Выбрать главу

— Dziękuję, Lou. Świetna walka — mówi.

— Nie ma sprawy — odpowiadam. W pokoju zapada pełna napięcia cisza i martwię się, że powiedziałem coś niewłaściwego, choć przecież powtórzyłem tylko słowa Simona, ale ten zaraz klepie mnie po ramieniu.

— Mam nadzieję, że zmienisz zdanie o turniejach — oznajmia. — To była czysta przyjemność.

— Dziękuję — bąkam.

Gdy Simon zmierza do drzwi, Max mówi:

— Ja też muszę już iść — na co Susan podnosi się z podłogi. Na mnie również czas. Rozglądam się dokoła; wszyscy mają przyjazne miny, ale wydawało mi się, że twarz Dona również była przyjazna. Skąd mam wiedzieć, czy któreś z nich nie jest na mnie złe?

* * *

W czwartek mamy pierwszą odprawę medyczną, podczas której możemy zadawać pytania. Biorą w niej udział dwaj lekarze: doktor Ransome o siwych, kręconych włosach oraz doktor Handsel, którego proste ciemne włosy wyglądają, jakby zostały przylepione do czaszki.

— Czy to jest odwracalne? — pyta Linda.

— Cóż… Nie. Cokolwiek się stanie, tak już pozostanie.

— Jeśli więc się nam nie spodoba, nie będziemy mogli stać się na powrót normalni?

Należałoby zacząć od tego, że nie jesteśmy normalni, ale nie mówię tego głośno. Linda wie o tym równie dobrze jak ja. Po prostu żartuje.

— Eee… nie, nie będziecie mogli. Prawdopodobnie. Ale nie rozumiem, dlaczego…

— … mielibyśmy tego chcieć? — kończy Cameron. Na jego twarzy maluje się napięcie. — Lubię siebie takim, jaki jestem. Nie wiem, czy polubię siebie takim, jakim się stanę.

— Nie powinno być aż takiej różnicy — uprzedza doktor Ransome. Lecz każda różnica jest różnicą. Nie jestem tą samą osobą, jaką byłem, zanim zaczął prześladować mnie Don. Nie tylko jego działania mnie zmieniły, także spotkania z policjantami. Dowiedziałem się o czymś, czego nie wiedziałem wcześniej, a wiedza zmienia ludzi. Unoszę rękę.

— Tak, Lou — zachęca mnie doktor Ransome.

— Nie rozumiem, jak leczenie mogłoby nas nie zmienić — mówię. — Jeśli ma to znormalizować nasze postrzeganie zmysłowe, to jednocześnie zmieni prędkość i rodzaj przyjmowanych informacji, co z kolei zmodyfikuje naszą percepcję i przetwarzanie…

— Owszem, ale ty, twoje ja, pozostanie takie samo, przynajmniej w większości. Będziesz lubił te same rzeczy, tak samo będziesz reagował…

— To po co ta zmiana? — pyta Linda. Sprawia wrażenie rozgniewanej; wiem, że jest bardziej zatroskana niż zła. — Mówią, że chcą nas zmienić, żebyśmy nie potrzebowali środków wsparcia, których obecnie potrzebujemy, jeśli jednak przestaniemy ich potrzebować, to będzie to oznaczało, że zmieniły się nasze preferencje… zgadza się?

— Nauka, jak radzić sobie z natłokiem danych, zabrała mi mnóstwo czasu — mówi Dale. — Co będzie, jeśli się okaże, że nagle nie mogę zajmować się rzeczami, którymi powinienem? — Mruga lewym okiem w niekontrolowanym tiku.

— Nie sądzimy, żeby doszło do czegoś takiego — powtarza lekarz. — Badacze naczelnych zaobserwowali jedynie pozytywne zmiany w zachowaniach społecznych…

— Nie jestem pieprzonym szympansem! — Dale wali dłonią w stół. Oko nieruchomieje mu na chwilę, po czym tik powraca.

Lekarz wygląda na zszokowanego. Dlaczego tak bardzo go zaskoczył gniew Dale’a? Czy byłby zadowolony, gdyby wypowiadano się o jego zachowaniach na podstawie obserwacji szympansów? A może tak właśnie zachowują się normalni? Czy postrzegają siebie jako zwykłe naczelne? Nie mogę w to uwierzyć.

