Выбрать главу

Spojrzała na mnie niepewnie, a po chwili odwróciła wzrok.

– Rozumiem twój gniew – dodałam cicho.

– W żaden sposób nie możesz go rozumieć.

– Ależ rozumiem. Lepiej niż możesz sobie wyobrazić. – Przed oczyma zobaczyłam twarz Billa; doskonale rozumiałam wściekłość Abby.

– Nie możesz! Nikt nie może! – wykrzyknęła. – On ukradł mi siostrę! Ukradł część mego życia. Mam już dość tego, że ludzie ciągle mi coś odbierają! Na jakim my świecie żyjemy! – Urwała. – O, Jezu! Jeszcze nie wiem, co zrobię…

– Wiem, że zamierzasz prowadzić prywatne dochodzenie w sprawie śmierci siostry, Abby – powiedziałam spokojnie. – Proszę, nie rób tego.

– Ktoś musi! – zawołała z rozpaczą. – Co? Mam siedzieć i czekać, aż pojawi się Samotny Mściciel?

– Niektóre sprawy lepiej jest zostawić policji. Ale możesz pomóc… jeżeli naprawdę tego chcesz.

– Nie praw mi tu kazań!

– Wcale tego nie robię.

– Zrobię to, na co będę miała ochotę…

– Nie. Nie zrobisz tego tak, jak będziesz chciała, Abby. Powstrzymasz się od tego przez wzgląd na Hennę. – Wpatrywała się we mnie zaczerwienionymi oczyma. – Zaprosiłam cię tu, gdyż chcę podjąć ryzykowną grę i potrzebuję twojej pomocy.

– Pewnie! Chcesz, bym ci pomogła, wyjeżdżając z miasta i wynosząc się do wszystkich diabłów z twojego życia…

Powoli potrząsnęłam głową. Przyjrzała mi się zaskoczona.

– Znasz Bentona Wesleya? – spytałam.

– Tego psychologa z FBI? – odparła z wahaniem. – Wiem, kto to taki.

Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie.

– Będzie tu za dziesięć minut.

Abby wpatrywała się we mnie przez długi czas.

– Po co? Co chcesz, żebym dla ciebie zrobiła?

– Chcę, byś posłużyła się swymi dziennikarskimi znajomościami i pomogła nam go znaleźć.

– Tego drania? – Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

Wstałam, by zaparzyć świeżej kawy.

Gdy wyjaśniłam Wesleyowi swój plan przez telefon, miał dużo wątpliwości, jednak kiedy siedzieliśmy we trójkę w moim gabinecie, zrozumiałam, że go zaakceptował.

– Twoja pełna współpraca jest najważniejsza – powiedział do Abby z naciskiem. – Muszę mieć twoje przyrzeczenie, że zrobisz dokładnie to, co ci powiemy. Nie może być mowy o żadnym improwizowaniu czy kreatywnym myśleniu… to mogłoby tylko rozpieprzyć całą sprawę. No i musisz zachować dyskrecję.

Abby skinęła głową, po czym wytknęła nam:

– Jeżeli to morderca włamał się do komputerowej bazy danych, dlaczego zrobił to tylko raz?

– Wiemy o jednym razie, mogło ich być więcej – przypomniałam jej.

– Tak czy inaczej, nie włamał się ponownie, odkąd odkryłaś, co się stało.

– Żyje w wielkim napięciu – odparł Wesley. – Zamordował dwie kobiety w ciągu dwóch tygodni i podejrzewam, że w prasie pojawiło się dostatecznie dużo informacji na jego temat, by czuł się usatysfakcjonowany. Może siedzieć gdzieś w kąciku i śmiać się z nas do rozpuku, gdyż mimo wszystkich artykułów na jego temat nadal nie mamy pojęcia, kim jest.

– Musimy go rozdrażnić – dodałam. – Musimy zrobić coś, by wyprowadzić go z równowagi… sprawić, by stał się tak paranoiczny, że zacznie popełniać błędy. Jednym ze sposobów jest przekonanie go, że odkryłam coś, co może mieć dla nas przełomowe znaczenie.

– Jeżeli to on włamywał się do komputera – podsumował Wesley – podobna wiadomość w prasie może go nakłonić do ponownego wejścia do bazy danych Kay. – Spojrzał na mnie.

Prawda była taka, że nie odkryłam nic, co miałoby przełomowe znaczenie. Na czas nieokreślony wyrzuciłam Margaret z jej biura, zostawiając komputer z cały czas włączonym trybem automatycznego przyjmowania zgłoszeń; Wesley przysłał mi fachowca, który miał wytropić, skąd łączono się z jej komputerem. Chcieliśmy posłużyć się maszyną do wytropienia mordercy, a Abby miała nam w tym pomóc, drukując w „Timesie” artykuł o tym, jak to biuro koronera okręgowego znalazło „ważny dowód”.

