Выбрать главу

– Mam cię. – Objął ją. – Wszystko w porządku?

– Tak. – Zaczęła się prostować i skrzywiła się, gdy poczuła ból w kostce. – Chyba.

– Skręciłaś nogę?

– Może.

– Poczekaj.

Znowu ją podniósł, zupełnie bez wysiłku, i przytulił do piersi. Objęła go za szyję, a on ruszył ścieżką. Chociaż wcześniej na to narzekała, doszła do wniosku, że kobieta może się przyzwyczaić do bycia noszoną.

Zatrzymali się w Ogrodzie Spokoju, terenie przy ścieżce, gdzie Leah i obozowiczki posadziły polne kwiaty oraz krzewy jagodowe, aby przyciągnąć motyle i śpiewające ptaki. Pomógł jej usiąść na ławce i klęknął przed nią. Siedząc na piętach, zdjął jej sandał i oparł stopę na udzie.

– Boli? – Badał palcami kostkę, a rozkoszny dreszczyk popłynął jej przez całą nogę.

– Nie bardzo. – Zdusiła jęk przyjemności, kiedy jego dłoń nadal badała. – Myślę, że zaraz będzie dobrze… hm… za minutę albo dwie.

Spojrzał na nią, nadal trzymając kostkę w dłoniach. Jego skóra była taka ciepła.

– Chcesz, żebym zaniósł cię do domu?

Och, czy to nie byłoby seksowne? Zwłaszcza gdyby wniósł ją do środka i położył na łóżku. Patrząc w jego oczy, doszła do wniosku, że naprawdę musi przejść tę część z rozmową, aby wreszcie mogli się skupić na części bez rozmowy.

– Nie. Daj mi tylko minutkę.

Skinął głową, ale nie ruszył się, żeby wstać bądź usiąść na ławce. Zebrała się na odwagę.

– Joe…

– Maddy… – powiedział w tej samej chwili, a potem roześmiał się. – Przepraszam. Ty pierwsza.

– Nie, w porządku, ty mów.

Potrzebował dłuższej chwili, żeby zebrać myśli. Bezwiednie gładził jej łydkę.

– Co do twojej propozycji zaprojektowania materiałów promocyjnych dla obozu treningowego… Jeśli, hm, nadal chcesz, ja, hm… – Spojrzał jej głęboko w oczy. – Chciałbym, żebyś się tym zajęła.

– Ty… – Serce zabiło jej mocniej. – Pozwolisz mi wziąć w tym udział? W rozkręcaniu nowego interesu?

– Tak. – Ze spokojem pokiwał głową. – Właściwie to bardzo bym chciał. Jeżeli oferta jest aktualna.

Poczuła przypływ radości, gdy zdała sobie sprawę, co tak naprawdę Joe mówi. Chciał znowu się dla niej otworzyć, może nie całkowicie, ale zrobił krok we właściwym kierunku.

– Tak, oferta pozostaje aktualna.

– Na pewno? – Joe ujął twarz Maddy wolną ręką i patrzył jej w oczy.

Pokiwała głową, czując, jak łzy napływają jej do oczu.

– To dlaczego płaczesz?

– Bo się boję, że cię zawiodę. Pogłaskał jej usta kciukiem.

– Powiedziałaś, że jesteś dobra w projektach graficznych.

– Jestem. – Chodziło jej o to, że bała się go znowu zranić, ponieważ nadal nie do końca wiedziała, czego chce. Wiedziała, że chce czegoś więcej niż seks. – Obiecuję, że będę bardzo się starała, aby cię nie zawieść.

– Och, Maddy. – Wyprostował się, nadal klęcząc, i przycisnął czoło do jej czoła. Jego ręce gładziły ją uspokajająco po plecach. – Nie musisz niczego obiecywać. Po prostu… będzie, jak będzie, dobrze?

– Dobrze. – Objęła go mocno. Tyle uczuć ją wypełniało: strach, ulga, szczęście, miłość. I pożądanie. – Kochaj mnie, Joe. Teraz, tutaj.

– Co? – Jego dłonie znieruchomiały. – Tu?

– Proszę. – Przesunęła głowę, żeby spojrzeć na niego. – Tu, w świetle księżyca, pod gwiazdami. Kochaj mnie.

Spojrzał na nią, a ona dostrzegła własne emocje płonące w jego oczach, gdy ujął jej twarz w obie ręce.

– Tu – zgodził się z westchnieniem.

