– Moja komórka. Przepraszam. – Wyjęła telefon z kieszeni i odebrała połączenie.
– Ciociu Jo, tu Etta.
– Kto?
– Jak to „kto"? No też coś! Henrietta Rannley, córka twojego stryjecznego kuzyna. Dzwonię z Anglii. Teraz już mnie sobie przypominasz?
– Tak, oczywiście. – Joanna z trudem dochodziła do siebie. Kilkuletnia Etta była dwanaście lat wcześniej jedną z druhen na ślubie Crystal.
– Obiecałaś zadzwonić, ciociu.
– Tak? W jakiej sprawie?
– Mojego ślubu, a w jakiej? Miałaś mnie powiadomić, czy przyjedziesz.
– Och! Kochanie, tak mi przykro, naprawdę chciałam…
– Chciałam, ale trafiłam na jakieś stare kości i wszystko inne zeszło na dalszy plan. Tylko nie zaprzeczaj, ciociu, znam cię! Powiedz lepiej, czy zdołasz się wyrwać na parę dni?
– Nie wiem, ale postaram się.
– Uznaję to za odpowiedź twierdzącą.
Joanna zakończyła rozmowę i ujrzała, że Gustavo oddalił się – może tylko z grzeczności, a może również dlatego, że magia chwili minęła bezpowrotnie. I bardzo dobrze, uznała buntowniczo Joanna. Nie była już zadurzoną nastolatką, nie chciała znów poddać się temu niebezpiecznemu czarowi. Kilkudniowy wyjazd dobrze jej zrobi, pomoże spojrzeć z właściwej perspektywy na to, co się działo.
W ciągu kilku kolejnych dni jej determinacja, by wyjechać, osłabła. Joanna tłumaczyła sobie, że jest potrzebna na miejscu, choć oczywiście jej pracownicy daliby sobie radę sami przez kilka dni. Gustavo spędzał coraz więcej czasu na terenie wykopalisk, obserwując, jak spod ziemi wyłaniają się fundamenty, mury, płytki, kawałki ceramiki. Przyglądał się temu tak wyczekującym wzrokiem, jakby czekał na odkrycie skarbu, od którego zależało jego ocalenie.
– To tylko w książkach ktoś wykopuje broszę, a ona okazuje się warta fortunę – zauważył pewnego razu melancholijnie.
– Chętnie bym znalazła dla ciebie garniec monet, ale to naprawdę bardzo rzadko się zdarza.
– Wiem. Nie zwracaj na mnie uwagi, wygaduję nonsensy. Przepraszam. Masz swoją pracę, a ja ci tylko przeszkadzam.
Joanna nagle zapragnęła otoczyć go ramionami jak kilka dni wcześniej i zapewnić, że znajdzie coś, co mu pomoże, lecz nim zdążyła ulec pokusie – lub ją odeprzeć – Gustavo odwrócił się gwałtownie i odszedł.
Niemal w tym samym momencie błysnęło oślepiające białe światło.
– Ale błysnęło! – krzyknął Hal, lecz zagłuszył go grzmot.
Gustavo zawrócił ku nim szybko.
– Czasem w lecie mamy tu gwałtowne burze. Lepiej wyjdźmy z wykopów, bo potem będzie trudno.
Rada była dobra, lecz, niestety, spóźniona, gdyż właśnie lunęło jak z cebra. W jednej chwili wszyscy przemokli do suchej nitki, a świeżo rozkopana ziemia zmieniła się w grząskie błoto. Każdy próbował wydostać się na twardszy grunt i schronić w samochodzie, co wcale nie okazało się proste, gdyż woda rozmyła przejścia i stopnie, ludzie ślizgali się i przewracali, było przy tym dużo śmiechu, bo chłodna ulewa po wielu godzinach upału znakomicie poprawiała humor.
Nastroje poprawiły się jeszcze bardziej, gdy mokre ubrania przylgnęły do ciał i nagle okazało się, że wszystkie dziewczyny dla większej wygody chodzą bez biustonoszy. Prócz śmiechów rozległy się piski, kobiety zasłaniały się, mężczyźni ze zdwojoną ochotą oferowali pomoc przy wdrapywaniu się na rozmiękłe ściany wykopów.
Joanna stała bez ruchu, zaciskając powieki.
– Wszystko w porządku? – zawołał Gustavo, choć stał tuż obok niej, ale musiał przekrzyczeć harmider, jaki robili jej pracownicy, oraz deszcz i grzmoty.
– Tak! Tylko naleciało mi do oczu i nic nie widzę! Bezradnie wyciągnęła rękę, więc Gustavo złapał ją za ramię.
– Trzymaj się mnie i chodźmy!
Zrobiła krok, poślizgnęła się, odruchowo otoczyła Gustava ramionami, jej dłonie ześlizgnęły się po jego mokrej koszuli, przywarła do niego z całej siły, by nie upaść.
