Выбрать главу

– Proszę o ich nazwiska, towarzyszko. – Rosa Klebb ujęła ołówek i przyciągnęła do siebie skoroszyt.

Tatiana zakryła dłońmi twarz i wybuchła płaczem.

– Nie – wykrzyknęła pomiędzy chlipnięciami. – Nie, cokolwiek ze mną zrobicie. Nie macie prawa.

– Przestańcie pleść bzdury. – Głos przemienił się w syk. – W ciągu pięciu minut mogłabym wyciągnąć z was te nazwiska i wszystko, co zechcę. Toczycie ze mną niebezpieczną grę, towarzyszko. Moja cierpliwość nie będzie trwała wiecznie. – Rosa Klebb urwała. Była zbyt brutalna. – Chwilowo damy pokój tej sprawie. Podacie mi nazwiska jutro. Tych mężczyzn nie spotka żadna krzywda. Zada się im jedno lub dwa pytania na wasz temat – pytania czysto techniczne, to wszystko. Teraz podnieście głowę i wytrzyjcie łzy. Czas już skończyć z tymi głupstwami.

Rosa Klebb powstała, obeszła stół i stanęła przy Tatianie, spoglądając na nią z góry. Jej głos stał się przylepny i jedwabisty.

– Już dobrze, już dobrze, moja droga. Musisz mi ufać. Twoje małe tajemnice są u mnie bezpieczne jak w banku. No, wypij jeszcze trochę szampana i zapomnij o tym drobnym zgrzycie. Musimy zostać przyjaciółkami. Czeka nas wspólna praca. Musisz, droga Taniu, nauczyć się traktować mnie jak matkę. Masz, wypij do dna.

Tatiana wyjęła chusteczkę zza paska spódnicy i przetarła oczy. Sięgnęła drżącą dłonią po kielich z winem i wypiła je z pochyloną głową.

– Do dna, do dna, moja droga.

Rosa Klebb stała nad dziewczyną niczym jakaś obrzydliwa kaczucha wykwakująca słowa otuchy.

Tatiana posłusznie opróżniła kielich. Czuła się wyprana z wszelkiej chęci oporu, znękana, skłonna uczynić wszystko, byle mieć już tę rozmowę za sobą, uciec gdzieś i zasnąć. Tak więc, pomyślała, wygląda to przy stole przesłuchań, takiego właśnie głosu używa pułkownik Klebb. Cóż, skutkował. Była teraz uległa. Będzie współpracować.

Rosa Klebb usiadła. Spoza swej macierzyńskiej maski z aprobatą obserwowała dziewczynę.

– A teraz, moja droga, jeszcze tylko jedno intymne pytanko. Jak to między dziewczynami. Czy lubisz się kochać? Czy ci to sprawia przyjemność? Dużą przyjemność?

Dłonie Tatiany znowu poderwały się do góry i zasłoniły twarz. Odpowiedziała zza nich stłumionym głosem:

– No, tak, towarzyszko pułkownik. Naturalnie, kiedy człowiek kocha… – Jej głos zamarł w pół zdania. Co jeszcze mogła powiedzieć? Jakiej odpowiedzi pragnęła ta kobieta?

– A załóżmy, moja droga, że nie jesteś zakochana. Czy wówczas też uprawianie miłości z mężczyzną dałoby ci przyjemność?

Tatiana niezdecydowanie pokręciła głową. Odjęła dłonie od twarzy i pochyliła głowę. Z obu jej stron włosy opadły na dół jak ciężkie zasłony. Próbowała myśleć, być pomocna, ale nie potrafiła wyobrazić sobie podobnej sytuacji. Mogła tylko przypuszczać…

– Przypuszczam, że to by zależało od mężczyzny, towarzyszko pułkownik.

– Oto rozsądna odpowiedź, moja droga. – Rosa Klebb wysunęła ze stołu szufladę, wyjęła zdjęcie i pchnęła je w stronę dziewczyny. – Co byś na przykład powiedziała o tym mężczyźnie?

Tatiana ostrożnie przyciągnęła do siebie zdjęcie, jakby to mogło w każdej chwili zająć się ogniem. Ostrożnie zerknęła na przystojną, bezwzględną twarz. Próbowała pomyśleć, wyobrazić sobie… – Nie potrafię powiedzieć, towarzyszko pułkownik. Może gdyby był czuły… – Z lękiem odepchnęła fotografię od siebie.

– Nie, nie, zatrzymaj ją, moja droga. Ustaw ją obok łóżka i myśl o tym mężczyźnie. Później, w swojej nowej pracy, dowiesz się o nim więcej. A teraz – żółte oczy zamigotały za prostokątnymi szkłami – czy chcesz się dowiedzieć, na czym będzie polegać to twoje nowe zadanie? Misja, do której wybrano cię spośród wszystkich rosyjskich dziewcząt?

