— Och… rozmawiałaś z nim parę dni wcześniej, prawda?
Na jej ciemnej twarzy nie było widać śladu zaskoczenia. Onyksowe oczy patrzyły na niego spokojnie.
— Jamie, próbuję co parę dni porozmawiać z każdym członkiem zespołu. To część mojej pracy.
— Rozumiem — odparł.
— Oczywiście — przytaknęła z uśmiechem.
Jamie nagle poczuł się nieswojo. Chciałby rozmawiać z Vijay godzinami, o wszystkim i o niczym, nie tylko o sprawach ekspedycji. Wyczuł jednak, że ona wie więcej o tym, co się dzieje w jego duszy, niż on sam.
— U ciebie wszystko w porządku? — usłyszał nagle własny głos. — Wszystko u was jak trzeba?
— Wszyscy mają się dobrze — odparła. — Opos dowiercił się do głębokości dwustu metrów i zaczyna pobierać próbki bakterii. On i Mitsuo wręcz zajeżdżają sprzęt w laboratorium, tak je badają.
— Żywe bakterie?
— Tak. Biologowie na Ziemi tańczą nago na ulicach, gdy słyszą rozmowy tej dwójki.
— Dlaczego, u licha, nikt mi nic nie powiedział? Wyglądała na zdziwioną.
— Myślałam, że cię powiadomili. Pierwsza próbka pojawiła się dziś rano. Myślałam, że wysłali ci szybki raport.
Jamie wziął głęboki oddech.
— Może jest w poczcie. Nie sprawdzałem dziś wieczorem.
— Jestem pewna, że tak.
Nie przerywając połączenia z Shektar, wywołał listę otrzymanych wiadomości. Tak, były dwie od Fuchidy, wysłane minuta po minucie, jakieś trzy godziny wcześniej.
Powinienem sprawdzić pocztę, zanim wywołam bazę, przypomniał sobie Jamie. Uświadomił sobie, że zachował się głupio, chcąc rozmawiać z Shektar tak bardzo, że zapomniał sprawdzić pocztę.
— Mitsuo sądzi — mówiła dalej Shektar — że wulkany mogą być jeszcze lepszym miejscem dla uprawiania podziemnej geologii. Nie może się doczekać, aż pojedzie na wyprawę.
Jamie westchnął.
— Znam to uczucie.
— Dobrze się czujesz? — spytała.
Prawie zaskoczony tym prostym pytaniem, Jamie odparł:
— Oczywiście, nic mi nie jest.
— Nie czujesz się zmęczony albo trochę rozdrażniony, zwłaszcza wieczorem?
Jamie potrząsnął głową.
— Nie, nic z tych rzeczy.
— A budząc się rano? Jakieś oznaki depresji?
— O czym tym mówisz? — Przypomniał sobie, jak się czuł podczas pierwszej wyprawy, kiedy brak witamin spowodował u nich szkorbut. Czy Vijay o to się martwi, zastanawiał się.
Odpowiedź brzmiała jednak:
— Rozregulowany zegar biologiczny?
— Co?
Shektar skinęła poważnie głową.
— Marsjański soi jest trochę więcej niż godzinę dłuższy od ziemskiego dnia. Parę osób w bazie wykazuje problemy z przystosowaniem ich wewnętrznego zegara.
Jamie zaniepokoił się.
— Kto? Na ile to jest poważne?
— Nic poważnego — odparła Shektar. — Nic, czym należałoby się przejmować. I nie zamierzam w tym przypadku złamać tajemnicy lekarskiej.
— Ale jeśli to wpływa na wydajność ludzi…
— Nie wpływa i nie sądzę, żeby miało to kiedyś miejsce. Aklimatyzują się tylko trochę powoli, to wszystko.
Jamie próbował powstrzymać nieprzyjemny grymas. Powinniśmy byli o tym pomyśleć, skarcił się. Wzięliśmy poprawkę na grawitację, ale nikt nie pomyślał o innej długości dnia.
— Rozchmurz się, Jamie — rzekła Vijay, znów uśmiechnięta. — Nie musisz się tym martwić.
— Jesteś pewna?
— Całkowicie i zdecydowanie pewna. — Jej uśmiech zmienił się w złośliwy uśmieszek. — Dość pewna.
Powymieniali trochę uwag o wewnętrznych biorytmach i naturalnych cyklach. Jamiemu doskonale się z nią rozmawiało; czuł, jak napięcie całego dnia go opuszcza. Zauważył, jak jej białe zęby połyskują w kontraście z ciemną karnacją. Skórę miała pewnie gładką i miękką. Jamie pomyślał, jak chciałby głaskać jej twarz, ramiona…
— A skoro już mówimy o biorytmach — mówiła Vijay — to zaobserwowałam efekt haremu.
