Billy teatralnie złożył dłonie w błagalnym geście.
– Ja już będę grzeczny!
Roześmiała się i ucałowała go na dobranoc, ale przy drzwiach odwróciła się jeszcze.
– Nie wiesz, jak ostatnio układa się między księciem i Renatą?
– Kiepsko. Wczoraj próbował z nią rozmawiać, zaczął całkiem miło i w ogóle, a potem wszystko popsuł, bo powiedział, żeby Renata przestała dyskutować i zrobiła, co jej kazał.
Joanna jęknęła.
– Na pewno chciał jak najlepiej, tylko niepotrzebnie tak gwałtownie zareagował. Gustavo wcale nie jest takim potworem, jak twierdzi Renata.
– Tak, już się przekonałem. Masz rację, on chce dobrze, tylko źle się do tego zabiera.
– Nic dodać, nic ująć. Miłych snów, kochanie. Następnego ranka uprzedziła ekipę o swoim wyjeździe i zostawiła im jak najdokładniejsze wytyczne. Tak jak się tego spodziewała, w ogóle się nie przejęli jej nieobecnością. Carlo obiecał zająć się Billym.
– Wspaniały dzieciak – pochwalił. – Nic się nie martw, będę uważać, żeby nic nie zbroił. A nawet jak zbroi, to zadbam, żebyś się nie dowiedziała.
Gustava znalazła w gabinecie. Na jej widok uśmiechnął się, lecz tylko przelotnie. Sprawiał wrażenie równie spiętego jak ona.
– Przyszłam ci powiedzieć, że jadę na kilka dni do Anglii.
– Słucham?
– Potrzebuję coś sprawdzić w Muzeum Brytyjskim. Rzeczywiście musiała tam zajrzeć, a wolała podać ten powód, gdyż było to bardziej taktowne niż wspominanie o ślubie w Rannley Towers.
– Włoskie ci nie wystarczą?
– Pewne rzeczy znajdują się akurat tylko w Londynie.
– Za to twoje obowiązki są tutaj.
Joanna zupełnie nie spodziewała się sprzeciwu ze strony Gustava, zamierzała go tylko poinformować o swoim wyjeździe.
– Dobrze wiem, jakie są moje obowiązki i równie dobrze wiem, co jest mi potrzebne do pracy.
– A co z twoimi ludźmi? Jak sobie poradzą?
– Gdyby nie potrafili przez kilka dni radzić sobie sami, nie należeliby do mojej ekipy – oznajmiła chłodno.
Na twarzy Gustava odmalował się upór.
– Nie życzę sobie, żebyś wyjeżdżała – uciął ostro. Przyglądała mu się ze zdumieniem. Zawsze zachowywał się bez zarzutu, lecz tym razem wyraźnie okazywał gniew, w dodatku nie wiadomo z jakiego powodu.
– Wcale nie proszę cię o pozwolenie.
– A powinnaś, skoro cię zatrudniam.
Joanna odetchnęła głęboko, by uspokoić nerwy.
– Nawet gdybyś mnie zatrudniał, to i tak nie byłbyś panem i niepodzielnym władcą mojego czasu.
– Co to znaczy „nawet gdybym cię zatrudniał"?
– Technicznie rzecz ujmując, wynająłeś usługi firmy Manton Research, dla której pracuję. Tylko dyrektor zarządzający może wydawać mi polecenia.
– A kto jest dyrektorem zarządzającym?
– Tak się składa, że ja, ale…
– W takim razie, pani dyrektor zarządzająca, składam skargę na jedną z pani podwładnych, której się wydaje, że może pracować na odległość. Ja jednak płacę za usługi pani firmy, a nie za samowolne urlopy!
– Jeśli Książęca Mość raczy przeczytać umowę, którą podpisał… – wycedziła – to przekona się, że sprawy pracownicze pozostają w gestii dyrektora zarządzającego. Zatem to ja decyduję, w jaki sposób pani Manton powinna wywiązywać się ze swoich obowiązków.
– Pani Manton dopiero co przyjechała, więc nie wyrażam zgody na jej wyjazd.
– Pani Manton ma moją zgodę na wyjazd, to wystarczy.
– W takim razie uważam panią Manton za osobę wysoce nieprofesjonalną i sugeruję, by to i owo przemyślała.
Joanna wpatrywała się w niego zdumiona. Co się z nim działo? To nie był Gustavo, jakiego znała, tylko jakiś wyniosły i bezczelny bubek.
