Выбрать главу

Na to Malvina nie znalazła repliki.

W głębi serca przyznawała lordowi Flore rację.

Rozgłaszanie wieści o budowie toru wyścigowego, nim stanie się ona fait accompli, oznaczałoby wydanie całego przedsięwzięcia na żer towarzyskich plotek.

– Dobrze – zgodziła się w końcu niechętnie – wygrałeś! Tylko się nie przyzwyczajaj do wydawania mi rozkazów. W przeciwnym razie wyjdę za mąż za księcia!

– Rób sobie z nim, co ci się żywnie podoba – odparował lord Flore. – O jedno tylko cię proszę: nie pożyczaj mu koni. Siedzi w siodle jak kłoda i ma sztywne nadgarstki.

Malvina musiała się roześmiać.

Kiedy w końcu wrócili do stajen, gdzie lord Flore zamienił Groma na własnego konia, Malvina zaczęła żałować, że wyjeżdża do Londynu.

Miała nieodparte wrażenie, że przyjęcia, kolacje i bale wydadzą jej się śmiertelnie nudne przy tym, co miało się dziać na wsi.

ROZDZIAŁ 3

Malvina zasiadła przy biurku, by napisać list do lorda Flore. Zamierzała mu donieść, że uzgodniła już wszystko ze swoim doradcą finansowym oraz że reprezentant firmy prawniczej zajrzy do niego w ciągu dwóch najbliższych dni. Lord miał otrzymać wszelkie fundusze, jakich zażąda.

W górnym rogu postawiła datę i zaczęła:

Drogi…

Co miała napisać? Nazywał ją po imieniu, lecz czy ona w liście powinna zrobić to samo, czy raczej zachować bardziej formalny styl?

Miała wrażenie, że lord Flore naśmiewałby się z jej rozterki.

Po chwili namysłu napisała:

Drogi Sąsiedzie i Wspólniku…

Właśnie się zaczęła zastanawiać, jak lord Flore odbierze taką formę, kiedy niespodziewanie otworzyły się drzwi i majordomus zaanonsował:

– Hrabia Andover.

Malvina podniosła wzrok znad listu. Już miała oznajmić, że nie ma jej w domu, ale było za późno, hrabia właśnie pojawił się w progu.

Był wyjątkowo elegancko ubrany, na pierwszy rzut oka rozpoznawało się w nim przedstawiciela złotej młodzieży. Fular miał zawiązany tak wysoko, że chyba w ogóle nie mógł poruszać szyją, jasnokremowe spodnie ciasno opinały nogi częściowo zasłonięte frakiem, uszytym niewątpliwie u Westona – królewskiego krawca. Długie buty lśniły wypolerowane do połysku.

Malvina odniosła wręcz wrażenie, że hrabia jest nieco zbyt wymuskany. Prawdziwie elegancki dżentelmen powinien zawsze podążać o krok za najnowszą modą.

Przypomniała sobie, że kiedy tańczyła z nim poprzedniego wieczoru, prawił jej komplementy wyjątkowo wylewnie. Nie mogła się teraz pozbyć nieprzyjemnego uczucia, że przybył, by prosić ją o rękę.

Właśnie zdążyła wrócić z tłumnego i dość nudnego obiadu. Gospodyni przyjęcia okazywała jej tak uprzedzającą grzeczność, że Malvina doprawdy zupełnie nie była zdziwiona, kiedy się zorientowała, że za sąsiada po prawej stronie ma jej starszego syna. A po lewej młodszego.

Obaj panowie nie należeli do szczególnie przystojnych ani inteligentnych, toteż Malvina z pewnym zniecierpliwieniem wyczekiwała oświadczenia babki, że czas już opuścić towarzystwo.

Po powrocie do domu hrabina od razu udała się na górę, by zażyć nieco odpoczynku.

Malvina zamierzała wykorzystać czas na napisanie listu do lorda Flore. Teraz musiała rozmyślać gorączkowo, jak się pozbyć hrabiego, najlepiej jeszcze zanim wystąpi z propozycją małżeństwa.

– Jestem szczęśliwy, że zastałem panią na osobności – uprzedził ją młodzieniec, pochylając się nad jej dłonią.

– Przykro mi, hrabio – zaczęła Malvina – lecz jestem tak obciążona nie cierpiącymi zwłoki zajęciami…

– Niech mnie pani nie odprawia, proszę…

Malvina zdziwiona błagalnym tonem spojrzała na gościa uważniej. Był młodszy, niż jej się dotąd wydawało, zapewne niedawno dopiero ukończył dwadzieścia jeden lat.

Z oczu wyzierała mu prawdziwa, głęboka rozpacz.

