– To pokój zwany komnatą Juliusza Cezara – wyjaśnił Carlo, otwierając przed Joanną drzwi. – Lokuje się tutaj wyłącznie specjalnych gości.
Miała na końcu języka: „Wiem", ponieważ mieszkała w nim podczas poprzedniego pobytu w pałacu. Billy dostał sąsiednią sypialnię, urządzoną z równym zbytkiem, co doprowadziło go do ataku śmiechu. Gdy Joanna odświeżyła się trochę, zeszli razem na dół. Na schodach Billy odwrócił się nagle.
– Tam ktoś jest!
Joanna spojrzała we wskazanym kierunku i ujrzała ponad balustradą bladą twarz małej dziewczynki, przyglądającej im się z wyraźną wrogością. Chwilę później dziewczynka znikła. Joanna nie myślała o tym dłużej, ponieważ zbierała siły na spotkanie z Crystal, jednak na parterze czekał na nich tylko Carlo, który zaprowadził ich do pysznie urządzonego salonu z wielkimi oknami wychodzącymi na rozległy trawnik i natychmiast zaczął rozwodzić się na temat znaleziska.
Billy słuchał przez jakiś czas, ale potem wymknął się cichaczem.
– Zobaczył jakąś dziewczynkę na schodach, pewnie pobiegł się z nią pobawić – wyjaśniła Joanna.
– To Renata, córka Gustava. – Carlo westchnął z głębi serca. – Biedne dziecko.
– Czemu biedne? Czyżby była zazdrosna o młodszego braciszka?
Profesor rozejrzał się i zniżył głos.
– Książę niedawno się rozwiódł, bo chłopiec nie był jego. Żona odeszła z dzieckiem do kochanka.
Joanna z trudem zdławiła okrzyk.
– Crystal go zdradziła?
– Tak. Pani ją zna?
– Spotkałyśmy się kiedyś, wiele lat temu. Nie utrzymywałyśmy kontaktu, więc nie wiedziałam, co się u niej dzieje.
– Oczywiście nie wspominamy o niczym w obecności księcia, on to bardzo przeżył, dlatego na wszelki wypadek ostrzegam panią, jaka jest sytuacja. A teraz może chodźmy zobaczyć wykopaliska. To jakieś półtora kilometra stąd.
– Bardzo chętnie pójdę, tak naprawdę nie mogę się już doczekać.
Jeden rzut oka na odkryty fragment dawnych fundamentów wystarczył, by Joanna zrozumiała, z czym ma do czynienia. To było epokowe odkrycie! A ona nie wypuści go z rąk, bo w obliczu czegoś takiego jej sprawy osobiste schodziły na dalszy plan. Nie ma znaczenia, że to majątek Gustava, nie ma znaczenia, co ją kiedyś z nim łączyło. To ona będzie tu dalej kopać, nie odda tego znaleziska nikomu.
Resztę dnia spędziła z profesorem na terenie wykopalisk, w pewnym momencie przyłączył się do nich Billy z Renatą, dzieci wydawały się całkiem dobrze dogadywać. Podczas kolacji Joanna poznała Laurę, opiekunkę dziewczynki, miłą kobietę w średnim wieku, którą zresztą Billy oczarował z miejsca i owinął sobie wokół palca – jak to on!
– Mamo, Renata opowiedziała mi o swoim tacie – zdradził, gdy wracali na górę. – To prawdziwy potwór! Czy wiesz, że jej mama odeszła?
– Tak, profesor wspomniał o tym.
– To książę kazał jej odejść i zabronił Renacie iść z mamą. Trzyma ją tu siłą i nie pozwala im się kontaktować. On wszystkich nienawidzi. A na niej się wyżywa.
– Nie wierz w to.
– Dlaczego? Sama zawsze mówisz, żeby trzymać się faktów i dowodów. To, co mówi Renata, jest faktem. Jaki masz dowód, że ona się myli?
Nie zamierzała mu tłumaczyć, że Gustavo nigdy by niczego podobnego nie zrobił. Czy ona rzeczywiście wiedziała, co on mógł zrobić, a czego nie? Westchnęła.
– Niepotrzebnie wbijałam ci do głowy podstawy logiki.
– Teraz już za późno, mamo.
– W takim razie przynajmniej poczekaj i przekonaj się, co ma na swoją obronę druga strona.
– Dobra. Jak on przyjedzie, spytasz go, co on wyprawia.
– Jazda do łóżka! I przestań być taki przemądrzały.
– Na to też za późno – odparował.
W ciągu kolejnych dwóch dni Joanna zdołała ściągnąć do Montegiano całą ekipę. Praca okazała się dla niej prawdziwym błogosławieństwem, gdyż odrywała jej myśli od Gustava i jego rozwodu. Jednak ilekroć patrzyła na Renatę, powracały dręczące myśli. Czy Gustavo rzeczywiście zgorzkniał i stał się „potworem"? To możliwe, zważywszy, jak uwielbiał Crystal. Ale czy naprawdę mściłby się na własnym dziecku?
