Kiedy Billy zasnął, siedziała długo przy oknie i spoglądając w stronę Rzymu, wymyślała sobie od tchórzy. Czemu w ogóle przyjęła tę propozycję? Czy nie dlatego, że w głębi serca wciąż pozostała osiemnastoletnią lady Joanną, która zgodziła się poznać rajonego jej młodego włoskiego księcia? Co prawda zrobiła to wyłącznie po to, by sprawić przyjemność cioci Lilian.
– Naprawdę nie jestem zainteresowana – zdradziła cioci na dzień przed przyjazdem Gustava. – Trochę mnie bawi, że próbujesz nas wyswatać, bo on potrzebuje moich pieniędzy, a ja dzięki niemu zostanę księżną.
Ciocia Lilian aż się skrzywiła.
– Bardzo nieelegancko to ujęłaś. W naszej sferze trzeba przestawać z odpowiednimi ludźmi.
„Nasza sfera" oznaczała bogactwo i arystokratyczne tytuły. Joanna dziedziczyła ogromny majątek, a wśród jej krewnych znajdował się jeden earl, co automatycznie włączało ją do owego zaklętego kręgu wybranych, który nawet w nowoczesnych, demokratycznych czasach zazdrośnie wystrzegał się napływu obcych, starając się pozostać jak najbardziej elitarny.
Joannę ogromnie bawiła staroświecka idea swatania jej z kimś, kogo nigdy wcześniej na oczy nie widziała. Była bardzo młoda, a w tym wieku jest się wyjątkowo mądrym i wszystko się wie najlepiej, więc ona wiedziała doskonale, że to głupi pomysł, z którego oczywiście nic nie wyjdzie.
Pogoda była piękna. Spokrewniony z Joanną earl, lord Rannley, zaprosił bliższą i dalszą rodzinę na tydzień do swej rodowej siedziby Rannley Towers i tam po raz pierwszy ujrzała Gustava. Szedł przez rozległy trawnik w kierunku domu, więc miała parę minut, by mu się przyjrzeć.
Ponieważ dzień był wyjątkowo ciepły, książę podwinął rękawy koszuli i rozpiął guzik pod szyją. Joannę szczególnie uderzyła powściągliwa elegancja jego ruchów, każdy gest znamionował prawdziwą klasę. I właśnie taki Gustavo na zawsze wrył się jej w pamięć – wysoki, ciemnowłosy i szczupły, idący przez zalany słońcem trawnik w cudowny letni dzień.
Czemu się wtedy nie domyśliła, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe? Czemu nie miała się na baczności? Ale jak mogła zachować rozsądek, widząc kogoś takiego?
Kiedy podszedł, jeden z krewnych przedstawił ich sobie, a wtedy usłyszała spokojny, cichy glos:
– Bardzo mi miło, że mogę panią poznać.
Nikt jej nie ostrzegł, że cały świat może stanąć na głowie z powodu poważnego młodego mężczyzny o ciemnych oczach. A tak się właśnie stało i od tego momentu dla Joanny już nie było ratunku.
Oczywiście nie wspomniano o prawdziwym powodzie przyjazdu Gustava, oficjalnie podróżował po Europie, składając kurtuazyjne wizyty przyjaciołom swych rodziców.
Ale równie oczywiste było też to, że podczas kolacji posadzono ich obok siebie.
Joanna po raz pierwszy w życiu miała problem, jak się ubrać do posiłku, ponieważ odkąd ujrzała Gustava, popadła w samokrytycyzm.
– Jestem za wysoka, za mdła, za chuda.
– Jesteś smukła – skorygowała ciocia Lilian.
– Chuda!
– Wiele dziewcząt dałoby wszystko, by mieć taką figurę. Odrobina wysiłku z twojej strony, a będziesz piękna i elegancka.
– Nie, ciociu. Nie ja!
Joanna wiedziała, co mówi. Odcień jej jasnych włosów zdawał się bardziej mysi niż słoneczny czy platynowy. Wyjątkowo szczupła figura przywodziła na myśl niezdarną nastolatkę, nie zaś wiotką nimfę. Twarz miała miłą, lecz nos odrobinę za długi i ciut za wąskie usta. Najpiękniejsze ze wszystkiego były oczy, szare i spokojne, ale oczywiście wolałaby mieć niebieskie. Każdemu szczegółowi jej wyglądu troszkę czegoś brakowało, co nigdy nie przeszkadzało Joannie tak bardzo jak tego dnia.
Zdecydowała się na prostą sukienkę z szaroniebieskiego jedwabiu, która kosztowała fortunę, lecz wcale nie dodawała jej uroku. Po kilku niesatysfakcjonujących próbach upięcia włosów, rozpuściła je. Umalowała się z umiarem, bo brakowało jej pewności siebie, by pozwolić sobie na coś odważniejszego.
