– Wszyscy tak mówią. Chlapnąłbym jeszcze jednego, niech pan doleje, co?
Gustavo dolał mu machinalnie, po czym nalał porcję sobie i wychylił.
– W takim razie wszyscy się mylą.
Freddy zaklął bardzo dosadnie.
– Czemu odstawiacie takie cyrki, skoro szalejecie za sobą? W życiu nie widziałem podobnej pary! I co z tego, że wam kiedyś nie wyszło? To wcale nie znaczy, że musi tak być i teraz.
– Panie Manton…
– Mów mi Freddy. Nic ci się nie stanie, jak zaczniemy sobie mówić po imieniu. Nie lubisz mnie, ale co z tego? Ja też cię nie lubię.
– A czy zechciałbyś mi uprzejmie wytłumaczyć, cóż takiego uczyniłem, żeby sobie zasłużyć na twoją antypatię? – wycedził Gustavo.
– Rozwaliłeś moje małżeństwo.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– Jasne! Tacy jak ty nigdy nie wiedzą, o czym mówi taki jak ja – prychnął Freddy. – Chłopie, rzecz w tym, że moja żona bujała się w tobie.
– Mylisz się. Joanna nigdy mnie nie kochała.
– Słuchaj no, to ja żyłem z nią przez osiem lat, więc znam ją kapkę lepiej niż ty. Kurde, kochałem tę dziewczynę. Wiesz, że byłem jej wierny przez całe cztery lata? I to nawet wtedy, gdy była w ciąży?
– Doprawdy ze wszech miar godne podziwu. Freddy był doskonale nieczuły na ironię.
– Też tak myślę. Cztery lata! Aż mi słabo, gdy sobie o tym przypomnę. Gdzie ta karafka? – Dolał sobie solidną porcję. – Po co ja się tak starałem, skoro i tak nie mieliśmy szans, bo dla Jo liczyłeś się tylko ty?
– To naprawdę jakaś pomyłka. Joanna z wielką ochotą zerwała zaręczyny.
– Puknij się! – zirytował się Freddy. – Udawała zadowoloną, bo co miała zrobić? Usychać z rozpaczy, żeby wszyscy wiedzieli, jak jej zależy na tobie? Myślisz, że ona nie ma dla siebie ani trochę szacunku?
– Powiedziała ci to? – spytał Gustavo nieswoim głosem.
– Nie aż tak dosłownie, ale wielu rzeczy się domyśliłem. Na twoim weselu wszyscy gadali o tym, że pan młody nie ożenił się z narzeczoną, tylko z zupełnie inną. To się zaciekawiłem, która to ta wystawiona do wiatru, zatańczyłem z nią i pomyślałem, że tylko głupi mógł jej nie chcieć. Szaleliśmy przez pół nocy, bo chciała pokazać całemu światu, jak to zerwanie jej nie obeszło. Tymczasem guzik prawda.
– Mnie mówiła co innego…
– Mówiła ci dokładnie to, co chciałeś usłyszeć. Kochała się w tobie do szaleństwa, ale zobaczyła, jak się całujesz z inną, no to dała ci wolną rękę i jeszcze wcisnęła kit, żeby ci ułatwić sprawę.
Freddy urwał, czekając na jakiś komentarz, lecz Gustavo milczał i tylko wpatrywał się w swego rozmówcę płonącym wzrokiem, jakby chciał go spojrzeniem przewiercić na wylot.
– Jak ją spotkałem rok później, myślałem, że już o tobie zapomniała. Myliłem się, lecz odkryłem to dopiero po ślubie. Może nie jestem wyjątkowo lotny, ale umiem odgadnąć, kiedy kobieta, z którą się kocham, fantazjuje, że to zupełnie inny gość.
– Są różne rodzaje niewierności… – zacytował z pamięci Gustavo. – To twoje słowa.
– Dokładnie. Fizycznie Jo była mi wierna, ale tak naprawdę zawsze było nas troje w łóżku.
– To tylko twoje podejrzenia – zaprotestował Gustavo, starając się nie poddać radości, jaka coraz szerzej rozlewała się w jego sercu.
