Выбрать главу

Joanna narzuciła na siebie szlafrok i kilka minut później już pukała do Etty. Panna młoda zaplanowała, że dla większego efektu druhny włożą takie same stroje jak ona – tylko w innym kolorze. Pierwsza druhna była ubrana na kremowo, sześć pozostałych na różowo, zaś panna młoda oczywiście na biało. Dopasowane i eleganckie satynowe suknie miały wierzchnią warstwę z koronki, ich rozcinane rękawy sięgały ziemi. Oprócz koloru różnicę stanowiło też nakrycie głowy, dla Etty zaprojektowano długi welon, a dla druhen kapelusze z wielkimi rondami, przybrane świeżymi kwiatami.

– Pasuje idealnie. Wiedziałam! – oświadczyła z satysfakcją Etta, gdy Joanna przymierzyła strój Giny. – Dobrze, zdejmij ją, ciociu, zaraz nam przyniosą śniadanie.

Cokolwiek oszołomiona Joanna zjadła świeże rogaliki i popiła je kawą, wysłuchując szeregu instrukcji i starając się wszystko zapamiętać.

– Pobiegnę wziąć prysznic i zaraz wrócę, kochanie -obiecała.

Była tak zaaferowana, że nie zauważyła Gustava i praktycznie wpadła na niego na korytarzu.

– O, dobrze, że cię widzę – ucieszyła się i dotknęła jego ramienia.

Ku jej zaskoczeniu, zbladł i odsunął się.

– Nie pojadę razem z tobą do kościoła, jak się umawialiśmy – ciągnęła.

– Rozumiem – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– Widzisz, tak się składa…

– Nie tłumacz się. Powinienem był się domyślić.

– Ale czego? – spytała, coraz bardziej zdumiona jego dziwnym tonem i zachowaniem.

Obejrzał ją od góry do dołu.

– Nie za późno wracasz do siebie? Lepiej robić to o świcie, unikając ciekawskich oczu i nie trafiając na języki.

W tym momencie zrozumiała, w czym rzecz.

– Chcesz mi powiedzieć, że… Czyli według ciebie ja… Gustavo, czy ty wiesz, czyj to pokój?

– Nie i nie chcę wiedzieć! – uciął ostro.

– Za to ja chcę usłyszeć przeprosiny! Jak śmiesz? Powinieneś się wstydzić! Co ty sobie w ogóle myślisz, obrażając mnie w ten sposób?

Zaskoczył go ten wybuch gniewu.

– Nie było moją intencją obrażanie cię.

– Nie? W takim razie może zechcesz mi dokładnie wytłumaczyć, co twoim zdaniem robiłam za tymi drzwiami?

Zaczerwienił się lekko.

– Nie zechcę. A teraz, jeśli pozwolisz…

– Nie, nie pozwolę! Nie możesz rzucać oskarżeń, a potem sobie iść, jakby nigdy nic.

– Nie rzucałem żadnych oskarżeń.

– Tak? – Nagle jej poczucie humoru wzięło górę nad gniewem i Joanna wybuchnęła śmiechem. – Och, mój drogi, ależ z ciebie bałwan!

– Wypraszam sobie… – zaczął, lecz urwał, gdyż zaczęła chichotać już zupełnie bez opamiętania i aż musiała bezsilnie oprzeć się o ścianę.

Przyglądał się tej dziwnej reakcji, rozpogadzając się powoli. Naraz w tamtym pokoju też rozległ się śmiech – damski śmiech, więc Gustavowi spadł kamień z serca. Chwilę później drzwi otworzyły się, na korytarz wypadła Etta, ponad jej ramieniem dało się dostrzec jeszcze trzy inne kobiety.

– Ciociu, dobrze, że jeszcze nie poszłaś, bo… Och, dzień dobry. – Na widok Gustava szczelniej otuliła się szlafrokiem.

– Ciocia już pana uprzedziła, że porywam ją na cały dzień?

– Jak dotąd nie miałam okazji. – Joanna opanowała się z trudem. – Gustavo, nastąpiła zamiana planów. Pierwsza druhna zachorowała na grypę, mam ją zastąpić.

Etta przeniosła spojrzenie z jednego na drugie, po czym taktownie wycofała się do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Gustavo był zdenerwowany, zawstydzony, zły na siebie, a jednocześnie swoim zwyczajem nie potrafił ubrać w słowa tego, co czuje, więc Joanna ulitowała się nad nim.

– Jak mogłeś? – spytała na poły z wyrzutem, na poły z rozbawieniem.

– Najmocniej cię przepraszam za… za…

– Ty już lepiej nic nie mów! – zbeształa go z czułością. – Zobaczymy się w kościele.

Lekko dotknęła dłonią jego policzka, równie delikatnie musnęła wargami drugi, po czym odeszła, nie oglądając się za siebie.

