Выбрать главу

– Nadajesz się – przyświadczył, świadom, jak dalece nie oddaje to rzeczywistości.

Ocknął się z zapatrzenia, schował do szuflady biurka jakieś papiery i odwrócił się do Joanny z uśmiechem, lecz jej się wydało, jakby na jego twarz nagle padł cień.

– Coś się stało?

– Nie, wszystko w porządku. – Podał jej ramię.

Joanna nie naciskała i pozwoliła się zaprowadzić do czekającej na nich limuzyny z szoferem. Przez całą drogę Gustavo siedział zwrócony ku swej towarzyszce, nie odrywając od niej oczu. Nic nie mówił, lecz wystarczało samo jego spojrzenie.

– Zupełnie bym cię nie poznała! – zakrzyknęła Maria Faloni. – Nie masz pojęcia, jak się cieszę! Każdy chciałby cię zaprosić i chwalić się znajomością z tobą, lecz przysięgłam sobie, że najpierw pojawisz się u mnie.

– Ale dlaczego? – spytała z rozbawieniem Joanna.

– Nie bądź taka skromna, moja droga, przecież stałaś się sensacją sezonu! Całe miasto mówi o tobie i o tym wielkim odkryciu, ale ty się ukrywasz jak jakaś mniszka. Moi przyjaciele pękną z zazdrości, że to ja pokazałam cię pierwsza. Och, jestem taka podekscytowana!

Nieskrywany snobizm pani domu okazał się tak rozbrajający, że Joanna w sumie całkiem dobrze bawiła się w jej towarzystwie. Została wprowadzona do salonu i przedstawiona gościom, a ponieważ Faloni obracali się w najlepszych kręgach, na przyjęciu znalazło się dwóch ministrów, słynna aktorka, a także jeden z najbardziej wziętych dziennikarzy. Gdy spytał, czy znalezisko w majątku Montegiano to rzeczywiście odkrycie stulecia, cała sala wstrzymała oddech. To przecież były Włochy, kraj szczycący się swą wspaniałą przeszłością i niezrównanymi zabytkami.

– Zważywszy, że obecne stulecie liczy sobie zaledwie kilka lat, z całym przekonaniem mogę odpowiedzieć twierdząco, gdyby jednak spytał mnie pan o poprzednie, musiałabym już wykazać się większą ostrożnością w ocenie – odparła gładko Joanna.

Ta zręczna odpowiedź została nagrodzona brawami, nawet dziennikarz, który zastawił pułapkę, wzniósł swój kieliszek w geście uznania. Chwilę później rozmawiał z nią znacznie poważniej, nie szukając na siłę sensacji, tylko naprawdę próbując się czegoś dowiedzieć. Inni otoczyli ich i wkrótce Joanna praktycznie wygłaszała cały wykład.

Gustavo trzymał się nieco z boku, obserwując ją w oszołomieniu. Na terenie wykopalisk biegała ubrana jak ostatnia sierota, żartując ze swoimi pracownikami, a przecież ani na chwilę nie przestając być traktowaną z najwyższym szacunkiem „szefową". W Londynie objawiła mu się jako najlepszy przyjaciel, pełen ciepła i mądrości. Potem ujrzał ją w stroju panny młodej, dzięki czemu zrozumiał, za czym naprawdę tęsknił przez te wszystkie lata. Na przyjęciu widział zaś światową kobietę, nieprzeciętnie inteligentną i czarującą.

Gdyby ją poślubił, czułby się tak, jakby poślubił cztery kobiety naraz…

Nie powinien o tym myśleć, a jednak nie mógł przestać.

Zaimprowizowany wykład dobiegł końca, piękną panią archeolog otaczał wianuszek wielbicieli, flirtowała z trzema jednocześnie, co skłoniło Gustava do wkroczenia do akcji. Podszedł i położył dłoń na ramieniu Joanny.

– Jeśli jesteś zmęczona, możemy wracać do domu. Rozległy się okrzyki dezaprobaty, zaś gwiazda wieczoru zerknęła na niego z przekorą.

– A jestem zmęczona? Popatrzył jej prosto w oczy.

– Mogłabyś być – podsunął cicho. -W takim razie…

Naraz zapadła cisza i niemal wszystkie spojrzenia jednocześnie skierowały się ku otwartym drzwiom salonu.

Że też ona musiała ubrać się na czarno, przeleciało w pierwszej chwili przez głowę Joanny. Jednak na kolorze podobieństwo się kończyło, sukienka Crystal była zdecydowanie bardziej obcisła, głębiej wycięta i krótsza, by ukazać olśniewające ciało.

