Выбрать главу

Crystal poruszyła się niespokojnie.

– Lepiej dla niej, by mieszkała u ciebie. Mój tryb życia zupełnie nie będzie jej odpowiadał.

– Toteż nie mówię o jej przeprowadzce do ciebie, tylko o wizytach.

– Jeszcze o tym porozmawiamy, na razie chodzi mi o co innego. Czy dostałeś list od mojego prawnika?

– Tak. Dziś rano.

– I co?

– Jakiej odpowiedzi oczekujesz? Chyba się nie spodziewasz, że zdobędę taką sumę z dnia na dzień.

– To nie jest z dnia na dzień – zaprotestowała. – Rozstaliśmy się przed kilkoma miesiącami, doskonale wiedziałeś, że jesteś mi winien pieniądze.

– Owszem, ale przecież umówiliśmy się, że resztę spłacę w przyszłym roku – przypomniał Gustavo.

Westchnęła.

– Wiem, wiem… Ale ja potrzebuję ich teraz. Układam sobie życie na nowo.

– A gdzie twój przyjaciel? Jakoś go tutaj nie widzę.

– Ach, on… – Lekceważąco machnęła ręką. – To już skończone.

– Tak szybko? Wzruszyła ramionami.

– Chciał się zagrzebać ze mną w Neapolu i mieć gromadkę dzieci. Nudziarz. Pozbyłam się go i urządzam się po swojemu, dlatego potrzebuję reszty moich pieniędzy.

– Staram się, jak mogę, ale nie zdobędę podobnej sumy w tak szybkim tempie.

– Zastaw majątek i weź pożyczkę. Zacisnął zęby.

– Zrobiłem to, by cię częściowo spłacić.

– Nie bądź głuptasem! Jest jeszcze Joanna. Twarz mu stężała.

– Co to miało znaczyć?

– Przecież ona śpi na pieniądzach, a podobno ostatnio kombinujecie ze sobą. Wystarczy, że się z nią ożenisz.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Gustavo patrzył na nią, nie wierząc własnym uszom.

– Słucham? – spytał zimno.

– Ożeń się z Joanną, ma dość pieniędzy, by rozwiązać wszystkie twoje problemy, włącznie z pozbyciem się mnie na dobre. To kusząca perspektywa, prawda?

– Basta!

W jego głosie brzmiała taka furia, że Crystal na chwilę oniemiała.

– Ani słowa więcej na ten temat! Nigdy!

– Dobrze, już dobrze… Przecież powiedziałam to tylko z troski o ciebie.

– O siebie – sprostował krótko.

– O co w ogóle tyle krzyku? Potrzebna ci bogata żona, a trudno znaleźć bogatszą od niej. Nie rozumiem, czemu ona w ogóle pracuje, mając taką fortunę.

– Tak, ty tego nie możesz zrozumieć – rzucił szorstko. – Joanna pracuje, ponieważ kocha archeologię bardziej niż cokolwiek innego. Z wyjątkiem swego syna.

– Bardziej niż ciebie?

Nie spodziewał się takiego pytania, zabolało go jak cios nożem.

– Joanna w ogóle mnie nie kocha – stwierdził dobitnie.

– Naprawdę? Cóż, chyba ty wiesz najlepiej… Ale nawet w takim przypadku sprawa jeszcze nie jest przegrana, jak się postarasz, to zdołasz ją w sobie rozkochać…

– Zamilcz! Westchnęła.

– Aleś ty drażliwy! To twoja jedyna szansa, więc lepiej… – Urwała i cofnęła się o krok, widząc morderczy błysk w oczach Gustava.

– Niech cię piekło pochłonie! – wybuchnął. – Niech cię piekło pochłonie raz na zawsze i niech moje oczy już cię nigdy nie widzą!

Osoby stojące najbliżej balkonu drgnęły i odwróciły głowy. Gustavo wrócił do salonu śmiertelnie blady, kierując się ku Joannie.

– Jeśli jesteś gotowa…

– Wracajmy – rzekła natychmiast.

Pożegnali się z gospodarzami, wyszli i dopiero gdy znaleźli się bezpiecznie w zaciszu limuzyny, odgrodzeni szybą od szofera, Joanna spytała:

– Na litość boską, co się stało? Czemu krzyczałeś?

– Ponieważ ta kobieta… – Zacisnął dłonie w pięści. Przecież nie mógł zdradzić, czego dotyczyła rozmowa. -Za każdym razem wzbudza we mnie gniew.

– Myślisz, że przyszła na to przyjęcie celowo?

– Tak. Doskonale wiedziała, gdzie nas zastać.

– A co z tym jej… przyjacielem?

