Malvina wiedziała, że są to długi honorowe.
Ten, kto ich nie spłacał, był rugowany z klubu i wykluczany z grona przyjaciół. Od tej pory uważano go za łajdaka, a nie dżentelmena.
– Co może pan zrobić?
– Jeżeli nie zechce pani za mnie wyjść – rzekł hrabia – a nigdy naprawdę nie wierzyłem w taką odmianę losu, pozostaje mi wybór pomiędzy ołowianą kulą a nurtem rzeki!
Wstał i podszedł do okna. Zapatrzył się na ogród, jasny od świeżo rozkwitłych tulipanów, pierwiosnków i narcyzów.
– Po co ja w ogóle jechałem do miasta? – spytał cicho, bardziej siebie niż Malvinę.
W tej chwili dziewczynie przyszła do głowy pewna myśl. Przypomniała sobie słowa lorda Flore:
„Pani ojciec był dla mnie bardzo uprzejmy i zechciał mi pomóc”.
„Tatuś zawsze chętnie pomagał ludziom” – odpowiedziała wówczas.
– Proszę tu podejść, hrabio – powiedziała głośno.
Młodzieniec odwrócił się od okna i zbliżył do sofy. Łzy zamgliły mu spojrzenie.
– Proszę usiąść – rzekła dziewczyna. – Mam panu coś do powiedzenia.
Posłuchał jej rozkazu natychmiast, choć bardzo ostrożnie – ze względu na obcisłe spodnie.
– Zechce mi pan powiedzieć, hrabio – zaczęła Malvina – co potrafi pan robić oprócz uprawiania hazardu?
Hrabia zamyślił się na dłuższą chwilę.
– Potrafię dobrze jeździć konno, lecz wątpię, bym mógł w ten sposób zarobić jakieś pieniądze.
– Nie ma pan żadnych talentów?
– Jako chłopiec próbowałem malować obrazy, ale nie były zbyt dobre, wątpię, by ktokolwiek chciał je kupić.
Uwagi Malviny nie umknęła rozpacz w jego głosie. Wiedziała, że myśli o tych kilku szylingach, jakie mógłby ewentualnie zarobić, lecz które stanowiłyby nic nie znaczącą kroplę w oceanie jego potrzeb.
– W domu namalowałem dwa freski – podjął hrabia, jak gdyby nagle zdał sobie sprawę, że Malvina próbuje mu pomóc. – Są zupełnie dobre, ale czy ktoś mnie… zatrudni?
– Freski…?! – wykrzyknęła Malvina.
Oczyma wyobraźni ujrzała komnaty w klasztorze Flore: tapety schodzące ze ścian, drewniane ornamenty gnijące i butwiejące, bo nie zabezpieczone farbą, wielkie drzwi w takim samym stanie…
– Czy jest pan gotów pracować? I to pracować ciężko?
– Jestem gotowy na wszystko – rzekł zdesperowany hrabia. – Ale co ja mogę?
Malvina wahała się jeszcze przez chwilę.
W końcu jednak podjęła decyzję.
– Spłacę pana długi, jeśli mi pan przysięgnie na wszystkie świętości, że już nigdy w życiu nie zasiądzie do zielonego stolika.
Hrabia wbił w nią zdumione spojrzenie, nie wierzył własnym uszom.
– Zamierzam wysłać pana na wieś – ciągnęła dziewczyna – gdzie pomoże pan lordowi Flore odrestaurować piękny stary klasztor, który przez zaniedbanie popadł w ruinę.
– Powiedziała pani – odezwał się hrabia zmienionym głosem – że spłaci moje długi…?
– Właśnie tak.
Młody człowiek z trudem przełknął ślinę, uniósł rękę do twarzy. Wyraźnie walczył ze łzami.
– Jak… jak to być może? – wymamrotał.
– Jak to możliwe… by była pani dla mnie… tak łaskawa…? Dlaczego miałaby pani… ratować mi życie?
– Mój tatuś zawsze pomagał ludziom, którzy przychodzili do niego ze swymi problemami – rzekła Malvina. – Obdarzał ich zaufaniem, więc prawie wszyscy odpłacali mu w swoim czasie wzajemnością.
– Ja także to zrobię. Przysięgam! Jeśli tylko będę miał sposobność! – Głos drżał mu od łez.
Malvina wstała i podeszła do biurka. Chciała dać młodzieńcowi czas na opanowanie.
– Napiszę do lorda Flore – rzekła. – Moim zdaniem im szybciej opuści pan Londyn, tym lepiej, wyślę więc pana na wieś natychmiast, jednym z moich faetonów.
