Выбрать главу

– Więc pani siostra miała w zwyczaju otwierać okna w mieszkaniu i spać, nie zamknąwszy ich wieczorem?

Abby skinęła głową, ocierając łzy z policzków.

– Zawsze spała przy otwartym oknie. Tutaj czasem jest naprawdę okropnie gorąco. Planowałam w lipcu zainstalować klimatyzację… wprowadziłam się na krótko przed jej przyjazdem, w sierpniu zeszłego roku. Wtedy miałam mnóstwo spraw na głowie, a że zbliżała się zima, więc zupełnie się nie przejmowałam. Och, Boże, powtarzałam jej to z tysiąc razy! Ale ona zawsze żyła we własnym świecie… po prostu niektóre rzeczy do niej nie docierały. Nigdy nie mogłam jej zmusić do zapinania pasów w samochodzie… Henna jest młodsza ode mnie… nigdy nie lubiła, gdy mówiłam jej, co ma robić… Czasem wszystkie moje prośby puszczała mimo uszu, jakby ich nie słyszała. Ostrzegałam ją, co się dzieje… mówiłam nie tylko o tych morderstwach, ale i o gwałtach, napadach… lecz ona zupełnie nie chciała mnie słuchać. Denerwowała się; mówiła: „Oj, Abby, ty tylko widzisz straszne rzeczy! Porozmawiajmy o czymś innym!” Mam rewolwer; powtarzałam jej setki razy, by trzymała go na szafce koło łóżka, gdy ja wyjeżdżam z miasta… ale ona nawet nie chciała go dotknąć. O, nie! Proponowałam, że nauczę ją strzelać, żeby mogła sobie kupić własny, ale nie! Nie chciała! A teraz już jej nie ma… Och, Boże… Wszystkie te rzeczy, które mam wam niby o niej powiedzieć, o jej zwyczajach, znajomych i innych takich, zupełnie nie mają znaczenia. Już nie…

– Właśnie, że mają znaczenie. Wszystko jest ważne…

– Nic nie ma znaczenia, bo ja wiem, że ten drań nie ją chciał zabić, lecz mnie!

Cisza.

– Dlaczego pani tak myśli? – zapytał wreszcie Marino, bardzo spokojnie.

– Jeżeli to on faktycznie śledził mnie w tym czarnym cougarze, to chciał zabić mnie. Bez względu na to, kim on jest, to ja o nim pisałam… czytał moje artykuły, więc wie, kim jestem.

– Może.

– To o mnie mu chodziło! O mnie!

– Możliwe, że to pani była jego celem – odparł Marino. – Ale nie możemy być tego pewni, panno Turnbull. Ja muszę rozważyć tu wszystkie możliwe scenariusze… na przykład taki, że on gdzieś zauważył pani siostrę już wcześniej, w sklepie, restauracji albo w kawiarni. Może nie wiedział, że mieszka z kimś… zwłaszcza jeżeli śledził ją, gdy pani była w pracy… Chodzi mi o to, że ten facet mógł przypuszczać, iż Henna mieszkała sama. Ale z drugiej strony, mógł to być tylko przypadek. Czy pani siostra miała jakieś ulubione bary albo restauracje?

Abby znowu wytarła twarz i zastanowiła się dłuższą chwilę.

– Jest takie małe bistro na rogu Ferguson, dosłownie kilkadziesiąt jardów od szkoły… Henna uczyła dziennikarstwa na uniwersytecie. Zdaje mi się, że jadała tam lunch dwa, trzy razy w tygodniu. Nie chodziła do barów. Od czasu do czasu szłyśmy na kolację do restauracji Angeli na Southside… ale zawsze razem, nigdy nie chodziła tam sama. Mogła chodzić w inne miejsca, na przykład do sklepów, samotnie… nie mam pojęcia. Nie wiem, jak spędzała dni… minuta po minucie.

– Powiedziała pani, że wprowadziła się tu w zeszłym roku w sierpniu. Czy często wyjeżdżała, na weekendy albo na wycieczki, czy do znajomych za miasto?

– Dlaczego? – Abby patrzyła na niego ze zdumieniem. – Myślicie, że zrobił to ktoś spoza miasta, kto przyjechał za nią do Richmond?

– Ja tylko usiłuję ustalić, jak często przebywała poza domem.

– W zeszły czwartek pojechała do Chapel Hill spotkać się z mężem i spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Nie było jej prawie przez cały tydzień, wróciła w środę w następnym tygodniu. Dziś miała rozpocząć zajęcia ze studentami, pierwsze zajęcia letniego kursu dziennikarstwa.

– Czy jej mąż tu przyjeżdżał?