Poczuła twarde, muskularne ciało i to odkrycie wstrząsnęło nią. Tak naprawdę nie wiedziała, jaki on jest w dotyku. Kiedy ją pocałował, przypieczętowując oświadczyny, zrobił to w sumie dość powściągliwie, a Joanna pozwoliła sobie jedynie spleść dłonie na jego karku, nie odważyła się nawet delikatnie pogładzić go po plecach.
Nagle poczuła, że on dygocze i po chwili dotarło do niej, że Gustavo się śmieje. Po chwili ona trzęsła się również i oboje śmiali się jak szaleni.
– No, to następny krok – zakomenderował wreszcie. -Ostrożnie.
Próbowała iść przed siebie, ale cały czas oślepiała ją woda, lejąca się takimi strumieniami, jakby w niebie przerwała się jakaś tama.
– Nie widzę, dokąd idę!
– Nie szkodzi, ja cię trzymam.
– A ty coś widzisz?
– Nie! – odkrzyknął do niej wesoło. – Ale prędzej czy później… Aj!
Teraz on się poślizgnął, stracił równowagę i przewrócił się w błoto, nie wypuszczając jednak Joanny z objęć. Wylądowała miękko na nim, oboje zanosili się radosnym śmiechem, żadne nie miało sił się ruszyć. Pozostali zauważyli, co się dzieje i pospieszyli im z pomocą. Joanna czuła, jak silne dłonie podnoszą ją, wyciągają z wykopu i sadzają na trawiastym brzegu.
Kiedy wreszcie przetarła oślepione oczy, jej spojrzenie padło na siedzącego obok Gustava. Ubłocona koszula lepiła się do torsu i ramion, ujawniając rysunek ich mięśni. Mokre spodnie tak przylgnęły do ciała, że równie dobrze mógłby być nagi… Widząc jego wzrok, popatrzyła po sobie i zrozumiała, że on widzi coś bardzo podobnego. Równie dobrze mogłaby nie mieć na sobie żadnej bluzki… Kto wie, jak długo by siedzieli, przyglądając się sobie nawzajem, gdyby nie błysnęło znowu i nie zaczęło padać jeszcze mocniej.
Wszyscy pospieszyli do samochodów i uciekli do pałacu. Joanna jechała z Gustavem, lecz na szczęście cała uwaga obojga skupiła się na rozmytej i śliskiej drodze, którą wozy pokonywały jak pijane, zarzucane na prawo i lewo.
Niedługo potem Joanna z ulgą weszła pod gorący prysznic i stała tak z zamkniętymi oczami, przeżywając ponownie chwile, gdy czuła jego ciało tak blisko siebie…
Zakręciła wodę, owinęła się ręcznikiem kąpielowym, usiadła na łóżku i znowu przypomniała sobie emocjonujące doznania. On zareagował na nią dokładnie tak samo, czuła to, widziała wyraźnie.
Czy Gustavo też siedział w tym momencie w swojej sypialni, rozpamiętując, co się stało? Czy myślał o tym samym co ona? Czy w nim również budziło to najżywszy niepokój i pytania, jak sobie z tym poradzić? A może w jego przypadku to było tylko chwilowe pożądanie, które już zdążyło się wypalić?
A jeśli nadal go trawiło?
Z niecierpliwością czekała na kolację. Kiedy ujrzy Gustava, pozna przynajmniej niektóre odpowiedzi, wyczyta je w jego oczach, w tonie głosu. Gdy jednak zeszła na dół, usłyszała od Carla, że pan domu pojechał do Rzymu, wezwany tam pilnie w jakichś sprawach finansowych.
Tak naprawdę Joanna wcale nie musiała zobaczyć Gustava, by wiedzieć, co powinna zrobić. Wiele lat wcześniej przysięgła sobie, że już nigdy się tak nie zakocha. Nigdy!
W drodze do sypialni zajrzała jeszcze do Billy'ego.
– Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli na kilka dni wyjadę?
– Nawet nie zauważę, że cię nie ma – odparł z łobuzerskim uśmiechem.
Potargała mu włosy.
– Nie bądź taki chojrak!
– Mamo, naprawdę, jedź spokojnie, ja tu mam masę zajęć, zresztą Renata chyba mnie potrzebuje.
– Też tak myślę. W takim razie ustalone. Nie będzie mnie góra tydzień.
Zmierzył ją rozbawionym spojrzeniem.
– Znalazłaś sobie chłopaka?
– Nie, jadę na ślub Etty, a jak usłyszę jeszcze jedną bezczelną uwagę, to zabiorę cię ze sobą, bo Etta oprócz orszaku druhen chciała też mieć pazia i nawet pytała o ciebie…