Выбрать главу

– Bardzo się starałaś nie złapać go – skomentował Gustavo, gdy chwilę później stali razem na schodach pałacu i machali odjeżdżającym.

– Zauważyłeś? Po prostu nie chciałam zrobić z siebie idiotki.

– Czy to aluzja do ślubu z Freddym? Złapałaś bukiet Crystal, ale nie przyniósł ci szczęścia. Nie dziwię się, że teraz wolisz być ostrożniejsza. – Podał jej ramię i wraz z innymi wrócili na wesele.

– Gdyby nie małżeństwo z Freddym, nie miałabym Billy'ego, a to największe szczęście, jakie mnie w życiu spotkało. A co do innych aspektów mojego związku… – Obrzuciła go wymownym spojrzeniem. – Cóż, rano sam wykazałeś się sporą wiedzą na temat swobodnego używania życia.

Wziął z tacy przechodzącego kelnera dwa kieliszki szampana i podał jeden Joannie.

– Przeprosiłem cię przecież.

– I słusznie! Ale nawet gdyby twoje podejrzenia były prawdziwe, to żyjemy w wolnym kraju.

– Próbujesz mi powiedzieć, że to, co robisz, to nie moja sprawa?

– A twoja?

– Mogłaby być moja – odparł, patrząc jej prosto w oczy. Joanna upiła trochę szampana, by zyskać na czasie i pozbierać myśli.

Ponieważ powoli zaczęło się zmierzchać, zapłonęły żyrandole. Podano kolejne dania i przyjęcie weselne znowu nabrało rumieńców. Gustavo podprowadził Joannę do okna, gdzie stanęli we wnęce i mogli rozmawiać swobodniej.

– Dziwny dzień – zauważył.

Nie udawała, że nie wie, o czym on mówi.

– To prawda.

– To samo miejsce, ten sam kościół… Nawet grypa pierwszej druhny kojarzy mi się z tym, jak martwiłem się, że zachorujesz, kiedy zobaczyłem cię w nocy na korytarzu całą przemoczoną. Wybacz, ale wyglądałaś strasznie!

I tak też się czułam, pomyślała.

– Nie sądziłam, że pamiętasz podobne drobiazgi.

– Nie mów tak, jakbyś zupełnie wyleciała mi z głowy, bo to nieprawda.

Zmusiła się do beztroskiego śmiechu.

– Jedno spojrzenie na Crystal i wszystko wyleciało ci z głowy!

– Tak, ale tylko na chwilę. Ogarnęło mnie jakieś zaćmienie, lecz szybko mi przeszło. Potem nie miałem już nic, tylko wspomnienia. Dzisiejszy dzień był ich pełen.

– Sprawiły ci wiele przykrości?

– Nie, ponieważ te złe to już przeszłość. Koniec z nimi.

– Bardzo się cieszę. Na pewno przyszłość okaże się dla ciebie dużo łaskawsza, zobaczysz. Jestem pewna, że jeszcze będziesz szczęśliwy.

– To dobrze – rzekł cicho. – Skoro ty jesteś tego pewna, to… Nie, porozmawiamy o tym później, ponieważ znowu zaczęli grać. Od kilku godzin czekam, by z tobą zatańczyć. Dotąd wykazałem się ogromną cierpliwością i czekałem na moją kolej, ale dłużej już czekał nie będę.

– Wyjął jej z dłoni kieliszek i odstawił razem ze swoim na parapet.

Jeszcze nikt nie tańczył z nią w taki sposób. Freddy był znakomitym partnerem w tańcu, co wynikało głównie z jego świetnego wyczucia rytmu, lecz z Gustavem tańczyło się tak, jakby on i Joanna stanowili jedną duszę w dwóch ciałach, które rozumiały się idealnie. Nigdy nie przeżyła nic podobnego, kręciło jej się w głowie z podekscytowania i radości. Co za cudowne uczucie!

Gdy melodia się skończyła, Gustavo nie wypuścił Joanny z ramion, więc przetańczyła z nim kolejny taniec, równie upojny. Potem zaczął się walc, wolny, słodki, sugestywny… Joanna podniosła wzrok na twarz Gustava, ujrzała lekko rozchylone usta i już nie potrafiła oderwać od nich oczu.

– Joanno…?

– Tak…?

To mu wystarczyło za odpowiedź. Chwilę potem przetańczyli przez jedne z otwartych bocznych drzwi, za którymi panował półmrok. Gustavo zamknął je za nimi kopnięciem i już żarliwie całował Joannę.

