Выбрать главу

Platforma ruszyła do góry; kamienne ściany ze wszystkich stron zaczęły sunąć w dół.

— Jak cudownie! — pisnęła „Daphne”. — I to tak jedzie przez cały ten wielki zamek?

— Ależ nie, panienko. Najpierw musimy przedostać się przez skałę. Mnóstwo starych tuneli i różnych takich, zanim dotrzemy na górę.

— Och, a ja myślałam, że już jesteśmy w zamku… — Bluza rzucił Polly niespokojne spojrzenie.

— Nie, panienko. Na dole jest tylko pralnia, z powodu dostępu do wody. Ha, to prawdziwa wspinaczka, żeby dojść choćby do najniższych piwnic. Macie szczęście, że jest ten dźwig, co?

— Wspaniały, sierżancie — stwierdził Bluza, wciąż głosem Daphne. — A jak on działa?

— Jestem kapralem, panienko. — Ciągnący linkę żołnierz dotknął palcem czoła. — Wciągają go w górę i opuszczają na dół jeńcy maszerujący w kołowrocie.

— Och, to okropne!

— Ależ nie, panienko, całkiem humanitarne. Ehm… jeśli jesteś wolna po pracy, mógłbym ci pokazać cały mechanizm…

— Byłoby cudownie, sierżancie!

Polly zasłoniła dłonią oczy. Daphne była hańbą dla wszystkich kobiet.

Dźwig sunął powoli w górę. Wokół widziały głównie nagą skałę, ale czasem mijały stare kraty czy zamurowane powierzchnie, sugerujące zablokowane od dawna tunele…

Poczuły szarpnięcie i platforma znieruchomiała. Żołnierze zaklęli pod nosem.

— Nie bójcie się, drogie panie — powiedział kapral. — To się często zdarza.

— A dlaczego miałybyśmy się bać? — spytała Igorina.

— Bo wisimy na linie sto stóp nad dnem szybu, a maszyneria dźwigu zgubiła jakiś tryb.

— Znowu — dodał drugi żołnierz. — Nic tu nie działa jak powinno.

— Jak dla mnie to rozsądny powód — zgodziła się Igorina.

— Ile potrwa naprawa? — chciała wiedzieć Stukacz.

— Ha! Ostatnim razem tkwiliśmy tak przez godzinę!

Za długo, uznała Polly. Zbyt wiele może się zdarzyć. Spojrzała pomiędzy belkami stropu — kwadrat dziennego światła był jeszcze bardzo daleko.

— Nie możemy czekać — oświadczyła.

— Och, kto nas ocali? — jęczała Daphne.

— Może znajdziemy jakiś miły sposób zabicia czasu — stwierdził jeden ze strażników.

Polly westchnęła. Było to jedno z tych zdań — jak na przykład „No, no, co my tu mamy” — które oznaczało, że będzie gorzej.

— Wiemy, jak to jest, drogie panie — ciągnął żołnierz. — Wasi mężczyźni daleko i w ogóle. Dla nas to też ciężkie życie. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz pocałowałem swoją żonę.

— Ja też nie pamiętam, kiedy ostatni raz pocałowałem jego żonę — wtrącił kapral.

Stukacz podskoczyła, chwyciła belkę i podciągnęła się na szczyt klatki. Dźwig się zakołysał, jakiś kamień odpadł od ściany szybu i poleciał w dół.

— Zaraz! Nie wolno tak robić! — zawołał kapral.

— A gdzie to jest napisane? — zapytała Stukacz. — Polly, tu jest zamurowany tunel, tylko że większa część kamieni już wypadła. Łatwo możemy tam wejść.

— Nie wolno wam wysiadać! Bo będą kłopoty — uprzedził kapral.

Polly wyjęła z pochwy jego szablę. Było za ciasno, by cokolwiek z nią zrobić oprócz grożenia — ale ona ją miała, a on nie. To czyniło wielką różnicę.

— Już macie kłopoty — powiedziała. — Nie zmuszajcie nas, żeby dołożyć ich więcej. Wynosimy się stąd. W porządku, Daphne?

— Hm… Tak, oczywiście — zgodził się porucznik.

Drugi strażnik położył dłoń na rękojeści własnej broni.

— No dobra, dziewczęta, to zaszło już zbyt… — zaczął i osunął się bezwładnie.

