Teraz Tatiana dławiła się w tym zapachu i ze wstrętem marszczyła nos.
Właśnie ten wstręt i pogarda dla osoby, która może żyć w takim smrodzie, pozwoliły jej spojrzeć w żółtawe oczy patrzące na nią spoza prostokątnych szkieł okularów. Nic w nich nie mogła wyczytać. Omiatały ją powoli od stóp do głów, jak zapamiętujący wszystko obiektyw kamery.
Pułkownik Klebb przemówiła:
– Jesteście efektowną dziewczyną, towarzyszko kapralu. Przejdźcie przez pokój i z powrotem.
Co znaczą te ucukrowane słowa? Usztywniona nowym strachem, strachem przed powszechnie znanymi osobistymi skłonnościami tej kobiety, Tatiana zrobiła, co jej kazano.
– Zdejmijcie kurtkę. Zawieście ją na krześle. Podnieście ręce nad głową. Wyżej. Teraz pochylcie się i dotknijcie stóp. Wyprostujcie się. Dobrze. Siadajcie. – Pułkownik Klebb przemawiała jak lekarz. Ukazała gestem krzesło naprzeciw siebie po drugiej stronie stołu. Jej nieruchome, świdrujące oczy skryły się pod powiekami, kiedy powędrowały ku leżącej na stole teczce akt.
To na pewno moja Zapiska, pomyślała Tatiana. Jakże interesująco mieć przed sobą to narzędzie, które stanowi o całym życiu człowieka. Jakie jest grube – niemal pięć centymetrów. Co może być na tych wszystkich stronach? Zafascynowana popatrzyła rozszerzonymi oczyma na otwartą tekę.
Pułkownik Klebb przerzuciła kilka ostatnich kartek i zamknęła okładkę. Była to pomarańczowa okładka z czarnym ukośnym paskiem. Cóż mogą oznaczać te kolory?
Pułkownik Klebb podniosła wzrok, a Tatiana zdołała jakimś cudem mężnie odpowiedzieć spojrzeniem.
– Towarzyszko kapralu Romanowa – był to głos władczy, głos zwierzchnika – mam o waszej pracy dobre meldunki. Doskonałe osiągnięcia tak w wypełnianiu obowiązków, jak w sporcie. Partia jest z was zadowolona.
Tatiana nie mogła uwierzyć własnym uszom. Zrobiło jej się słabo. Całą jej twarz zalał rumieniec, który zaraz ustąpił miejsca bladości. Chwyciła dłonią krawędź stołu i wyjąkała słabo: – J-j-jestem wdzięczna, t-t-towarzyszko pułkownik.
– Dzięki waszej doskonałej służbie zostaliście wybrani do zadania najwyższej wagi. To dla was wielki zaszczyt. Rozumiecie?
Cokolwiek się zdarzy, będzie lepsze niż to, co mogło się zdarzyć.
– Tak, w zupełności, towarzyszko pułkownik.
– Zadanie to wiąże się z niemałą odpowiedzialnością. Jak też wyższym stopniem. Gratuluję, towarzyszko kapralu, awansu z chwilą zakończenia misji na stopień kapitana Bezpieczeństwa Państwowego.
Była to rzecz niesłychana w wypadku dwudziestoczteroletniej dziewczyny! Tatiana przeczuwała niebezpieczeństwo. Zesztywniała jak zwierzę, które pod mięsem dostrzega stalową paść.
– Jestem głęboko zaszczycona, towarzyszko pułkownik – odparła, nie mogąc ukryć niepokoju w głosie.
Rosa Klebb mruknęła coś niezrozumiale. Doskonale zdawała sobie sprawę, co dziewczyna myślała po otrzymaniu wezwania. Efekty uprzejmego przyjęcia, raptownej ulgi związanej z dobrymi wieściami i budzących się na nowo obaw były widoczne jak na dłoni. Była to piękna, otwarta, niewinna dziewczyna. Dokładnie taka, jakiej wymagał spisek.
– Ładna ze mnie gospodyni. Ten awans należy uczcić kieliszkiem wina. Nie powinniście wszak sądzić, że my, wyżsi oficerowie, jesteśmy pozbawieni cech ludzkich. Napijemy się razem.
To będzie dobry pretekst, żeby otworzyć butelkę francuskiego szampana.
Rosa Klebb wstała i zbliżyła się do bufetu, na którym jej ordynans ustawił wszystko, co zamówiła.
– Póki będę mocować się z korkiem, spróbujcie jednej z tych czekoladek. Te korki od szampana to zawsze ciężka sprawa. Do takiej roboty nam, dziewczętom, naprawdę przydałby się mężczyzna.
Nie przerywała tej upiornej paplaniny kładąc przed Tatianą okazałą bombonierkę i wracając potem do bufetu.
