Выбрать главу

— Oczywiście.

— Jeśli jednak doszło do sabotażu wahadłowca i jeśli była w to zamieszana jakaś obca grupa terrorystyczna… — zawiesił głos.

Jane przywołała na usta chłodny uśmieszek.

— Czy sądzi pan, że powinnam porozmawiać o tym z FBI? Czy Ministerstwem Bezpieczeństwa Wewnętrznego?

Analityk NBR skinął głową.

— Tak, sądzę, że powinna pani tak zrobić. Jane usiadła prosto.

— Bardzo państwu dziękuję. Dostarczyliście mi wielu cennych informacji.

Pojęli, że to koniec spotkania. Wymruczeli zapewnienia o tym, jak bardzo cenią jej pracę, i o swojej chęci pomocy, po czym opuścili jej gabinet.

Kiedy tylko drzwi zamknęły się za tą trójką, Jane sięgnęła po telefon i poprosiła o zarezerwowanie biletów na lot do Oklahomy. Muszę się zobaczyć z Danem, pomyślała. Muszę się upewnić, że sukces nie uderzył mu do głowy i że wszystko idzie we właściwym kierunku.

Kelly Eamons przybyła do biura szeryfa hrabstwa Całhoun koło północy, kiedy szeryf i czwórka jego zastępców nadal przesłuchiwała April, Kinsky’ego i Roberta.

Na komisariacie umieścili Roberto w jednym pokoju, pod strażą, a Kinsky’ego i April w oddzielnym małym pomieszczeniu. Kinsky, który milczał przez cały czas, gdy Roberto przetrzymywał ich w mieszkaniu, po wkroczeniu policji dostał słowotoku.

April słuchała, jak Len po raz kolejny powtarza swoją kiepską historyjkę: potrzebował pieniędzy, żeby opłacić prawnika od rozwodu. Roberto zaczepił go raz w barze w motelu i zaproponował, że zapłaci za informacje o tym, co się dzieje w Astro.

— Nic ważnego — upierał się Kinsky. — Tylko informacje o tym, jak firma stoi finansowo, jakie projekty realizuje, kiedy wystrzelimy rakietę, takie tam.

— Szpiegostwo przemysłowe — podsunęła April.

— Tak, zgadza się — podjął Kinsky z wdzięcznością. — Szpiegostwo przemysłowe.

— Kiedy go pan spotkał? — spytał szeryf.

Kinsky próbował sobie przypomnieć dokładną datę, ale był w stanie tylko podać, że było to parę miesięcy temu.

— Zanim Pete Larsen zginął? — spytała April. Kinsky zamarł i spojrzał na nią ze zgrozą w oczach.

— Nie sądzisz chyba…

April skinęła głową.

— I Joe Tenny.

— Och, mój Boże — jęknął Kinsky.

Szeryf wyglądał na żywo zainteresowanego.

— Czy było to przed tymi zgonami, czy po?

— Potem — odparł natychmiast Kinsky. — Jestem pewien, że to było później. Nigdy bym się z nim nie zadawał, gdybym tylko przypuszczał… to znaczy… nigdy. Po prostu nigdy.

Ukrył głowę w dłoniach i April pomyślała, że zaraz się rozpłacze.

Eamons, która przejechała połowę drogi do Houston i i powrotem, wyglądała na zmęczoną. Poprosiła o spotkanie z April na osobności.

— Nic ci nie jest? — spytała agentka, kiedy szeryf wyprowadził Kinsky’ego i zastępców do innego pomieszczenia.

— Wszystko w porządku — odparła April. — Trochę się wystraszyłam, zanim pojawiła się policja.

— To włączenie telefonu to bardzo sprytny pomysł. Niewiele słyszałam, ale to wystarczyło, żeby zadzwonić do szeryfa, zawrócić i przyjechać tutaj.

— Niewykluczone, że uratowałaś nam życie.

Agent Chavez przyjechał koło drugiej w nocy. Kinsky by I w drugim pokoju, w kółko powtarzając swoją historyjkę dwóm zastępcom szeryfa i stenografistce. Z tego, co April dowiedziała się od szeryfa, wynikało, że Roberto milczał jak głaz.

