Выбрать главу

– Gliniarze nigdy nie nauczą się trzymać języków za zębami – odparłam. – Kiedy już opanują tę sztukę, nie będzie żadnych przecieków.

– Może to faktycznie wina glin. Tak czy inaczej, moja żona jest przerażona. Założę się, że gdybyśmy mieszkali w mieście, kazałaby mi już dziś wynająć wóz do przeprowadzek.

Podszedł do biurka, które było zasłane komputerowymi wydrukami, fotografiami i faksami, miedzy nimi stała ćwierćlitrowa butelka po piwie, kafelek podłogowy z wyraźnym, krwawym odciskiem buta – oba przedmioty zawinięte w plastikowe torebki do przechowywania dowodów rzeczowych. Dopiero teraz zauważyłam, że w dziesięciu maleńkich słoiczkach z formaliną znajdowały się koniuszki ludzki palców, odcięte elegancko i równo przy drugim stawie. W sprawach niezidentyfikowanych zwłok, które są zbyt rozłożone lub spalone, nie zawsze można uzyskać odciski palców zwyczajnymi metodami. Pomiędzy tymi wszystkimi makabrycznymi przedmiotami stała sobie niewinna butelka kremu Vaseline Intensiv Care.

Vander wtarł odrobinę w ręce i wciągnął parę białych bawełnianych rękawiczek; stały kontakt z acetonem i innymi chemikaliami, na który był narażony w swej pracy, miał fatalne działanie na skórę i zawsze wiedziałam, kiedy zapomniał nałożyć rękawiczki przed pracą z ninhydryną, środkiem chemicznym pomocnym przy wywoływaniu odcisków palców, gdyż przez najbliższy tydzień chodził z purpurowymi dłońmi.

Kilka drzwi dalej w głębi korytarza znajdował się pokój komputerowy, czysty, nieomal sterylny, wypełniony srebrnoszarym sprzętem o przeróżnych kształtach. Wąska, wysoka skrzynka przypominająca automatyczną zmywarkę do naczyń służyła do dopasowywania odcisków palców ofiar do odcisków znajdujących się w wielomilionowej bazie danych z całego kraju. Vander nazywał ją FMP, a dzięki nowoczesnym rozwiązaniom była zdolna porównywać osiemset odcisków na sekundę. Neils nie lubił siedzieć w tym pokoju i czekać na rezultaty; wszyscy wiedzieli, że często zostawia maszynę włączoną przez całą noc, a nad ranem przychodzi po wyniki.

Najwięcej czasu pochłaniało zawsze to, co Vander zrobił w sobotę – wprowadził dane o znalezionych odciskach palców do komputera. Wymagało to zrobienia zdjęć odcisków, pięciokrotnego ich powiększenia, nałożenia na zdjęcia prześwitującego papieru i obwiedzenia flamastrem najbardziej charakterystycznych szczegółów. Potem należało rysunek zmniejszyć do rozmiarów jeden-na-jeden cala, czyli identyczny z prawdziwą wielkością odcisku. Później trzeba było przykleić rysunki do odpowiedniego formatu tabeli przeznaczonej na fragmentaryczne odciski, którą dopiero wprowadzało się do maszyny; od tej chwili to ona wykonywała całą robotę.

Vander zasiadł przed ekranem z powolnością wielkiego wirtuoza przygotowującego się do występu; byłam niemal pewna, że odrzuci do tyłu poły fartucha i rozprostuje palce. W jego gabinecie znajdowała się stacja robocza, składająca się między innymi z monitora, klawiatury i skanera; podłączona była zdalnie do FMP w pokoju komputerowym, a skaner był przystosowany do odczytywania zarówno formularzy policyjnych, tak zwanych dziesięcioodciskowych, jak i zdjęć odcisków fragmentarycznych.

Patrzyłam, jak wstukuje kilka poleceń; potem nacisnął komendę „Drukuj” i na zielonobiałym papierze zaczęła się pojawiać lista podejrzanych.

Podciągnęłam sobie krzesło, podczas gdy Vander oderwał wydruk z drukarki i podzielił go na dziesięć części, rozdzielając różne sprawy.

W tej chwili interesowała nas sprawa numer 88-01651; był to numer identyfikacyjny odcisków palców znalezionych przez nas wczoraj na ramieniu Lori Petersen. Skomputeryzowane porównywanie odcisków palców jest podobne do kampanii politycznej. Podobne odciski, które mogą pasować do znalezionego, nazywa się kandydatami i określa ich prawdopodobieństwo liczbą punktów. Im jest ich więcej, tym więcej jest cech wspólnych – poszczególnych charakterystyk kandydata i nieznanego odcisku wprowadzonego do komputera. W sprawie numer 88-01651 był tylko jeden kandydat, miał on jednak aż tysiąc punktów – to mogło oznaczać tylko jedno.

