Trzeba czymś wypełnić niekończące się godziny oczekiwania; inaczej Jegor Dorin, do tej pory człowiek, zmieni się w zwierzę, a więc przestanie istnieć.
Podjął zatem dwie decyzje, które uratowały go od szaleństwa.
Po pierwsze, uznał, że może myśleć o Nadieżdzie, a nawet mówić do niej.
Po drugie, zaczął pisać listy.
Nie piórem na papierze – tylko Morse’em na oparciu łóżka.
Pisał na przemian do szefa (to były meldunki) i do Nadi (te memoriały należały do kategorii czysto osobistych). Co prawda, czasem list przeznaczony dla jednego z nich niepostrzeżenie zmieniał adresata, ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze, że Jegor teraz nie był sam. Halucynacje się skończyły. I już nie czuł się jak świnia w chlewie.
Gdyby ktoś zajrzał w ciemną i duszną komorę pustego domu, przeznaczonego do rozbiórki, ujrzałby niezwykły obraz.
Wychudły, zarośnięty człowiek z mrugającymi oczami i nieobecnym uśmiechem leży na łóżku prawie nieruchomo, tylko palec bez ustanku stuka w żelazną ramę cicho, ale dźwięcznie: kropka, kropka, kreska, kropka…
FRAGMENTY Z NIEWYSŁANYCH LISTÓW LEJTNANTA BEZPIECZEŃSTWA PAŃSTWOWEGO J. DORINA
Szefie, to moja wina, że nie meldowałem wam wcześniej. Gdybym na to wpadł, nie straciłbym rachuby czasu, a tak nawet w przybliżeniu nie wiem, jak długo mnie tu trzymają. Dwa tygodnie? Trzy? Miesiąc? Rozkleiłem się, straciłem siłę woli. Wybaczcie mi, to się już nie powtórzy.
Przynajmniej zapamiętałem wszystkie nadane i odebrane szyfrogramy. Oto one, dla pamięci będę je powtarzał w każdym liście.
Pierwszy nadany (na drugi dzień uwięzienia, to znaczy siedemnastego maja):
238795 383020 2892292
365363383839 373838
373839 393930 038539
479328 340538 450934
374595 349958 383940
Pierwszy odebrany (nie pamiętam kiedy):
/Kolumna siedmiocyfrowych liczb/
Drugi nadany (nie pamiętam kiedy):
/Kolumna ośmiocyfrowych liczb/
Drugi odebrany (nie pamiętam kiedy):
/Kolumna sześciocyfrowych liczb/
Trzeci nadany (trzy dni temu):
/Kolumna pięciocyfrowych liczb/
Czwarty odebrany (Dzisiaj. Niestety, nie znam daty):
/Kolumna siedmiocyfrowych liczb/
Oczywiście szyfr cały czas się zmienia. Grupy są to sześciu-, to siedmio-, to pięcio-, to ośmiocyfrowe. Mówiliście, że Niemcy mają jakąś zmyślną maszynę matematyczną. Zdolna jest tworzyć nieskończenie wiele szyfrów i nigdy się nie powtarza. Ale może mimo wszystko nasi specjaliści się w tym połapią? Oczywiście, jeśli tylko wyrwę się stąd i zdołam przekazać tekst szyfrogramów. Jeśli tylko wyrwę się stąd. Jeśli tylko wyrwę się stąd. Jeśli tylko wyrwę się stąd. Jeśli tylko wyrwę się stąd. Jeśli tylko wyrwę się stąd.
…Szczegóły wyglądu agentki Wasser są następujące. Wzrost jakieś metr sześćdziesiąt siedem czy osiem. Czoło szerokie, oczy osadzone blisko siebie. Tęczówki ciemne, prawie czarne. Kształtem oczy przypominają migdały, kąciki trochę uniesione. Nos prosty. Usta szerokie, wargi cienkie. Po bokach wyraźnie widoczne bruzdy nosowo – wargowe. Włosy czarne, ale myślę, że farbowane. Bo brwi ma jasne.
Co jeszcze o niej mogę powiedzieć?