Nowo przybyła wyczekała chwilę, by jej wejście wywarło jak największy efekt, po czym pospieszyła ku pani domu z szeroko otwartymi ramionami.

– Kochana Mario, przybywam we włosiennicy i z głową posypaną popiołem! Jestem doprawdy okropna, zjawiając się na twoim przyjęciu bez zaproszenia. Okropna!

Oczywiście gospodyni nie pozostało nic innego, jak zaprzeczyć i uściskać nieoczekiwanego gościa, choć nerwowo przy tym zerknęła w stronę Joanny i Gustava, ci jednak zdążyli się opanować na tyle, że udawali zupełnie niewzruszonych.

W następnej kolejności Crystal przypuściła atak na Joannę.

– Jo, moja droga, jak miło cię widzieć po tak długim czasie! Jakaś ty teraz sławna! Czuję się zaszczycona, mogąc przebywać w twoim towarzystwie.

– Nie wygłupiaj się. Całkiem dobrze udajesz, ale masz tendencję do przesadzania – mruknęła jej do ucha Joanna, kiedy Crystal objęła ją w afektowany sposób. – Zawsze miałaś.

– Wiem, ale kiedy trzeba działać błyskawicznie, przesada bywa całkiem skuteczna – odmruknęła Crystal, odsunęła się na odległość ramion, by obejrzeć sobie Joannę i stwierdziła głośno: – Ależ się zmieniłaś! Wszystko, co o tobie mówią, jest prawdą.

Joanna prędzej by umarła, niż spytała, co o niej mówią, więc tylko lekko uniosła brwi i stwierdziła:

– Doprawdy? Ciekawe, czy to samo dotyczy ciebie.

Ku jej cichej satysfakcji Crystal nie wiedziała, jak to zrozumieć, więc odwróciła się, by z kolei zarzucić sieci na obu ministrów. Po chwili konsternacji i napięcia, znów zaczęto swobodnie rozmawiać i przyjęcie potoczyło się swoim torem. Jedyną osobą, której Crystal zdawała się nie zauważać, był Gustavo. Kiedy Joanna na niego spojrzała, zobaczyła, jak bardzo pobladł.

– Co ona tu robi? – W jego głosie brzmiało napięcie. -Miała być w Paryżu!

– Nie spodziewałeś się jej tutaj zobaczyć?

– Wielkie nieba, nie! Sądzisz, że przyprowadziłbym cię, gdybym wiedział, co się święci?

– Może wyjdziemy?

– Dobry pomysł. Poszukajmy Marii i pożegnajmy się. W tym momencie na jego ramieniu spoczęła drobna rączka.

– Mój drogi, czyżbyś mnie unikał?

– Crystal, po prostu staram się być taktowny. Ludzie na nas patrzą.

– Wiem! Czyż to nie zabawne?

– Nie, zwracanie na siebie uwagi nie jest zabawne.

– Prawda, ty nigdy nie umiałeś się bawić.

– Mamy odmienne zapatrywania w tej kwestii.

– Mamy odmienne zapatrywania w każdej kwestii… Ale nie wracajmy do starych sprzeczek. Muszę z tobą porozmawiać. W cztery oczy. Joanna na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu, jak ją znam. Wyjdźmy na balkon.

Gustavo sztywno obrócił się ku Joannie, głęboko zażenowany tupetem Crystal i niezręczną sytuacją, w jakiej stawiała go była żona.

– Zechcesz mi na chwilę wybaczyć?

– Naturalnie – odparła z udawaną niefrasobliwością, starając się mu to jak najbardziej ułatwić.

Ledwie została sama, zmaterializował się przy niej jeden z nowych adoratorów, oferując szampana.

– Dziękuję, chwilowo znacznie chętniej napiłabym się gorącej herbaty…

Na balkonie Gustavo mierzył Crystal ponurym wzrokiem.

– Myślałem, że bawisz w Paryżu. To przecież twój najnowszy pretekst, by nie spotkać się z Renatą.

– Wróciłam w zeszłym tygodniu. Jak się miewa moje kochane biedactwo?

– Jest ogromnie nieszczęśliwa. I nie byłaby aż takim biedactwem, gdybyś zechciała jej poświęcić choć trochę czasu. Kiedy wreszcie ją odwiedzisz?

– Teraz nie mogę, zupełnie nie mam kiedy, kupuję właśnie mieszkanie w Rzymie, nie masz pojęcia, ile z tym zachodu.

– Skoro zamieszkasz tu na stałe, będziecie mogły częściej widywać się z Renatą.