– Są ze Szwajcarii. Najlepsze z najlepszych. Te okrągłe są nadziewane, a kwadratowe – twarde.
Tatiana wybąkała podziękowanie. Sięgnęła po nadziewaną. Będzie ją łatwiej przełknąć. Strach przed chwilą, w której ostatecznie zobaczy pułapkę i poczuje na szyi zatrzaskujące się zęby, zupełnie wysuszył jej usta. Te gierki muszą skrywać coś naprawdę okropnego. Kęs czekolady utkwił jej w ustach jak guma do żucia. Na szczęście wciśnięto jej w dłoń kieliszek szampana.
Unosząc radośnie swój, stała nad nią Rosa Klebb.
– Za wasze zdrowie, towarzyszko Tatiano. I najserdeczniejsze gratulacje!
Tatiana przymusiła się do nienaturalnego uśmiechu. Podniosła kieliszek i lekko skłoniła głowę.
– Za wasze zdrowie, towarzyszko pułkownik.
Opróżniła kieliszek jednym haustem, jak to jest w Rosji we zwyczaju, i odstawiła go na stół.
Rosa Klebb natychmiast ponownie napełniła naczynie, rozlewając przy tym nieco wina.
– A teraz za zdrowie waszego nowego wydziału, towarzyszko. – Podniosła kieliszek i ze stężałym cukierkowym uśmieszkiem obserwowała reakcję dziewczyny. – Za SMIERSZ!
Tatiana w otępieniu podniosła się na nogi. Ujęła pełny kielich.
– Za SMIERSZ. – To słowo ledwo przecisnęło się jej przez usta. Zakrztusiła się szampanem i musiała go wypić w dwóch łykach. Potem ciężko usiadła.
Rosa Klebb nie dała jej czasu na zastanowienie. Usiadła naprzeciwko, kładąc na stole obie dłonie.
– A teraz, towarzyszko, do sprawy. – Jej głos znowu brzmiał władczo. – Mamy przed sobą wiele roboty. – Pochyliła się nad stołem. – Czy pragnęliście kiedykolwiek mieszkać za granicą, towarzyszko? W jakimś obcym kraju?
Szampan zaczynał działać na Tatianę. Prawdopodobnie najgorsze dopiero ją czeka, ale lepiej, żeby. się stało jak najszybciej.
– Nie, towarzyszko. Jestem szczęśliwa w Moskwie.
– Nigdyście nie myśleli, jakie jest to życie na Zachodzie – te wszystkie piękne ciuchy, jazz, nowoczesność?
– Nie, towarzyszko. – Mówiła prawdę. Nigdy o tym nie myślała.
– A gdyby to Państwo nakazało wam przenieść się za Zachód?
– Wypełniłabym polecenie.
– Chętnie?
Tatiana wzruszyła ramionami z lekkimi oznakami zniecierpliwienia.
– Człowiek słucha rozkazów.
Rosa Klebb uczyniła pauzę. Kiedy zadała następne pytanie, w jej głosie brzmiały tony dziewczęce i porozumiewawcze.
– Czy jesteście dziewicą, towarzyszko? Och, mój Boże, pomyślała Tatiana.
– Nie, towarzyszko pułkownik. Wilgotne usta zalśniły w świetle.
– Ilu mężczyzn?
Tatiana zarumieniła się po czubki włosów. Dziewczyny rosyjskie są w sprawach seksu powściągliwe i pruderyjne. Klimat seksualny w Rosji jest średniowiktoriański. Pytania tej Klebb budziły opór tym większy, że zadawała je chłodnym inkwizytorskim tonem funkcjonariuszka państwowa, którą Tatiana spotkała po raz pierwszy w życiu. Zebrała się na odwagę i patrząc nieufnie w żółte oczy rozmówczyni spytała:
– Dlaczego poruszacie te wszystkie intymne sprawy, towarzyszko pułkownik?
Rosa Klebb wyprostowała się, a jej głos ciął jak kańczug:
– Zapominacie się, towarzyszko. Nie jesteście tu po to, by zadawać pytania. Zapominacie, z kim mówicie. Odpowiadajcie!
Tatiana skurczyła się.
– Trzech mężczyzn, towarzyszko pułkownik.
– Kiedy? Ile mieliście lat? – Twarde żółte oczy patrzyły nad stołem w spłoszone błękitne oczy dziewczyny, hipnotyzowały ją, rozkazywały.
Tatiana bliska była łez.
– W szkole. Miałam siedemnaście lat. Potem w Instytucie Języków Obcych. Dwadzieścia dwa. I jeszcze w ubiegłym roku. Miałam dwadzieścia trzy lata. To był przyjaciel, którego poznałam na lodowisku.