Выбрать главу

— …kobiety, sir — dokończył gładko major. — To wszystko, co wiemy, sir. Poza zeznaniem kapitana Strappiego, a zamierzam potem zasugerować, że nie jest w pełni wiarygodne, nie poznałem jeszcze żadnych dowodów, że ubierały się w dowolny inny sposób.

— Przecież widzimy na własne oczy, człowieku!

— Tak jest, sir. Noszą sukienki, sir.

— I są praktycznie łyse!

— Rzeczywiście, sir. — Clogston sięgnął po grubą książkę, aż gęstą od zakładek. — Księga Nuggana, sir: „Pięknem jest dla Nuggana, gdy kobieta krótkie nosi włosy, aby miłosnych skłonności mężczyzny w ten sposób nie rozpalać”.

— Nie widuję wielu łysych kobiet — warknął Froc.

— Istotnie, sir. To jedno z tych oświadczeń, które sprawiają ludziom spore kłopoty, jak choćby to o niekichaniu. W tym momencie uprzedzę tylko, sir, że zamierzam wykazać, iż Obrzydliwości są rutynowo popełniane przez nas wszystkich. Praktycznie biorąc, nabraliśmy zwyczaju ignorowania ich, co otwiera pole dla interesującej debaty. W każdym razie krótkie włosy są nugganicznie poprawne, a te damy nie były zamieszane w nic innego niż trochę prania, wypadek kuchenny oraz uwolnienie pana z celi.

— Widziałem je! — zawołał Strappi. — Wyglądały jak mężczyźni i zachowywały się jak mężczyźni!

— Dlaczego trafił pan do zespołu werbowniczego, kapitanie? — zapytał major Clogston. — Trudno podejrzewać, że to gniazdo działalności wywrotowej.

— Czy ma to związek ze sprawą, majorze? — spytał generał.

— Nie wiem, sir. Dlatego spytałem. Nie chcielibyśmy chyba, by ktoś nam zarzucił, że te panie nie miały sprawiedliwego procesu.

— Kto zarzucił? — zapytał Froc. — Mogę polegać na dyskrecji moich oficerów.

— Może nam to zarzucą właśnie te damy?

— Musimy więc zażądać, by z nikim nie rozmawiały.

— Coś takiego… — mruknął Bluza.

— A jakie środki pan zastosuje, by je zmusić, sir? — zainteresował się Clogston. — Przeciwko tym kobietom, które, jak się wszyscy zgodziliśmy, wyrwały pana z paszczy wroga?

Oficerowie mruczeli coś między sobą.

— Majorze Clogston, czy jadł pan obiad? — spytał generał.

— Nie, sir.

— Pułkownik Vester twierdzi, że staje się pan trochę… niezrównoważony, kiedy nie zje pan posiłku…

— Nie, sir. Staję się drażliwy, sir. Ale wydaje mi się, że w tej chwili pewna drażliwość będzie całkiem na miejscu. Zadałem kapitanowi Strappiemu pytanie, sir.

— Dobrze. Kapitanie, może zechce pan wyjaśnić, co pan robił w zespole werbowniczym? — zapytał ze znużeniem generał.

— Prowadziłem… śledztwo w sprawie pewnego żołnierza, sir. Podoficera. Zwrócono naszą uwagę na nieprawidłowości w jego aktach, a gdzie są nieprawidłowości, tam zwykle trafiamy na działalność wywrotową. Nie chciałbym o tym mówić, sir, gdyż ów sierżant oddał panu pewne przysługi…

— Hrumf! — powiedział głośno generał. — Ta sprawa nie powinna być tu omawiana, jak sądzę.

— Chodzi o to, że według dokumentów kilku oficerów pomagało…

— Hrumf! To nie jest sprawa dla tego sądu! Zgadzamy się, panowie?

— Oczywiście, sir, tylko że major mnie zapytał, więc ja… — tłumaczył zdumiony Strappi.

— Sugeruję, kapitanie, żeby nauczył się pan znaczenia hrumf! — ryknął Froc.

— No to czego szukałeś, kiedy grzebałeś w naszych rzeczach? — spytała Polly, gdy Strappi skulił się wystraszony.

— Mmmoja kkkawa! — odezwał się Maladict. — Uuukradłeś mmmoją kkkawę!

— I uciekłeś, kiedy się okazało, że masz iść na front, ty psi fiutku! — dodała Stukacz. — Polly mówiła, że zlałeś się w gacie!

Generał Froc walnął pięścią w stół, ale Polly zauważyła, że kilku oficerów stara się ukryć uśmiechy.

