— Podziękuj, mości książę, swojej fortunie, że ci Sakowicza za przyjaciela dała.
— Co nowego? co nowego?
— Ej, nic! będę drużbą waszej książęcej mości — tu Sakowicz skłonił się — zaszczyt to dla takiego chudopachołka niemały…
— Nie błaznuj, mów prędko!
— Jest w Tylży niejaki Plaska, czy tam jak, który swego czasu był księdzem w Nieworanach, ale rewokowawszy[449], luterstwo przyjął, ożenił się i pod protekcję elektora się schronił, a teraz wędzoną rybą ze Żmudzią[450] handluje. Swego czasu starał się nawet biskup Parczewski, aby go na powrót na Żmudź dostać, gdzie by mu pewnie stosik pod nogi podłożono, ale elektor nie chciał wspołwiercy wydać.
— Co mnie to obchodzi? Nie marudź!
— Co waszą książęcą mość to obchodzi? Owóż powinno obchodzić, bo on was zszyje jako wierzch z podszewką, rozumiesz, wasza książęca mość? A że kiepski majster i do cechu nie należy, łatwo będzie po nim rozpruć, rozumiesz, mości książę? Tego szycia cechowi za ważne nie uznają, a przecie nie będzie ni gwałtów, ni hałasów. Majstrowi będzie można potem łeb ukręcić, wasza książęca mość zaś sam będziesz narzekał, że było podejście, rozumiesz? Zaś przedtem: crescite et multiplicamini[451]… Pierwszy daję moje błogosławieństwo.
— Rozumiem i nie rozumiem — rzekł książę. — Diabła tam! pojmuję doskonale. Sakowicz! musiałeś już jak strzyga z zębami na świat się urodzić. Kat cię czeka, nie może inaczej być… O, panie starosto!… Ale póki żyję, włos ci z głowy nie spadnie, a kontentacja[452] przystojna nie minie… Ja tedy…
— Wasza książęca mość oświadczysz się solennie o rękę panny Billewiczówny jej samej i miecznikowi. Jeśli ci odmówią, jeśli się nie uda, to każ ze mnie skórę ściągnąć, rzemienie do sandałów z niej zrobić i iść na pokutną pielgrzymkę do… do Rzymu. Radziwiłłowi można się najeżyć, gdy zechce pokochać, ale gdy zechce się żenić, tedy żadnego szlachcica nie będzie potrzebował pod włos głaskać. Musisz tylko wasza książęca mość powiedzieć miecznikowi i pannie, że ze względu na elektora i króla szwedzkiego, którzy cię z księżniczką biponcką swatają, małżeństwo musi pozostać sekretne, dopóki pokój nie będzie zawarty. Zresztą intercyzy[453] piszcie, jakie chcecie. Wszystko to oba kościoły muszą uznać za nieważne… A co?
Bogusław milczał przez chwilę, tylko na obliczu pojawiły mu się pod farbą gorączkowe plamy czerwone. Po chwili rzekł.
— Czasu nie ma, za trzy dni muszę, muszę na Sapiehę wyruszyć.
— To właśnie! Gdyby czasu było więcej, niepodobna by było pozorów usprawiedliwić. Jakże? Tylko brakiem czasu wytłumaczysz wasza książęca mość, że pierwszy lepszy ksiądz przyjeżdża, jako w nagłych razach bywa, i na pytel ślub daje. Oni toż samo pomyślą: „Prędko, bo musi być prędko!” Rycerska to dziewka, więc wasza książęca mość i na wyprawę zabrać ją ze sobą możesz… Królu miły, jeślić Sapieha pobije, to i tak w połowie Wiktorem będziesz.
— Dobrze, dobrze! — rzekł książę.
Lecz w tej chwili uchwycił go pierwszy paroksyzm, tak iż szczęki mu się zacięły i słowa więcej przemówić nie mógł. Zesztywniał cały, a potem poczęło nim rzucać i drgał jako ryba wyjęta z wody. Wszelako, nim przestraszony Sakowicz zdołał sprowadzić medyka, paroksyzm przeszedł.
Rozdział XVII
Po rozmowie z Sakowiczem książę Bogusław udał się nazajutrz po południu wprost do miecznika rosieńskiego.
