W oczach Theresy pojawił się błysk.
– Siedziałam i zastanawiałam się… krewni mego męża z radością wykupili zamek Gottorp. Dzięki temu otrzymałam dodatkowe pieniądze, których nie chcę zatrzymać. Gdybym. znalazła odpowiedniego człowieka, na przykład mojego zaprzyjaźnionego od lat bankiera, który by przelicytował tych ludzi z miasta…
Aurora aż podskoczyła z radości.
– Thereso! Wspaniale! Ale ja muszę ci ten dług zwrócić w przyszłości! Moja droga mama siedzi na worku z pieniędzmi, nie dostanę wprawdzie ani grosza przed jej śmiercią, lecz przecież nawet ona nie jest wieczna!
Theresa roześmiała się głośno.
– Porozmawiamy o tym później. Najtrudniej jednak chyba przekonać Augusta, że dwór należy do niej chociaż został kupiony za moje pieniądze. Boję się też, czy twoja matka zechce go zaakceptować jako nowego właściciela.
– Nie, absolutnie nie. Poza tym Lizuska zdążyła już zwąchać pismo nosem, to znaczy domyśla się, że coś jest między mną i Augustem, chociaż żadne niczego, ani wobec innych, ani nawet wobec siebie nawzajem, nie okazywało.
– Pozwól mi porozmawiać z Augustem – rzekła Theresa stanowczo. – Spiszę z nim kontrakt. Wy oboje dostaniecie ode mnie dwór w dzierżawę. Tak chyba będzie najlepiej?
– Też tak myślę. August za nic nie przyjąłby darowizny, o tym jestem przekonana. Ale dzierżawa, to jest wyjście, możemy cię powoli spłacać, uważam, że August się zgodzi. A kiedy moją drogą mamę będzie już można nazywać nieboszczką spoczywającą w pokoju, spłacę wszystko za jednym razem. Chociaż nie jestem taka pewna, czy rzeczywiście będzie ona spoczywać w pokoju. August z pewnością mi we wszystkim pomoże, w spłacaniu długu również.
– Znakomicie! August jest dobrym człowiekiem i w pełni zasługuje na własny dwór, a nie żeby do końca życia służył za parobka u swego starszego brata. No, to jesteśmy na miejscu. Uff, wkrótce nadejdzie zima – zakończyła z drżeniem. – Jak najszybciej powinniśmy wy – jechać na południe!
– Ja nie jadę! – oświadczyła Aurora wojowniczo.
– Najpierw, oczywiście, załatwimy sprawę kupna i sprzedaży dworu – uspokoiła ją Theresa. – A potem jeszcze postaramy się wyprawić stąd twoją matkę i Lizuskę. Czy może wolałabyś, żeby zostały do twojego wesela?
– Niech mnie Bóg broni! – zadrżała Aurora. – Ale zapominasz o jednym: że August jeszcze się nie oświadczył. Chyba dzielimy skórę na niedźwiedziu.
– W takim razie ty mnie jeszcze nie znasz – oznajmiła księżna. – Od czasu, gdy znalazłam moją córkę i pozbyłam się… Och, przepraszam, kiedy zostałam wdową, chciałam powiedzieć, odzyskałam siłę woli i zdolność do działania.
– Miło mi to słyszeć – rzekła Aurora z zadowoleniem.
Obie panie milczały przez jakiś czas. Rozglądały się z poważnymi minami po obejściu.
Aurora zbierała siły przed starciem z matką. Theresa zadrżała z nieoczekiwanego i całkowicie nieuzasadnionego lęku. Nie miała przecież żadnych powodów, żeby się bać. Służba stała w szeregu z rozpromienionymi twarzami, gotowa usługiwać gościom na wspaniałym weselnym obiedzie. Zarówno jej własna przyszłość, jak i przyszłość młodej pary zdawała się rysować jasno.
A mimo to… Theresa nie potrafiłaby opisać tego ogarniającego ją powoli przerażenia.
Jakby jakiś bardzo, bardzo daleki głos szeptał cichutko jej imię. Przywoływał ją tak sugestywnie, że niemal miała ochotę zawołać: „Tutaj jestem, zbliż się, ty, który mnie szukasz!”
Rozdział 3
Wdowa – smoczyca siedziała, dysząc niczym stare, dotknięte astmą organy. Ponure oczy były niemal zamknięte; można było dostrzec jedynie wąziutkie szparki, w których czaiło się przebiegłe spojrzenie.
A cóż to znowu takiego? Wytwornie ubrany człowiek przybył z nową propozycją w sprawie dworu. I gotów jest zapłacić znacznie wyższą sumę niż tamci z Christianii?
