Выбрать главу

– Chwilkę cierpliwości, kochaneczku. – Grajworoński pobrzękiwał czymś w metalowej skrzynce. – Sprawdziłby pan lepiej, czy działa pańska machina piekielna.

Doktor wskazał głową na magnetofon przygotowany do zapisu.

Pojmanego kapitana przesłuchano najpierw od razu w mieszkaniu. Po schodach wlekli go we czterech, a kiedy przechodzili wąskim korytarzem, chwycili też za nogi, chcąc przenieść go nad ciałem zastrzelonej Iraidy Pietrakowicz.

Kiedy rudemu podsunięto pod nos amoniak, Jegor zajrzał przez ramię członkowi grupy, który odczytywał dane z legitymacji służbowej, znalezionej przy aresztowanym.

Matwiej Jewsiejewicz Kogan, kapitan bezpieczeństwa, Zarząd Wywiadowczy NKGB.

Dokument był wykonany czysto, nie można się przyczepić: i stempel, i podpis szefa działu kadr z charakterystycznymi zakrętasami – dokładnie takie same jak na legitymacji Jegora.

– Dawno? – to pierwsze, o co spytał szef, kiedy rudy zamrugał jasnobłękitnymi oczami.

– Co dawno? – oblizał wargi „kapitan Kogan”.

Nie był specjalnie wystraszony, nawet się uśmiechnął, bezczelny.

– Dawno pracujesz dla Abwehry? Jak cię przekupili, łajdaku? Za jakie pieniądze? Przecież oni chcą twój naród wytępić ze szczętem – wysłać na Madagaskar albo po prostu wymordować!

Dopiero kiedy rudy przemówił nagle po niemiecku, w najlepszym, najczystszym Hochdeutsch, Jegor uwierzył, że to naprawdę Wasser.

– Myli się pan, Herr General – powiedział aresztowany. – U nas w Abwehrze narodowosocjalistyczne głupstwa nie są w modzie. Jesteśmy zawodowcami i służymy Niemcom, a nie ich chwilowym władcom.

– Ach so – szef również przeszedł na niemiecki. – „U nas w Abwehrze”. Widocznie nie jest pan żadnym Koganem, tylko podrzutkiem. Znakomity kamuflaż, Wasser. I legenda pierwsza klasa. Jesteście prawdziwymi profesjonalistami. Tyle że nie służy pan Niemcom, ale swojemu szalonemu Führerowi. Ale na temat ideologii jeszcze kiedyś porozmawiamy. Teraz mam tylko jedno pytanie: Kiedy początek wojny? Data?

Wasser lekko zmarszczył czoło.

– Niech pan słucha, generale. Miał pan szczęście, że mnie pan złapał. Zgubiło mnie zamiłowanie do porządku. Chciałem posprzątać po sobie przed ucieczką. Głupia Iraidka nie rozumiała do końca, dla kogo pracuje. Myślała, że wykonuje ściśle tajne zadanie, wykorzystując złapanego niemieckiego radiotelegrafistę. Paskudna z niej była dziewuszka, ale sprytna. Gotowa zrobić wszystko dla kariery no i czegoś jeszcze… – Uśmiechnął się krzywo i wzruszył ramionami. – Ale to wszystko nie ma większego znaczenia. Niech pan, generale, nie pcha się do wielkiej polityki. Proszę zameldować Narkomowi o moim aresztowaniu. Będę rozmawiał tylko z nim.

– Będziesz rozmawiał ze mną, i to teraz – odpalił starszy major po rosyjsku. – Powtarzam pytanie: data ataku?

– Ich kann Ihnen nur meinen Dienstgrad sagen - wycedził Wasser. – Korvettenkapitan, Abwehr-1. Schluss damit! *

- Sie sind hier kein Kriegsgefangener, sondern ein Spion. Und ein Mörder noch dazu. Es sollte Ihnen klar sein, dass ich Sie nicht mit Samthandshuhen anfassen werde. * - Ostatnie zdanie Październicyn wypowiedział z dużym naciskiem; widzicie go, konwencję haską sobie przypomniał.

Agent Abwehry popatrzył na niego badawczo i chyba zrozumiał, o czym mowa.

– Idź do cholery – mruknął półgłosem. – Będę mówił tylko z Narkomem.

Zamknął powieki, a jego twarz stała się nieruchoma, jakby martwa.

Twardy orzech do zgryzienia, nie ma co.

Wtedy zawstydził się Jegor, że głupią dziewuchę, niemiecką ścierkę, wziął za doświadczonego agenta. Przy drzwiach, zanim huknęły wystrzały, krzyknęła „kochany”. A wtedy, w piwnicy, mówiła, że dla niej istnieje tylko jeden mężczyzna. Teraz wiadomo, jak Wasser ją zwerbował. Cóż, przystojniak; ile jest wart sam taki dołek w podbródku!

