Выбрать главу

– Szczegóły później – powiedział, odciągając Jegora na bok. – Ty mi powiedz jedno: pokazała zwykłą przepustkę czy legitymację?

– Nie zwróciłem uwagi – odpowiedział skruszony Dorin. – Gamoń ze mnie.

– Za mną! – Październicyn machnął ręką.

I ruszył do biura, żeby sprawdzić odcinki jednorazowych przepustek.

– W jednorazowych nie ma sierżanta o kobiecym nazwisku – rzekł, szybko przejrzawszy papierki. – To znaczy, że jest stałą pracownicą. Kto był na stanowisku kontrolnym jakieś piętnaście, dwadzieścia minut twemu? Wy? – spytał dowódcę warty.

– Tak jest.

– Kobiety sierżantów bezpieczeństwa przepuszczaliście?

– Jasna rzecz, towarzyszu starszy majorze. Dziewiąta, początek zmiany. Ludzi cała kupa. Dużo kobiet jest w transportowym, w kancelarii głównej, w administracyjno – gospodarczym…

– Interesuje mnie brunetka – przerwał mu Październicyn. – Młoda. Wzrost mniej więcej metr siedemdziesiąt. No, lejtnancie, ruszcie mózgiem. Nie na darmo was tu postawili, powinniście mieć zawodową pamięć wzrokową.

– Sierżant, młoda, brunetka, wysoka – powoli powtórzył wartownik. – Były dwie takie. Obie widywałem wcześniej. Jedna jest z Trzeciego Wydziału. Nazwisko na „P” i kończy się na „owicz” albo „ewicz”. „Pietrewicz”, „Pietrunkowicz”, jakoś tak, dokładnie nie pamiętam. A druga z działu szyfrów, interesująca kobieta. Ale co do nazwiska… Proszę wybaczyć.

Jegor szarpnął szefa za rękaw.

– Interesująca! To na pewno ona!

– A ta z trzeciego, co, nieinteresująca? – spytał Październicyn.

– To sprawa gustu, towarzyszu starszy majorze. Są tacy, którzy lubią chude. Ale ja myślę, że baby, znaczy się kobiety, to powinno być dużo…

Lejtnant pokazał odpowiednimi gestami, co ma na myśli.

– Ta z szyfrów – nie! – wykrzyknął Dorin. – Nasza jest nieinteresująca!

Ale szef już sam o tym wiedział, bo zerwał się z miejsca, trzeba było biec, żeby za nim nadążyć.

Trzeci wydział NKGB zarządzał rewizjami, aresztami i obserwacją zewnętrzną. Do gabinetu naczelnika, majora Ludwigowa, Październicyn wdarł się bez stukania, krótko wyjaśnił, o co chodzi, a wtedy major, człowiek niemłody i przyciężki, zaczął łapać ustami powietrze.

– Żebyś mi tu tylko zawału nie uskutecznił! – krzyknął na niego Październicyn. – Za to, żeś agentkę przepuścił, odpowiesz później, i to nie przede mną, ale przed Narkomem. A teraz do roboty, Ludwigów, do roboty!

* * *

Po kilku minutach na biurku pojawiła się teczka: akta personalne sierżanta bezpieczeństwa Iraidy Pietrakowicz, córki Gennadija, rok urodzenia tysiąc dziewięćset trzynasty, pracownicy działu obserwacji zewnętrznej. Ze zdjęcia patrzyły na Jegora dobrze znane oczy, tylko nie wrogo przymrużone, jak w piwnicy, ale jakby wytrzeszczone w przestrachu – tak zazwyczaj wygląda się u fotografa, kiedy błyśnie lampa.

– Artystka – zauważył Październicyn, patrząc na zdjęcie. – Umie udawać głupią.

Akta przerzucił pobieżnie, bez specjalnego zainteresowania, j zamknął.

– Dobra, legendą zajmiemy się później. Co o niej powiesz, Ludwigow?

– Nic złego, bezpośredni przełożeni oceniają ją pozytywnie. Agentka uniwersalna; to, jak wiesz, rzadko się zdarza, może pracować jako studentka, kołchoźnica, damulka. Lepiej, żebyś porozmawiał z naczelnikiem działu – odparł major ponuro. – Ja mam kilkuset pracowników. Na pewno szpieg?

– O to zapytaj Dorina. – Szef mrugnął do Jegora. – Co ona z tobą na tym łóżku wyrabiała, kiedy leżałeś związany? Dobra, dobra, później opowiesz. Dalej, Ludwigow, wezwij swoją ślicznotkę. Bierzemy ją.

Jegor ośmielił się zaproponować:

– A może lepiej wziąć babę pod obserwację, zbadać kontakty?

