— Córo Swarów, Sorogetso nie są waszymi siostrami i nigdy nie będą.
— Nie są teraz — lecz w nich nasza nadzieja. Ich przyszłe efenburu elininyil stałoby się córami naszej przyszłości. Przeszkodziłaś temu…
— To pierwsze prawdziwe słowa, jakie wypowiedziałaś!
— Nie może tak zostać. Muszą tu wrócić. Rozmawiałam z załogą uruketo, nikt nie zna miejsca wysadzenia Sorogetso. Musisz nam je wskazać.
— Nigdy!
— Skazujesz nas w ten sposób na śmierć. Ten krzyk bólu wywołał pełne grozy milczenie, jedynie Ambalasei nie poruszyła moc uczuć Far‹, wyraziła tylko swój niesmak.
— Ninperedapso, mamy już dość twego zuchwalstwa i bezczelności. Zostaw nas.
— Nie, bo nie możesz mi rozkazywać. Nie unikniesz tak łatwo skutków swych złych czynów. Mówiłam o śmierci i upieram się przy tym. Wszystkie umrzemy, jak muszą umrzeć wszystkie stworzenia, ale ze śmiercią ostatnich spośród nas zginie i to miasto, a z nim słowa i pamięć Ugunenapsy. Niszczysz nas wszystkie. Zabierasz nam przyszłość.
— Mocne słowa jak na kogoś tak wątłego. — Gniew Ambalasei już minął. Ten pojedynek na wole zaczął ją bawić, ostatnio żyła zbyt spokojnie. — To Ugunenapsa sprawiła, że nadchodzi kres Cór Życia, bo nie dała im Braci. Nie mnie należy winić za braki waszej filozofii. Ukaż mi, która z Ośmiu Zasad dopuszcza hodowlę Sorogetso do waszych potrzeb, a chętnie uznam, iż błądziłam.
Far‹ zaczynała już odpowiadać, gdy wystąpiła Enge i stanęła między nimi.
— Ja powiem. Choć sposób mówienia Far‹ sprawia mi wielką przykrość, to dziękuję jej za przypomnienie o tym wielkim kłopocie. Dziękuję też wielkiej Ambalasei za przypomnienie, iż rozwiązanie musi tkwić w słowach Ugunenapsy, bo tak jest w istocie. Jeśli go tam nie znajdziemy, to problem okaże się naprawdę nierozwiązywalny. Nie wierzę w to. Mądrość i olśnienie, które zrodziły Osiem Zasad, muszą rozstrzygnąć o ich przyszłości. Jeśli poszukamy, znajdziemy odpowiedź.
— Szukałam i znalazłam — powiedziała Far‹. — Prosiłam Ambalasei, by pomogła nam ocalić życie. Ona jednak jest zwiastunką śmierci i nie chce pomagać. Dlatego odwróćmy się od niej ku Ugunenapsie, bo tylko ona ma rację. Poświęćmy nasze myśli Ośmiu Zasadom. Córy Życia, spoczywa na nas obowiązek pomagania innym w poznaniu Ducha Życia i prawdy o istnieniu.
Musimy zrobić to, co czyniłyśmy w przeszłości, rozejść się do miast Yilanè i mówić o znanej nam prawdzie.
— I napotkać śmierć, na którą po stokroć zasługujecie — wtrąciła się Ambalasei, jej ruchy były równie chłodne co słowa. — Nazywacie mnie zbawicielką, bo wyrwałam was z więzów i dałam miasto, w którym możecie żyć bez groźby śmierci za swą wiarę. Jeśli chcecie je porzucić, zróbcie wedle swej woli. Pragnę tylko, by jako pierwsza poszła Ninperedapsa, czyli przeszkadzająca, poprzednio nazywana Far‹.
Far‹ wyprostowała swą szczupłą postać i wyraziła zgodę.
— Uczynię to. — Zwróciła się do Elem z gestem pytania. — Czy zabierzesz mnie do brzegów z miastami Yilanè, bym mogła tam ogłosić prawdy Ugunenapsy? Czy zabierzesz ze mną inne, pragnące tego samego?
Pełna niepokoju i niepewności Elem wahała się chwilę, potem zwróciła się o radę do Enge. Jak zawsze przyjęła ona na siebie brzemię odpowiedzialności.
— Tej prośby nie można odrzucić — ani też od razu na nią przystać. Musimy się naradzić i zastanowić…
— Dlaczego? — wtrąciła niegrzecznie Far‹. — Wszystkie jesteśmy wolne i równe sobie. Powstrzymując mnie przed dokonaniem tego, co musi być uczynione, uzurpujesz sobie władzę kierującej wszystkimi eistai. To niedopuszczalne…
— Nie! — Enge rzuciła głośno z gestem posłuszeństwa i uwagi. — Niedopuszczalna jest brutalność twego postępowania i głębia zniewag, którymi obrzucasz tą, dzięki której to wszystko jest możliwe. Rozważymy twe słowa, bo dotyczą spraw najważniejszych. Teraz jednak nakazuję ci milczeć ze względu na sposób ich przedstawienia.
