Выбрать главу

— Opowiedz mi o tej sprawie. Wiedz jednak, że nie ma ich tutaj, nie pozwoliłabym żadnej tu przebywać.

— Nie wolno im także wrócić do Yebéisku. Były w nim i uciekły, o tym chcę z tobą rozmawiać i prosić o pomoc.

Lanefenuu słuchała pilnie, wciąż poruszona przez nienawiść do Vaintè, zaciekawiona i wstrząśniąta słowami Fafnepto. Gdy ta skończyła, wszystkie słuchaczki zaczęły szeptać w przerażeniu, umilkły natychmiast, gdy Lanefenuu nakazała milczenie.

— Mówiłaś o strasznych rzeczach. Podwójnie strasznych dla mnie, bo dowodziłam-dowodzę uruketo i utrata jednego z tych wielkich stworzeń równa się dla mnie utracie części życia. Zrobię, co mogę, by ci pomóc. Czego spodziewa się po mnie twoja eistaa?

— Tylko informacji. Czy ktoś w tym mieście wie coś o tym uruketo? Może widziała je któraś z waszych dowódczyń uruketo? Szukałyśmy, lecz nie natrafiłyśmy na najmniejszy ślad.

— Sama nic nie wiem, lecz zarządzę poszukiwania. Muruspe, poślij po wszystkie dowódczynie. Sprowadź też Ukhereb, bo może widziała zaginione uruketo na obrazach przynoszonych jej przez ptaki. Tymczasem usiądź tutaj, Fafnepto i opowiedz mi o Entoban*, losie jego miast, bo przed twoim uruketo bardzo dawno nie przybyło żadne inne.

Akotolp wystąpiła naprzód, okazując ważne sprawy-prośbę o głos. Lanefenuu skinęła, by podeszła bliżej.

— To Akotolp, Yilanè nauki, bardzo mądra. Masz dla nas jakieś informacje?

— Przeczenie-narazie. Pomagałam w wywoływaniu obrazów. Jedyne uruketo, jakie na nich widziałam, to uruketo naszego miasta. Tak dotąd sądziłam. Pójdę po te obrazy, przyniosę tutaj, byś mogła je przejrzeć i rozpoznać.

Lanefenuu zgodziła się entuzjastycznie.

— Spojrzę na te obrazy i zdecyduję, bo rozpoznam każde uruketo równie łatwo, co własne efenselè.

— Stanie się tak, Eistao. Wpierw prośba o zapytanie gościa.

— Udzielona.

Akotolp zwróciła się do łowczyni, jej napięcie skrywały zwały tłuszczu, przelewające się przy mówieniu.

— Wiadomo, że byłam wśród tych, które opuściły to miasto po zajęciu go przez ustuzou. Powiedziałaś, że uciekinierki z waszego miasta znają Gendasi* i że według ciebie uruketo przepłynęło ocean.

— Tak powiedziałam. Mam również podstawy, by wierzyć, że uruketo nie ma już w Entoban*.

— Wraz z nimi uciekła przywódczyni Cór Życia, pełna inteligencji i wiedzy. Nazywa sią Enge. Czy znasz to imię?

— Znam. Jest z nimi. W ucieczce pomogła im uczona imieniem Ambalasei.

Akotolp była wstrząśnięta, z wielkim trudem przemówiła.

— Ambalasei! Była moją nauczycielka.

— Nie tylko nauczycielką — ale i niedawnym gościem miasta! — stwierdziła ponuro Lanefenuu. — Nic o tym nie mówiła w czasie swego pobytu. Akotolp, idź po obrazy, przynieś je natychmiast. Miałaś rację, Fafnepto, szukając tu informacji, słusznie przypuszczałaś, że zaginione uruketo jest w Gendasi*. Otrzymasz mą pomoc, bo równie mocno co twoja eistaa pragnę je odnaleźć i skazać na śmierć owe stworzenia. Tak się stanie.

ROZDZIAŁ XXXI

Gunugul posłała po świeże, galaretowate mięso, dosyć już miała zabranych z Yebéisku zapasów. Żuła teraz smaczny kawałek. Vaintè wróciła już dość dawno, jej sztywne ciało odmawiało rozmowy, poszła od razu do wnętrza uruketo. Gunugul z grzeczności kazała jej zanieść trochę mięsa.

Zesztywniała ciągle z gniewu Vaintè ujrzała w słabym świetle jakiś ruch i poznała, że ktoś stoi przed nią ze świeżym mięsem. Przyjęła je i ugryzła, potem cisnęła nogę sarny, aż zadudniła głucho o bok uruketo. Nie mogła jeść, ledwo była w stanie oddychać. Pragnęła zabijać, lecz nie mogła. Ciemne wnętrze dławiło ją, wstała więc i weszła sztywno na górę płetwy. Na szczęście była tam sama, dowodząca krzątała się z innymi na nabrzeżu. Zaślepiona przez gniew Vaintè słabo dostrzegała, co dzieje się przed nią, gromadzono tam zapasy, karmienie enteesenatów, przychodzące i odchodzące w sprawach miasta fargi. Gdy coś przykuło jej uwagę, rozpoznała to dopiero po dłuższym czasie.

