Выбрать главу

– To… niezupełnie prezent – rzekła Malvina poważnie. – Postarałam się spełnić twoje szczególne życzenie.

Lord Flore wyglądał na zdziwionego.

– Znalazłam ci dziedziczkę! – wyjaśniła Malvina.

Lord Flore przyglądał się jej, niewiele rozumiejąc.

– O czym ty mówisz? – odezwał się wreszcie, – Powiedziałeś, że chcesz się ożenić z bogatą panną, nieprawdaż? Spokojną, potulną i uległą!

Cóż, przyjeżdża do mnie w gości dziś po południu.

– Nie bądź śmieszna! – skrzywił się lord Flore. – Nie mam czasu na żadne dziedziczki, muszę budować tor wyścigowy!

– Nie możesz być takim niewdzięcznikiem – obruszyła się Malvina. – A jeśli nie przyjedziesz na dzisiejszą kolację i nie przyprowadzisz ze sobą hrabiego, nie pozwolę wam dosiadać żadnego z ośmiu wspaniałych koni, jakie właśnie kupiłam od markiza Ilminstera!

– Słyszałem o tych okazach – rzekł lord Flore. – Nie byłem nimi szczególnie zainteresowany, bo przecież nie mogę sobie pozwolić nawet na osła.

– Jutro wystawią je na sprzedaż u Tattersalla, a w tym samym czasie najwspanialsze spośród nich znajdą się tutaj.

– Jak tego dokonałaś?

Malvina nie była pewna, czy ma ochotę zdradzić prawdę.

– Cóż, zaciągnęłam zobowiązanie wobec sir Mortimera Smythe'a – wyznała w końcu szczerze. – Uzgodnił z markizem, bym mogła bez konkurencji wybierać jako pierwsza.

– Pewnie nie zrobił tego za darmo – zauważył lord Flore cynicznie.

– Na pewno zyskał niemało – przyznała Malvina. – Ale nie mogłam nie wykorzystać okazji. Musiałabym jutro wysyłać kogoś do Tattersalla, żeby kupował w moim imieniu, w dodatku pewnie za dużo wyższą cenę.

Lord Flore wzruszył ramionami.

– Cóż, ty możesz sobie na takie konie pozwolić. Muszę przyznać, że chętnie je obejrzę.

– A więc przyjmujesz zaproszenie na dzisiejszą i na jutrzejszą kolację? – upewniła się Malvina.

Zerknął na nią z błyskiem w oku.

– Szantażujesz mnie? – spytał.

– Jeśli to konieczne, oczywiście tak! Ale jestem pewna, że przyjmiesz zaproszenie z przyjemnością i wdzięcznością.

– Przyjmuję, ale od razu uprzedzam: całe to swatanie jest warte funta kłaków. Zwykła strata czasu.

– Nie wówczas, gdy chodzi o ciebie.

Przyjrzał się jej z uwagą.

– Mówisz poważnie? Naprawdę specjalnie z myślą o mnie zaprosiłaś do siebie bogatą pannę na wydaniu? I rzeczywiście się spodziewasz, że będę nią zainteresowany?

W jego głosie brzmiało takie niedowierzanie, że Malvina musiała się roześmiać.

– Przecież sam o to prosiłeś.

– Mówiłem wtedy bardzo ogólnie, po prostu wspomniałem o tym, jaką kobietę mógłbym ewentualnie poślubić.

– Więc poślubisz tę, którą dla ciebie wyszukałam!

Lord Flore jęknął zirytowany.

– Powinienem był wyraźnie podkreślić, że w ogóle nie mam zamiaru się żenić. Cenię sobie swobodę kawalerskiego stanu.

– Na dłuższą chwilę zapadła cisza.

– Zapomniałeś o zamku – odezwała się wreszcie cicho Malvina.

– Myślałem, że przysłałaś mi Davida, by go pomógł odnowić.

– David robi, co może, ale chyba się nie spodziewasz, że sam jeden odrestauruje całość.

Zajęłoby mu to pewnie ze sto lat!

– Szczerze mówiąc – stwierdził lord Flore po chwili milczenia – liczyłem na to, że tor wyścigowy zwróci pieniądze, które na niego wyłożysz, i ostatecznie, choć może to potrwać długie lata, da mi fundusze na doprowadzenie majątku do właściwego stanu.

– Wszystkiego tego można dokonać znacznie szybciej, jeśli się bogato ożenisz – przekonywała Malvina.