Naraz przyszło jej na myśl, że nie musi już nigdzie wyjeżdżać, uciekając przed niechcianym uczuciem, bo sama obecność tego nowego Gustava znakomicie ją wyleczy. Oczywiście w obecnej sytuacji zamierzała jechać z zupełnie innego powodu – po prostu nie mogła ustąpić.
– Tak właśnie działa twoja firma? – ciągnął oskarżycielskim tonem. – Przyjmujesz zlecenie, dłubiesz przy nim parę tygodni, potem znikasz, zostawiając wszystko podwładnym? Pewnie w Anglii masz jakąś inną pracę. Ja jednak nie zamierzam tolerować…
Tego już było za wiele.
– Jak śmiesz?! Wstydu nie masz, zarzucając mi coś podobnego!
Zawahał się.
– W porządku, posunąłem się za daleko.
– O wiele za daleko!
– W takim razie cofam moje słowa, ale nadal nie akceptuję twojego wyjazdu. Jaką mam pewność, że wrócisz?
– Jestem kobietą honoru i to ci powinno wystarczyć -oświadczyła z godnością Joanna. – Kiedy mówię, że coś zrobię, to tak właśnie będzie. A teraz mówię, że wyjeżdżam do Anglii.
– Postąpisz wbrew moim życzeniom.
– Jakoś to zniosę – odpaliła i opuściła gabinet.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Akurat holem przechodził Billy, skinęła więc na niego.
– Przykro mi, kochanie, nastąpiła zmiana planów. Jedziesz ze mną.
– O nie, nie chcę być paziem!
– Nie zostaniesz nim, masz na to moje słowo – uspokoiła go. – Spakuj kilka rzeczy i zbieramy się.
– Przecież miałem zostać!
– Ale teraz musisz jechać.
Udała się do swojej sypialni, spakowała szybko rzeczy. Ręce jej się trzęsły ze zdenerwowania. Kiedy usłyszała nieśmiałe pukanie, podeszła do drzwi i gwałtownie otworzyła je na oścież.
– Mogę wejść?
Bez słowa odsunęła się i wpuściła Gustava do pokoju.
– Rozmawiasz ze mną jeszcze?
– Ostatecznie możemy zamienić dwa słowa.
– To i tak dobrze, bo chyba nawet na to nie zasłużyłem. Joanno, proszę, wybacz mi moje zachowanie, nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Oczywiście, że musisz jechać, skoro… skoro to konieczne.
W obliczu jego skruchy jej gniew wyparował natychmiast. Ujęła się pod boki i spojrzała na Gustava, kręcąc głową.
– Jak mogłeś w ogóle podejrzewać, że nie wrócę?
– To głupie, wiem. Po prostu te wykopaliska są dla mnie ogromnie ważne.
Nie brzmiało to zbyt przekonująco, lecz Joanna postanowiła nie wnikać w prawdziwe przyczyny. Do pokoju wpadł Billy.
– Mamo, czy mam też spakować moje… – Urwał na widok pana domu.
– Ty również wyjeżdżasz? – spytał Gustavo. – Teraz, kiedy zaczynacie z Renatą naukę jazdy konnej?
– Początkowo zamierzałam Billy'ego zostawić tutaj, lecz…
– I nie rezygnuj z tego pomysłu – wtrącił szybko Gustavo. – Wiesz, że znajdzie się pod dobrą opieką, w dodatku bez niego Renacie będzie smutno.
– Masz rację, tak będzie lepiej. Billy, możesz się rozpakować.
– No przecież właśnie kazałaś mi się spakować!
– Tak, ale skoro zostajesz, musisz się rozpakować. Billy bez słowa przeniósł spojrzenie z jednego na drugie i popukał się palcem w czoło.
Wieczorem Joanna znalazła się w Londynie, zamieszkała w hotelu „Ritz" i przez trzy kolejne dni ślęczała nad rękopisami w Muzeum Brytyjskim, starając się nie pamiętać o Gustavie i jego szokująco władczym sposobie bycia, jaki objawił podczas ich kłótni. Nie znała go od tej strony i nie chciała znać.
Co wieczór dzwoniła do Billy'ego, za trzecim razem spytała na koniec rozmowy:
– A jak się miewa Gustavo?
– Chyba trochę kiepsko, skoro ma udziały w tych liniach lotniczych…
– O czym ty mówisz?
– Nie słyszałaś? Trwa strajk pracowników lotnisk, odwołano wszystkie loty.
– Faktycznie mówili coś we wczorajszych wiadomościach. Biedny Gustavo… Możesz poprosić go do telefonu?
– Nie ma go w domu.