Выбрать главу

— Potrzeba wielkiej inteligencji, by dojrzeć rzeczy ukryte przed oczyma mniej zdolnych — stwierdziła Ambalasei ze zwykłą jej skromnością. — To musicie czynić — iść do fargi i uczyć je. W swym zapale pojmowania wierzą we wszystko. Zatrzymujcie je, nim opuszczą plaże i wejdą do miasta. Dawajcie im jeść, to na pewno przyciągnie ich uwagę. Potem mówcie im o Ugunenapsie, o tym, jak będą mogły żyć wiecznie. Zróbcie to, a będziecie miały dość adeptek. Trzymając się z dala od miast, unikniecie schwytania i uwięzienia, co spotykało was w przeszłości. Fargi jest nieskończenie wiele, nikt nie zauważy braku tych, które nawrócicie. Przystańcie na to, a uruketo zabierze was do miasta, na leżące poza nim plaże.

Ambalasei przyjmowała podziękowania jako coś oczywistego, przysłuchiwała się ożywionej dyskusji, lecz cały czas patrzyła jednym okien na Far‹ i Enge szybko to zauważyła. Poprosiła o uwagę i zwróciła się do chudej Yilanè:

— A co ty na to? Czy zaniesiesz fargi prawdę Ugunenapsy?

Wszystkie teraz patrzyły w milczeniu, ciekawe odpowiedzi ich kłótliwej siostry. Ta uniosła głowę, okazała pewność postanowienia i przemówiła:

— Nie myliłam się, choć może byłam zbyt gorliwa. Ambalasei doprowadziła nas do prawdy i za to jej dziękuję. Pójdę do fargi i przemówię, by to miasto żyło zawsze. Dziękuję jej jeszcze raz za pomoc.

W jej słowach były tony niechęci, lecz mimo to mówiła szczerze. Przepełniona radością objawienia i rozwiązaniem najbardziej nabrzmiałego problemu Enge nie zwróciła uwagi na owe podteksty. Pokój został przywrócony. Wielkie dzieło Ugunenapsy będzie trwać.

— Co rozkażesz, wielka Ambalasei? — spytała Enge w postawie błagalnicy, a nie osoby równej. Ambalasei chętnie na to przystała.

— Wyhoduję pojemniki do przechowywania mięsa. Wyruszymy, gdy urosną i zostaną napełnione. Uważam, że kaznodziejek nie może być za dużo, potrzeba będzie wiele miejsca dla nawróconych. Po zjedzeniu mięsa i nawróceniach uruketo popłynie z powrotem. Miasto urośnie, bo dostaniemy do pracy młode, silne fargi.

— Mówiąc o odpłynięciach, stwierdziłaś, iż wyruszamy — zauważyła Enge. — Zamierzasz zabrać się z uruketo?

— Oczywiście. Kto lepiej ode mnie wszystkim pokieruje? Tęsknię też do dyskusji, w których nigdy nie pada pewne imię. Teraz uzgodnijcie między sobą, kto popłynie. Proponuję najwyżej pięć Yilanè.

— Proponuję? — powtórzyła Far‹ z pewną obawą i niechęcią.

— Rozkazuję, jeśli wolisz. Jestem jednak wielkoduszna i nie żywię uraz. Ty i cztery inne, jeśli o to ci chodziło. Popłyniesz, Enge?

— Moje miejsce jest teraz w mieście, muszę przygotować je dla przybyłych, choć bardzo pragnęłabym być z tobą. Czy zamiast mnie może popłynąć najbliższa mi Satsat?

— Chętnie!

— Pozostały trzy miejsca — powiedziała Ambalasei, rozciągając sztywne mięśnie i odchodząc. — Poinformuję was, gdy nadejdzie pora wyruszenia — zawołała i opuściła ambesed. Wolnym krokiem przemierzała wyhodowane przez siebie, nazwane na jej cześć miasto. Wiedziała jednak, że szła powoli nie tylko z powodu zmęczenia. Była stara i często w chwilach spokojnego namysłu czuła, iż dochodzi do kresu swych możliwości fizycznych. Nadejdzie on, nie jutro, lecz może już w jutro jutra czeka na nią ze swą pustką. Przed nadejściem tego nieuniknionego dnia musi jeszcze coś zrobić. Gdy uczona wchodziła do laboratorium, Setèssei właśnie rozkładała okazy, lecz natychmiast przerwała pracę i dała znak gotowości przyjęcia poleceń.