Marzyła o tym przez tyle lat, więc gdy wreszcie marzenie stało się rzeczywistością, zamierzała wykorzystać owe chwile w pełni. W wyobraźni całowała go tysiące razy, lecz prawdziwe pocałunki o niebo przerastały te z jej fantazji. Gustavo całował ją coraz goręcej, domagając się odpowiedzi, a Joanna udzieliła jej z równą pasją, gdyż wszystko w niej wyrywało się do niego, mógł dostać od niej, czegokolwiek by zażądał i niechby żądał jak najwięcej.

Po jakimś czasie ujął jej twarz w dłonie i zajrzał Joannie w oczy z bezbrzeżną czułością. Musiała śnić. Zawsze tak było… Za chwilę się obudzi, ale póki sen trwa, skupi się na tych kilku upojnych momentach, jakie zostały jej dane.

– Zachowuję się jak szalony…

– Ja też… Ale nie dbam o to. Mam dość tego wiecznego opanowania i rozsądku.

Uśmiechnął się z czułością.

– Ja również. Och, Joanno, Joanno… -Tak…

Zamknęła oczy i poddała się jego słodkim pocałunkom, jakby już nic i nikt nie miało ich rozdzielić.

– Halo, jest tu kto? Halo? – dopytywał natarczywie męski głos. – Przepraszam, nic nie widzę.

Drgnęli.

– O nie! – szepnęła z rozpaczą Joanna.

– Chodźmy stąd, dopóki wzrok mu się nie przyzwyczai – ponaglił cicho Gustavo.

– Nie mogę. On mnie szuka… To Freddy!

– Każ mu iść do diabła.

– To nigdy nie skutkuje, wierz mi. Lepiej ulec od razu i szybciej mieć go z głowy.

Z ociąganiem odsunęli się od siebie i Joanna uczyniła krok w stronę światła padającego z otwartych drzwi, w których widziała znajomą sylwetkę.

– Witaj, Freddy – odezwała się z udawanym spokojem.

– Cześć, Jo. Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. Westchnęła.

– Wszystko w porządku, nic nie zepsułeś. Poznajcie się. To książę Gustavo Montegiano.

Przez króciutki moment na twarzy Freddy'ego malowało się kompletne zaskoczenie.

– O! – wyrwało mu się, lecz opanował się szybko i podszedł do Gustava z wyciągniętą ręką.

– Miło mi poznać. Pan mnie nie pamięta, ale byłem na pańskim weselu. Nie, proszę nie myśleć, że wkręciłem się bez zaproszenia, przyprowadził mnie przyjaciel przyjaciela przyjaciela.

– Ktokolwiek pana przyprowadził, był pan mile widziany – oznajmił Gustavo z wymuszoną grzecznością. – Czy na to wesele dostał się pan w podobny sposób?

Freddy wybuchnął śmiechem.

– Akurat nie musiałem, ponieważ mam przyjemność znać siostrę pana młodego. – Mrugnął. – Dużą przyjemność, jeśli rozumiecie, co chcę powiedzieć.

– Rozumiemy – ucięła Joanna. – Nie bądź wulgarny.

– Muszę. To część mojego nieodpartego wdzięku. Gustavo popatrzył na jego krągłą, przyjazną, niewinną jak u dziecka twarz. Miał ochotę uderzyć w nią pięścią.

– Jo, jeszcze raz przepraszam, że tak wam się tu władowałem, ale musimy pogadać.

– To chyba nic pilnego i może zaczekać do jutra? Posłał jej rozbrajający uśmiech.

– W tym rzecz, że wpadłem tu tylko na parę godzin. Jo, to naprawdę ważne. Gdyby nie było…

– Już dobrze, poddaję się. – Joanna uległa dla świętego spokoju, wiedząc, że inaczej Freddy będzie męczył ją w nieskończoność. Spojrzała na Gustava i bezradnie wzruszyła ramionami. – Wybacz, muszę iść.

– Oczywiście – odparł sztywno. – Ja także powinienem już wracać na przyjęcie. Miło było pana poznać, panie Manton.

Zrobił, jak powiedział. Wrócił na wesele i zachował się jak najbardziej czarujący z gości – rozmawiał, uśmiechał się, zabawiał innych. I przez cały czas myślał o Joannie. Gdzie była? Czy wciąż z eksmężem? I co robili?

W pewnym momencie zauważył ich. Stali przy drzwiach, pogrążeni w rozmowie, nagle Freddy chwycił Joannę w objęcia i porwał ją do tańca. Gdy go mijali, Gustavo usłyszał jej śmiech.

Przeprosił swoje towarzystwo i udał się na górę.