Выбрать главу

– Przecież on nie mógł tego zrobić! – Usiłowałam się opanować, by głos nie drżał tak bardzo. – Boltz nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego! Przecież on nie jest mordercą, na miłość boską!

Cisza.

Potem Marino powoli spojrzał na mnie i strzepnął popiół z papierosa.

– A to ciekawe. Ja nie wymieniłem żadnego nazwiska. Ale skoro ty to zrobiłaś, może pociągniemy temat trochę dalej, co?

Znowu się nie odezwałam. Czułam, jak łzy nabiegają mi do oczu. Do diabła! Nie będę przy nim płakać! Cholera! Niech to szlag! Nie pozwolę, by Marino zobaczył moje łzy!

– Posłuchaj, doktorku – rzekł, zadziwiająco spokojnie, nieomal łagodnie. – Wcale nie usiłuję grać ci na nerwach, okay? Widzisz, to co robisz w życiu prywatnym, to nie mój interes; oboje jesteście dorosłymi ludźmi bez innych zobowiązań. Ale trudno, żebym się czegoś nie domyślił, gdy co rusz widuję jego samochód na twoim podjeździe…

– Na moim podjeździe? – spytałam zaskoczona. – Co ty…?

– Hej! Ja co dzień jeżdżę po tym cholernym mieście, a ty mieszkasz w jego granicach, nie? Wiem, jak wygląda twój służbowy samochód; znam jego białe audi. Wiem też, że gdy kilkanaście razy widziałem je zaparkowane pod twoim domem w ciągu ostatnich paru miesięcy, nie rozmawialiście o procesach.

– Masz rację. Może i nie. Ale to także nie twój interes.

– I tu się mylisz. Teraz to już mój interes, z powodu tego, co zrobił pannie Turnbull. – Wyrzucił peta za okno i sięgnął po następnego papierosa. – Przez to zacząłem się zastanawiać, co on jeszcze może mieć na sumieniu.

– Morderstwo Henny jest identyczne z pozostałymi – powiedziałam zimno. – Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zamordował ją ten sam osobnik co pozostałe cztery kobiety.

– A co z wymazami?

– Betty zajmie się nimi z samego rana. Nie mam pojęcia…

– Cóż, zaoszczędzę ci kłopotu, doktorku. Boltz jest nonsekreterem. Zdaje mi się, że dobrze o tym wiesz.

– W tym mieście mieszka kilka tysięcy mężczyzn, którzy są nonsekreterami. Ty możesz być jednym z nich, wiesz?

– Taak – odparł ponuro. – Może i mógłbym być, ale nie wiesz tego na pewno. A faktem jest, że wiemy to o Boltzu ze stuprocentową pewnością. Kiedy robiłaś sekcję jego żony w zeszłym roku, pobrałaś wymazy PERK, które potwierdziły obecność spermy jej męża. W raporcie laboratoryjnym napisałaś, że zanim wysłała się na tamten świat, miała stosunek z nonsekreterem. Do diabła, nawet ja to pamiętam! Przecież to ja prowadziłem dochodzenie.

Nic nie odpowiedziałam.

– Po wejściu do ich sypialni i zobaczeniu jej siedzącej w łóżku w ślicznym negliżu z wielką dziurą na piersi, nie miałem zamiaru wykluczyć żadnej możliwości. Zawsze na początku podejrzewam morderstwo. Samobójstwo znajduje się znacznie dalej na mojej liście, bo jeżeli od początku nie podejrzewasz brudnej roboty, potem może już być za późno. Jedynym błędem, jaki wtedy popełniłem, było niepobranie próbek krwi od Boltza. Po przeczytaniu raportu z autopsji uważałem sprawę za tak czysty przypadek samobójstwa, że zamknąłem dochodzenie; może nie powinienem był tego robić? Wtedy miałem dobre wytłumaczenie do pobrania jego krwi… mogłem powiedzieć, że to po to, by się upewnić, czy sperma znaleziona w ciele jego żony jest naprawdę jego. Powiedział, że tak… że kochali się tego ranka, zanim wyszedł do pracy. Więc odpuściłem sobie… Ale teraz nie mam najmniejszych podstaw, by brać od niego próbki czegokolwiek.

– Musiałbyś pobrać więcej niż tylko próbki krwi – odparłam idiotycznie. – Jeżeli jest A pozytywny, B negatywny według systemu grup krwi Lewisa, nie mogłabym określić, czy jest nonsekreterem… musiałbyś pobrać próbki śliny…

– Hej! Przecież wiem, jak to się robi. Ale teraz to i tak bez znaczenia. I tak wiemy, że jest nonsekreterem.

