— Bić mniejszego! Kopać mniejszego! — krzyczała w gniewie Merrith. — Czemu nie kopniesz mnie, może chcesz spróbować? — Uderzyła go jeszcze raz, nim zdążył się wykręcić i uciec. — Ktoś jeszcze chce? — rzuciła za chłopcami, którzy zniknęli równie szybko co Dali. Arnwheet usiadł, łzy mieszały mu się z płynącą z nosa krwią.
— Chłopcy — mruknęła do siebie, wycierając chłopcu łzy. Potem umoczyła szmatkę w zimnej wodzie i obmyła twarz Arnwheeta, trzymając ją do góry, aż ustało krwawienie i chlipanie.
— Idź do swojego namiotu, połóż się i nie ruszaj, bo znów zaczniesz krwawić — powiedziała. — Trzymaj się też z dala od kłopotów.
Arnwheet czuł się podle. Wlókł się przez kurz, kopiąc wszystkie kije. Chłopcy wyśmiewają się z niego i słusznie. Wygląda śmiesznie, gdy mówi w yilanè. Nigdy już tego nie zrobi. A może zrobi. Potrafi tak mówić, a oni nie. Wszyscy są głupi. Może iść na wyspę, a oni nie. Co znaczy, że jest od nich lepszy. Pójdzie tam teraz, a oni zostaną tutaj.
Namiot był pusty. Malagen wyszła z jego siostrą. Nie ma też ojca i matki, i to od tak dawna. Nikt o niego nie dba, nikt. Może tylko Nadaske. Wziął swój łuk i kołczan ze strzałami, potem zobaczył przy drzwiach oścień na ryby. Jego też weźmie, pokaże Nadaske, jak łapać nim ryby.
Przedostając się na wyspę, nie zauważył nikogo. Dzień był gorący, chłopca pokrywał kurz i brud. Ulżyło mu, gdy przepłynął kanał oddzielający ich od mniejszej wyspy. Usiadł na brzegu i przyjrzał się uważnie krzakom, lecz nikt go nie śledził. Potem poszedł wzdłuż brzegu, a na widok szałasu zawołał głośno prośbę o uwagę. Nadaske wystawił głowę, następnie wyszedł cały, wyrażając radość-z-odwiedzin.
— I z jedzenia — powiedział Arnwheet, wyciągając oścień. — Do dźgania-łapania ryb. Pokażę ci, jak.
— Mały ma niepojętą dla mnie mądrość. Będziemy dźgali ryby.
ROZDZIAŁ XXXIII
anbefeneleiaa akothurusat, anbegaas efengaasat
Przyjmując prawdę o Efeneleiai, przyjmujesz życie.
— Czy wszystko załadowano zgodnie z rozkazami? — zapytała Ambalasei. Elem wyraziła zakończenie.
— Wszystko przyniesione na nabrzeże zostało bezpiecznie załadowane na uruketo i umocowane. Mamy też dostateczną ilość zakonserwowanych węgorzy i wody, samo zwierzę jest dobrze nakarmione i wypocząte. Wątpliwości jedynie co do celu.
— Entoban*! Zostałaś zawiadomiona. Czy pamięć zanika ci z wiekiem?
— Pamięć działa. Chodzi o to, że Entoban* to wielki kontynent, opływa go wiele prądów oceanicznych, podanie określonego miasta-celu zapewniłoby krótszą podróż.
— Może przyda się dłuższa. Na razie musi ci wystarczyć Entoban* jako wyznaczony kurs. Muszę wybrać wśród wielu miast, dokonać porównań. Jestem zmęczona, Elem, to ważna decyzja. Po tej nie podejmę już żadnych długich wypraw ani surowego życia w poszukiwaniu wiedzy. Chcę miasta z wygodami, które mnie przyjmie, do którego będą przybywać inne, by mnie podziwiać i uczyć się z moich osiągnięć. Życia łatwego fizycznie i umysłowo. Z jedzeniem trochę ciekawszym od węgorzy. — Ambalasei rozejrzała się po opustoszałych pomieszczeniach, odwróciła się do nich plecami. — Odpływamy.
— Zostały wydane instrukcje. Zwrócono się do mnie wcześniej, bym teraz wystąpiła z prośbą do Ambalasei o przybycie do ambesed przed odpłynięciem.
— Wątpliwości co do motywów. Przemowy i pożegnania?
— Nie zostałam powiadomiona. Czy pójdziemy?
Ambalasei poszła, mrucząc skargi i narzekania. Zbliżywszy się do ambesed, usłyszały w nim szum wielu głosów. Umilkły, gdy tylko weszły.
