Выбрать главу

Oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na stojące na biurku modele: satelity i wahadłowca. Zmienimy świat, powiedział sobie w duchu Dan. Zapłaciliśmy wysoką cenę, ale teraz zaczniemy dawać światu energię z kosmosu.

Będę obrzydliwie bogaty, jak Garrison. A Jane będzie kiedyś prezydentem Stanów Zjednoczonych. Niezły interes.

Pożegnał się z uśmiechniętym Yamagata i wyłączył komputer. Wstał zza swojego ciężkiego biurka i ruszył w stronę schodów. Gdy mijał biurko April, nadal przez ułamek sekundy miał nadzieję, że ją tam zobaczy. Wspiął się po metalowych schodach-iwszedł na dach hangaru. Słońce zaszło ponad godzinę temu, ale niebo nadal płonęło ciemną czerwienią i fioletem. Świeża bryza wiała od zatoki, niosąc ze sobą bogatą woń sosen i słony posmak morza.

Patrząc w stronę południowo-zachodniego horyzontu, Dan dostrzegł pojedynczą jasną gwiazdę lśniąca na tle ciemniejącego nieba. Satelita energetyczny. Przyszłość. Dan uśmiechnął się; spojrzał na niego i poprzysiągł sobie, że zbuduje całą konstelację.

Usłyszał w duchu głos Yamagaty: Niedługo będziesz bardzo bogatym człowiekiem, Danielu. Naprawdę bogatym.

Może i tak, pomyślał. Naprawdę chodzi o to, żeby świat był coraz bogatszy. Tylko to się liczy.

Jego gorycz nagle stopniała. Nie najgorszy cel w życiu, powiedział sobie. Ocalić świat.