Następnego dnia również pracowała do późna, wróciła do hotelu zmęczona, spocona, zakurzona, potargana. Wiedziała, że wygląda fatalnie i tak też się czuła. Marzyła, by wziąć prysznic i pójść do łóżka.
– Jakiś dżentelmen czeka na panią – poinformowano ją w recepcji.
Och, gdyby to on na nią czekał! Tylko jego pragnęłaby zobaczyć. Odwróciła się.
I to był on.
Gustavo podniósł się z kanapy i z nieśmiałym uśmiechem czekał, czy Joanna zechce do niego podejść. Podeszła bez wahania, uszczęśliwiona jego widokiem.
– Co ty tu robisz?
– Przypadkiem interesy wezwały mnie do Londynu.
– Co za zbieg okoliczności, że zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu!
Wzruszył ramionami.
– Zawsze mieszkam w „Ritzu", pomyślałem, że ty może też, na wszelki wypadek spytałem o ciebie w recepcji.
– Czyli lotniska już działają?
– Nie mam pojęcia. Wczoraj były zamknięte, więc przyjechałem pociągiem.
– Pociągiem? Ależ to ci musiało zająć…
– Dwadzieścia osiem godzin.
– W takim razie to jakaś naprawdę pilna sprawa wezwała cię do Londynu.
– Bardzo pilna – rzekł cicho, patrząc jej w oczy.
Nic nie odpowiedziała, nie znalazła słów. Nagle oboje poczuli się dziwnie zakłopotani. Gustavo spojrzał na opasłe tomy, które Joanna niosła pod pachą.
– Pozwól, pomogę ci.
Podała mu książki, poszli do windy, niedługo potem znaleźli się w jej apartamencie. Joanna z ulgą zrzuciła pantofle.
– Muszę się napić. Kto by pomyślał, że ślęczenie z nosem w papierach to taka ciężka praca! Czego sobie życzysz?
Ku jej zaskoczeniu poprosił o whisky. Nie pamiętała, by pijał tak mocne alkohole. Wyglądał na śmiertelnie zmęczonego, lecz nie długą podróżą, raczej sprawiał wrażenie człowieka, który otrzymał tyle ciosów, że teraz potrafi już tylko czekać na następny. W tym momencie nie przypominał ani oszałamiającego mężczyzny, z którym niemal tarzała się w błocie, ani bezczelnego tyrana, który próbował wydawać jej rozkazy.
Gustavo wychylił swoją szklaneczkę jednym haustem, po czym wyznał:
– Skłamałem. Wiedziałem, gdzie się zatrzymałaś. Spytałem Billy'ego.
– Ani słowem się o tym nie zająknął.
– Bo prosiłem go o zachowanie tajemnicy. Powiedziałem, że chcę ci zrobić niespodziankę. Byłem pewien, że mnie nie zawiedzie. Masz wspaniałego syna.
– Może jeszcze whisky? – zaproponowała.
– Nie powinienem więcej pić, ponieważ chciałem zaprosić cię na kolację.
– Zróbmy inaczej. Zjemy tutaj, ja zapraszam.
– Dziękuję. – Podsunął szklaneczkę, którą Joanna ponownie napełniła. – Tak naprawdę nie mam tu żadnych interesów, przyjechałem do ciebie. Nie mogłem znieść, że rozstaliśmy się w gniewie. Oczywiście miałaś prawo być na mnie zła, bo zachowałem się okropnie, ale…
– Nie byłam zła i nie zachowałeś się okropnie – skłamała. – Przede wszystkim zaskoczyłeś mnie, nigdy cię takim nie widziałam.
Na jego ustach pojawił się blady uśmiech.
– Kiedy coś idzie nie po mojej myśli, odruchowo zaczynam rozkazywać. Joanno, zdradź mi jedną rzecz. Czemu tak nagle wyjechałaś?
– Przecież już ci mówiłam…
– Tak, wiem, Muzeum Brytyjskie. A naprawdę? Czy chciałaś ode mnie uciec?
– Dlaczego miałabym to zrobić? – spytała ostrożnie.
– Z powodu przeszłości?
– Jakiej przeszłości? Byliśmy przyjaciółmi i nadal nimi jesteśmy. Zresztą od samego początku wiedziałam, do czyjego domu przyjeżdżam.
– Ale nie spodziewałaś się zastać mnie samego. Gdybyś słyszała o moim rozwodzie, być może wcale byś nie przyjechała, bo takie spotkanie mogłoby wypaść bardzo niezręcznie.
– Czemu? Przecież jesteśmy już zupełnie innymi ludźmi.
– To prawda. – Zapatrzył się w swoją szklaneczkę. – Ja zupełnie nie rozumiem tamtego żółtodzioba, którym wówczas byłem! Dałem się złapać na pierwszy słodki kąsek. Gdybym miał odrobinę więcej rozumu i doświadczenia, przejrzałbym ją od razu.
