— Aleksy III rządzi nadal — ciągnąłem — a Izaak Angelos nadal siedzi w więzieniu. Syn Izaaka jednak, również Aleksy, zbiegł z miasta i na miejsce wygnania wybrał sobie Wenecję. Obiecał Dandolowi ogromne pieniądze za przywrócenie ojca na tron. Tak więc Dandolo udaje się do Konstantynopola, by obalić Aleksego III i zastąpić go marionetką w swych dłoniach, Izaakiem.
Nie pojmowali nic z tego skomplikowanego dynastycznego wywodu. Nie szkodzi. Zrozumieją, kiedy zobaczą wszystko na własne oczy.
Pokazałem im czwartą krucjatę przybywającą do Konstantynopola pod koniec kwietnia 1203 roku. Obejrzeli Dandola, kierującego zdobyciem Scutari, przedmieścia po azjatyckiej stronie Bosforu. Widzieli też przygotowania do obrony portu: nie tylko stojącą u wejścia do niego wielką wieżę, nie tylko zagradzający je słynny żelazny łańcuch, lecz także dwadzieścia bizantyńskich galer. Specjalnie zwróciłem uwagę turystów na atak weneckich żeglarzy, którzy zdobyli bizantyńskie galery abordażem, podczas gdy jeden ze statków Dandola, wyposażony w ogromne stalowe nożyce, przeciął łańcuch, otwierając Złoty Róg atakującym. Widzieli, jak ten dziewięćdziesięcioletni starzec prowadzi atak na szańce Konstantynopola.
— Nigdy dotąd atakujący nie dostali się za mury — wyjaśniłem.
Stojąc z dala, jako część wiwatującego tłumu obserwowaliśmy Dandola wyprowadzającego z lochów Izaaka Angelosa i koronującego go na cesarza Bizancjum wraz z synem, w stylu przysługującym Aleksemu IV.
— Aleksy IV — powiedziałem — zaprosił krzyżowców do spędzenia zimy w Konstantynopolu na jego koszt. W tym czasie miano przygotować plan ataku na Ziemię Świętą. Oferta złożona została zbyt pospiesznie i stała się gwoździem do trumny cesarza.
Skoczyliśmy z prądem do wiosny 1204 roku.
— Aleksy IV — rozpocząłem — właśnie odkrył, że utrzymanie tysięcy krzyżowców rujnuje finanse cesarstwa. Powiedział Dandolowi, że nie ma już pieniędzy i nie jest w stanie dłużej pokrywać wydatków wyprawy. Doprowadziło to do gwałtownej kłótni, w trakcie której w mieście rozpoczęły się pożary. Nikt nie wie, kto je wzniecił, ale Aleksy podejrzewa Wenecjan. Rozkazał podpalić sześć starych okrętów, dryfujących teraz na wenecką flotę.
Widzieliśmy płonące statki. Widzieliśmy, jak Wenecjanie długimi hakami odepchnęli je od swych statków, i widzieliśmy, jak w mieście wybucha bunt, jak jego obywatele oskarżają Aleksego IV, że jest marionetką w ręku Wenecjan, i skazują go na śmierć.
— Stary Izaak Angelos umiera w kilka dni później — powiedziałem. — Bizantyńczycy odnajdują zięcia wygnanego cesarza Aleksego III i wynoszą go na tron jako Aleksego V. Zięć ów należy do słynnej rodziny Dukasów. Dandolo utracił obu swych marionetkowych cesarzy. Jest wściekły. Wenecjanie wraz z krzyżowcami decydują się na podbój Konstantynopola. Postanawiają rządzić nim bezpośrednio.
Kolejna grupa turystów miała teraz szansę obejrzeć walki, które wybuchły ósmego kwietnia. Płomienie, rzeź, gwałty, Aleksy V ucieka, napastnicy plądrują miasto. Trzynasty kwietnia, Hagia Sophia: krzyżowcy demolują chór z jego słynnymi dwunastoma srebrnymi kolumnami, rozbierają ołtarz, kradną czterdzieści kielichów i dziesiątki srebrnych kandelabrów. Kradną także Ewangelię, krzyże i tkaninę ołtarzową oraz czterdzieści szczerozłotych kadzielnic. Bonifacy z Montferrat, przywódca krucjaty, zdobywa cesarski pałac. Dandolo rozkazuje zdjąć z niego cztery konie z brązu, które cesarz Konstantyn przywiózł z Egiptu dziewięćset lat wcześniej; przetransportuje je do Wenecji i umieści nad wejściem do katedry Świętego Marka, gdzie pozostają po dziś dzień. Towarzyszący krzyżowcom księża gorączkowo szukają relikwii. Znajdują dwa kawałki Świętego Krzyża, ostrze Świętej Włóczni, gwoździe, którymi przebito ciało Chrystusa, i wiele innych, podobnych obiektów, które Bizantyńczycy otaczali najwyższą czcią.