Stuprocentowe prawdopodobieństwo.

Vander ujął to tak:

– Niezła sztuka.

Zwycięzca określony był na wydruku jako anonimowy numer NIC112. Tego się nie spodziewałam.

– Więc ten, kto zostawił ten odcisk na ciele Lori, jest już wprowadzony do bazy danych? – spytałam.

– Tak.

– Czyli ma przeszłość kryminalną?

– Możliwe, ale niekoniecznie. – Vander wstał i przesunął się do innego terminalu. Delikatnie oparł dłonie na klawiaturze i zaczął wpisywać polecenia. Po chwili dodał: – Możliwe, że zdjęto mu odciski palców z jakiegoś innego powodu. Może pracuje dla wymiaru sprawiedliwości albo ubiegał się o licencję taksówkarza.

Neils wszedł do odpowiedniego programu, wprowadził dane dotyczące odcisków i po chwili na ekranie, zamiast błękitnych zawijasów linii papilarnych, pojawiło się przetworzone przez komputer zdjęcie kandydata. Po prawej stronie znajdował się dokładny opis: płeć, rasa, data urodzenia i inne informacje o jego tożsamości. Wydrukowawszy te dane, Vander podał mi kopię.

Przyglądałam się jej uważnie przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad tożsamością numeru NICI 12.

Marino będzie wniebowzięty.

Wedle komputera, ale nie można mieć co do tego żadnych wątpliwości, fragmentaryczne odciski palców, które wczoraj wykrył laser na ramieniu Lori Petersen, należały do Matta Petersena, męża ofiary.

Rozdział czwarty

Właściwie wcale mnie nie zdziwiło, że Matt Petersen dotknął ciała Lori. Bardzo często ludzie odruchowo dotykają kogoś, kto wygląda, jakby nie żył – by sprawdzić puls albo złapać za ramię i potrząsnąć, jakby się chciało go obudzić. Zaskoczyły mnie dwie rzeczy: po pierwsze, zebraliśmy te odciski palców jedynie dlatego, że osoba, która je zostawiła, miała na rękach tę zadziwiającą świecącą substancję, dowód, który znajdowaliśmy na każdej ofierze Dusiciela. Po drugie, odciski palców Matta Petersena jeszcze nie zostały przekazane do laboratorium. Komputer znalazł je i wskazał tylko dlatego, że już wcześniej zostały wprowadzone do bazy danych.

Właśnie mówiłam Vanderowi, że musimy się dowiedzieć, kiedy i dlaczego zdejmowano Mattowi Petersenowi odciski palców i czy ma jakąś przeszłość przestępczą, gdy do pokoju wszedł Marino.

– Twoja sekretarka powiedziała, że tu siedzisz – burknął zamiast powitania.

Jadł pączka, którego pewnie wziął z pudełka stojącego obok ekspresu do kawy na parterze; Rose zawsze przynosiła w poniedziałki pączki do pracy. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, bez pośpiechu podał mi dużą kopertę z tekturowego papieru.

– Przykro mi, Neils – wymamrotał – ale pani doktor kazała sobie oddać do rąk własnych.

Vander spojrzał na mnie ze zdziwieniem; otworzyłam kopertę i znalazłam w niej plastikową torebkę z dziesięcioma odciskami placów Matta Petersena. Marino postawił mnie w wyjątkowo głupiej sytuacji i byłam na niego wściekła. Karta z odciskami palców w zwykłych okolicznościach powinna powędrować prosto do laboratorium, a nie do mnie. Był to tego typu delikatny manewr, który mógł wytworzyć przykre animozje pomiędzy mną a moimi pracownikami, z czego Marino, bez wątpienia, doskonale zdawał sobie sprawę. Byłoby mi przykro, gdyby Neils Vander założył, że włażę z buciorami na jego teren, kiedy tak naprawdę chodziło mi całkiem o co innego.

– Nie chciałam, by Marino zostawił to u ciebie na biurku – wyjaśniłam Vanderowi. – Nie chciałam, by wpadło komuś w ręce; Matt Petersen, zanim w piątek wrócił do domu, miał próbę kostiumową, podczas której był podobno ucharakteryzowany. Jeżeli miał na rękach tę tajemniczą substancję, mogła także dostać się na kartę, kiedy zdejmowali mu odciski palców.