Usiadła i szybko skreśliła kilka zdań, które zamierzała przelać na papier wcześniej, następnie wspomniała, że jej doradca finansowy skontaktuje się z lordem Flore w ciągu najbliższych dwóch dni i dodała jeszcze:
Posyłam wraz z listem hrabiego Andovera.
Zacznie on remontować klasztor. Sam opowie przyczyny, dla których się zjawia. Mam nadzieję, że uzyska pomoc, podobnie jak ci, którzy zwracali się do mojego Tatusia.
Podpisała się, zapieczętowała list i zaadresowała kopertę do lorda Flore. Jeszcze nie postawiła ostatniej litery, gdy usłyszała, jak hrabia wydmuchuje nos.
Podeszła do sofy. Gość się podniósł, a wówczas ujrzała w jego oczach ślady niedawnych łez. Nadal wyglądał bardzo krucho i wzruszająco.
Niczym mały chłopiec, nie umiejący pływać, rzucony na głębinę, w śmiercionośny wir.
– Proszę, oto list do lorda Flore. – Wręczyła hrabiemu kopertę. – Moimi końmi dotrze pan do jego majątku w niespełna trzy godziny. Teraz poda pan sekretarzowi szczegółowy spis wszystkich swoich długów. W tym czasie zarządzę coś do picia i do jedzenia.
– Ja… nie wiem, co powiedzieć – wykrztusił hrabia. – Nie znajduję… wyrazów, by pani… dziękować.
– Najlepszą podzięką dla mnie będzie pomoc lordowi Flore. On także jest w niemałych tarapatach, ale to człowiek, który na pewno z nich wybrnie.
– Tuszę, że ja… także…
Malvina uśmiechnęła się do hrabiego promiennie.
– Ależ z całą pewnością! Może to panu zająć nieco czasu, ale jeśli już podjął pan walkę, by stanąć na własnych nogach, musi się parni udać. Na początek dam panu zatrudnienie. Dostanie pan niewielką miesięczną pensję, która pozwoli panu się ubrać i starczy na napiwki dla służby, a w razie potrzeby także na jedzenie.
– Nie wierzę! – wykrzyknął hrabia. – Niemożliwe, bym wszystko zawdzięczał pani, którą przecież nazywają dziedziczką bez serca albo… – urwał raptownie.
– Albo…? – zapytała Malvina.
– Nie chciałbym pani tego powtarzać. To niegrzeczne i nieuprzejme.
– Może pan powiedzieć bez obawy – nakłaniała go Malvina. – Szczerze mówiąc, nic mnie nie przestraszy.
Hrabia odwrócił wzrok zakłopotany.
– Mówią o pani… tygrysica.
Malvina roześmiała się serdecznie.
– Nawet mi się podoba!
– Nie powinienem był mówić…
– Nie przeszkadza mi to zupełnie. Ale… jeszcze jedno musi mi pan przyrzec.
– Co takiego? – spytał hrabia, wyraźnie zaniepokojony.
– Nikomu prócz lorda Flore nie zdradzi pan, że spłaciłam pańskie długi. Jeśli pan zawiedzie moje zaufanie wyjawiając sprawę choć jednemu spośród swoich przyjaciół, może pan sobie wyobrazić, jak natychmiast obiegnie mnie cała armia zubożałych dżentelmenów oczekujących ponownego wypełnienia kieszeni gotówką.
– Przysięgam nie zrobić niczego, co mogłoby panią skrzywdzić – rzekł hrabia. – Przecież jest pani dla mnie tak… niewiarygodnie dobra. – Przetarł oczy dłonią. – Wydaje mi się, jakby była pani świętą. Mam ochotę klęknąć u pani stóp i wielbić ją do końca życia.
Zamiast tego przysięgam stać się godnym pani miłosierdzia – mówił z takim uczuciem, że Malvina zaczęła się obawiać, by znowu nie uderzył w płacz.
– Jestem pewna, że zrobi pan wszystko co w jego mocy – rzekła lekko. – Teraz proszę pójść ze mną do sekretarza. Pan Cater pracował jeszcze z moim tatą. Następnie poślę po faeton, którym -jak sądzę – będzie pan podróżował z prawdziwą przyjemnością.
Hrabiemu rozbłysły oczy.
– Nie potrafię uwierzyć! Ja śnię! Na pewno obudzę się znowu w wynajętym mieszkaniu.
– Następnym razem obudzi się pan w nieco zrujnowanej sypialni klasztoru Flore. Kiedy spojrzy pan na ściany tej komnaty, a potem którejkolwiek innej, będzie pan narzekał, że obarczyłam pana zadaniem ponad siły!