ROZDZIAŁ ÓSMY

O dziesiątej z majątku zaczęły wyjeżdżać samochody, kierując się ku pobliskiemu miasteczku Rannley Hayes, gdzie miał odbyć się ślub. Joanna nieuchronnie przypomniała sobie podobny orszak sprzed dwunastu lat, kiedy to w jednym aucie siedziała Crystal, cała w bieli, mająca w ciągu niecałej godziny zostać żoną Gustava.

Joanna nie pamiętała, jaka była pogoda tamtego dnia, za to teraz, gdy wysiadła przed kościołem, słońce świeciło przepięknie. Pomogła Etcie wygładzić suknię, rozłożyła jej welon, podała bukiet. Weszły do kościoła, gdzie czekał lord Rannley, który podał ramię pannie młodej i przy wtórze marsza weselnego poprowadził ją nawą do ołtarza i stojącego przy nim pana młodego.

Joanna postępowała za nimi na czele orszaku druhen, nieustannie lustrując wzrokiem ławki w poszukiwaniu Gustava. Ujrzała go dopiero w ostatniej chwili, gdyż siedział w drugiej ławce od przodu, z samego brzegu. Odwrócił się, słysząc nadchodzących, jego spojrzenie padło na Joannę, która przeżyła wstrząs, gdyż jej widok podziałał na Gustava jak piorun z jasnego nieba. Miał wyraz twarzy człowieka, który w jednej chwili wszystko zrozumiał.

– Kochani, zebraliśmy się dziś tutaj…

Te same słowa słyszał dwanaście lat temu, lecz tym razem nie zwracał na nie uwagi, skupiony wyłącznie na Joannie stojącej prawie tuż obok niego. W kremowej sukni i w kapeluszu przybranym pączkami łososiowych róż wyglądała niczym panna młoda. Ach, i rzeczywiście stałaby u jego boku jako oblubienica, gdyby nie okazał się tak ślepy i głupi. Owszem, w dniu ślubu czuł się niezmiernie szczęśliwy, lecz jakże szybko to szczęście rozwiało się w obliczu rzeczywistości!

Z Joanną wszystko wyglądałoby inaczej. Przysięga miłości i wierności zachowałaby swoją wagę i znaczenie, nie zmieniłaby się w okrutny żart. Dopiero teraz widział cały bezmiar swego błędu, dopiero teraz rozumiał, z kim powinien był się związać tamtego dnia. To Joanna była jego prawowitą narzeczoną i kobietą jego życia. Wpatrywał się w nią podczas ceremonii, pragnąc, by i ona na niego spojrzała, ale nie zrobiła tego, wydawała się głęboko pogrążona w swoich myślach.

Chciałby znać jej myśli, marzenia, uczucia – zwłaszcza te ostatnie – lecz na to za późno, za późno…

Joannie kręciło się w głowie. Tyle ważnych rzeczy wydarzyło się od samego rana, poczynając od spotkania z Gustavem na korytarzu. Atak śmiechu, jakim w końcu skwitowała jego oskarżenia, tak naprawdę miał ukryć jej prawdziwą reakcję. Gustavo sądził, że spędziła noc z mężczyzną i ta myśl go zdruzgotała, Joanna widziała to wyraźnie. Potem, na początku ceremonii ślubnej, przeżył wstrząs na jej widok. W jego oczach wyczytała pytanie, lecz nie miała czasu zastanawiać się, co ono mogło oznaczać.

Ceremonia dobiegła końca, zagrzmiały organy, orszak wyszedł na zewnątrz, pozowano do niezliczonych fotografii, składano życzenia, wrócono do Rannley Towers, a Joanna przez ten cały czas była do dyspozycji panny młodej i czuwała nad pozostałymi druhnami, więc dopiero gdy usiadła przy stole nowożeńców, mogła dyskretnie poszukać wzrokiem Gustava. Zauważyła go przy jednym ze stołów, lecz szybko odwróciła wzrok i więcej na niego nie patrzyła, gdyż nie wiedziała, czy uda jej się w pełni ukryć swoje uczucia.

Nastąpiły zwyczajowe przemówienia i toasty, wreszcie państwo młodzi zatańczyli pierwszy taniec, co oznaczało też całą długą serię tańców dla pierwszej druhny, która podobnie jak panna młoda musiała zatańczyć z prawie każdym. Po paru godzinach nowożeńcy poszli się przebrać do swoich pokojów, a później znowu zeszli na dół, by wyruszyć w podróż poślubną. Zgodnie z tradycją Etta w ostatniej chwili rzuciła bukietem, przy czym ewidentnie celowała w swoją ukochaną ciocię Jo, ta jednak zauważyła ów manewr i zręcznie usunęła się na bok.