Październicyn nie wiadomo czemu spojrzał na zegarek i gwałtownie pokręcił głową.

– Zgarniamy. I od razu z grubej rury. Każda minuta się liczy. Ludwigów już wykręcił numer, i burknął w słuchawkę:

– Stieńkin? Pracuje u ciebie niejaka sierżant Pietrakowicz?… Jest na miejscu?… Przyślij ją do mnie… Nie, nie służbowo. Przyszedł tu właśnie sekretarz partii. Jest propozycja, żeby tę twoją Iraidę wciągnąć do pracy przy gazetce ściennej… Tak, niech tutaj leci, byle szybko.

Szef kazał stanąć Jegorowi za dużą szafą ogniotrwałą, sam wyjął z kabury pistolet, wsunął za pas z tyłu. Major też się przygotował – schował tetetkę pod gazetę.

– No nic, z jedną babą jakoś sobie poradzimy – ocenił sytuację Październicyn:

Po chwili ktoś zastukał do drzwi, i głos, który sprawił, że Donn mimo woli zacisnął pięści, spytał:

– Towarzyszu naczelniku, wzywaliście mnie? Sierżant Pietrakowicz. Proszę o pozwolenie wejścia.

– Wejdź, Ira, wejdź – dobrodusznie zwabił ją Ludwigow, odchylając się na oparcie krzesła.

Major był jak odmieniony. Z jego poprzedniej nerwowości nie zostało ani śladu, twarz promieniała łagodnym uśmiechem.

Wasser – Pietrakowicz spojrzała na nieznajomego dowódcę i stanęła na baczność. Dorin stał za nią, więc go nie zauważyła.

Jest na świecie sprawiedliwość, myślał Jegor, patrząc na wyprężone plecy swojej dręczycielki.

Październicyn z ciekawością przyglądał się młodej kobiecie. Ręce trzymał z tyłu, widocznie na kolbie.

– Bleiben Sie stehen, Wasser - powiedział wolno. – Endlich tref fen wiruns *

Jegor był gotów rzucić na agentkę i złapać ją za ręce, ale Pietrakowicz nie ruszyła się z miejsca.

– Wybaczcie, towarzyszu starszy majorze – powiedziała ze zdziwieniem. – To po niemiecku? Ja na kursach uczyłam się polskiego.

Szef lekko ruszył podbródkiem w stronę Dorina. Jegor zrozumiał.

Wyszedł zza sejfu i rzucił szeptem (mówić nie był w stanie, gardło miał ściśnięte):

– No, witaj, suko.

Ta szarpnęła się w jego stronę, a wtedy on, zanim oprzytomniała, mocno chwycił ją za ręce, a nogami nastąpił na czubki butów, żeby się nie rzucała.

Oczy Wasser wylazły z orbit, szczęka jej opadła – oj, aż miło było popatrzeć. Poznała niedoszłego pogorzelca.

Szef podszedł z tyłu, szybko zrewidował aresztowaną, obmacał szwy i kołnierz jej munduru.

Kobieta patrzyła na Jegora szeroko otwartymi oczami, źrenice jej znieruchomiały. Całym ciałem wstrząsały drobne dreszcze.

– Dziękuję, majorze – zwrócił się Październicyn do gospodarza gabinetu. – Nie jesteście mi już potrzebni.

Ludwigów niezwłocznie wyszedł.

Wówczas szef znowu odezwał się do agentki:

– Wir sollten keine Zeit verlieren. Wollen wir reden? *

Oj, jak bardzo Jegor chciał, żeby Wasser zaczęła się szarpać, próbowała stawiać opór. Już on by jej pokazał parę bolesnych chwytów, nie zważałby, że to kobieta. Tym bardziej że właściwie nie kobieta, tylko jadowita faszystowska żmija.

Nawet specjalnie osłabił uchwyt, żeby się mogła wyrwać.

Ale Wasser stała bez ruchu, całe jej ciało osłabło. Już nawet nie trzęsły nią dreszcze. Zdawało się, że dosłownie zmartwiała.

Rozdział trzynasty

Lot sokola

Przesłuchanie odbyło się od razu w gabinecie naczelnika Wydziału Trzeciego. Październicyn nie tracił czasu na konwojowanie aresztowanej do korpusu śledczego. Po prostu wezwał stamtąd stenografistę i dwie specjalistki od rewizji osobistych.

Agentkę rozebrano do naga i przeszukano już nie pobieżnie, tylko jak należy, ale żadnych skrytek ani w ubraniu, ani na ciele nie stwierdzono.

вернуться

* Spokojnie, Wasser. W końcu się spotkaliśmy.

вернуться

* Nie traćmy czasu. Porozmawiamy?