Powoli pochylił głowę i pocałował ją tak głęboko, że aż jej zaparło dech. Wiatr śpiewał wśród drzew, a on przesuwał dłońmi po całym jej ciele, budząc zmysły. Poddając się jego dotykowi, odchyliła głowę. Upajała się pieszczotami Joego. Zsunął żakiet i przesunął dłońmi po jej nagich ramionach. Pragnąc czegoś więcej, zaczęła rozpinać sukienkę, ale powstrzymał ją.

– Pozwól, że ja – szepnął głosem chrapliwym od pożądania.

Opuściła ręce na ławkę i patrzyła, jak rozpina jej sukienkę i powoli rozchyla. Nocne powietrze otarło się o jej gorącą skórę. Gdzieś w oddali zahuczała sowa. Joe pochylił głowę. Zamknęła oczy, nasłuchując odgłosów nocy i rozkoszując się ciepłem jego warg na piersiach nad obrębem stanika. Przeszedł ją dreszcz, gdy odsunął koronkę i jego usta zamknęły się na jednym z sutków.

Skoro nie mogła mu niczego obiecać na przyszłość, podaruje mu tę chwilę i odpowie całą sobą, aby wiedział, że pobudza nie tylko jej ciało. Jego delikatność i żarliwość dotarły aż do jej serca. Odchyliła się i jęknęła, podczas gdy jego język wyprawiał czary na jej mrowiącej skórze. Wsunął dłonie pod sukienkę i złapał figi.

– Chcę cię dotykać – powiedział, zdejmując kawałek jedwabiu. – Całą.

– Tak – westchnęła, unosząc biodra, aby mógł ją rozebrać.

Jego dłonie powróciły szybko. Przesunął ją na brzeg ławki. Z sukienką rozpiętą do talii i odsłoniętymi piersiami była całkowicie otwarta dla niego; oddała mu się cała.

Spojrzała mu w oczy, gdy rozsunął jej uda, i niewinny uśmiech wypłynął na jej twarz.

„Och, Maddy”, pomyślał, pragnąc zatrzymać tę chwilę na zawsze. Na wieczność. Pogodził się z przeczuciem, że to może nigdy się nie spełnić. Miłość trzeba dawać bez oczekiwań. Nie stawiając żadnych warunków.

Ta świadomość sprawiła, że zadrżał, gdy powoli przesuwał rękę po udzie ku jej żarowi. Cały czas patrzyła na niego i rozchyliła nogi odrobinę szerzej. Może i nie zatrzyma jej na zawsze, ale dzisiaj, teraz była jego.

„Bądź moja – powiedział jej spojrzeniem, gdy powoli zanurzał w niej palec. – Pozostań moja”.

– Tak – westchnęła, jakby usłyszała te słowa. – Tak.

Zapanował nad własnym głodem i skupił się na dawaniu rozkoszy. Powoli, świadomie doprowadził ją do skraju rozkoszy i dalej. Patrzył z męską satysfakcją, jak powoli Maddy osuwa się.

Dopiero wtedy przypomniał sobie o własnych potrzebach. Jedna sekunda, aby zabezpieczyć ich oboje, a potem przygotował się, aby zanurzyć się w ciepło. Przyciskanie się do niej było jak wchodzenie do nieba. Ogarniała go, wciągała, przytrzymywała mocno. Zamknął oczy, rozkoszując się wrażeniem, że jest częścią jej, a jednocześnie kocha ją tak bardzo, aż się tego boi.

Z jękiem uniosła biodra, przyjmując go jeszcze głębiej, tak że nie mógł już się powstrzymać. Poruszał się mocno i ostro. Każdy mięsień w ciele miał naprężony, a rozkosz narastała. Kiedy wreszcie wybuchnęła, przez jedno bicie serce myślał, że umrze.

Napiął się, nadal głęboko w Maddy, odchylił głowę, a serce waliło mu jak oszalałe. Kiedy wrócił do siebie, zorientował się, że oplotła go całą sobą, trzyma mocno ramionami i nogami, a głowę przyciska do jego piersi. Objął ją i oparł policzek o jej włosy. Chciałby trzymać ją tak przez całą noc.

W końcu jednak zmęczone ciało oderwało się od niej. Z westchnieniem rozczarowania Maddy przechyliła głowę i uśmiechnęła się do Joego.

– Masz rację. Na dworze zmysły się wyostrzają.

Uśmiechnął się, głaszcząc jej policzek.

– Myślisz, że dasz teraz radę iść z tą kostką?

– Kostką? – Przebiegła radość zagrała w jej oczach. – Jaką kostką?

Poprawili ubrania. Pomógł jej wstać.

– Chodź, odprowadzę cię do domu.