Znowu zamilkłam.

– Wiemy, że facet, który załatwia te kobiety, także jest nonsekreterem. Wiemy też, że Boltz zna wszystkie szczegóły śledztwa i wcale nie byłoby mu trudno zamordować Hennę i upozorować to na jeszcze jedną robotę Dusiciela.

– W takim razie zbierz próbki i przeprowadzimy analizę porównawczą DNA – burknęłam ze złością. – No, na co czekasz! Przecież to będzie ostateczna odpowiedź na wszystkie twoje pytania!

– Hej! Bardzo możliwe, że to zrobię. Może nawet podświetlę go laserem, żeby sprawdzić, czy nie świeci!

Przypomniałam sobie świecącą substancję na źle oznakowanym folderze PERK-u. Czy to draństwo naprawdę pochodziło z moich rąk? Czy Boltz zazwyczaj mył ręce borawashem?

– Czy na ciele Henny znaleźliście jakieś świecące gwiazdki? – spytał Marino.

– Na pidżamie… i trochę na pościeli.

Żadne z nas nie odezwało się przez długą chwilę, po czym dodałam:

– To ten sam facet. Wiem, co mówię.

– Taak. Może masz rację. Ale to wcale nie poprawia mi samopoczucia.

– Jesteś pewien, że to, co opowiedziała nam Abby, jest prawdą?

– Wpadłem do jego biura dziś popołudniu.

– Poszedłeś do Boltza? – wyjąkałam.

– O, taak.

– I co? Przyznał się? – Ledwo powstrzymałam się od krzyku.

– Taak – odpowiedział, zerkając na mnie. – Mniej więcej tak.

Nic nie powiedziałam; bałam się mówić cokolwiek.

– Oczywiście zaprzeczył wszystkiemu i bardzo się zapienił. Postraszył, że oskarży ją o pomówienie. Ale nie zrobi tego; nie ma mowy, by to zrobił, bo kłamie i wie, że ja o tym wiem.

Zobaczyłam, że jego lewa ręka wędruje na zewnętrzną stronę lewego uda i nagle spanikowałam. Dyktafon!

– Jeżeli robisz tam to, co mi się wydaje!… – wypaliłam.

– Co takiego? – odparł zaskoczony.

– Jeżeli masz tam ten swój cholerny dyktafon…

– Hej! – zaprotestował. – Tylko się drapałem, okay? Do licha, sama sprawdź! Przeszukaj mnie, jeżeli poprawi ci to samopoczucie.

– Chciałbyś!

Roześmiał się; był naprawdę szczerze rozbawiony.

– Chcesz znać prawdę? – ciągnął. – Zastanawiam się, co tak naprawdę przydarzyło się jego żonie?

– Nie znalazłam nic podejrzanego – odparłam, przełykając z trudem. – Miała proch na prawej dłoni…

– Och, jasne – przerwał mi Marino. – To ona pociągnęła za spust. Nie wątpię w to, lecz może właśnie teraz dowiedzieliśmy się, dlaczego to zrobiła? Może odstawiał takie numery od lat, a ona to odkryła?

Przekręcił kluczyki w stacyjce i włączył światła. Chwilę później wycofał samochód na ulicę.

– Posłuchaj. – Nie zamierzał sobie tego odpuścić. – Nie chcę być nachalny; powiem inaczej, istnieją lepsze rozrywki niż wtrącanie się w cudze życie, okay? Ale znasz go, doktorku, spotykałaś się z nim, prawda?

Chodnikiem, w naszą stronę szedł transwestyta – żółta spódnica kołysała się dokoła zgrabnych kolan, a sztuczne piersi wyglądały na jędrne i krągłe pod opiętym materiałem białej bluzki. Szklanym wzrokiem powiódł za naszym samochodem.

– Widywałaś się z nim, prawda? – powtórzył Marino.

– Tak – odparłam ledwie słyszalnie.

– A w zeszły piątek?

Z początku nie mogłam sobie przypomnieć; nie potrafiłam się skupić.

– Zabrałam siostrzenicę na kolację i do kina.

– Boltz był z wami?

– Nie.

– Wiesz, gdzie był w zeszły piątek? – Potrząsnęłam głową.

– Nie dzwonił ani nic?

– Nie.

Cisza.

– Cholera – mruknął Marino z wyraźną frustracją. – Gdybym tylko wtedy wiedział o nim to, co wiem teraz, przejechałbym koło jego domu. Zobaczyłbym, czy jest na miejscu, czy może gdzieś się wybrał. Cholera!

Znowu milczenie.

Marino wyrzucił niedopałek przez okno i zaraz zapalił następnego papierosa; kopcił jak komin.