– Mogę panu poświęcić dosłownie kilka minut.

Gdyby gość nie przytrzymywał kurczowo jej dłoni, chętnie by usiadła na sofie obok kominka.

– Przyszedłem prosić panią – rzekł hrabia – by mi zechciała uczynić wielki zaszczyt i zgodziła się zostać moją żoną.

Malvina spróbowała oswobodzić rękę.

– Wydaje mi się, że zna pan moją odpowiedź – rzekła.

– Pani… pani musi wyjść za mnie… Musi! – nalegał hrabia. – Jeśli nie… pozostaje mi tylko śmierć!

Dziewczyna patrzyła na niego przekonana, że to jakiś żart, w jego oczach jednak dostrzegła udrękę i zdała sobie sprawę, że młodzieniec mówi zupełnie poważnie.

– Nie powinien pan nawet myśleć o tak szalonym kroku.

– Dla mnie to nie szaleństwo – odparł hrabia. – Proszę, błagam, panno Maulton, niech się pani zgodzi wyjść za mnie. Przysięgam, będę najlepszym mężem, jakiego można sobie wyobrazić.

Nie bez kłopotów udało się wreszcie Malvinie oswobodzić dłoń. Podeszła do sofy przy kominku i usiadła, po czym zaczekała, aż hrabia usiądzie także.

– Co to wszystko znaczy? – zapytała wówczas.

– Nie wierzę, by ktokolwiek chciał się oświadczać po tak krótkiej znajomości.

– To prawda, nie znam pani dostatecznie długo – przyznał hrabia. – W dodatku ma pani u swych stóp wszystkich mężczyzn Londynu.

Ale i ja nie wypadłem sroce spod ogona.

Jestem hrabią ze starego, szanowanego rodu.

– Kiedy zdecyduję się wyjść za mąż – rzekła Malvina – nie zrobię tego dla tytułu.

– Słyszałem, że odmówiła pani Wrexhamowi.

Pomyślałem jednak… jestem młodszy i… uczynię wszystko, czego pani zażąda… byle się pani zgodziła mnie przyjąć.

– Odnoszę wrażenie, że jest pan za młody na małżeństwo.

– Cóż… chyba rzeczywiście – wyjąkał hrabia – lecz jeśli się nie ożenię, będę się musiał zastrzelić! Nie mam innego wyjścia.

Na dłuższą chwilę zapadła cisza.

– Rozumiem – odezwała się w końcu Malvina łagodnym tonem, którego używała w stosunku do większości zalotników – że tonie pan w długach.

– Zgrałem się… co do grosza.

– Jak można być tak szalonym? – zdumiała się Malvina.

Hrabia westchnął ciężko.

– Po śmierci ojca, rok temu, uzyskałem tytuł… otrzymałem intratną ofertę na kupno naszej rodowej siedziby… – przerwał.

Zebrał siły i dokończył wyrzucając słowa, jakby chciał się pozbyć dławiącego ciężaru:

– Wiem, postąpiłem niewłaściwie. Wiedziałem, że źle robię. Nie miałem pieniędzy na utrzymanie majątku. Myślałem, że w Londynie znajdę szczęście. Zrobię fortunę. Kupię inny dom.

– Nie udało się panu?

– Śniłem, że pieniądze wystarczą na wieki – rzekł hrabia. – Straciłem wszystko.

Nie musiał Malvinie wyjaśniać, że stał się ofiarą towarzystwa londyńskiej złotej młodzieży.

Młodzieńcy ci, jeśli nie obstawiali wyścigów, przesiadywali w klubach na ulicy Saint James, pili wino i uprawiali gry hazardowe. Wielu z nich rzeczywiście dysponowało prawdziwymi fortunami i dziewczynie nietrudno było zrozumieć tego niemądrego chłopaka, który chciał pomiędzy nimi zabłysnąć, bez wątpienia zbyt nieśmiałego, by na czas się wycofać z karcianej rozgrywki.

Ojciec opowiadał kiedyś Malvinie o narkotycznej potędze gier hazardowych, o tym jak nieodparty wpływ mogą wywierać na ludzi, którzy nie mają lepszego zajęcia. Jeśli im się raz zdarzy postawić pieniądze na szczęśliwą kartę, nie potrafią się już oprzeć wyzwaniu.

Podwajają stawkę, potem ją potrajają, ciągle czekając na uśmiech losu.

– Byłem kompletnym głupcem, zdaję sobie z tego sprawę – ciągnął hrabia. – Teraz mam długi u dziesięciu sklepikarzy. Naciskają na mnie i bez wątpienia poślą do więzienia, jeśli im nie zapłacę. A oprócz tego winien jestem fortunę w długach karcianych.