Za każdym razem ubiera się inaczej. Jak ubiera się zwykła kobieta radziecka? Jeden strój wyjściowy, plus jeden, najwyżej dwa codzienne. A ta bez końca zmienia sukienki i spódnice. Czasem są modne, innym razem całkiem zwyczajne. Jak gdyby ciągle musiała przebywać w coraz to innym środowisku. Kiedyś była w czerwonej chuście i miała przypięty znaczek Komunistycznej Międzynarodówki Młodzieży do bluzki, jak gdyby wybierała się na pochód. Albo na wiec.
Można ją chyba nazwać ładną. Szczególnie jeśli umaluje usta i oczy. Tylko wyraz twarzy ma paskudny. Jakby się rycyny napiła. Chociaż na pewno, kiedy patrzy na swoich, jest roześmiana od ucha do ucha. Tak czy owak, nie zazdroszczę temu, którego ta żmija oplecie w uścisku.
Jeszcze przypomniało mi się coś z cech szczególnych. Porusza się bardzo energicznie. Nie żeby niezgrabnie, ale raczej po męsku niż po kobiecemu.
Teraz o usposobieniu.
Ma charakter. Jest opanowana. Każdy ruch przemyślany. Okrutna. Widać to po tym, jak mnie traktuje… Wyraźnie sprawia jej przyjemność, kiedy obchodzi się ze mną jak z podczłowiekiem.
Teraz o głosie…
Jakże żałuję, ukochana, że puszyłem się przed Tobą jak indor, jak paw. Nie rozumiem, jak w ogóle zdołałaś coś we mnie dostrzec. W moim życiu nie było, i zdaje się, już nie będzie nic lepszego od Ciebie. Chciałbym popatrzeć na Ciebie jeszcze raz. Niechby jak wtedy, zza płotu. Niechby nawet był przy tobie ten twój Margulis. Niepotrzebnie wtedy się na niego wściekłem. Bo to pewnie facet w porządku. Ale tak na ciebie patrzył! No i w dodatku ma talent. Będzie nowym Frajermanem. Czy może Fajermanem. Nie pamiętam. Chciałbym zobaczyć, jak idziesz ulicą. Jak się uśmiechasz. Ale nie chcę, żebyś mnie widziała takiego, jaki jestem teraz. Zapamiętaj mnie silnego, uśmiechniętego, schludnie ubranego. Wyobrażam sobie, w co się teraz zmieniłem, jak cuchnie ode mnie. Kiedy Wasser wchodzi, trzyma uperfumowaną chustkę przy nosie. A nic, niech wącha, ścierwo. Szefie, jeszcze coś mi się przypomniało. Ma znamię na lewym nozdrzu. Takie małe, różowe…
…Jeśli nie wyjdę żywy z tej piwnicy, to znaczy, że żyłem bardzo krótko. Ale nie żyło mi się źle, grzech byłby się skarżyć. Fruwałem po niebie, widziałem prawdziwych ludzi i dowiedziałem się czegoś o sobie. W dwudziestym trzecim roku życia wyciągnąć kopyta to oczywiście za wcześnie, ale teraz na świecie prawie wszędzie toczy się wojna, wielu umiera jeszcze młodziej. Nawet dzieci. Myślę, szefie, że to nieważne, ile się przeżyło. Najważniejsze jest, żeby dobrze przeżyć swoje życie. Mam tylko jedno marzenie. Żeby wgryźć się tej suce zębami w gardło. Albo przynajmniej jej przyłożyć na koniec… Choćby raz…
…długo nie było szyfrogramów. Ani tam, ani stamtąd. Ostatnie dziesięć razy Wasser przychodziła bez kartki. Ja tylko siedziałem i słuchałem. Nic. Takiej przerwy jeszcze nigdy nie było. A dzisiaj nagle sygnały centrali. Zgłosiłem się. Przyszedł szyfrogram, bardzo krótki. Tylko pięć cyfr, powtórzonych trzy razy. 22444. Co to może znaczyć? Wasser, moim zdaniem, też się zdziwiła. Nawet zapytała: „To wszystko?”.
Leżę i myślę. Co to jest 22444?
Ten list lejtnanta Dorina okazał się ostatni.
Rozdział jedenasty
Rozdział ten, opisujący pewne wydarzenia, do których doszło rankiem 12 czerwca 1941 roku, został ze względu na wymogi tajności usunięty i przeniesiony do „Teczki specjalnej”.