— Nikt czegoś takiego nie sugeruje — mówi z lekką dezaprobatą lekarz. — Po prostu… szympansy są najbliższym nam modelem. Po leczeniu ich osobowości nie uległy zmianie, znikło jedynie upośledzenie społeczne…

Szympansy na całym świecie żyją obecnie w środowisku chronionym — w ogrodach zoologicznych lub instytutach badawczych.

Kiedyś żyły na wolności w dżunglach Afryki. Zastanawiam się, czy autystyczne szympansy zachowywałyby się w ten sam sposób na wolności, czy zmienił je stres życia w zamknięciu. Na ekranie pojawia się slajd.

— Oto wzór aktywności normalnego mózgu, rozpoznającego twarz wśród innych twarzy — wyjaśnia lekarz. Na przezroczu widać szary zarys mózgu z niewielkimi, świecącymi na zielono punktami. Dzięki temu, co przeczytałem, rozpoznaję kilka lokalizacji… Nie, rozpoznaję ten slajd. To ilustracja 16-43d z rozdziału szesnastego Funkcjonowania mózgu. — A tutaj… — zmiana slajdu — … mamy wzór aktywności autystycznego mózgu w trakcie tego samego procesu. — Kolejny szary obrys z maleńkimi, błyszczącymi zielenią kropkami. Ilustracja 16-43c z tego samego rozdziału.

Próbuję przypomnieć sobie podpisy z książki. Nie wydaje mi się, żeby chodziło o aktywność normalnego mózgu podczas rozpoznawania znanej sobie twarzy ze sfotografowanej grupy. Raczej była to aktywność normalnego mózgu na widok znajomej twarzy. Połączenie… tak, już sobie przypominam. Dziewięciu zdrowych ochotników wybranych spośród studentów zgodnie z procedurą zaaprobowaną przez komitet etyczny badań nad ludźmi…

Na ekranie widnieje już kolejny slajd. Znowu szary obrys, następny zestaw kropek, tym razem niebieskich. Monotonne brzęczenie głosu lekarza. To przezrocze także rozpoznaję. Próbuję sobie przypomnieć, co mówiła o nim książka, jednocześnie słuchając mówcy, ale mi się to nie udaje. Wszystko mi się miesza.

Podnoszę rękę. Przerywa i mówi:

— Tak, Lou?

— Czy możemy otrzymać kopie tych materiałów, żeby zapoznać się z nimi później? Trudno to wszystko sobie przyswoić za jednym razem.

Marszczy brwi.

— Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, Lou. To nadal własność… materiały ściśle tajne. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, możesz zapytać mnie lub swojego doradcę, albo obejrzeć sobie te slajdy ponownie, choć — chichocze — nie wydaje mi się, żeby zbyt wiele ci powiedziały. Nie jesteś przecież neurologiem.

— Trochę czytałem — mówię.

— Doprawdy… — zaczyna cedzić słowa. — Co czytałeś, Lou?

— Kilka książek — odpowiadam. Nagle nie chcę mu wyjawić, jakie książki przeczytałem. Sam nie wiem dlaczego.

— O mózgu? — pyta.

— Tak. Pragnąłem zrozumieć, jak działa, zanim coś z nim zrobicie tą swoją kuracją.

— I… zrozumiałeś coś?

— To jest bardzo skomplikowane — mówię. — Podobne do równoległych procesów komputerowych, tylko bardziej złożone.

— Masz rację, to jest bardzo skomplikowane — przyznaje z satysfakcją. Jest chyba zadowolony, że nie powiedziałem, że to rozumiem. Ciekawe, co by powiedział, gdybym wyjawił, że rozpoznaję te ilustracje.

Cameron i Dale patrzą na mnie. Nawet Bailey obrzuca mnie szybkim spojrzeniem i zaraz odwraca wzrok. Chcą wiedzieć, co wiem. Nie mam pojęcia, czy powinienem im powiedzieć, częściowo dlatego, że jeszcze sam nie wiem, co wiem… co to wszystko znaczy w tym kontekście.

Odsuwam od siebie myśli o książce i koncentruję się na słuchaniu, jednocześnie zapamiętując kolejne slajdy. W ten sposób nie przyswajam informacji — żadne z nas tego nie potrafi — ale wydaje mi się, że będę mógł później porównać przezrocza z książką.

W końcu slajdy z szarym obrysem mózgu i barwnymi kropkami zastępują przezrocza z molekułami. Nie rozpoznaję ich; nie widziałem takich w podręczniku chemii organicznej. Jedynie tu i ówdzie dostrzegam grupę hydroksylową lub aminową.