– W takim razie mam nadzieję okazać się chlubnym wyjątkiem – powiedziała Malvina chłodno. – Teraz powinniśmy się jednak zająć nie moimi, lecz twoimi sprawami.
– Jesteś dla mnie taka uprzejma! – rzekł lord Flore sarkastycznie. – Czuję się zażenowany.
W oczach zalśnił mu przekorny błysk, a wargi ułożyły się w znajomy grymas, którego Malvina tak bardzo nie lubiła.
Chciała, by zdał sobie sprawę, że nie podobają się jej te ciągłe próby ingerowania w jej życie, ale nie zdążyła już nic powiedzieć, właśnie bowiem nadszedł czas, by panie zostawiły dżentelmenów przy porto.
Wstała z miejsca.
Babka i lady Langley już podążały w stronę drzwi.
Kiedy Malvina ruszyła za nimi, podeszła Rosette. Wsunęła rękę w jej dłoń.
– Tak się cieszę, że tu przyjechałam! – powiedziała cicho. – Dziękuję… Jestem taka wdzięczna, że mnie zaprosiłaś!
W drodze do wyjścia Malvina utwierdziła się w przekonaniu, że dziewczyna jest wyjątkowo miła.
Bez względu na to, co twierdził lord Flore, ona, Malvina, była całkowicie pewna, że Rosette Langley pasowałaby do niego jak ulał i mogłaby go obdarzyć ogromnym szczęściem.
ROZDZIAŁ 5
Bal następnego wieczoru należał do wyjątkowo udanych. Nawet kotylion przebiegł zgodnie z oczekiwaniami Malviny.
Rosette otrzymała najwięcej upominków i kwiatów, lecz jednocześnie żadna panna nie podpierała ściany.
W pewnym momencie, gdy Malvina znalazła pomiędzy kolejnymi tańcami czas na chwilę odpoczynku i obserwowała wirujących na parkiecie gości, usiadł przy niej lord Flore.
Nie opodal Rosette znów tańczyła z hrabią Andoverem. Wyglądali razem wyjątkowo pięknie, dziewczyna w różowej wieczorowej sukni przypominała rozkwitającą różę.
– Ona jest naprawdę bardzo ładna – zauważyła Malvina.
Lord Flore powiódł oczyma za jej spojrzeniem.
– To prawda, lecz muszę stwierdzić, że patrząc na nią czuję się trochę staro.
Malvina nie mogła powstrzymać uśmiechu.
– Szczerze mówiąc, mam podobne uczucie.
Lord Flore milczał.
– Tak wiele podróżowałam z tatusiem po odległych krajach, tylu poznałam ludzi, że dziewczęta w moim wieku, z ich brakiem wszelkich doświadczeń, skłonna jestem traktować raczej jak córki niż rówieśnice!
– Teraz przestraszyłaś mnie naprawdę – rzekł lord Flore. – Będziemy musieli znaleźć ci na męża wiekowego starca o lasce, żeby potrafił sprostać oczekiwaniom twojego ducha i umysłu.
Malvinie nie przeszkadzało, że sobie z niej dworował. Odpowiedziała uśmiechem.
– Oboje jesteśmy pompatyczni – zauważyła i zmieniła temat. – Ciągle myślę o torze wyścigowym. Najchętniej zaczęłabym nad nim pracować bez zwłoki.
– Kiedy już zaczniemy, cala sprawa nie potrwa długo.
– Zaczynajmy więc – niecierpliwiła się Malvina – bo inaczej stracimy sezon wyścigowy w tym roku i będziemy musieli czekać aż do następnej wiosny.
– Musimy być przygotowani na taką ewentualność – ostudził jej zapał lord Flore. – Możemy napotkać wiele nieprzewidzianych przeszkód, zanim nareszcie będziemy mogli otworzyć bramy dla publiczności.
– Jesteś chyba zbyt powolny i ostrożny – okazała swe niezadowolenie Malvina.
Ciekawa była, jaką otrzyma odpowiedź.
Nie doczekała się jednak, ponieważ niespodziewanie stanęła przed nimi jedna z dam mieszkających w niedalekim sąsiedztwie. Była to młoda kobieta, bardzo atrakcyjna, tyle że dziwnie sztuczna, może nieco zbyt ekscentryczna.
Miała ciemne włosy ozdobione szmaragdowym diademem, jej oczy zdawały się odbijać blask klejnotów.
Nieco afektowanym gestem wyciągnęła do lorda Flore obie dłonie.
– Dlaczego mnie zaniedbujesz, Sheltonie? – spytała z wyrzutem. – Usłyszałam, że będziesz tu dzisiaj i z niecierpliwością oczekiwałam spotkania.