Zachowanie Pietrakowicz też ostatecznie się wyjaśniło. W piwnicy unikała rozmów, bo Kogan tak jej kazał. A on myli się co do jej motywów. Iraida Pietrakowicz nie wypełniała jego rozkazów dla kariery. Pod koniec na pewno już się domyślała, że sprawa nie jest czysta – weźmy choćby polecenie, żeby zabić „radiotelegrafistę” i spalić jego zwłoki. Ale nawet okiem nie mrugnęła. Kiedy zaś ją aresztowano, i zrozumiała, w jaką historię wdepnęła, myślała o jednym: wcale nie o ojczyźnie, tylko o tym, żeby nie wydać swojego faceta. Miała w nosie to, że jest szpiegiem. Nie przestraszyła się Speclaboratorium, tylko tego, że grupa pojedzie do jej mieszkania, i Wasser wpadnie w zasadzkę. Wiedziała, że przyjdzie o drugiej. No więc postanowiła go za wszelką cenę uprzedzić. Mimo wszystko zakochana baba to oddzielny paragraf. Teraz, po wszystkim, Jegorowi zrobiło się nawet żal tej gadziny Pietrakowicz. Nie pożałowała życia dla kochanka, a on przyszedł do niej, żeby „po sobie posprzątać”. No i posprzątał…

Kiedy przeszukiwano aresztanta, szef i Jegor wyszli na korytarz, żeby zapalić.

– Tego się nie weźmie strachem – powiedział Październicyn. – Nie warto na próżno strzępić języka.

– A może naprawdę niech Narkom go przesłucha? Jeśli Wasser chce z nim rozmawiać, co?

– Narkoma nie ma. – Październicyn pokręcił głową. – Powiedziano mi, że w trybie nagłym wyleciał wizytować sztaby zachodnich okręgów. Kiedy wróci, nie wiadomo. Mam rozkaz zajmować się sprawami bieżącymi. No więc się zajmuję. I tę doprowadzę do końca, bądź pewien. Nie martw się, Jegor, za godzinę Wasser będzie śpiewał jak słowik.

Dorin w środku aż jęknął, ale postarał się, żeby pytanie zabrzmiało niedbale, profesjonalnie:

– Jaja czy oczy?

– W tym wypadku akurat metody fizyczne nie pomogą. Egzemplarz jest wyjątkowej twardości. Gdyby nie twoja bokserska reakcja, z całą pewnością połknąłby truciznę. Zaraz zakończą rewizję i zawieziemy go na Warsonofiewską. Popatrzysz, jakimi szczypcami łupie się tam twarde orzechy.

Lejtnant potakująco skinął głową, ale ciężko mu było na duszy.

* * *

Na razie jednak nic strasznego w Speclaboratorium się nie działo.

Z Grajworońskiego był, jak się okazało, bardzo kulturalny gość, no, istny doktor Ojboli. Aresztowanego nazywał „pacjentem”, starszego majora „kochaneczkiem”, a Jegora „młodym człowiekiem”.

Wasser był napięty, ale spokojny, kiedy strażnicy przywiązywali go do fotela. Nie mógł już ruszać głową, obserwował jednak, co robi człowiek w białym fartuchu.

Doktor akurat wyjął ze skrzynki strzykawkę, igiełka bryznęła cienką strużką płynu. Jegor nic złowieszczego w tym nie dostrzegł – oczekiwał czegoś straszniejszego, ale Wasser nagle zaryczał, zazgrzytał zębami i szarpnął się na fotelu tak wściekle, że pękł pasek krępujący jeńca na wysokości piersi.

Ale strażnicy czuwali. Skoczyli na niego, a zerwany pas zastąpili innym, podwójnym. Niemiec na wszelkie sposoby przeszkadzał lekarzowi zrobić zastrzyk – wykręcał nadgarstek, szarpał się, ale Grajworoński znał się na rzeczy: ścisnął gumową rurką rękę „pacjenta” i od razu trafił w żyłę.

Wasser momentalnie się uspokoił. Popatrzył w sufit i bezdźwięcznie zaczął ruszać ustami, jak gdyby się modlił albo coś sobie przepowiadał.

Jegor patrzył na to szeroko otwartymi oczami. Spodziewał się, że szpieg teraz zakwiczy z nieznośnego bólu, i wtedy zacznie się przesłuchanie.

Stało się całkiem na odwrót. Zamiast krzyczeć, Wasser nagle zmiękł, zamknął oczy, z ust pociekła mu ślina.

– Co pan mu wstrzyknął? – spytał Październicyn. – To nie jest podobne do KS, chloro…, jak jej tam?

вернуться

* Mogę panu podać wyłącznie swój stopień. Komandor podporucznik, Zarząd Abwehry-1. Nic więcej!

вернуться

* Nie jest pan jeńcem wojennym, tylko szpiegiem. W dodatku mordercą. I powinien pan wiedzieć, że nie będę się z panem cackał.