– Nie. Raz zdrowo wygarnęliśmy sobie wszystko, praktycznie się przyznała. Owszem, miała do mnie słabość i całkiem dobrze się dogadywaliśmy, ale cały czas to ty byłeś na pierwszym miejscu. Dlatego przyjechałem na wesele Etty, jak się dowiedziałem, że się rozwiodłeś i znowu kręcicie ze sobą. Postanowiłem przyjrzeć się sytuacji, chciałem wiedzieć, co i jak. To dlatego wprosiłem się do ciebie na chama. Dobra, wiem, jestem prostak, ale musiałem wiedzieć, co się święci.
– I czego, jak sądzisz, się dowiedziałeś?
– Masz kota na jej punkcie, a ona na twoim, tylko zachowujecie się jak para skończonych bałwanów. Zróbcie coś z tym wreszcie, nim stracę cierpliwość!
Gustavo siedział jak skamieniały.
– Czy nigdy nie przyszło ci do głowy, że Joanna zrobiła dokładnie to, czego wtedy chciałeś? – spytał Freddy.
Gustavo zaprzeczył.
– Jak mogłeś tego nie zauważyć?
– Może ja też nie jestem wyjątkowo lotny.
– Nie „może", tylko na pewno. I co? Zrobisz coś czy zamierzasz czekać następnych dwanaście lat?
Gustavo zdecydowanie odstawił szklaneczkę na stół.
– Nie zamierzam.
W holu spotkał Billy'ego.
– Gustavo, nie widziałeś mojego taty?
– Siedzi w bibliotece. Nie wiesz, gdzie jest twoja mama?
– U siebie.
– Dzięki.
– Dzięki.
Wszedł do sypialni Joanny bez pukania. Właśnie wyszła spod prysznica, więc odwróciła się do intruza z oburzeniem, jednocześnie chwytając ręcznik, by się nim owinąć.
– Masz tupet!
– Mam. Dopiero teraz. Powinienem był mieć wcześniej. Joanno… – Nagle zabrakło mu słów. Dziwne, przed dwunastu laty umiał obsypywać czułymi słówkami kobietę, w której był zadurzony, zaś gdy kochał naprawdę, nie umiał z siebie nic wydusić. Jedyne, co mu przyszło do głowy, brzmiało: – Czy twój były mąż jest człowiekiem honoru?
– Słucham?
– Czy mogę mu wierzyć, gdy mówi, że mnie kochasz i zawsze kochałaś?
Joanna zamarła, nie wierząc własnym uszom. Gustavo wpatrywał się w nią z takim natężeniem, jakby losy całego świata zależały od jej odpowiedzi, więc zrozumiała, jak to dla niego ważne.
– Tak – odparła w końcu. – Możesz. Pokochałam cię od pierwszego wejrzenia. Wiedziałam, że bez wzajemności, ale wyszłabym za ciebie i starała się zdobyć twoje uczucie. Kiedy zjawiła się Crystal, musiałam się wycofać, bo nie da się nikogo zmusić do miłości.
– Nie. Można tylko czekać, aż ta druga osoba przejrzy na oczy, nim będzie za późno. – Mocno chwycił ją za ramiona, a wtedy ręcznik zsunął się na podłogę, lecz Joanna nie zwracała na to uwagi. – Powiedz, że nie jest dla nas za późno, proszę!
– Jeśli o mnie chodzi, to nigdy nie będzie.
– Odkąd spotkaliśmy się znowu, wiedziałem, że dla mnie istniejesz tylko ty, lecz nie mogłem ci tego powiedzieć, tyle rzeczy stało między nami… Myliłem się, teraz to widzę – tłumaczył żarliwie. – Pamiętasz, powiedziałem, że gdybyś nie zwolniła mnie z danego słowa, wzięlibyśmy ślub i żyli długo i szczęśliwie. Zaoponowałaś i miałaś rację. Wtedy nie bylibyśmy takim małżeństwem, jakim będziemy teraz.
– A będziemy?
– Tak.
Pocałował ją, a ten pocałunek oznaczał koniec długich lat samotności i przypieczętowywał złożoną obietnicę.
– Powiedz, że mnie kochasz – szepnął Gustavo.
– Zawsze cię kochałam i zawsze będę cię kochać. Ale… czy jesteś pewien, że właśnie tego chcesz?
– Nigdy w życiu nie byłem niczego bardziej pewien.
– Ludzie będą mówić, że dzięki mnie upolowałeś majątek.
– Niech mówią, co im się żywnie podoba. Chcę być twoim mężem, nic innego mnie nie obchodzi. Za długo byłem ślepy, lecz wreszcie przejrzałem na oczy.
Lucy Gordon