– Nie zapalaj światła – poprosił cicho Gustavo. – Nie będziemy go potrzebować.
– To prawda. Teraz potrzebujemy już tylko jednego… Zdjęła kolczyki.
– Obróć się – rzekł Gustavo.
Po chwili poczuła delikatny dotyk palców, gdy rozpinał brylantową kolię, a potem pocałunek na karku. Zadrżała.
– Jesteś pewna? – szepnął. Serce biło jej jak szalone.
– Tak – odparła, ale on już rozpinał suwak z tyłu jej sukienki.
Joanna odwróciła się, miękki materiał opadł jej do stóp. Otworzyła ramiona, w pełni gotowa na przyjęcie Gustava.
– Och, najdroższy… Chodź do mnie. Nareszcie.
Obudził go drwiący głos Crystal, która w jego śnie natrząsała się z niego niemiłosiernie: „Potrzebna ci bogata żona, a trudno znaleźć bogatszą od niej".
Otworzył oczy i w delikatnym świetle poranka ujrzał spokojną twarz śpiącej Joanny. Prześcieradło przykrywało nagie ciało, które zostało mu ofiarowane ostatniej nocy najpierw z bezbrzeżną czułością, a potem z niezrównaną pasją.
Bogata żona!
Brutalne, lecz prawdziwe. Kilka godzin wcześniej zapomniał o tym, ogarnięty miłością i pożądaniem, gdyż wobec ich siły wszystko inne bladło. Nad ranem przyszło opamiętanie, więc Gustavo uświadomił sobie boleśnie, że istniejąca między nimi nierówność ma naprawdę duże znaczenie.
Co powinien powiedzieć Joannie? Wyznać jej uczucie, jednocześnie ukrywając przed nią prawdę o swojej rozpaczliwej sytuacji finansowej? Nie umiałby zrobić czegoś podobnego, dusza się w nim wzdragała na samą myśl o tym. Skoro jednak nie tak, to jak miał to ująć? „Wyjdź za mnie, a tak przy okazji… potrzebuję pieniędzy". Wiedziała o jego trudnościach, lecz nie miała pojęcia o nowych żądaniach Crystal. Gdyby poznała prawdę, pomyślałaby, że Gustavo znowu chce się z nią żenić ze względu na jej majątek, a nie zamierzał do tego dopuścić. Za nic!
W ciągu tej niezapomnianej nocy odkrył, jak bardzo Joanna potrafi być szczodra. Obsypała go takimi darami, że otworzyła coś w jego duszy, coś, co do tej pory pozostawało zapieczętowane. Gustava aż poraziła siła jego uczuć do niej, niepodobna ani do sympatii, jaką żywił do swej pierwszej narzeczonej dwanaście lat wcześniej, ani do chwilowego, choć silnego zauroczenia, jakiemu uległ przy Crystal. Niestety, nie mógł wyznać Joannie swej miłości w taki sposób, by uwierzyła w czystość jego uczuć.
Wyślizgnął się z pościeli, ubrał cicho, a potem ukląkł przy łóżku, wpatrując się w otwartą, pełną ufności twarz ukochanej. Delikatnie ucałował ją w czoło, starając się jej nie obudzić.
– Spróbuj mi wybaczyć – szepnął.
Joanna obudziła się, lecz nie otworzyła oczu, starając się przedłużyć tę noc. Zrozumiała podczas niej, że nigdy nie przestała kochać Gustava, ani na jeden moment, ale na szczęście nie musiała się już dłużej oszukiwać, gdyż on również ją kochał. Nie miała co do tego wątpliwości, wszystko o tym świadczyło – jego pieszczoty, które rozpaliły w niej coś, czego dotąd nie znała, niezborne słowa, jakie mu się wyrywały, uniesienie, z jakim brał i dawał. Wiedziała, że za chwilę ujrzy jego oczy utkwione w sobie, a w nich miłość.
Z uśmiechem wyciągnęła rękę w bok i nie znalazła nikogo.
Zamarła, po czym usiadła gwałtownie i rozejrzała się. Nie, to niemożliwe, by tak ją zostawił! Chwileczkę, nie reaguj tak dziecinnie, rzekła sobie. On pewnie chciał zaoszczędzić ci zakłopotania, gdyby ktoś dostrzegł go opuszczającego twój pokój, dlatego wymknął się wcześniej. Ale czemu nie odgadł, że powinien ją obudzić i pożegnać się z nią?
Wstała, otuliła się szlafrokiem i podeszła do okna. Ku swemu zaskoczeniu ujrzała znajomą sylwetkę daleko pod lasem. Zrobiło jej się zimno, ponieważ wyglądało to tak, jakby Gustavo starał się znaleźć jak najdalej od niej. Nie, to na pewno tylko złudzenie. Dowie się wszystkiego, gdy zejdzie na śniadanie.
