Przeprawili się przez wzburzony i szarpany sztormami Bałtyk i podróżowali przez północne Niemcy, starając się nie zatrzymywać w Prusach, które nie należały do największych przyjaciół Austrii. Wtedy to Theresa odbyła poważną rozmowę z Mórim.
Jako ludzie wysokiego stanu zatrzymywali się po drodze w najlepszych gospodach. Pewnego wieczoru Tiril już się położyła, ale jej matka i mąż siedzieli jeszcze i gawędzili.
Móri był zachwycony wspaniałym niemieckim jedzeniem. Tymi ogromnymi piastrami szynki i sera, do których podawano piwo lub wino, co kto woli. Mimo to czuł się trochę skrępowany, a poza tym im dalej na południe się posuwali, tym większa dręczyła go tęsknota za Islandią. Czuł się tak, jakby zdradzał swoją ojczyznę.
Mimo wszystko nie zastanawiał się nad wyborem, chciał podążać tam, dokąd wybierała się Tiril. Pod tym względem życie było proste.
Ale rozmowa z Theresą go zaskoczyła.
Móri, ty znasz moją córkę lepiej niż ja – zaczęła księżna odsunąwszy na bok kielich z winem i siadając wygodniej w fotelu przed kominkiem w dużej izbie gospody. Na dworze było zimno i chłód zaczynał przenikać do wnętrza.
– Nie jestem tego pewien, wasza wysokość – odparł Móri. – Chociaż, rzeczywiście, znam ją dłużej.
Theresa skinęła głową.
– Jak dalece byłaby ona w stanie znieść niechęć ludzi i inne przeciwności losu?
O mój Boże, jeszcze jakieś przeciwności? Czy nigdy nie będzie temu końca, myślał Móri.
– O ile wiem, Tiril jest zdolna znieść bardzo wiele – powiedział głośno. – Ale ona jest teraz naprawdę zmęczona i powinna być otaczana wyłącznie opieką i serdeczną troskliwością.
– Pojmuję to bardzo dobrze i zrobiłabym dla niej wszystko, musisz jednak zrozumieć, mój kochany zięciu, który stajesz mi się coraz droższy w miarę, jak cię lepiej poznaję… kiedy po raz ostatni przebywałam w zamku Gottorp, nawiązałam kontakty z moją rodziną w Hofburgu, w Wiedniu. Chciałam przygotować ich na to, że wrócę z córką, i zabiegałam, by Tiril została dobrze przyjęta. Moi rodzice nie żyją, natomiast cesarz i dwoje mego rodzeństwa, mieszkający w Hofburgu, nie chcą nawet o niczym słyszeć. Całkiem niedawno rodzina przeżyła wielki skandal, kolejnego dom książęcy nie zniesie. Wiesz, jest wielu takich, którzy tylko czyhają na okazję, by zagarnąć tron, zwłaszcza że pozycja cesarza jest bardzo niepewna. Pojęcia nie mam, jak powiedzieć o tym wszystkim Tiril.
– O, jeśli nie mamy poważniejszych zmartwień, to naprawdę nie ma się czym przejmować – rzekł Móri z ulgą. – Największym problemem Tiril było właśnie to, że będzie musiała być przedstawiona u dworu. „Żebym mogła tego uniknąć, wszystko byłoby znakomicie”, powiedziała mi nie dalej jak wczoraj.
– Och, to wspaniale! – ucieszyła się Theresa. – Mój brat zaproponował, bym zajęła Theresenhof i tam zamieszkała… Nie, to nie po mnie dwór ma nazwę, to była Theresia, moja krewna, która żyła dawniej. W naszej rodzinie mnóstwo jest takich imion: Therese, Theresa, Maria Theresa. To bardzo ładna, nieduża posiadłość w Kärnten, na zachód od Wiednia.
– Świetnie! – powiedział Móri, starając się, by jego głos brzmiał możliwie jak najbardziej entuzjastycznie. Stworzenie ukochanej własnego domu od wielu miesięcy stanowiło jego życiowy cel. Najchętniej zamieszkałby z nią na Islandii. Był jednak kompletnie bezsilny. Ze sprawami materialnymi nigdy sobie dobrze nie radził.
Theresa dodała z pewnym ociąganiem:
– Pomyślałam więc, że moglibyśmy tam zamieszkać, wszyscy troje. Jeśli zgodzisz się przyjąć pod swój dach teściową…
Ona również była bezdomna, także została odepchnięta. Móri uśmiechnął się ciepło i promiennie.
