– A listy? – zapytał Ring.
– To fortel. Nic w nich nie było. Chodziło o to, żeby odciągnąć Maddie od wozu, to wszystko.
– Pieniądze – odezwała się z gniewem Maddie. – Chodziło wyłącznie o pieniądze. Myślałam, że jestem zamieszana w coś, nie wiem, związanego z polityką. Sądziłam, że wykorzystano mnie przynajmniej jako narzędzie w walce o coś, w co się chociaż wierzy. A okazuje się, że byłam zwyczajną, prymitywną złodziejką.
Ring spojrzał na brata.
– Który z ludzi Maddie był w to zamieszany? Musieli tu kogoś mieć.
– Frank – odparł cicho Jamie. – Ale on już nigdy nam nie przeszkodzi.
Ring skinął głową, ale nie spytał, co się stało z Frankiem.
– Czemu wybrali Maddie? – spytał. – Równie dobrze mogli wykorzystać inną śpiewaczkę czy chociażby magika. Potrzebowali tylko kogoś, kto mógłby się poruszać swobodnie od miasta do miasta, nie wzbudzając przy tym podejrzeń.
Jamie uśmiechnął się szeroko.
– Wygląda na to, że brat generała przepada za operą. To największa namiętność jego życia.
Popatrzył z ciekawością na Maddie. Skinęła głową. Często spotykała ludzi podobnych do brata generała. Mężczyzn, których oczy lśniły, kiedy na nią spoglądali.
Jamie z niedowierzaniem pokręcił głową. – Szkoda, że nie słyszeliście o tamtym mieście. Roi się w nim od kryminalistów. Przylega do góry, przebiega przez nie tylko jedna droga, wiodąca po wąskiej krawędzi. Brat Yovingtona rządzi tym miejscem jakby był księciem feudalnym, wiesza każdego, kto tamtędy przejeżdża. Ludzie mówią, że woleliby, żeby ich zawiesili…
– Powiesili – poprawili jednym głosem Ring i Maddie.
Jamie wzniósł oczy ku niebu, jakby chciał powiedzieć: i strzeż mnie. Boże. przed kochankami.
– Nieważne. Grunt, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie chciał tam jechać. Jednak najdziwniejszą rzeczą – uśmiechnął się Jamie – jest miłość generalskiego brata do opery. Yovington dowiedział się, że Sleb, nim się rozpił, występował na scenie, wiec upił go i ściągnął do siebie, żeby kształcił mu śpiewaczki. Płacił mu whisky.
– Nigdy nie słyszałam o żadnej śpiewaczce w tej części kraju.
– A przynajmniej nie o takiej, której nazwisko byś zapamiętała – dodał Ring cicho, żeby tylko ona słyszała. Jamie się roześmiał.
– Bo i nie ma żadnej, ale Yovington najął starego Sleba, żeby kształcił… – zerknął na Laurel. – Sleb uczy dziewczęta z domu pod czerwoną latarnią.
– Aha, dziwki – stwierdziła Laurel, kiwając głową.
Trzej mężczyźni spojrzeli na Maddie potępiająco. Wzruszyła ramionami.
– Bailey.
Wróciła spojrzeniem do Jamiego.
– Te kobiety nie mogły być dobre.
– Były okropne. Po prostu straszne. Sleb twierdził, że kotki lepiej wyją niż one.
Maddie nie zwróciła uwagi na przemądrzały uśmieszek Ringa.
– Ale Yovington twierdził, że ma naprawdę sporą wyobraźni?. – podjął Jamie – więc wszędzie brał je ze sobą. Sleb, mówił; że mężczyźni mogli się pogodzić z egzekucjami Yovingtona, mogli znieść chłód i samotność, ale śpiewu tamtych kobiet nie mogli wytrzymać. Co trzy miesiące załatwiali jedną z nich, dzięki czemu mieli odrobinę spokoju, dopóki Sleb nie przygotował następnej.
– I dlatego porwali Laurel?
– Przypuszczam, że Yovington uważał, że w ten sposób upiecze dwie pieczenie, dwie złote pieczenie przy jednym ogniu. Według Sleba, gdybyś zaśpiewała we wszystkich sześciu miastach, a porywacze nie oddaliby ci siostry, Yovington zamierzał przesłać ci wiadomość, że ją znalazł, i prosić, byś zechciała przyjechać po nią do Desperate. – James spojrzał na Maddie. – Nie jestem pewien, czy chciałby cię potem wypuścić. Sleb podejrzewał, że Yoving-ton oddałby ci siostrę jedynie pod warunkiem, że wyszłabyś za niego za mąż.