– Tak, naprawdę, towarzyszko pułkownik – Tatiana popatrzyła ulegle na czujną twarz, która mierzyła w nią teraz jak pysk wystawiającego zwierzynę psa myśliwskiego.

Wilgotne, gumiaste wargi rozchyliły się powabnie.

– Wybrano was, towarzyszko kapralu, do misji łatwej i przyjemnej, prawdziwych – jak to mówią – miłosnych obowiązków. Rzecz w zakochaniu się. To wszystko. Nic więcej. Zakochaniu się w tym mężczyźnie.

– Ale kim jest? Nawet go nie znam.

Rosa Klebb oblizała wargi. No, da tej głupiej gąsce do myślenia.

– Jest angielskim szpiegiem.

– Gospodi! - Tatiana zakryła dłonią wargi, tyleż ze zgrozy, co po to, by ust Bożym imieniem nie skalać.

Siedziała, wstrząśnięta do szpiku kości, patrząc na Rosę Klebb rozszerzonymi, lekko pijanymi oczyma.

– Tak – powiedziała Rosa Klebb, rada z efektu swoich słów. – Jest szpiegiem angielskim. Może najsłynniejszym ze wszystkich. I od tej chwili jesteś w nim zakochana. No i żadnych głupstw, towarzyszko. To istotna sprawa wagi państwowej, do której zostaliście wybrani jako narzędzie. Więc koniec z bzdurami, proszę. Teraz parę szczegółów praktycznych. – Rosa Klebb urwała, a potem rzuciła ostro: Zabierzcie dłoń z waszej durnej twarzy. Skończcie z tą miną wystraszonej krowy. Siądźcie prosto i uważajcie, bo porozmawiamy inaczej. Zrozumiano?

– Tak jest, towarzyszko pułkownik. – Tatiana szybko wyprostowała plecy i usiadła z dłońmi złożonymi na kolanach, jak gdyby wróciła nagle do Szkoły Funkcjonariuszy Bezpieczeństwa. Jej umysł tonął w chaosie, ale nie był to właściwy moment na problemy duchowe. Poczucie dyscypliny mówiło jej, że to operacja dla dobra Państwa. Pracowała teraz dla ojczyzny. Jakimś cudem to ją właśnie wybrano do udziału w ważnym spisku. Jako funkcjonariusz bezpieki musi wypełnić swe obowiązki i to wypełnić dobrze. Słuchała pilnie, z całą zawodową uwagą.

– W tej chwili – Rosa Klebb przybrała ton oficjalny – będę zwięzła. Później dowiecie się więcej. Przez kilka najbliższych tygodni zostaniecie poddani niesłychanie dokładnemu przeszkoleniu, aż będziecie dokładnie wiedzieć, jak się zachować w każdych okolicznościach. Poznacie pewne zachodnie obyczaje. Zostaniecie wyposażeni w piękne ubrania. Poinstruowani w sztuce uwodzenia. Potem wyśle się was za granicę, do jednego z państw europejskich. Tam poznacie tego mężczyznę. Uwiedziecie go. W tej kwestii nie będziecie mieć żadnych idiotycznych oporów. Wasze ciało od urodzenia należy do Państwa, przez Państwo bowiem zostało wykarmione. Teraz dlań musi pracować. Czy to jasne?

– Tak jest, towarzyszko pułkownik. – Logika wywodu była żelazna.

– W towarzystwie tego mężczyzny udacie się do Anglii. Tam, bez wątpienia, zostaniecie poddani przesłuchaniom, które jednak nie będą ciężkie. Anglicy nie stosują surowych metod. Udzielicie takich odpowiedzi, jakich można udzielić nie zagrażając sprawom państwowym. W szczególności zależy nam, byście udzielili pewnych odpowiedzi, które przygotujemy dla was zawczasu. Prawdopodobnie wyślą was do Kanady, tam bowiem Anglicy ekspediują zwykle więźniów politycznych określonej kategorii. Zostaniecie uwolnieni i sprowadzeni do Moskwy. – Rosa Klebb popatrzyła wnikliwie na dziewczynę. Zdawało się, że akceptuje to wszystko bez zastrzeżeń. – Jak więc widzicie, sprawa jest względnie prosta. Czy macie na tym etapie jakieś pytania?

– Co się stanie z tym mężczyzną, towarzyszko pułkownik?

– Rzecz dla nas zupełnie obojętna. Posłuży nam wyłącznie jako środek waszego przeniknięcia do Anglii. Celem misji jest podsunięcie Anglikom fałszywych informacji. Oczywiście, towarzyszko, będziemy wielce radzi z waszych osobistych wrażeń o życiu w Anglii. Meldunki dziewczyny tak inteligentnej i doskonale wyszkolonej jak wy będą miały dla państwa dużą wartość.

– Doprawdy, towarzyszko pułkownik!?