— Nie umilknę, nie usłucham żadnych rozkazów. Powiedziałaś, że rozważysz me słowa, więc zrób to. Odchodzę stąd, bo tego chcę. Wrócę tu jednak jutro o tej porze, by usłyszeć waszą odpowiedź.
Powiedziawszy to, Far‹ odwróciła się i odeszła, a za nią jej zwolenniczki. Pozostałe tkwiły w oburzeniu i rozpaczy. Milczenie przerwała, mówiąc cicho, lecz z wielką siłą, Ambalasei.
— Gdybym mogła, nastąpiłabym na nią, gdy była jeszcze w jaju.
— Ambalasei, nie mów tak — poprosiła słabo Enge — bo zmusisz mnie do odpowiedzi, której będę się bardzo wstydzić.
— Jak i ja pragniesz się jej pozbyć. To oczywiste.
— Mówiła prawdę.
— I w blasku dnia roztoczyła nad nami noc — powiedziała Sat-sat. Inne poruszyły się w gestach potwierdzenia. — Skoro chce odejść, może po własną śmierć, czemu miałybyśmy ją powstrzymywać?
Gesty zgody nasiliły się znacznie.
— Nie można do tego dopuścić — ku ich zdziwieniu sprzeciwiła się Ambalasei. — Nie macie pojęcia, jaką radość sprawiłby mi widok jej oddalającej się postaci, lecz byłby to błąd, mogący przynieść nam zgubę. Zastanówcie się głęboko, nim zawiadomicie świat Yilanè o istnieniu tego miasta. Mogą zabrać nam to, co stworzyłyśmy.
— Rozumiem twą troskę o nasze dobro — odparła Enge — i dziękuję za nią, lecz nigdy nie zamierzałyśmy kryć się przed innymi. Jesteśmy tu i pozostaniemy. Nie mamy się czego bać. Yilanè nie mają zwyczaju iść do innego miasta inaczej niż z pokojem, niezdolne są nawet do takiej myśli.
— W tak zwanych zwykłych okolicznościach jest to prawdą, lecz Córy Życia stanowią zagrożenie dla władzy każdej eistai. Czy choć jedna z nich tolerowała waszą obecność i wasze nauki? Widzę odpowiedź w waszych ruchach. Nigdy. Na północy są miasta, którym zagrażają nadchodzące chłody zimy. Jeśli eistaa któregoś z nich dowie się o waszej tu obecności, to czy nie zapragnie zagarnąć dla siebie tego pustego miasta?
— Ależ ono nie jest puste.
— Dla każdej eistai jest takie, bo nikt tu nie rządzi. Będąc na miejscu eistai, dowiedziawszy się o nim, uznałbym nawet nie za możliwe, lecz konieczne przywrócenie właściwych rządów temu miejscu pełnemu chaosowi. — Ambalasei uniosła głos, by przekrzyczeć gorące sprzeciwy. — Mówiłam z punktu widzenia eistai, na pewno by tak na to patrzyła. Uważajcie więc na tę wyprawę o wątpliwej wartości. Zamiast nawróconych, może przywieźć tu zagładę. Zostałyście ostrzeżone.
— Dziękujemy ci za to, Ambalasei — powiedziała Enge. — Jeśli jednak Far‹ i jej zwolenniczki pragną odejść, musimy im na to pozwolić. Nie można ich zatrzymać czy kazać zostać. Musimy rozważyć ich propozycję na równi z każdą z nich. Co mamy zrobić, by słowa Ugunenapsy nie zmarły wraz z nami? Rozważajcie Osiem Zasad, błagam was, tak jak ja to czynię. Musimy znaleźć rozwiązanie.
— I to przed powrotem uruketo — dodała Ambalasei i spojrzała na Elem. — Mocno namawiam na natychmiastowe odpłynięcie i powrót dopiero po najedzeniu się zwierzęcia do syta.
Elem wyraziła zgodę i odeszła. Ambalasei pospieszyła za nią, lecz zaczęła mówić dopiero wtedy, gdy znalazły się daleko od ambesed.
— Ile dni ci to zajmie?
— Trzy, może cztery, zależy, jak pójdą połowy.
— Niech będzie siedem. Jeśli nie znajdę rozwiązania tego problemu w ciągu sześciu dni, to nigdy to nie nastąpi. Far‹ nie zrobi nam tej uprzejmości, nie położy się i nie umrze.