— Nie są to kwestie interesujące dla niniejszego śledztwa! — oznajmił.

— Chociaż, sir, jedna czy dwie z nich powinny stać się tematem późniejszych śledztw — zauważył pułkownik, siedzący nieco dalej przy stole. — Rzeczy osobiste żołnierzy mogą być przeszukiwane jedynie w ich obecności, generale. Może to się wydawać drobnostką, ale w przeszłości ludzie buntowali się z tego powodu. Czy wierzył pan, kapitanie, że żołnierze ci są kobietami, kiedy pan to robił?

Och, powiedz tak, proszę, powiedz tak, myślała Polly, gdy Strappi się wahał. Bo kiedy dojdziemy do tego, w jaki sposób ci kawalerzyści tak łatwo nas znaleźli, okaże się, że nasłałeś ich na grupkę borograviańskich dziewcząt. Zobaczymy, jak to zagrasz w Plün! A jeśli nie wiedziałeś, to czemu grzebałeś w naszych rzeczach?

Strappi wolał jednak młot od kowadła. Po dziedzińcu za oknem przetoczył się kamień i kapitan musiał podnieść głos.

— Ja, tego… miałem ogólne podejrzenia wobec nich, bo były bardzo gorliwe…

— Protestuję, sir! — zawołał Clogston. — Gorliwość u żołnierza nie jest przestępstwem.

— Umiarkowana rzeczywiście nie — przyznał Froc. — I znalazł pan jakieś dowody, kapitanie?

— Znalazłem halkę, sir — oświadczył Strappi, ostrożnie badając sytuację.

— Więc czemu… — zaczął Froc, ale Strappi mu przerwał.

— Przez pewien czas służyłem z kapitanem Wrigglesworthem, sir — powiedział.

— I…? — zdziwił się Froc. Siedzący obok oficer pochylił się natychmiast i szepnął mu coś do ucha. — Ach, z tym Wrigglesworthem… No tak… Oczywiście. Doskonały oficer. Wielki entuzjasta, ehm…

— Teatru amatorskiego — podpowiedział spokojnie pułkownik.

— Tak, zgadza się. Dobre dla morale są takie występy. Tak. Hrumf.

— Z całym szacunkiem, generale, chyba mogę wskazać wyjście z tej sytuacji — zaproponował inny żołnierz w randze generała.

— Naprawdę, Bob? No dobrze… nie krępuj się. Proszę zaprotokołować, że oddaję głos generałowi Kzupiemu.

— Przepraszam, sir, ale wydawało mi się, że to posiedzenie nie jest protokołowane — przypomniał Clogston.

— Tak, tak, oczywiście, dziękuję, majorze, za wspomożenie mojej pamięci. Jednakże gdybyśmy mieli protokół, to właśnie by się w nim znalazło. Bob?

— Drogie panie… — zaczął generał Kzupi, błyskając uśmiechem. — I oczywiście pan, poruczniku, oraz… — Spojrzał niepewnie na Maladicta, który nieruchomo patrzył mu w oczy. — Oraz pan, sir. — Generał Kzupi jednak nie należał do tych, których gapiący się wampir może wyprowadzić z równowagi. — Przede wszystkim chciałbym, w imieniu nas wszystkich, jak sądzę, wyrazić naszą wdzięczność za naprawdę niesamowite wyczyny, jakich dokonaliście. Wspaniała akcja. Niestety jednak, świat, w którym żyjemy, ma pewne… reguły, co zapewne rozumiecie. Szczerze powiem, kłopot nie polega na tym, że jesteście kobietami. Nie w ścisłym sensie. Ale upieracie się przy rozgłaszaniu, że nimi jesteście. Rozumiecie? Nie możemy się na to zgodzić.

— Chce pan powiedzieć, sir, że gdybyśmy znowu włożyły mundury, dłubały w nosie, bekały i powtarzały: „Hłe, hłe, nabraliśmy wszystkich”, to byłoby w porządku? — spytała Polly.

— Może ja mógłbym pomóc? — odezwał się inny głos.

Froc spojrzał wzdłuż stołu.

— Ach, to brygadier Stoffer. Tak?

— To wszystko jest piekielnie durne, generale…

— Hrumf — przerwał mu Froc.

— Co takiego powiedziałem? — zdziwił się Stoffer.

— Są wśród nas damy, brygadierze. Na tym właśnie polega kłopot, nieprawdaż…

— Prawda jak szlag! — zawołała Stukacz.