Przybyła jakaś Yilanè, coś znaczyła, bo rozkazywała obładowanej fargi. Szła ku uruketo. Czemu niepokoi ją ta tłusta Yilanè? Tłusta? Jasne, zna ją. Uczona Akotolp. Spojrzała w górę i zobaczyła ją — bez gestu rozpoznania. Odwróciła się i zaczęła wydawać ostre, ponaglające rozkazy.

To bardzo ciekawe, Vaintè domyśliła się natychmiast. Akotolp służyła teraz eistai i miastu, ale też przysięgła kiedyś, że póki będzie oddychać, jej eistaa pozostanie Vaintè. Akotolp przybyła tu specjalnie, na pewno bez zezwolenia Lanefenuu.

Vaintè odsunęła się na bok, przepuszczając fargi dźwigającą ciężary, znoszącą je na dół zgodnie z rozkazami Akotolp. Po wyjściu została odesłana do miasta. Dopiero gdy zniknęła w tłumie, dysząca i sapiąca Akotolp weszła po płetwie, przelazła przez jej brzeg. Rozejrzała się tam, rzuciła ostatnie spojrzenie na nabrzeże, a potem nakazała milczenie i stanowcze: zejść!

Skryta wewnątrz zwróciła się do Vaintè w wielkiej radości z powrotu-spotkania.

— To ja się cieszę, Akotolp. — Vaintè dotknęła jej kciuków, jak przy spotkaniu z efenselè. — Ta eistaa, którą zabiłabym, gdybym mogła, obraziła mnie i rozgniewała. Dlatego to widok-obecność grubej i znajomej, wiernej postaci sprawia wielkie szczęście.

— Rada jestem ci służyć, Eistao. Byłam tam, schowana za innymi, gdy stanęłaś przed Eistaa. Tchórzliwie-mądrze było się wtedy nie wtrącać. Uważałam, że lepiej ci usłużę w inny sposób. Wiem o sprawach nieznanych innym, wyciągnęłam wnioski niedostępne innym, przekażę ci informacje, których nie ma nikt inny. Słuchałam pilnie, jak łowczyni imieniem Fafnepto opowiadała o waszym zadaniu. Czy dzielisz je?

— Tak.

— To wasze poszukiwania dobiegły końca. Wiem, gdzie jest uruketo!

— Widziałaś je?

— Nie, lecz prowadzi do niego nieomylnie logika wielu wydarzeń. Mam tu wszystkie dowody. A także inne, równie dla ciebie ważne, a może nawet ważniejsze.

— Jak wiesz, ważna jest dla mnie tylko jedna sprawa. Znalezienie-zabicie ustuzou Kerricka.

— Oczywiście! — Fałdy Akotolp zatrzęsły się, gdy wyraziła ruchami radość z odkrycia-wskazania czegoś ważnego. — Jestem przekonana, że wiem, gdzie jest!

Drżąc z emocji, Vaintè tak mocno ścisnęła kciukami ramię Akotolp, że uczona aż jęknęła z nagłego bólu. Została puszczona z przeprosinami, wyrazami radości i podziękowania dla jedynej na świecie, która pomogła.

— Jesteś mą efenselè, Akotolp, bliższą niż wszystkie inne. Wypełniasz me puste życie, wnosisz szczęście tam, gdzie nie było niczego. Powiedz mi, co wiesz, ale najpierw o ustuzou.

— Jest blisko, zapewniam cię, lecz byś wszystko dobrze zrozumiała, muszę mówić po kolei.

— To mów, błagam!

— Ambalasei była tu. Przybyła pewnego dnia w uruketo, odpłynęła nim po kilku dniach z wielkim pośpiechem. Rozpytywałam się i stwierdziłam, że uruketo przybyło i odbiło natychmiast, gdy tylko wsiadła. Nikt nie znał zwierzęcia ani jego dowódczym.

— Czy to tego szukamy?

— Niewątpliwie. Jest jeszcze coś bardzo ciekawego. Przed odejściem Ambalasei zdarzyło się tu coś dziwnego. Na plażach narodzin odkryto i złapano Yilanè. Wydaje się, że próbowała porwać samca świeżo wyszłego z morza. Bardzo poważna zbrodnia. Nikt jej nie znał, nie chciała mówić, zmarła, nim ją przesłuchano. Czy widzisz związek?

Vaintè wyraziła rozpoznanie.

— Oczywiście. Musiała przybyć uruketo razem z Ambalasei. Co z kolei znaczy, że była Córą Śmierci!

— To prawda! Zrozumiałam to dopiero dzisiaj, słuchając Fafnepto. Masz umysł wielkich zdolności, skoro dostrzegłaś od razu to, co było dla mnie cały czas niepojęte. Ambalasei przybyła uruketo, odpłynęła w nim, wróciła do Cór Zła. Wierzę, że wiem, dokąd odeszły.