– Porzuciła go, kupuje mieszkanie w Rzymie i zaczyna nowe życie.

– Czy to w związku z tym chciała czegoś od ciebie?

– Nie pytaj mnie. Nie mogę ci powiedzieć – uciął szorstko, wciąż głęboko dotknięty brutalnością, z jaką Crystal wdarła się w intymną sferę uczuć wiążących go z Joanną.

To, co się między nimi od jakiegoś czasu rozwijało, było dla Gustava zupełnie nowym doświadczeniem. Zaczynał rozumieć, że Crystal pociągała go wyłącznie fizycznie, że raczej się zadurzył, niż naprawdę kochał, ponieważ stracił do niej serce, gdy tylko poznał jej charakter.

Z Joanną sprawa przedstawiała się zupełnie na odwrót. Cenił jej serdeczność, wielkoduszność i mądrość, zaś pożądanie przyszło później. Tak, to była jedyna kobieta, którą naprawdę pragnął mieć. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, nie mógł tego wiedzieć, dopiero po latach był gotów na docenienie i przyjęcie tego daru. Nastał dla nich właściwy czas.

A przynajmniej dla niego, gdyż nie miał pewności co do uczuć Joanny. Kiedy Crystal go o to spytała, zaprzeczył gwałtownie, bo ten jej obrzydliwy cynizm kalał czystość czegoś pięknego i cennego. W rzeczywistości Gustavo wciąż czekał, by się dowiedzieć, na ile jest bliski Joannie.

– Wybacz, nie chciałem odezwać się do ciebie w ten sposób. Gdybym mógł cofnąć czas, w ogóle nie przyszlibyśmy na to przyjęcie.

Uśmiechnęła się blado.

– Ile razy ja pragnęłam cofnąć czas… – Pytanie, do którego momentu. Do ostatniej chwili prawdziwego szczęścia? A może do ostatniej chwili przed popełnieniem straszliwego błędu? A może to bez znaczenia, bo i tak pomyliłby się ponownie, nie wiedząc przecież, co przyniesie przyszłość?

– Mówisz samymi zagadkami. Jaki błąd popełniłaś? Ze smutkiem potrząsnęła głową.

– Nie zwracaj na mnie uwagi, wygaduję nonsensy. Pochylił się ku niej, popatrzył na nią, starając się rozszyfrować jej wyraz twarzy.

– Nie, ty nigdy nie mówisz bez powodu, twoje słowa zawsze coś znaczą.

– Teraz ja nie mogę ci udzielić odpowiedzi. Musisz się pogodzić z tym, że mam swoje sekrety.

– Chcę znać twoje sekrety, Joanno. Wszystkie. Chcę wiedzieć, co myślisz i co czujesz, chcę… chcę ciebie.

Miał tego nie mówić. Miał panować nad sobą. Tymczasem porwał ją w objęcia i całował, całował dokładnie tak, jak o tym marzył od tamtego wieczoru w Rannley Towers, kiedy im przeszkodzono.

Joannie zdawało się, jakby obdarzył ją naraz tysiącem pocałunków, jakby wszystkie wyśnione w ciągu tych lat momenty czułości zamieniły się w jeden oszałamiający moment, nieporównywalny z niczym. Żaden z jej snów nie mógł równać się z rzeczywistością, z intensywnością przeżyć, gdy Gustavo naprawdę znajdował się w jej ramionach, taki silny i ciepły, żądając odpowiedzi na swe pocałunki.

Odpowiedziała z całym żarem i aż przeszył ją dreszcz, gdy pieszczoty Gustava stały się jeszcze gorętsze, niosąc ze sobą cudowną obietnicę.

Oprzytomnieli dopiero wówczas, gdy na chwilę oświetliły ich reflektory samochodu jadącego z naprzeciwka, przypominając im o obecności szofera.

– Niedługo będziemy w domu – szepnął Gustavo.

– Tak – odszepnęła i przez resztę drogi siedziała z głową opartą na jego barku, otoczona jego ramieniem, szczęśliwa ponad wszelkie pojęcie, wiedząc, że już niedługo otrzyma jeszcze więcej. I że on też tego chce.

Gdy przyjechali, cicho wysiedli z limuzyny i równie dyskretnie weszli do pałacu, by nikt nie zauważył ich powrotu.

Przystanęli w holu, Gustavo spojrzał na Joannę z pytaniem w oczach. Przycisnęła usta do jego ust.

– Chodź. – Wzięła go za rękę i zaprowadziła na górę. Nikt ich nie spostrzegł, gdy przemknęli korytarzem, weszli do pokoju Joanny i zamknęli za sobą drzwi.