Skoczyliśmy do połowy maja, pozostawiając za sobą sceny gwałtu i rabunku.
— Zostanie wybrany nowy cesarz Bizancjum — opowiadałem. Nie będzie nim jednak Bizantyńczyk, lecz Frank, łacinnik. Zwycięzcy wybierają księcia Baldwina Flandryjskiego. Zobaczymy procesję koronacyjną.
Czekaliśmy przed Hagia Sophia. W środku Baldwin Flandryjski zakładał płaszcz pokryty klejnotami, haftowany w orły, wziął berło i złote jabłko, ukląkł przed ołtarzem, został pobłogosławiony, objął tron.
— Wychodzi — powiedziałem.
Na białym koniu, w stroju lśniącym jakby stanął w płomieniach, cesarz Baldwin Bizantyński przejechał z katedry do pałacu. Obywatele pod przymusem, cicho i niechętnie witali swego nowego, całkowicie im obcego władcę.
— Większość bizantyńskiej arystokracji uciekła — mówiłem moim podopiecznym, którym już spieszno było do nowych pożarów, mordów, rabunków. — Schronienie znalazła w Azji Mniejszej, w Albanii, Bułgarii i Grecji. Łacinnicy będą rządzili w mieście przez pięćdziesiąt siedem lat, choć rządy samego Baldwina okażą się krótkie. Za dziesięć miesięcy ruszy do bitwy z bizantyńskimi buntownikami, zostanie przez nich pojmany i nie powróci z niewoli.
— A kiedy krzyżowcy ruszą na Jerozolimę? — zainteresowała się Chrystal Haggins.
— Ci? Nigdy. Nie chciało się im. Część pozostała, rządząc państewkami wyszarpanymi z terenów byłego Cesarstwa Bizantyńskiego. Reszta wróciła z łupami zrabowanymi w podbitym mieście.
— Jakie to fascynujące! — zachwyciła się pani Haggins.
Wróciliśmy na kwaterę. Byłem śmiertelnie wręcz zmęczony.
Wykonałem swą pracę, pokazałem im podbój Bizancjum przez łacinników, dokładnie tak, jak obiecywała broszurka reklamowa, i nagle poczułem, że dłużej tych gęb nie zniosę. Zjedliśmy kolację, oni poszli spać — a przynajmniej do łóżek — ja zaś siedziałem przez chwilę w ciemności, słuchając namiętnych jęków panny Pistil i energicznych prychnięć Bilba Gostamana, słuchałem protestów Palmyry, którą, korzystając z ciemności, Conrad Sauerabend gładził po udach, i połykałem łzy wściekłości. Nie miałem wyboru. Poddałem się pokusie, nastawiłem timer i skoczyłem pod prąd. W rok 1105. Do Pulcherii Dukas.
45.
Metaxas gotów był pomóc mi natychmiast. Lubił pomagać.
— Pewnie potrwa to parę dni — uprzedził mnie jednak. — Informacje przekazuje się tu raczej powoli, przez podróżujących tam i sam posłańców.
— Mogę poczekać u ciebie?
— A po co w ogóle czekać? Masz timer. Skocz trzy dni z prądem; do tej pory może uda mi się wszystko załatwić.
Skoczyłem trzy dni z prądem.
— Wszystko załatwione — oznajmił mi Metaxas.
Udało mu się załatwić zaproszenie na bal w pałacu Dukasów. Mieli być na nim obecni wszyscy ważni ludzie, od cesarza Aleksego Komnena w dół. W charakterze alibi miałem twierdzić, że jestem kuzynem Metaxasa z prowincji, z Epiru.
— Mów z akcentem dziczy — poradził mi Metaxas. — Lej wino na tunikę i mlaskaj jedząc. Nazywasz się… niech pomyślę… Nicetas Hyrtacenos.
— Nie — potrząsnąłem głową. — To zbyt wymyślne imię. Nie pasuje do mnie.
— Dobra, niech będzie Grzegorz Hyrtacenos.
— Wolę już Grzegorz Markezinis — stwierdziłem.
— Brzmi zbyt dwudziestowiecznie.
— Dla nich będzie brzmiało prowincjonalnie — powiedziałem i udałem się na ucztę jako Grzegorz Markezinis.
Pod lśniącymi marmurem ścianami pałacu Dukasów spacerowało dwóch potężnych wartowników — Waregów. Obecność tych jasnobrodych norweskich barbarzyńców, stanowiących jądro straży cesarskiej, świadczyła, że Aleksy jest już w środku. Weszliśmy. Metaxasowi towarzyszyła jego namiętna prapra… babcia, Eudoksja.