To zakończyło jego fantazje. — Co?
— Efekt haremu. U kobiet mieszkających razem synchronizujc się cykl miesiączkowy.
Nie chcę o tym słuchać, powiedział sobie w duchu. Usłyszał jednak własny głos:
— I coś takiego się tu dzieje?
Shektar skinęła głową, patrząc na niego figlarnie.
— Tak się dzieje, chłopie. Przed chwilą rozmawiałam ze Stacy. Wszystkie jesteśmy w trzecim dniu cyklu.
— Efekt haremu — mruknął.
— Naturalna perwersja natury — rzekła.
— Tak?
— Nie robimy tego celowo, Jamie. Nie możemy kontrolować naszych cykli, chyba że za pomocą leków hormonalnych, a o ile mi wiadomo, żadna z nas nie zażywa tabletek antykoncepcyjnych.
Jamie pomyślał, że może powinny, a potem zastanowił się, dlaczego tak nie jest. Bo nic chcą uprawiać seksu?
— Zgodziłyśmy się odstawić pigułki przed opuszczeniem Ziemi — wyjaśniła Shektar. — Nasza trójka zgłosiła się na ochotnika do medycznego eksperymentu dotyczącego efektu haremu.
— I potem napiszesz o tym pracę?
— Tak, kiedy wrócimy. Do publikacji albo do szuflady, wiesz. Jamie nie potrafił określić czy mówi poważnie, czy też go podpuszcza.
— Oczywiście, jeśli któraś z nas ma ku temu powody, zawsze może zastosować antykoncepcją awaryjną. Mamy spore zapasy odpowiednich środków.
Jamie znów usłyszał swój głos:
— Czy któraś…
Jej uśmiech stał się olśniewający.
— Tajemnica lekarska, Jamie. Muszę milczeć jak grób. Westchnął z irytacją. Zabrzmiało to jak warknięcie. Zmieniając nagle temat, Shektar oznajmiła:
— Nie przechodziłeś badań lekarskich przed opuszczeniem bazy.
— Nie muszę…
— Podpisał pan regulamin, doktorze Waterman. Wszyscy zgodziliśmy się na jego przestrzeganie.
— Tak, wiem.
— Moim obowiązkiem jest dbałość o twoje fizyczne i psychiczne zdrowie. — Mówiła teraz zupełnie poważnie. — Ale nie jestem w stanic tego zrobić, jeśli nie będziesz ze mną współpracował.
— A inni…?
— Dcx i Trudy współpracują chętnie. Stacy ma wstręt do medyków, jak wszyscy astronauci, ale wczoraj wieczorem przeszła badania. Mam tu wszystkie dane.
— Wolałbym, żebyś to ty mnie zbadała, a nie jakaś głupia maszyna — rzucił.
Jej brwi powędrowały w górę.
— Naprawdę?
Jamie w duchu nazwał się idiotą.
— To znaczy, chciałem powiedzieć, że… Vijay jednak znów się uśmiechała.
— Chętnie cię zbadam po powrocie. Obawiam się jednak, że maszyna diagnostyczna to najbardziej romantyczne rozwiązanie, jakie możemy osiągnąć.
— Romantyczne? Zaśmiała się.
— Przepraszam, nie chciałam wprawić cię w zakłopotanie. To moje paskudne poczucie humoru.
Zmusił się do niewyraźnego uśmiechu.
— Nie jestem zakłopotany. Wszystko w porządku.
— Tak, widzę.
Próbując znów odzyskać kontrolą nad rozmową, Jamie oświadczył:
— Muszą porozmawiać z Tomasem.
— Teraz?
— Zanim się rozłączą.
— Chcesz złożyć formalny raport?
— Chcę, żeby przeprogramował jeden z szybowców, posyłając go na rekonesans nad wioską na klifie.
Soi 11: Poranek
Jamie dostrzegł, że mimo ciągłego odkurzania skafandry zaczynają wyglądać na brudne i zużyte. Niegdyś lśniąco białe buty i spodnie nabrały lekko czerwonego odcienia. Ręczne odkurzacze nie pochłaniają całego pyłu, uświadomił sobie. Przypomniał sobie, jak wyglądały skafandry podczas pierwszej ekspedycji, poplamione i zużyte, zaledwie po paru tygodniach.