– Wyglądaliście na bardzo zakochanych! Byłam przekonana, że zastanę w Montegiano szczęśliwą rodzinę, zwłaszcza odkąd przeczytałam w gazetach o narodzinach twojego następcy.
Przez jego twarz przebiegł grymas.
– Tak, zgodnie ze zwyczajem wydałem oficjalne oświadczenie. Gdybyś widziała, co wypisywano później, kiedy chłopiec okazał się nie moim synem!
Joanna mogła się tylko domyślać, jak bardzo cierpiał, gdy dowiedział się o zdradzie żony.
– Zjedzmy kolację – zdecydowała. – Po dobrym posiłku wszystko wygląda lepiej. – Sięgnęła po menu leżące na stoliku z telefonem. – Zróbmy sobie prawdziwą ucztę!
Zamówili wystawny posiłek. Joanna taktownie starała się nie poruszać żadnych drażliwych tematów. Dopiero gdy jej nieoczekiwany gość sprawiał wrażenie nieco bardziej rozluźnionego i wypoczętego, zagadnęła delikatnie:
– Gustavo, dlaczego właściwie wam się nie udało?
– Popełniłem błąd i oddałem serce kobiecie pozbawionej serca.
– Przecież widziałam was razem, ona szalała za tobą. Potrząsnął głową.
– Nie, ona robiła wszystko, bym to ja szalał za nią, ponieważ miała ochotę zostać księżną. Wiem, bo jakiś czas temu sama się do tego przyznała. Cóż, długo nie chciałem widzieć, jaka jest chciwa, samolubna i zimna. Co tylko pokazuje, jaki ze mnie tchórz.
– Nie mów tak! – zaoponowała gorąco. – Wielu mężczyzn zostało oszukanych przez wyrachowane kobiety.
– Tak, ale ja… paradny żart!… miałem się za kogoś lepszego. W końcu byłem księciem Montegiano. – Zaśmiał się z goryczą. – Pierwszy lepszy chłopek roztropek postąpiłby mądrzej ode mnie.
Joanna aż wstrzymała oddech z wrażenia. Podobne wyznanie musiało go wiele kosztować.
– Tylko tobie mogę to zdradzić, bo widziałaś rzeczy, których nikt inny nie dostrzegł – ciągnął. – Znasz mnie lepiej niż inni. Kto wie, czy to nie z tego powodu przyjechałem do Londynu. Potrzebuję rozmów z tobą i twojego wsparcia. Tak, to nie jest zachowanie godne mężczyzny, lecz…
– A cóż godność ma z tym wspólnego? Czemu nie wolno ci poprosić mnie o pomoc? Co w tym złego? Jesteśmy przecież przyjaciółmi. – Ujęła go za rękę. – Opowiedz mi wszystko, co w sobie tłumisz od lat, bo inaczej w końcu oszalejesz.
Miała wrażenie, jakby ponownie dostała szansę, którą przeoczyła przed laty. Gustavo nie oczekiwał od niej miłości, lecz przyjaźni, i Joanna go nie zawiedzie.
– Na początku byłem w siódmym niebie. Crystal wydawała się idealną żoną, śliczną i kochającą, zabiegającą o moje względy, co ja w swojej próżności przyjmowałem za coś naturalnego.
– I słusznie! Sprawianie przyjemności ukochanej osobie to rzecz najzupełniej naturalna, bo kiedy ten ktoś jest szczęśliwy, to my też. Ty zapewne postępowałeś tak samo.
– Owszem. Dlatego pojechaliśmy po ślubie do Las Vegas, chociaż ja wolałbym zaszyć się z moją żoną w jakimś cichym i spokojnym miejscu. Ją pociągało towarzystwo ludzi, zabawy, ciągły ruch… Od początku zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo różnimy się pod tym względem, lecz miałem nadzieję, że miłość pozwoli nam pokonać podobne różnice. I pewnie pokonuje, lecz nie wtedy, gdy jest jednostronna.
– Ale przecież Crystal kiedyś cię kochała.
– Chciałbym w to wierzyć… Chyba czuła do mnie coś żywszego tylko wtedy, kiedy jej ustępowałem. Wtedy jeszcze tego nie dostrzegałem. Zaszła w ciążę, byłem zachwycony. Nie ukrywam, pragnąłem syna, więc gdy urodziła się Renata, przeżyłem rozczarowanie. Trwało bodaj pięć minut, po których zapomniałem o synu.
– A Crystal?
– Kochałaby córkę, gdyby ta przypominała śliczną laleczkę, lecz straciła zainteresowanie zwykłą pyzatą dziewczynką.