Podczas kolacji Gustavo zachowywał się bez zarzutu i rozmawiał ze wszystkimi, nie próbując skupiać uwagi wyłącznie na Joannie, choć ona nie miałaby nic przeciw temu, ponieważ ilekroć obracał się w jej stronę, inni zdawali się niknąć. Nie pamiętała, o czym rozmawiali tamtego wieczoru ani przez kolejnych kilka dni. Często razem jeździli konno, dużo się wtedy śmiali i żartowali, czasem jednak Gustavo patrzył na nią z poważnym wyrazem twarzy, a wtedy serce w niej zamierało.
W połowie tygodnia zaprosił ją do restauracji, lecz ku rozczarowaniu Joanny wcale nie próbował z nią flirtować. Na jego prośbę opowiedziała mu więcej o sobie, głównie o tym, jak po śmierci rodziców wychowywała ją ciocia Lilian. On z kolei opowiedział, jak wygląda życie w Montegiano.
– To siedziba rodu od sześciuset lat – mówił z żarem w głosie. – A każde pokolenie stara się uczynić ją jeszcze piękniejszą.
– To brzmi cudownie! Uwielbiam stare budowle – rzekła najzupełniej szczerze.
– Chciałbym, żebyś zobaczyła nasz pałac. Kiedy pili wino, spytał:
– Wiesz, co mieli na myśli nasi przyjaciele, poznając nas ze sobą, prawda?
Serce zabiło jej szybciej. Czyżby chciał się oświadczyć? Skinęła głową, lecz usłyszała tylko:
– Nie pozwólmy im komplikować spraw, które powinny być proste. To my zdecydujemy, nie oni. Można coś budować tylko na obopólnej sympatii i szacunku, a oni nam tego nie zapewnią.
Sympatia i szacunek? Nie to Joanna pragnęła usłyszeć, ale chwilowo mogła poprzestać na samej obecności Gustava, ponieważ karmiła swoje uczucie każdym jego gestem, każdym słowem.
Potem poszli do klubu, by potańczyć, dzięki czemu wreszcie znalazła się w ramionach ukochanego, czuła dotyk jego dłoni na plecach, czuła ciepło emanujące z jego ciała, co okazało się tak cudownym doznaniem, że było niemal nie do zniesienia. Wtedy zrozumiała te wszystkie piosenki o miłości i już się z nich nie śmiała, ponieważ rzeczywiście słońce wydawało się świecić przez cały czas, a przed zakochaną do szaleństwa Joanną miało wkrótce otworzyć się niebo.
Pod koniec tygodnia zaprosił ją oraz jej opiekunkę w gościnę do siebie. Joanna jechała do Montegiano przepełniona szczęściem, rozumiejąc, że Gustavo pragnie pokazać jej rezydencję, nim podejmą ostateczną decyzję. Powściągliwość, jaką przez cały czas okazywał, nie martwiła jej zbytnio, ponieważ sama postępowała dość podobnie, uznając, że nie należy obnosić się z uczuciami, zwłaszcza tymi głębokimi. Gustavo był zawsze doskonale opanowany, lecz wyczuwała w nim człowieka pełnego życia i pasji, które ujawniłyby się, gdyby pojawiła się właściwa kobieta.
Miała wielkie szanse nią zostać.
Znajdujący się kilka kilometrów od Rzymu tysiącakrowy majątek zachwycił ją, a szczególnie oczarował ją stojący na wzniesieniu wiekowy pałac. Mogła godzinami chodzić po korytarzach i pokojach, podziwiając obrazy i dzieła sztuki. Towarzyszył jej Gustavo, z przejęciem opowiadając o przodkach, którzy patrzyli na nich z portretów i ożywali dzięki jego opowieściom. Joanna z kolei zaimponowała mu swoją wiedzą historyczną.
– Bardzo wiele wiesz na ten temat – stwierdził z prawdziwym uznaniem. – Zwłaszcza o moim kraju.
– To moja pasja. Pewnie wybrałabym studia archeologiczne, gdybym… – Omal nie powiedziała „gdybym nie wychodziła za mąż", lecz zdołała ugryźć się w język.-… gdybym nie była taka niezdecydowana.
Codziennie jeździli konno po okolicy, a Joanna przez cały czas czekała na to jedno pytanie. Któregoś dnia, gdy spacerowali po lesie, Gustavo zagadnął:
– Podoba ci się mój dom, Joanno?
– Ogromnie! – zapewniła gorąco.
– A czy byłabyś szczęśliwa, mieszkając w nim przez resztę życia?