W jadalni wszyscy gadali jednocześnie. Freddy zamierzał spędzić dzień na terenie wykopalisk, dzieci chciały jeździć konno pod opieką Luki, stajennego, Hal wiele sobie obiecywał po tym, jak poprzedniego dnia dotarli do nowej części odkopywanego pałacu. Gustavo stał przy oknie, na widok Joanny uśmiechnął się, lecz jakby z pewnym dystansem. Podeszła do niego.
– Wyszedłem wcześnie, by nikt mnie nie zauważył -rzekł cicho, po czym spojrzał na nią jakoś dziwnie, a Joanna odniosła wrażenie, że Gustavo nie jest z nią zupełnie szczery. – Wszystko w porządku? – spytał, widząc wyraz jej twarzy.
– Nie, jeśli nie masz mi do powiedzenia nic więcej.
– Musimy porozmawiać, ale nie tutaj i nie teraz. Jest coś, o czym powinnaś wiedzieć.
– Daruj sobie wyjaśnienia – oświadczyła, dotknięta jego powściągliwością. – Zdaje się, że nie mamy o czym mówić.
– Joanno.
Nie zważając na brzmiącą w jego głosie prośbę, dziarskim krokiem podeszła do swojej ekipy, by omówić z nimi plan działania na ten dzień. Starała się myśleć wyłącznie o pracy i koło południa jej się to udało, gdyż Hal odkrył głucho rezonujący fragment muru, co mogło oznaczać, że znajduje się poza nim pusta przestrzeń, a to natychmiast wywołało wielkie poruszenie całej ekipy. Jednakże wkrótce zjawił się Gustavo, któremu udało się w końcu pochwycić spojrzenie Joanny i dać jej znak wzrokiem, by poszła za nim. Bez chwili wahania zostawiła Hala i innych.
Gdy odeszli kawałek, Gustavo odezwał się:
– Wiele o tym myślałem… Nie byłem pewien, czy ci to mówić… Nie wiedziałem, jak zareagujesz…
Narastał w niej coraz większy niepokój.
– Czy to coś, co powinieneś był mi powiedzieć przed ostatnią nocą?
– Tak – odparł po chwili. – Tak sądzę…
– Lepiej późno niż wcale – rzuciła z udawanym uśmiechem, by ukryć niepokój.
– Boję się, że możesz mnie źle zrozumiesz… Postąpiłem wobec ciebie niewłaściwie, powinienem był pomyśleć wcześniej… Otóż kiedy wczoraj zjawiła się Crystal… Co to za odgłos?
Odwrócili się oboje.
– Ktoś galopuje na złamanie karku. – Joanna zapatrzyła się w dal. – To Luca! Ale gdzie dzieci?!
Rzucili się oboje w kierunku stajennego, który chwilę później ostro osadził konia na ich widok.
– Wypadek! – wyrzucił z siebie Luca, łapiąc powietrze.
– Billy! – krzyknęła przeraźliwie Joanna.
– Nie, nic mu nie jest, to Renata spadła z konia, chyba złamała rękę… Jadę po pomoc, chłopiec został przy niej.
– Gdzie? – spytał gwałtownie Gustavo.
Luca wyjaśnił, w którym miejscu zdarzył się wypadek. Książę czym prędzej zawrócił do swego samochodu, po drodze dzwoniąc z telefonu komórkowego po ambulans. Luca zostawił konia i pojechał razem z księciem oraz Joanną.
– Co z jej głową? Czy nie zraniła się w głowę? – dopytywał Gustavo.
– Nie, Wasza Książęca Mość, nie wydaje mi się – odparł zgnębiony Luca. – Tylko w rękę.
Znaleźli dzieci nad strumieniem. Siedziały na pniu zwalonego drzewa, Renata trzymała się za rękę i płakała, Billy ją pocieszał. Gustavo upadł na kolana przed córką, wyciągając ramiona, by ją objąć.
– Kochanie, już dobrze, tata jest przy tobie.
– Ja chcę do mamy! Do mamy! – Przytuliła się do Billy'ego, szlochając jeszcze rozpaczliwiej.
Gustavo wstał i odwrócił się, zaś Joanna, która rozumiała, co musiał przeżywać, łagodnie położyła mu dłoń na ramieniu.
– Każde dziecko potrzebuje matki w takiej chwili, to naturalne. W tej sytuacji ona przyjedzie, prawda?
– Masz rację. – Wyjął z kieszeni komórkę, wybrał połączenie, chwilę później sposępniał jeszcze bardziej. – Ma wyłączony telefon.
– A stacjonarny?
– Nie znam numeru, bo nie wiem, gdzie się zatrzymała w Rzymie. Będę musiał ją znaleźć przez jej prawnika… Dzięki Bogu, jest karetka!