— Panie mieczniku dobrodzieju! — rzekł na wstępie — zawiniłem ciężko ostatnim razem, bom się uniósł we własnym domu. Mea culpa[454]!… i tym większa, żem ten afront uczynił człowiekowi z rodu od wieków zaprzyjaźnionego z Radziwiłłami. Ale przychodzę błagać o przebaczenie. Niech szczere przyznanie waszmości panu za satysfakcję, mnie za pokutę wystarczy. Waszmość znasz od dawna Radziwiłłów, wiesz, żeśmy do przeprosin nieskorzy; wszelako, żem to wiekowi i powadze uchybił, pierwszy, nie bacząc, ktom jest, przychodzę z powinną głową. A już też, stary przyjacielu naszego domu, dłoni mi, wierzę, nie umkniesz?
To rzekłszy, wyciągnął rękę, a miecznik, w którego duszy pierwszy impet już przeszedł, nie śmiał mu swej odmówić, choć podał ją, ociągając się, i rzekł:
— Wasza książęca mość, wróć nam wolność, a to będzie najlepsza kontentacja[455].
— Jesteście wolni i możecie jechać, choćby dziś.
— Dziękuję waszej książęcej mości — odrzekł zdziwiony miecznik.
— Jedną tylko stawię kondycję[456], której, daj Bóg, żebyś nie odrzucił.
— Jakąż to? — spytał z obawą miecznik.
— Ażebyś chciał wysłuchać cierpliwie tego, coć powiem.
— Jeżeli tak, tedy będę słuchał, chociażby do wieczora.
— Nie dawaj mi zaraz responsu[457], jeno się namyśl godzinę albo i dwie.
— Bóg widzi, że bylem wolność odzyskał, pragnę zgody.
— Wolność waćpan dobrodziej odzyszczesz[458], nie wiem tylko, czy korzystać z niej zechcesz i czy ci pilno będzie opuścić moje progi. Rad bym, żebyś mój dom i całe Taurogi za swoje uważał, ale teraz słuchaj. Czy wiesz waszmość, mój dobrodzieju, dlaczegom się sprzeciwiał wyjazdowi panny Billewiczówny? Oto dlatego, żem odgadł, iż uciec po prostu chcecie, a ja takem się w synowicy waszmościnej rozkochał, iż byle ją widzieć, Hellespont bym co dzień przepływać gotów jako ów Leander dla Hery[459]…
Miecznik poczerwieniał na nowo w jednej chwili.
— Mnie to wasza książęca mość śmiesz mówić?…
— Właśnie waszmości, mój szczególniejszy dobrodzieju.
— Mości książę! Szukaj fortuny u dworek, a szlacheckiej dziewki nie tykaj, boć zasię! Możesz ją więzić, możesz do sklepu[460] zamknąć, ale ci jej pohańbić nie wolno!
— Pohańbić nie wolno — odrzekł książę — ale wolno pokłonić się staremu Billewiczowi i rzec mu: Słuchajcie, ojcze! dajcie mi swoją synowicę za żonę, bo mi żyć bez niej nijak.
Miecznik tak zdumiał, że słowa przemówić nie mógł, przez czas jakiś tylko wąsami ruszał, a oczy wyszły mu na wierzch; potem jął je sobie pięściami przecierać i spoglądać to na księcia to wokoło po komnacie, wreszcie rzekł:
— We śnieli czy na jawie?
— Nie śpisz, dobrodzieju, nie śpisz, a żebyś się jeszcze lepiej przekonał, toć powtórzę cum omnibus titulis[461]: Ja, Bogusław książę Radziwiłł, koniuszy Wielkiego Księstwa Litewskiego, proszę ciebie, Tomasza Billewicza, miecznika rosieńskiego, o rękę synowicy twej, panny łowczanki Aleksandry.
— Jakże to? Dla Boga! czyś wasza książęca mość rozważył?
— Ja rozważyłem, teraz ty rozważ, dobrodzieju, czyli kawaler godzien panny…
— Bo ze zdziwienia dech mi zaparło…
— Poznaj, czylim miał jakowe niecnotliwe intencje…
— I wasza książęca mość nie zważałbyś na stan nasz chudopacholski?
— Tacyż to Billewicze tani, także to klejnot wasz szlachecki i starożytność rodu cenisz? Zali[462] to Billewicz mówi?
— Mości książę, wiem, że początków rodu naszego w Rzymie starożytnym szukać należy, ale…