— Wszystkie mówiły o Ugunenapsie — poskarżyła się Amabalasei. — Bardzo się cieszę rychłym nadejściem zapomnienia tej pogardzanej i jej zwolenniczek.
Mimo tych narzekań rada była, widząc, jak wszystkie jej nadskakują, odsuwają się z szacunkiem, gdy szła. Enge stała obok miejsca eistai i nikt się nie sprzeciwił, gdy Ambalasei na nim zasiadła.
— Nikt dzisiaj nie pracuje — powiedziała.
— Wszystkie są tutaj. To powszechne życzenie.
— Czy ma swój powód?
— Ma. Dyskutowałyśmy od wielu dni…
— W to na pewno wierzę! — … i padło wiele propozycji najlepszego sposobu wyrażenia ci naszej wdzięczności za wszystko, co dla nas zrobiłaś. Po długich rozważaniach wszystkie zostały odrzucone, jako niedostatecznie odpłacające ci za to, co uczyniłaś.
Ambalasei zaczęła wstawać.
— Skoro wszystko zostało odrzucone, mogę już odpływać.
Spotkało się to z ogólną konsternacją, a Enge wystąpiła naprzód, okazując przeczenie, pozostanie, pilność, szybko zaczęła się poprawiać.
— Źle mnie zrozumiałaś, wielka Ambalasei, albo nie umiem dobrze mówić. Odrzucono wszystkie inne propozycje, by uczcić cię najcenniejszą dla nas. Ośmioma Zasadami Ugunenapsy.
Przerwała i zapadło całkowite milczenie.
— Tak właśnie postanowiono. Odtąd już na zawsze będą się nazywać Dziewięcioma Zasadami Ugunenapsy!
Amabalasei miała już na końcu języka pytanie, kiedy to Ugunenapsa wróciła, by przekazać dziewiątą, lecz poczuła, że byłoby to trochę niedelikatne. Wyraziła jedynie uprzejmą, łaskawą uwagę.
— Oto dziewiąta — powiedziała Enge, odsuwając i przepuszczając Omal i Satsat. Zaintonowały razem, a wszystkie obecne powtarzały ich słowa:
— Dziewiąta zasada Ugunenapsy: Istnieje pierwszych Osiem Zasad. Nie byłoby ich, gdyby nie wielka Ambalasei.
Ambalasei zrozumiała, że oznacza to największe podziękowanie, do jakiego są zdolne Córy Życia. Pierwsze są dla nich zawsze słowa Ugunenapsy. A teraz do końca świata zwiążą swe życie z imieniem Ambalasei. Te spierające się stworzenia są zdolne do wdzięczności! Chyba po raz pierwszy w swym długim życiu nie mogła wymyślić żadnej zniewagi. Zdołała jedynie wykonać najprostszy gest zgody i wyrazić swe podziękowanie.
Enge dostrzegła to, znała lepiej starą uczoną, niż ta uważała za możliwe. Rozumiała jej uczucia i doceniła odpowiedź. Odwróciła się od niej, mówiąc do zgromadzonych:
— Amabalasei podziękowała nam wszystkim. Nadeszła pora rozstania. Choć dziś od nas odpływa, to wiemy, że nigdy nas nie opuści. Imiona Ambalasei i Ugunenapsy są na zawsze złączone.
Wychodziły w milczeniu, została tylko Enge.
— Czy mogę odprowadzić cię do uruketo? Często spacerowałyśmy razem i wiele się nauczyłam od mądrej Ambalasei. Pójdziemy?
Ambalasei próbowała się podnieść, poczuła, jak pomagają jej silne kciuki Enge, wreszcie wstała i wyszła powoli z ambesed. Wędrowały w milczeniu przez miasto, aż Ambalasei pokazała, iż chce odpocząć w cieniu, bo słońce grzało bardzo mocno. Gdy stanęły w chłodzie, Enge poprosiła o informacje.
— Nigdy ich nie odmawiam, wiesz o tym, Enge. Bez mojej stałej pomocy gorzej byłoby tobie i całemu światu Yilanè.
— To prawda. O to właśnie chcę zapytać. Martwię się. Mówisz zawsze o braku wiary w Ugunenapsę, co jest dla mnie nieprzyjemne i trudne do pojęcia. Bardzo przy tym precyzyjnie analizujesz nasze problemy i pomagasz nam lepiej je zrozumieć. Ale co z tobą? Co sądzisz sama? Mam nadzieję, że mi to powiesz. Czy uważasz za słuszne Dziewięć Zasad Ugunenapsy?
— Nie. Poza dziewiątą.