdy drobiazg związany z Maddie. Miała plakaty, wycinki, zasuszone kwiaty i wszystkie listy, które od niej dostała.

– Powiedzieli, że mnie potrzebujesz – mruknęła Laurel.

– Pojechałam z nimi, bo twierdzili, żeś wpadła po uszy, Maddie uśmiechnęła się, bo określenie zabrzmiało jak zgrzyt.

– Trzęsłam się o ciebie i dlatego z nim pojechałam – mówiła cicho Laurel, a w jej oczach malowało się oddanie.

Maddie z uśmiechem ujęła dłonie dziewczynki,

– Ja też się o, ciebie trzęsłam, ale nie mogłam tam przyjechać.

Pogładziła siostrę po potoczku i uświadomiła sobie, jak bardzo „cywilizacja" ją zmieniła. W cywilizowanym świecie ludzie nie przyznawali się, że brak im kogoś albo że się o kogoś „trzęsą", jak to po wiedziała Laurel Nie, w cywilizowanym świecie ludzie ukrywali uczucia albo je udawali. A kiedy dowiadywali się, że ktoś ich potrzebuje albo, jak to określiła Laurel, „wpadł po uszy", i coś złego mu się przydarzyło, nie rzucali wszystkiego, by ruszyć mu z pomocą.

– Pojechałam z nimi – podjęła Laurel z zaciśniętymi wargami. – Jeden odgrywał ksieżula, ale spoił mnie jakimś świństwem i zasnęłam. – Popatrzyła na Maddie. – Ale dostało mu się za swoje. Zarobił kulkę i odwalił kitę.

Maddie otworzyła oczy z przerażenia. Laurel porwał mężczyzna przebrany za pastora, dał jej jakiś środek usypiający. Wyglądało jednak na to, że został zabity i umarł.

– Ty go zabiłaś?

– Niee, jeden z tych drani.

Maddie uspokoiła się, słysząc, że zrobił to jeden z porywaczy, a nie jej siostra. Objęła dziewczynkę.

– Tak się cieszę, że jesteś bezpieczna. Ring mówił, że nieźle mu się dałaś we znaki.

Laurel odsunęła się, żeby spojrzeć na siostrę.

– Myślał, że mu uwierzę, kiedy się pokazał w tamtej chałupie. Spodziewał się, że natychmiast z nim pojadę, jakby był samym Panem Bogiem.

Maddie musiała ją przyciągnąć do siebie, żeby Laurel nie widziała jej uśmiechu. Potrafiła sobie wyobrazić, jak King rozkazuje Laurel, co i jak ma zrobić, dokładnie tak samo, jak na początku próbował dyrygować nią.

– Ma skłonności do takiego zachowania – wyjaśniła -ale są szanse, że się oduczy. Jak cię traktowali porywacze? Nie zrobili ci krzywdy?

– Chcieli mnie nastraszyć, ale wlałam im do jedzenia bawolej herbatki i to ich uspokoiło.

Maddie zmarszczyła brwi. Co innego odwaga, a co innego głupota. Zaś nalanie moczu do jedzenia porywaczy z pewnością było głupotą. – Laurel, moim zdaniem… Laurel potrafiła rozpoznać, kiedy zanosiło się na kazanie.

– Skoro o bawolej herbatce mowa, masz coś do jedzenia?

Jestem głodna jak wilk.

Maddie parsknęła śmiechem. Jej siostrze nic nie dolegało, a po tym, co zdążyła usłyszeć, zaczynała współczuć biednym porywaczom. Zapewne byli to zwykli najemnicy, tak samo jak ten, z którym się spotykała w górach, i nie mieli pojęcia, jak sobie poradzić z dwunastoletnią diablicą. Która wlewa im mocz do jedzenia. – Dobrze, idź zjeść – powiedziała Maddie, a kiedy Laurel wstawała, chwyciła ją za rękę. – Kiedy rozstawiasz z innymi, postaraj się mówić, jak należy. Inaczej nie zrozumieją i będą zgorszeni. Laurel wykrzywiła buzię.

– Ten… Ten twój…

– Co znowu Ring zrobił?

– Przełożył mnie przez kolano, ot co.