— Trzeba wyhodować pojemniki — powiedziała Ambalasei, grzebiąc w składzie wyschniętych jaj i dzbanów. Znalazła to, czego szukała i dała asystentce. — Do wzrostu konieczny jest płyn odżywczy, potem należy umieścić w nich przygotowane mięso. Wpierw jednak przynieś mi ugunkshaa i stworzenie pamięci.

— Jakiej pamięci szukasz?

— Jakiejś nieważnej, bo chcę coś zapisać.

— Mamy dawne opisy prądów morskich i wiatrów na południu, teraz zastąpione przez nowe obserwacje i odkrycia.

— Doskonale się nadają. Nie przechowuję niepełnych, mglistych zapisów, a jedynie ważne historyczne osiągnięcia.

Przed Ambalasei siedziało ugunkshaa, poważnie zmienione, bezrozumne stworzenie, jego wielkie, zbudowane z cząstek organicznych soczewki wpatrywały się w uczoną. Setèssei umieściła obok stworzenie pamięci i ostrożnie umieściła jeden z czułków wyrastających nad obumarłym okiem w załomku ciała głosiciela wspomnień. Po delikatnych poprawkach na soczewkach ukazał się czarno-biały obraz i rozległ się stłumiony głos. Umilkł, gdy drugie, mniejsze oko otwarło się powoli i spojrzało na Ambalasei.

— To, co powiesz teraz, zostanie wysłuchane i zapamiętane — powiedziała Setèssei odchodząc.

Ambalasei odprawiła ją, zebrała myśli i zaczęła mówić. Każdy jej ruch, każdy dźwięk zapisywał się dokładnie w mózgu stworzenia pamięci.

— Powiem wam najpierw o rzekach w morzu prowadzących do tego nowego lądu…

— Godna najwyższego zaufania Setèssei zostanie z wami podczas mej nieboecności — powiedziała Ambalasei. — Choć oczywiście mi nie dorównuje, to zna się na sprawach miasta, pomagała w jego hodowli. Zna się także na leczeniu ran, tak łatwo odnoszonych przez twoje niezdarne siostry.

— Wdzięczność-po-wielokroć — oznajmiła Enge. — Czy już wszystko przygotowane do wypłynięcia?

— Niemal wszystko. Reszta mięsa powinna zostać przyrządzona dzisiaj. Wypływamy natychmiast po jego załadunku. Najlepiej rano, bo chcę dokonać obserwacji prądów prowadzących na północ. Trzeba połączyć moje nowe mapy ze starymi. Potem pragnę ujrzeć miasto, o którym mi opowiadałaś, Alpèasak.

— Śmierć i zagłada w ogniu! Wszystkie Yilanè zginęły, na ulicach i w gajach pełno ustuzou z zabójczymi kamieniami-zębami.

— Przeżyłaś jednak ty i kilka innych.

— Garstka ocalałych Cór Życia uciekła w uruketo i jest teraz ze mną. Była także dowodząca stworzeniem i jej załoga, oraz ta, której imienia nie wypowiem. Ponadto samiec o nieznanym imieniu i uczona Akotolp.

— Akotolp! Gruba i krągła jak rzeczny węgorz?

— Ta sama.

— Gdzie jest teraz?

— Nie wiem. Jak ci mówiłam, opuściłam uruketo, by uniknąć śmierci z kciuków bezimiennej.

— Muszę zobaczyć to miasto. Może ustuzou już odeszli. W każdym razie prądy płyną w tym kierunku, nim skręcą ku brzegom Entoban*. Konieczne są obserwacje, poprawienie map.

Wyruszyły tuż po świcie, wypłynęły rzeką na otwarte morze. Ambalasei przy pomocy dwóch załogantek wypuszczała w oceanie neshkaki. Zwierząta dobrze pływały i starały się uciec, lecz były przytrzymywane przez bardzo długie ogony. Barwa ich skóry zmieniała się zależnie od temperatury wody, co umożliwiało Ambalasei wnoszenie poprawek na mapach. Wolne od wszelkich obowiązków Córy spędzały godziny nie poświęcane snowi na dyskusjach o Ośmiu Zasadach, zaszywały się jednak w głębi uruketo i Ambalasei ich nie słyszała.

Przyjemna, ciepła wyprawa dawała jej wiele radości. Niemal zbyt szybko minęły wyspę Maninlè, potem podobny klejnot, archipelag Alakas-aksehent. Ambalasei zmęczyła się już pracami i spała na dole. Nowe i stare mapy zostały połączone. Znany świat znacznie się rozrósł dzięki jej geniuszowi. Dokonawszy tego, spała bardzo dobrze, obudziło ją dopiero szarpnięcie za ramię. Ujrzała dowodzącą uruketo Elem, okazującą uwagę i posłuszeństwo poleceniom.