– Nie – odparła zmęczonym głosem.

– Czy kiedykolwiek źle ją traktował, czy bywał brutalny?…

– Nie! – przerwała mu gwałtownie. – To nie Jeff jej to zrobił! Oboje chcieli separacji, wszystko potoczyło się bardzo spokojnie! Nie było między nimi żadnych animozji! Jestem pewna, że zamordowała ją ta sama świnia, co zabiła te pozostałe kobiety!

Marino zapatrzył się na dyktafon stojący na stoliku; w rogu czarnego prostokąta migało małe czerwone światełko. Przeszukawszy kieszenie, wstał z irytacją.

– Muszę wyskoczyć do samochodu na minutkę. Przepraszam.

To powiedziawszy, wyszedł, zostawiając mnie z Abby sam na sam w białym salonie.

Zapanowała długa, niemiła cisza, aż wreszcie Abby popatrzyła w moją stronę.

Oczy miała zaczerwienione, a twarz opuchniętą.

– Tyle razy chciałam z panią porozmawiać – odezwała się gorzko. – No i teraz wreszcie mam okazję. Pewnie w głębi duszy jest pani zadowolona; wiem, co ludzie myślą… Założę się, iż uważa pani, że zasłużyłam na to, co mnie spotkało. Właśnie dobrze poznałam to, o czym tak długo pisałam… To się nazywa poetycka sprawiedliwość.

– Abby, nie zasłużyłaś na to – odparłam cicho, lecz z wielkim przekonaniem; jej uwaga ubodła mnie. – Nigdy w życiu nie życzyłabym ani tobie, ani nikomu innemu czegoś podobnego.

Wpatrując się w swe zaciśnięte mocno dłonie, dodała:

– Proszę, zajmij się nią… Proszę… To moja siostra. Och, Boże… proszę, zajmij się Henną…

– Obiecuję…

– Nie możecie pozwolić, by uszło mu to płazem! Po prostu nie możecie!

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Spojrzała na mnie i przeraziłam się, widząc w jej oczach oprócz cierpienia dziki, zwierzęcy strach.

– Ja już nic nie rozumiem! Nie rozumiem, co tu się dzieje… Słyszałam tyle dziwnych rzeczy… a teraz to. Usiłowałam się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi… usiłowałam dowiedzieć się tego od ciebie… A teraz to. Już nie wiem, kto tu jest dobry, a kto zły. Kto gra dla naszej drużyny, a kto dla przeciwnej.

– Nie bardzo cię rozumiem, Abby – odparłam bardzo cicho. – Czego usiłowałaś się ode mnie dowiedzieć?

– Tamtej nocy… – Nagle zaczęła mówić bardzo szybko. – W zeszłym tygodniu. Usiłowałam z tobą porozmawiać, ale on był u ciebie…

Chyba już wiedziałam, o co jej chodzi.

– Kiedy w zeszłym tygodniu? – spytałam.

Popatrzyła na mnie lekko zdziwiona, jakby nie mogła sobie przypomnieć.

– W środę – odrzekła. – W środę wieczorem.

– To ty podjechałaś pod mój dom, a potem nagle się wycofałaś i odjechałaś z wielkim pośpiechem? Dlaczego?

– Bo miałaś… towarzystwo – wyjąkała.

Bill. Pamiętam że staliśmy bezpośrednio pod lampą na ganku; widać nas było bardzo wyraźnie, a jego samochód znajdował się na podjeździe. Więc to była ona. To Abby podjechała pod mój dom i zobaczyła mnie z Billem. Ale to jeszcze nie wyjaśniało jej zachowania. Dlaczego spanikowała? Nagłe wyłączenie świateł i wycofanie się z mojej uliczki wydawało się odruchową reakcją bardzo przestraszonej osoby.

– Te śledztwa… – kontynuowała. – Słyszałam wiele plotek na ich temat. O tym, że gliniarze mają nie udzielać ci żadnych informacji… właściwie, że nikt nie powinien z tobą rozmawiać. Coś w twoim biurze nawaliło i dlatego wszystkie telefony mają być automatycznie kierowane do Amburgeya. Ale ja musiałam z tobą porozmawiać! Wiem, że mówią, iż spieprzyłaś próbki serologiczne w sprawie tej lekarki… Lori Petersen. Plotka głosi, że całe śledztwo wzięło w łeb, ponieważ twoje biuro zawaliło sprawę i że gdyby nie to, gliniarze już dawno złapaliby zabójcę… – Była wściekła i jednocześnie niepewna, wpatrywała się we mnie dzikim spojrzeniem. – Muszę wiedzieć, czy to prawda! Muszę! Muszę wiedzieć, co stanie się z moją siostrą!