W oczach lorda Flore błysnęła złość i dziewczyna odniosła wrażenie, że w końcu go rozgniewała.

– Interesują cię plany toru czy nie? – zapytał niespodziewanie. – Mamy wiele do omówienia. Jesteś moim partnerem, w dodatku niezaprzeczalnie ważniejszym, stąd czuję się zobligowany do konsultacji.

Lord Flore znacząco zaakcentował słowo „ważniejszym”. Malvina od razu odgadła, że pije do jej pieniędzy, i nie bardzo jej się to spodobało.

– Oczywiście, że mnie interesują – rzekła chłodno.

Zbliżyła się do stołu.

Czy nie postępowała cokolwiek niewłaściwie?

Fakt, że umówili się razem budować tor wyścigowy, nie dawał jej prawa do ingerencji w prywatne życie lorda Flore, a tymczasem ona, zaledwie na podstawie niezobowiązującej wzmianki, spodziewała się po nim zaangażowania w sprawy sercowe.

„Zachowałam się niemądrze” – myślała pochylając się nad planem.

Lord Flore miał przecież jasne powody, by jej wyjaśnić, w jakich gustuje kobietach. Robił to jedynie w tym celu, by ją upewnić, że nie ma powodu być w stosunku do niej natrętnym.

A ona potraktowała jego wypowiedź dosłownie i w rezultacie około piątej zjawi się u niej w gościnie śliczna Rosette Langley.

Zyskała pewność, że się nie myli w swoich przypuszczeniach, kiedy lord Flore zaczął do niej mówić cokolwiek oschłym, bardzo rzeczowym tonem.

Pogrążył się w szczegółowych objaśnieniach planów.

– Tutaj zamierzam zbudować trybuny – wskazał ołówkiem. – Bukmacherzy będą mogli gromadzić się w pobliżu mety, a klub dżokejów musi się, rzecz jasna, znajdować naprzeciwko.

– Wygląda na to, że pomyślałeś o wszystkim – rzekła Malvina.

– Na tor wyścigowy będą prowadziły dwa wejścia – kontynuował lord Flore – jedno z mojego majątku, drugie od Maulton Park.

Będziemy musieli zbudować dodatkowe stajnie.

Ale to nie wszystko. Czeka nas wiele jeszcze innych inwestycji, których nie zdążyłem zaznaczyć.

– A jednak wszystko już wygląda zachęcająco.

Mam nadzieję, że mój doradca finansowy zdążył się z tobą skontaktować?

– Jego przedstawiciel przyjechał wczoraj.

Inteligentny człowiek. Zgodził się ze wszystkimi moimi sugestiami.

– A co proponowałeś?

– Ustaliłem, że od kiedy tor wyścigowy zostanie ukończony i zacznie działać, każdy grosz, jaki przyniesie, będzie zapisywany na twoją korzyść tak długo, aż moja część inwestycji zostanie całkowicie spłacona.

– To absurd! – wykrzyknęła Malvina. – Czekają cię przecież ogromne wydatki. Oboje doskonale rozumiemy, że wielu gości będzie chciało się u ciebie zatrzymać.

Najwyraźniej o tym nie pomyślał.

– Niestety, czeka ich rozczarowanie – powiedział oschle. – Znajdujemy się na tyle blisko Londynu, że po zakończeniu wyścigów można bez żadnych kłopotów zdążyć z powrotem.

– Z pewnością większość przybyłych zechce tak uczynić – zgodziła się Malvina – a jednak jako człowiek konsekwentny musisz przyznać, że zawsze znajdą się chętni, którzy będą liczyli na gościnę w jednym z naszych majątków.

– Nasza inwestycja ma być nie tylko rozrywką towarzyską – przypomniał lord Flore – lecz przedsięwzięciem przynoszącym dochody.

– Cóż, ja zamierzam znaleźć w nim również przyjemność – oznajmiła Malvina. – Jeśli natomiast ty zechcesz wszystko negować i kłócić się o każdy grosz, będziemy toczyli nieustanną wojnę.

Lord spojrzał na dziewczynę wyraźnie nieprzyjaznym wzrokiem.

– Jesteś zdecydowana postawić na swoim.

– Z całą determinacją!

Ich spojrzenia się skrzyżowały jak stalowe miecze w bezpardonowej walce. Powietrze między dwojgiem młodych ludzi ściął lodowaty mróz.

– Niech to diabeł porwie! – zaklął gniewnie lord Flore. – To był mój pomysł! Wiele bym dał, by móc go zrealizować bez ciebie.