– Co też wasza wysokość! Tiril będzie na pewno zachwycona!
– Dzięki ci za te słowa. Przecież jeśli o nią chodzi, mam tak wiele do odrobienia. Tyle trzeba naprawić. Mój brat poczynił już przygotowania na nasze przyjęcie, zgromadził służbę i wszystko, co potrzeba. To człowiek o dobrym sercu, chociaż z pozoru bardzo surowy. Nie szczędził mi ostrych wymówek, na szczęście listownych, za lekkomyślność w młodości, ale wiem, że z radością spotka Tiril. Niestety, nie może się to dokonać w Hofburgu.
– To zrozumiałe. Ale, – księżno… Pani jeszcze nie o wszystkim mi powiedziała, prawda? Od wielu dni dręczy panią jakieś zmartwienie, a przecież ta rodzinna sprawa, o której teraz rozmawiamy, nie może być przyczyną aż tak wielu ciężkich westchnień i pełnych lęku spojrzeń. Przy najmniejszym szeleście wasza wysokość po prostu podskakuje.
Theresa położyła rękę na jego dłoni.
– Jesteś bardzo dobrym obserwatorem, Móri. To prawda, że mam poważne zmartwienia. Ale to sprawy tak dziwne, że nawet nie jestem w stanie o nich mówić.
Móri zmarszczył brwi. Theresa dostrzegła niepokój na jego twarzy.
– Wasza wysokość, proszę mi o wszystkim opowiedzieć!
Przez cały wieczór padało. Deszcz ze śniegiem zacinał w okienne szyby.
Ale teraz pogrążeni w rozmowie nawet nie zauważyli, że deszcz ustał i nieoczekiwanie małe szybki rozjaśnił blask księżyca. Pogoda musiała się zmienić jakiś czas temu, ale dwoje ludzi w izbie, zajętych swoimi sprawami, niczego nie zauważyło.
Nagle Móri spojrzał na księżyc i zadrżał. Przerażało go to, co Theresa miała mu opowiedzieć.
„Księżyc świecił, lecz jego zimny blask
Był jak ognie Elma, co na masztach płoną,
Gdy wieczór cieniem kładzie się na morze,
Jak błędny ognik, jak światła smolnych drzazg,
Lub jak ów błysk, co go w noc jesienną
Twe oko przelotnie pochwyci nad grobem.
Fragment pierwszej części poematu
Gustafa Frödinga „Sny w Hadesie”.
Rozdział 4
Theresa również zwróciła teraz uwagę na zmianę, jaka zaszła w pogodzie.
– Zrobiło się zimniej – powiedziała cicho.
– Tak.
– W tych okolicach jednak zazwyczaj chłody nie są bardzo dokuczliwe. W każdym razie nie takie jak w Norwegii.
Móri nie odpowiadał. Siedział i przyglądał się tej jeszcze młodej kobiecie, która została właśnie jego teściową. Była bardzo podobna do Tiril, tylko twarz miała nieco szczuplejszą i w ogóle wydawała się jakby drobniejsza. Miała też w sobie wrodzoną szlachecką godność, której w Tiril pozostało niewiele, Tiril bowiem była spontanicznym dzieckiem natury.
Cóż to musiał być za drań, ten który wykorzystał taką wtedy młodą Theresę? I dlaczego ona chroni jego nazwisko, można powiedzieć – zębami i pazurami? Jak mężczyzna może zrobić coś takiego spragnionej miłości młodej dziewczynie, właściwie jeszcze dziecku? Móri domyślał się, że ojciec Tiril wie o istnieniu córki. Ale gdzie on się podziewa? Dlaczego nie poczuwa się do odpowiedzialności?
Theresa mówiła coś o ciepłej pogodzie. Móri uznał, że nie chce odpowiadać na jego pytanie.
– Mam nadzieję, że jutro pojedziemy dalej – powiedziała, oglądając się niespokojnie przez ramię.
– Proszę kontynuować opowiadanie, wasza wysokość.
Księżna westchnęła.
– Cóż, zacznę od sprawy najprostszej. Przedwczoraj rano, kiedy już mieliśmy opuszczać gospodę w… ech, zapomniałam, jak się to miejsce nazywa, ale to bez znaczenia. Wtedy podeszła do mnie karczmarzowa i powiedziała, że obawia się, iż popełniła głupstwo.
Móri spoglądał pytająco na swoją teściową.
– Karczmarzowa wyjaśniła mi, że jakiś tydzień temu przybył do gospody gość i niby przypadkiem zapytał, czy daleko stąd do zamku Gottorp.