Maddie musiała przygryźć w środku wargę, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechom. Ilekroć przeklinały, ojciec zawsze groził im laniem, ale miał zbyt miękkie serce i nigdy nie zrealizował tej groźby. Ich matka też nigdy nie lubiła bicia.

– Po prostu wyobraź sobie, że rozmawiasz z mamą.

– Też na to wpadłam – odparła Laurel. – Co to za ludzie, ci ze wschodu? Czy to w ogóle mężczyźni?

– Tak – odparła Maddie. – To prawdziwi mężczyzni. Idź już, zjedz coś.

Przyglądając się wychodzącej z namiotu siostrze pomyślała, że może dlatego nigdy nie interesowali jej Europejczycy, bo nie wydawali jej się prawdziwymi mężczyznami.

Wstała i otrzepała spódnicę. Tak, ci mieszkańcy wschodu byli mężczyznami, innymi niż ci, z którymi się wychowała, ale na pewno mężczyznami.

Nieco później Laurel oświadczyła Maddie, że nie chce jechać na wschód, tytko wrócić do rodziców. Ring spojrzał na dziewczynkę i stwierdził:

– Nie będę mógł cię odwieźć natychmiast, ale obiecuję, że zrobię to, kiedy tylko będę mógł.

Nim Maddie zdążyła otworzyć usta, Laurel wyskoczyła na Ringa.

– Ty? A po co masz mnie brać? Sama pojadę!

Maddie już chciała się wtrącić do sporu, ale uświadomiła sobie, że automatycznie chciała bronić Ringa. Zamknęła usta. Ring wyglądał na zaskoczonego atakiem Laurel.

– Chciałem tylko…

– Chciałeś dokładnie to, co mówiłeś. Ty… – urwała, widząc ostrzegawcze spojrzenie starszej siostry. – Nie potrzebujemy cię, prawda, Maddie? Możemy same pojechać. – Uniosła dumnie główkę. – Poza tym mamy Dobre Ucho.

– Phi, on tylko się przygląda – prychnął Ring. – Nigdy bezpośrednio nie pomaga. A tak w ogóle to zaczynam podejrzewać, że w ogóle nie istnieje, że to wytwór waszej wyobraźni.

Laurel wyglądała tak, jakby miała zamiar gryźć paznokcie i Maddie musiała zasłonić usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Jej siostrzyczka nie miała pojęcia, że Ring z niej żartuje i bawi go jej wściekłość.

Dziewczynka popatrzyła na drzewa. – Potrzebuję cię – powiedziała głośno.

Maddie była ciekawa, czy Dobre Ucho pokaże się na tak bezpośrednie wezwanie. Nie wątpiła, że kryje się w pobliżu i ich słyszy, zawsze bowiem był ogromnie ciekawy i niezmiennie fascynowały go kłótnie białych ludzi.

Laurel stała z założonymi rękami, tupiąc nogą, podczas gdy Ring ostentacyjnie rozglądał się wokoło, szukając Indianina.

– I gdzie ten wasz wyimaginowany przyjaciel?

Maddie widziała, że Laurel opuszcza pewność siebie i boi się, że Dobre Ucho się nie pokaże. Ona też chciała go zobaczyć. Świsnęła i czekała.

Kiedy ostatecznie zwątpiła, że Indianin się pokaże, wyszedł z lasu – i wszyscy utkwili w nim wzrok.

Nie ma nic, po prostu nic równie wspaniałego jak nadzwyczajnej urody wojownik z plemienia Kri – a właśnie taki był Dobre Ucho: wysoki, proporcjonalnie zbudowany, tak jak powinien być zbudowany mężczyzna, o brązowej skórze. Nosił się dumnie, świadom swego wyglądu. Kiedy występował jako wojownik, Maddie nie podchodziła do niego, nie dotykała go ani z nim nie rozmawiała. W dzieciństwie ona, jej siostra i jego dzieci łaziły po nim, żartowały z nim, platały mu figle – ale nie wtedy, kiedy przeobrażał się w wojownika: wtedy stawały i przyglądały mu się z czcią – tak jak teraz Ring, Jamie i Toby.