Lord Flore wstał.
– Charlotte! Nie wiedziałem, że wróciłaś do Anglii.
– W zeszłym miesiącu. Spodziewałam się zastać cię w Londynie.
– Mieszkam na wsi – wyjaśnił lord Flore enigmatycznie.
– Czy to ważne gdzie? Ważne, że wreszcie się odnaleźliśmy.
Wzniosła ku niemu oczy. Zarówno spojrzenie, jak i cała jej postawa wyrażały bardzo wiele.
Malvina, do tej pory wpatrzona w owo piękne zjawisko jak urzeczona, podniosła się teraz i odeszła. Nie chciała przeszkadzać.
Jeżeli takie właśnie kobiety admirował lord Flore, to traciła czas próbując znaleźć dla niego posażną niewinną panienkę.
W czasie podróży z ojcem poznała w Indiach i w różnych innych krajach całego świata wiele pięknych kobiet. Niektóre z nich podobne były w typie do Charlotte. Nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, że każdy przystojny mężczyzna ma u nich szanse.
Przypominała sobie, że przemawiały do ojca dokładnie w taki sam sposób. Pozostawały gotowe na każde jego skinienie. Tyle że za życia matki dla ojca inne kobiety mogły w ogóle nie istnieć, a po jej śmierci w każdej, nawet najpiękniejszej i najbardziej inteligentnej, szukał utraconej żony i w rezultacie żadną nie był zainteresowany.
Teraz Malvina zyskała w głębi duszy przekonanie, że lord Flore musiał być zaangażowany w affaire de coeur z Charlottą, która „wreszcie go odnalazła”. Poczuła w sobie gniew na niego i niejasną urazę, bo bliska znajomość takiego rodzaju niechybnie musiała kolidować z jego pracą nad torem wyścigowym.
Jakiś czas później, kiedy już nieco ochłonęła, rozejrzała się po sali balowej. Ani lorda Flore, ani Charlotte nigdzie nie zauważyła. Zapewne ukryli się w jakimś odosobnionym miejscu.
Być może, lord Flore komplementował tę szmaragdowooką piękność i zapewniał ją o swojej miłości.
Kobieta ta miała na głowie diadem, a więc bez wątpienia była mężatką. Lord Flore niepotrzebnie tracił czas.
Malvina przemyślała całą sprawę raz jeszcze.
Tak, rzeczywiście wzbudzało w niej niechęć jakiekolwiek zajęcie lorda Flore, które nie mogło mu pomóc w walce o jak najszybsze odbudowanie dawnej świetności zamku i majątku.
Tańce dobiegły końca, a ona nadal nie potrafiła się skupić na niczym innym.
Goście mieszkający w sąsiedztwie zaczęli się rozjeżdżać.
W pewnej chwili podeszła do Malviny Charlotte.
– Dziękuję, panno Maulton, za uroczy wieczór. Cudownie się bawiłam!
Spojrzała w stronę, gdzie lord Flore czekał na hrabiego Andovera.
Odwróciła się od Malviny i z wyciągniętą ręką podeszła do niego.
– Sheltonie, najdroższy, nie zapomnisz, co mi obiecałeś? Będę niecierpliwie czekała na wiadomości.
– Nie zapomnę, Charlotte. Dobrej nocy – rzekł lord Flore całując jej dłoń.
Towarzystwo powoli opuszczało gościnny dom.
Lord Flore z niejakim trudem przekonał hrabiego, że pora wychodzić, gdyż młody człowiek nie potrafił zakończyć rozmowy z roześmianą Rosette.
Dziewczyna wyglądała prześlicznie.
Malvina pomyślała, że lord Flore musiał chyba postradać zmysły, jeśli wołał taką Charlotte od Rosette i jej fortuny.
– To był wspaniały wieczór, wspaniały! – zachwycał się hrabia Andover rozanielony. – Może zechce pani jutro przyprowadzić gości do klasztoru Flore? Chciałbym pokazać Rosette efekty swojej pracy.
Malvina odpowiedziała uśmiechem.
– Mam nadzieję – zwróciła się do stojącego obok lorda Flore – że jest pan w odpowiednim ku temu nastroju.
– David i ja będziemy zachwyceni mogąc gościć panie przed obiadem lub zaraz po nim.
Malvina nie zdołała powstrzymać uśmiechu.
Wiedziała, że w klasztorze Flore nie ma kto gotować. Stara żona majordomusa, która była na służbie co najmniej od pięćdziesięciu lat, bardzo się wprawdzie starała, ale z ledwością dawała sobie radę z gotowaniem dla dwóch domowników i męża.