Stara nie wiedziała o tym, że nowy kupiec został tu przysłany przez przyjaciela księżnej Theresy, starego bankiera. Z trudem udało się zresztą powstrzymać bankiera, by nie przyjechał sam. Jego skąpstwo mogło wszystko zepsuć.
Przybysz należał do jego zaufanych. Księżna Theresa wprowadziła go w całą sprawę i teraz, kiedy stal przed starą i jej wyraźnie zbyt pulchną córką oraz wścibską pokojówką o żądnym sensacji spojrzeniu, pojmował sytuację bardzo dobrze.
– A zatem pan dobrodziej życzy sobie kupić dwór dla pewnej pani ze swojej rodziny? – pytała matka Aurory.
– Czy ta pani to ktoś dobrze urodzony?
– Jak najlepiej – zapewniał bankowiec, nie wspominając rzecz jasna, że chodzi o rodzoną córkę starszej pani i jej własną rodzinę. – Natomiast jej przyszły mąż jest solidnym człowiekiem z bogatego rodu chłopskiego.
Z pewnością pokieruje dworem wzorowo.
– Hmm… I są wypłacalni?
– Płacą od razu. Żywą gotówką.
Było widoczne, że starsza pani się waha. Dopiero co uderzeniem dłoni potwierdziła sprzedaż dworu komu innemu, ale pieniędzy jeszcze nie dostała. Aurora, która dobrze znała sposób rozumowania matki, wtrąciła pospiesznie:
– Może lepiej dotrzymać tego, co mama obiecała ludziom z Christianii?
Stara smoczyca natychmiast przeszła do opozycji, dokładnie tak jak Aurora oczekiwała.
– Ale oni nie zapłacili jeszcze ani grosza! – parsknęła.
– Tylko że…
– Milcz, dziewczyno!
Matka skierowała do bankiera promienny uśmiech. Był to najbardziej obrzydliwy uśmiech, jaki ten człowiek kiedykolwiek widział.
– Mój panie, jeśli wyłoży pan pieniądze na stół, dwór od zaraz należy do pana.
Aurora odetchnęła cichutko z uczuciem wielkiej ulgi.
Teraz chodziło już tylko o to, by wyprawić starą w drogę, ale bez Aurory.
I to okazało się najtrudniejsze.
Konspirowali długo, Aurora i Theresa, Tiril i Móri.
I to właśnie Móri pomógł im rozwiązać problem.
Dał Aurorze jakiś nie stanowiący zagrożenia dla zdrowia środek, który wywołał u niej gorączkę i czerwoną wysypkę na całym ciele.
– To bardzo zakaźne – oznajmił matce ze śmiertelną powagą.
Stara smoczyca i Lizuska jak na komendę odskoczyły tył. Stały właśnie, gotowe do. drogi, i wymyślały Aurorze, jak miała czelność zachorować właśnie teraz, kiedy jej ukochana matka może się nareszcie wyrwać z tego okropnego pustkowia i z powrotem zamieszkać w swoim wygodnym zamku.
Głos starej przeszedł w falset, kiedy zataczając się wy – biegała z sypialni córki.
– Sama sobie za to podziękuj, Auroro! Skoro spotykasz się z takimi plebejuszami, jak ten cały Móri i rodzeństwo Mikalsenów, ja umywam ręce. Przyjedź do zamku dopiero wtedy, gdy będziesz zdrowa.
Lizuska przerażonym wzrokiem przyglądała się chorej.
– Hurrra – szepnęła Aurora.
Mimo wszystko sprawiała jednak wrażenie trochę zasmuconej, że jej własna matka troszczy się o nią tak niewiele. Co prawda tego właśnie mogła się spodziewać, ale i tak odczuwała bolesną pustkę w sercu.
Aurora była dobra, dopóki matka mogła się nią wysługiwać według własnego widzimisię. Teraz stała się bezwartościowa, a na dodatek stanowiła zagrożenie dla bezcennego zdrowia tej egoistycznej despotki.
Przyjaciele pocieszali Aurorę jak mogli. Wkrótce po wyjeździe starej zostawili ją w towarzystwie Augusta Mikalsena, zapewniwszy go przedtem, że oświadczyny zostaną przez pannę Aurorę przyjęte z wielkim zadowoleniem.
Stara smoczyca sądziła z pewnością, że córka do niej przyjedzie, ale tak się nie stało. W końcu nadeszła zima i zamknęła wszystkie drogi.
Theresa i jej dzieci przekonawszy się, że Aurora i August postanowili być razem, po ich przeprowadzce do dworu uznali, że czas najwyższy ruszać w drogę. Na szczęście jesień była długa tego roku, śnieg pozwalał na siebie czekać, a im dalej na południe się posuwali, tym mniej zima dawała o sobie znać.