– Małżeństwo? – spytała z przerażeniem w głosie Maddie.
Ring uśmiechnął się do niej.
– Słyszałem o gorszych rzeczach, Maddie odwróciła wzrok, ukrywając spłonioną twarz.
– Wyjedziemy rano – zwrócił się Ring do brata, a Jamie skinął głową.
– A dokąd? – dociekała Laurel.
– Założę się, że chcą zrobić z siebie wielkich bohatyrów – stwierdził Toby tonem, który wyraźnie sugerował, co sądzi o tym pomyśle.
Jamie i Ring milczeli.
– Ring – odezwała się cicho Maddie. – Dokąd jedziecie?
– Do Desperate, a dokąd?
Serce zaczęło jej łomotać, ale próbowała się uspokoić. Matka zawsze powtarzała, że nie ma nic bardziej upartego niż mężczyzna, który ostatecznie podjął decyzję. Nie sposób takiemu przemówić do rozsądku.
– Ale po co tam jedziecie?
– Wyrównać porachunki.
Próbowała unieść kubek do ust, ale za bardzo trzęsły jej się ręce.
– Broń – szepnęła. – Pójdziecie tam uzbrojeni. Chcesz kogoś tam zabić. Chcesz sam zginąć.
– Nie mam takiego zamiaru – oświadczył dotknięty. – Chcę zabrać Yovingtona z jego górskiej twierdzy i dopilnować, żeby osądzono go za jego czyny.
– To nie twoja sprawa. Powinieneś pozostawić to odpowiednim…odpowiednim władzom.
– Czyli komu?
– Nie wiem. Wojsku? Tak, właśnie, ściągnij tam wojsko.
Posłał jej jeden z tych swoich pełnych wyższości uśmieszków, które mężczyźni znają i stosują od urodzenia.
– To nie ma nic wspólnego wojskiem, zresztą to właśnie wojsko wydało mi rozkaz troszczenia się o ciebie, a to ty zostałaś najbardziej skrzywdzona przez Yovingtona.
Wstała i spojrzała na Ringa.
– Tak, to mnie ten człowiek najbardziej skrzywdził i zdaje się, że mam prawo powiedzieć, czego chcę. Odzyskałam Laurel, a tylko tego chciałam. Jutro możesz mnie odwieźć do ojca i zostawimy tam Laurel.
Podniósł na nią wzrok.
– Muszę jechać do Desperate.
– Musisz szukać zemsty, ot co. Tylko o to ci chodzi, o zemstę, nic więcej.
Uwięził jej dłoń w swojej ręce.
– Nie, nie chodzi o zemstę, po prostu muszę to zrobić.
Popatrzyła na siedzącego mężczyznę i wiedziała, że cokolwiek by powiedziała, on i tak nie zmieni zdania. Nagle zrozumiała, na czym polega miłość: że akceptuje się człowieka takim, jakim jest. Nie próbuje się go zmienić na takiego, jakim by się go chciało mieć, ale przyjmuje takim, jakim jest. Ring traktował swoje obowiązki poważnie, był człowiekiem honoru, który jeśli uważa, że coś powinno zostać zrobione, dokona tego, nie zważając na grożące mu niebezpieczeństwa.
Mrugała powiekami, by odgonić łzy lękuv kiedy patrzyła na niego i ściskała dłońmi jego rękę. Uśmiechnął się do niej i pociągnął, zmuszając, by usiadła obok.
– A was co ugryzło? – spytał Jamie, usiłując rozluźnić atmosferę. Spytał, jakby odpowiedź była już przesądzona. Kobiety nie znosiły rozmów o sprawiedliwości, ale przeko-nał się już, że uwielbiały za to rozmowy o małżeństwie,
– Och, tak już bywa między kochankami – uśmiechnął się Ring. – Pojedziemy zobaczyć, co się da zrobić z porywaczami, a kiedy wrócę, pobierzemy się z Maddie w torcie,
– Spojrzał na nią. – Sądzę, że zechcesz zrobić ze mnie uczciwego mężczyznę, prawda? Nie wykorzystywałaś mnie tylko przez ostatnich kilka dni?
Maddie zbyt przygnębiła jego decyzja, że rusza wywołać lokalną wojnę, żeby uważnie słuchać, co mówi. Spojrzała na swój kubek z kawą. Nie o takich oświadczynach marzyła, ale po tym, co robili ostatnio, spodziewała się, że Ring się z nią ożeni. W końcu to człowiek honoru – pomyślała z rozdrażnieniem i odgoniła następnych parę łez.
Toby wodził wzrokiem od jednego Montgomery'ego do drugiego, potem zatrzymał spojrzenie na Maddie,