Joanna nie mogła uwierzyć, że ta pyzata dziewczynka o bardzo inteligentnym spojrzeniu to córka ślicznej jak aniołek Crystal. Mała jadała posiłki z Billym i Joanną, lecz prawie się nie odzywała, tylko raz podjęła próbę nawiązania kontaktu.
– Billy opowiadał mi o swoim tacie – oznajmiła nagle. – Moi rodzice też się rozwiedli.
– Słyszałam – odparła łagodnie Joanna.
– Billy mówi, że tata często do niego dzwoni na komórkę.
– Zgadza się. Kilka razy w tygodniu.
– A moja mama dzwoni do mnie codziennie! I specjalnie po to kupiła mi komórkę! Gdyby nie rozmawiała ze mną chociaż raz na dzień, toby umarła ze smutku. Czasem płacze, bo tata nie pozwala nam być razem, ale kiedyś po mnie przyjedzie, zabierze mnie i uciekniemy na koniec świata. Tata nigdy nas nie znajdzie! – Głos drżał jej coraz bardziej, wreszcie zamilkła i odwróciła się, by otrzeć łzy.
Joanna nie wiedziała, czy dziecko płacze, bo rzeczywiście ojciec źle je traktuje, czy dlatego, że ta opowieść była wyssana z palca. Oczywiście nie mogła o to spytać, pozostało jej tylko pozwolić, by Billy pocieszył Renatę.
Mijały dni. Codziennie koło pierwszej Joanna zwalniała swoich pracowników na dwie godziny sjesty, lecz sama nie wracała z nimi do pałacu, by odpocząć w chłodzie. Choć osoby o tak jasnej karnacji jak ona powinny wystrzegać się słońca, miesiące i lata spędzone na wykopaliskach zahartowały ją. Jej skóra dawno nabrała złocistego odcienia, włosy zjaśniały od słońca.
Któregoś dnia zrzuciła znoszone espadryle i wyciągnęła się wprost na ziemi, szeroko rozkładając ramiona. Miała na sobie pobrudzone ziemią workowate spodnie, męską koszulę, przepasaną w talii jednym ze starych krawatów Freddy'ego, bo nie było sensu kupować nowego paska do takiej brudnej roboty. Leżała bosa i umorusana, jej twarz przykrywał płócienny kapelusz z wielkim rondem. Musiała wyglądać jak kloszard, lecz nie dbała o to. Czuła się cudownie.
Przysnęła.
Obudził ją jakiś ruch, właściwie bardziej wyczuła niż usłyszała, że ktoś zatrzymuje się przy niej, a potem przyklęka u jej boku.
– Idź sobie – wymamrotała. – Ja śpię.
– Przepraszam bardzo… – odezwał się uprzejmy głos i ktoś zdecydowanie ujął ją za ramię.
Odsunęła kapelusz, spojrzała pod słońce na pochyloną nad nią twarz.
– Kim jesteś? – spytała półprzytomnie, zła, że przerwano jej sen.
Zanim odpowiedział, otrzeźwiała i rozpoznała rysy, których miała nigdy nie zapomnieć.
ROZDZIAŁ TRZECI
Usiadła, nie odrywając od niego wzroku. Dojrzał, zmężniał i mimo swoich trzydziestu czterech lat miał już lekko srebrzyste skronie oraz znękany wyraz twarzy człowieka uginającego się pod brzemieniem trosk.
Przyjrzał jej się, marszcząc brwi.
– Czy my się przypadkiem nie znamy?
– Spotkaliśmy się kiedyś. Dawno temu.
– Proszę mi wybaczyć… Zaraz sobie przypomnę.
– Tak, wszyscy się zmieniamy – stwierdziła filozoficznym tonem. – Dwanaście lat to bardzo dużo.
– Dwanaście? Panno najświętsza! Joanna!
– No, nareszcie! – Zaśmiała się, ponieważ już na tyle otrząsnęła się z zaskoczenia, że potrafiła docenić śmieszne strony sytuacji. – Nie było to zbyt taktowne z twojej strony!
Gustavo zarumienił się, a ona przypomniała sobie, jak bardzo potrafił być wrażliwy, wręcz nieśmiały, i ta cecha wydała jej się tyleż dziwna, co ujmująca u człowieka o tak wysokiej pozycji społecznej.
– Wybacz, nie chciałem. Ogromnie miło znowu cię widzieć. Ale co tutaj robisz? Czyżbyś przyjechała w związku z tym odkryciem? – Wskazał w stronę wykopalisk.