Kukuła opuściła swój miedziany pręt.

— Mam nadzieję, że nie uderzyłam go za mocno…

— Kogo to obchodzi? — mruknęła Stukacz z góry. — Chodź, pomogę ci.

— Igorino, mogłabyś go obejrzeć? — spytała nerwowo Kukuła.

— Jest mężczyzną i jęczy — stwierdziła Stukacz. — Jak dla mnie to wystarczy. Chodźcie!

Samotny strażnik patrzył, jak pozostałe wciągają się na belki.

— Ehm… Przepraszam — zwrócił się do Polly, kiedy pomagała wejść Bluzie.

— Tak? Czego?

— Czy mogłabyś mnie też przyłożyć w głowę? — spytał ze smętną miną. — Bo wygląda, że nie próbowałem walczyć z bandą kobiet.

— A czemu nie próbowałeś walczyć? — zapytała. — W końcu jesteśmy tylko bandą kobiet!

— Jeszcze nie zwariowałem.

— To może ja — zaproponowała Igorina. — Ciosy w głowę są potencjalnie niebezpieczne i nie powinno się ich wymierzać niedbale. Proszę się odwrócić, sir. Proszę zdjąć hełm. Czy dwadzieścia minut utraty przytomności panu wystarczy?

— Tak, bardzo dzię…

Osunął się na podłogę.

— Naprawdę mam nadzieję, że nie zrobiłam mu krzywdy — jęczała w górze Kukuła.

— On klnie — zauważyła Polly, zabierając drugą szablę. — Czyli chyba nic mu nie jest.

Podała do góry świece, a potem sama została wciągnięta na rozkołysane sklepienie dźwigu. Kiedy stanęła pewnie, w wylocie tunelu znalazła kamienny odprysk i wbiła go mocno między skalną ścianę a drewnianą ramę klatki. Dźwig nie ruszy się jeszcze przez jakiś czas…

Stukacz i Loft już badały tunel. Przy świetle świecy wyglądało, że ściany ma porządnie murowane. Tylko zablokować próbowano go szybko i niestarannie.

— To pewno piwnice — uznała Stukacz. — Myślę, że ten szyb wykuli niedawno i zamurowali wszystko, co przecinał. Mogli się lepiej postarać.

— Piwnice są blisko lochów — stwierdziła Polly. — Zgaś jedną świecę, to wystarczy nam światła na dwa razy dłużej, a potem…

— Perks, pozwól na moment — odezwał się porucznik. — Tutaj.

— Tak, sir.

Kiedy odeszli od reszty oddziału, Bluza zniżył głos.

— Nie chciałbym zniechęcać do własnej inicjatywy, ale co ty robisz?

— Uprzedzam pańskie rozkazy, sir.

— Uprzedzasz?

— Tak, sir.

— Aha. Rozumiem. To są drobne szczegóły panoramy?

— Właśnie tak, sir.

— Więc moje rozkazy, Perks, to jak najszybciej, ale z zachowaniem należnej ostrożności, doprowadzić do uwolnienia jeńców.

— Świetny pomysł, sir. Pójdziemy przez ten… przez tę…

— Kryptę — dokończyła Igorina. Rozejrzała się.

Świeca zgasła. Gdzieś przed nimi, w ciemności absolutnej i nieprzeniknionej jak aksamit, kamień zgrzytnął o kamień.

— Zastanawiam się, dlaczego ten tunel został zamurowany — rozległ się głos Bluzy.

— A ja chyba przestałem się zastanawiać, czemu tak się z tym spieszyli — mruknęła Stukacz.

— A ja się zastanawiam, kto próbował go otworzyć — dodała Polly.

Zabrzmiał głuchy huk — jakby ciężkiej płyty spadającej z rzeźbionego grobowca. Hałas mógł mieć wiele innych źródeł, ale w myślach pojawiała się właśnie taka wizja. Martwe powietrze poruszyło się nieco.

— Nie chcę nikogo martwić — odezwała się Kukuła. — Ale słyszę głos tak jakby kroków. Tak jakby powłóczących nogami.

Polly przypomniała sobie, jak żołnierz zapalał świece. Rzucił pęk zapałek na mosiężną podstawkę lichtarza, prawda? Powoli przesunęła dłoń, szukając ich po omacku.