– Ma tak wielką paranoję, że uwierzy w to. – Miałam nadzieję, że tak. – Na przykład, jeżeli kiedykolwiek był poddany leczeniu szpitalnemu, będzie się martwić, że wytropiliśmy go przez starą kartę chorobową. Jeżeli kupuje na receptę jakieś leki w aptekach, też będzie go to gryzło.

Cały pomysł opierał się na dziwnym zapachu, o którym powiedział policji Matt Petersen. Nie istniał żaden inny „dowód”, do którego moglibyśmy nawiązać.

Jedynym fragmentem układanki, z którym morderca tak łatwo sobie nie poradzi, jest DNA.

Mogłam sobie blefować, posługując się wiedzą o DNA, a on nawet nie będzie wiedział, o co mi chodzi.

Kilka dni temu dostałam kopie raportu z pierwszych dwóch spraw. Bardzo długo przyglądałam się układowi pałeczek o różnych kształtach, cieniach i długościach, układających się we wzór zadziwiająco przypominający kod kreskowy przyklejany na każdym produkcie w supermarkecie. W każdej ze spraw były trzy radioaktywne próbki, a pozycje pałeczek w każdej z próbek ze sprawy Patty Lewis zupełnie nie różniły się od ułożenia pałeczek w próbkach ze sprawy Brendy Steppe.

– Oczywiście, dzięki temu nie poznamy tożsamości zabójcy – wyjaśniłam Wesleyowi i Abby. – Możemy natomiast powiedzieć, że jeżeli jest czarny, to teoretycznie podobny układ nici DNA ma jeden na sto trzydzieści pięć milionów mężczyzn. A jeżeli to przedstawiciel typu kaukaskiego, jeden na pięćset milionów.

DNA jest mikrokosmosem całego człowieka, jego kodem życia. Inżynierowie genetyczni w prywatnych laboratoriach w Nowym Jorku wyizolowali DNA z pobranych przeze mnie próbek spermy. Nałożyli próbki na specjalne powierzchnie; różne fragmenty powędrowały w różne strony elektrycznie naładowanej powierzchni, grubo pokrytej specjalnym żelem. Pole naładowane dodatnio znajdowało się na jednej stronie powierzchni, a pole naładowane ujemnie na przeciwnej.

– DNA ma ładunek ujemny – wyjaśniłam. – A przeciwieństwa się przyciągają.

Krótsze fragmenty powędrowały szybciej i dalej w stronę pola dodatniego niż dłuższe… w efekcie końcowym ułożyły się na powierzchni żelu w osobliwe wzory, które przeniesiono na nylonową membranę i porównano ze wzorcem.

– Nie rozumiem – przerwała mi Abby. – Z jakim znowu wzorcem?

Wyjaśniłam więc:

– Fragmenty podwójnej helisy DNA mordercy były połamane, rozłączone na pojedyncze pasma. Mówiąc obrazowo, zostały rozpięte niczym zamek błyskawiczny. Wzorzec to roztwór pojedynczej nici DNA o specyficznej sekwencji podstawowej, która jest oznaczona radioaktywnym markerem. Gdy roztwór albo inaczej wzorzec, zostanie nałożony na nylonową membranę, wyszukuje i wiąże się z komplementarnymi pojedynczymi nićmi DNA mordercy.

– Suwak z powrotem się zasuwa? – spytała. – Ale czy nie staje się przez to cały radioaktywny?

– Chodzi o to, że w promieniach rentgenowskich można teraz zobaczyć układ chromosomów charakterystyczny dla mordercy.

– Taak, jego kod paskowy… Szkoda tylko, że nie możemy przepuścić go pod skanerem i dowiedzieć się, jak facet ma na nazwisko i gdzie mieszka – dodał Wesley sucho.

– W tym kodzie paskowym, jak nazwał go Benton, znajdują się wszystkie informacje na temat mordercy – kontynuowałam. – Problem polega na tym, że nasza technika nie jest jeszcze na tyle zaawansowana, by wyczytać z kodu genetycznego kolor oczu i włosów czy cechy charakterystyczne osobnika. Istnieje zbyt wiele chromosomów opisujących zbyt wiele cech szczegółowych w genetycznym obrazie człowieka, by na ich podstawie wnioskować o czymś więcej niż tylko pasowaniu czy niepasowaniu do podobnego zbioru chromosomów.