— Roberto Rodriguez. Popełnił przestępstwo w Kalifornii — powiedział szeryf Chavezowi. — Ale już odsiedział swoje i jest czysty. Teraz nie mamy na niego nic, poza stwierdzeniem Kinsky’ego, ze włamał się do jego mieszkania i przetrzymywał tam jego i panią Simmonds wbrew ich woli. Każdy prawnik za dwa centy go z tego wyciągnie za kaucją, jak tylko otworzą rano sąd hrabstwa.

Chavez zwrócił się do April.

— A włamał się?

April pokiwała głową, patrząc na Eamons.

— Możecie obejrzeć drzwi. Zamek jest wyłamany. Szeryf pokiwał głową.

— Ja z nim porozmawiam — zaproponował Chavez szeryfowi. — Może będzie bardziej rozmowny, gadając po hiszpańsku.

— Po angielsku nie powiedział ani słowa. Nawet nie poprosił o adwokata.

Zanim Chavez wyszedł z pokoju, April rzekła:

— Dzwonił do kogoś za granicą. Próbował parę razy, a ktoś, z kim rozmawiał, powiedział, że osoba, której szuka, do niego oddzwoni.

Szeryf spojrzał na Chaveza.

— Mamy jego telefon u mnie w biurze, tak jak wszystko inne, co miał w kieszeniach.

Ruszyli do biura szeryfa, April i Eamons za nimi. Zawartość kieszeni Roberta leżała na biurku szeryfa: niewielki plik banknotów, trochę drobnych, klucze, paczka chusteczek, cyzoryk. I telefon komórkowy.

Szeryf sięgnął po telefon i spytał zastępcę siedzącego pod drzwiami:

— Dzwonił?

— Tak, dzwonił. Jakąś godzinę temu.

— Odebrałeś?

— Tak, oczywiście.

— I co?

— Jakiś facet, brzmiał obco. Spytałem, kim jest, i rozłączył się. Szeryf poczerwieniał ze złości, ale Chavez położył mu rękę na ramieniu.

— Wytropimy to połączenie.

— Rozmowę zagraniczną?

— Chyba tak — odparł cicho Chavez. — Przy odrobinie szczęścia.

LAMAR, TEKSAS

Wstawał świt. April zasnęła w samochodzie Eamons, gdy ta odwoziła ją do domu. Kiedy zaparkowała za domem, April ocknęła się.

— Muszę jechać do pracy — rzekła sennie. Z samochodu udało jej się wysiąść dopiero za drugim podejściem.

Eamons objęła ją ramieniem i zaprowadziła do budynku.

— Musisz się trochę przespać. Dużo przeszłaś. Daj sobie spokój z pracą na dziś.

— Ale Dan…

— Zadzwonię do niego — upierała się Eamons, gdy weszły do pustej windy. — A teraz idź spać. To rozkaz.

Aprił uśmiechnęła się blado do agentki. Eamons odprowadziła ją do drzwi, poczekała chwilę, po czym poszła z powrotem na parking. Chavez zaparkował swojego lśniącego Chryslera obok jej wynajętego samochodu i siedział na masce, czekając na nią. Gdy ją zobaczył, wstał i wsiadł z powrotem. Eamons otworzyła drzwi dla pasażera i usiadła obok Chaveza.

— Pachnie nowością — rzekła. Chavez uśmiechnął się do niej.

— Po raz pierwszy wyjechałem nim poza Houston. Nie miałem czasu, żeby złożyć wniosek o służbowy samochód.

— Możesz rozliczyć kilometry.

— Tak — Chavez spojrzał na budynek, w którym mieszkała April. — Wszystko w porządku?

— Chyba tak. Ten Rodriguez trocheja wystraszył, no i nie spała całą noc…

— A kto spał?

Eamons pokiwała głową, trochę senna.

— Tak, przydałoby się trochę snu.

— Wyciągnęliście coś z Rodrigueza?

— Nada. Poprosił o adwokata.

— A ten telefon z zagranicy?

— W biurze nad tym pracują. Eamons ziewnęła.

— Więc na czym stoimy?

— Rodriguezowi zostanie postawiony zarzut włamania i wtargnięcia, może napadu, gdy tylko otworzą sąd hrabstwa. Wyjdzie za kaucją trzydzieści sekund później.

— Powinniśmy go śledzić. Założyć mu podsłuch na telefon. To nasz jedyny ślad.

— Siad? — prychnąl Chavez. — Nic na niego nie mamy. Ani cienia dowodu.

— Ale jeśli będziemy go mieli na oku, może nas doprowadzić do ludzi, którzy doprowadzili do katastrofy wahadłowca Astro.