Выбрать главу

Czas Złego Człowieka

Jeszcze przed wojną w lasach Prawieku pojawił się Zły Człowiek, choć taki ktoś mógłby żyć w tym lesie od zawsze.

Najpierw wiosną znaleziono na Wodenicy na wpół rozłożone ciało Bronka Malaka, o którym wszyscy myśleli, że pojechał do Ameryki. Z Taszowa przybyła policja, oglądała miejsce i zabrała ciało na wóz. Policjanci przychodzili jeszcze kilka razy do Prawieku, ale nic z tego nie wynikło. Nie znaleziono mordercy. Potem ktoś bąknął, że widział w lesie obcego. Był nagi, owłosiony jak małpa. Przemykał między drzewami. Wtedy innym przypomniało się, że też znajdowali w lesie dziwne ślady – wykopaną w ziemi jamę, odcisk stopy na piaszczystej ścieżce, porzucone trupy zwierząt. Ktoś słyszał z lasu wycie, straszny, na wpół ludzki, na wpół zwierzęcy skowyt.

Ludzie zaczęli więc opowiadać, skąd wziął się Zły Człowiek. Otóż zanim Zły Człowiek stał się Złym Człowiekiem, był zwyczajnym chłopem, który popełnił straszną zbrodnię, choć dokładnie nie wiadomo jaką.

Obojętne, na czym ta zbrodnia polegała, gryzło go sumienie i nie pozwalało mu ani na chwilę zasnąć, znękany więc jego głosem, uciekał sam przed sobą, aż znalazł ukojenie w lesie. Łaził po tym lesie i w końcu zabłądził. Wydawało mu się, że słońce tańczy na nie

– przez to pogubił kierunki. Pomyślał, że droga północ z pewnością gdzieś go zaprowadzi. Ale pot zwątpił w drogę na północ i ruszył na wschód, wierząc, że na wschodzie wreszcie skończy się las. A kiedy szła na wschód, znowu opadły go wątpliwości. Stanął mieszany i niepewny kierunku. Zmienił więc kierunek i zdecydował się iść na południe, ale w drogę na południe także zwątpił i zaraz ruszył na zachód. Wtedy okazało się, że wrócił do miejsca, z którego wyruszył – w sam środek wielkiego lasu. Czwartego dnia zwątpił więc w strony świata. Piątego dnia przestał ufać swojemu rozumowi. Szóstego dnia zapomniał, skąd pochodzi i po co przyszedł do lasu, a siódmego dnia – jak się nazywa.

I od tej pory powoli stawał się podobny da zwierząt w lesie. Żywił się jagodami i grzybami, a potem zaczął polować na małe zwierzęta. Każdy następny dzień wymazywał z jego pamięci coraz większe fragmenty – umysł Złego Człowieka stawał się bardziej gładki. Zapomniał słów, ponieważ ich nie używał. Zapomniał, jak się ma modlić co wieczór. Zapomniał, jak rozpalać ogień i jak go wykorzystywać. Jak zapinać guziki kapoty i sznurować buty. Zapomniał wszystkie znane z dzieciństwa piosenki i całe swoje dzieciństwo. Zapomniał twarze bliskich osób, matki, żony, dzieci, zapomniał smak sera, pieczonego mięsa, ziemniaków i zalewajki.

To zapominanie trwało wiele lat i w końcu Zły Człowiek nie był już podobny do tamtego mężczyzny, który przyszedł do lasu. Zły Człowiek nie był sobą i zapomniał, co to znaczy być sobą. Jego ciało zaczęły porastać włosy, a zęby od jedzenia surowego mięsa zrobiły się mocne i białe, jak zęby zwierzęcia. Jego gardło wydawało teraz ochrypłe dźwięki i chrząknięcia.

Któregoś dnia Zły Człowiek ujrzał w lesie staruszka zbierającego chrust i poczuł, że istota ludzka jest mu obca, a nawet wstrętna, więc podbiegł do starca i zabił go. Innym razem rzucił się na chłopa jadącego furmanką. Zabił jego i konia. Konia pożarł, lecz człowieka nie ruszył – martwy człowiek był jeszcze bardziej odrażający niż żywy. Potem zabił Bronka Malaka.

Kiedyś Zły Człowiek dotarł przypadkiem na skraj lasu i spojrzał na Prawiek. Widok domów wzbudził w nim jakieś niejasne uczucie, w którym był żal i wściekłość. We wsi usłyszano wtedy straszny skowyt, podobny do wycia wilka. Zły Człowiek stał chwilę na skraju lasu, a potem odwrócił się i niepewnie podparł rękami o ziemię. Ze zdziwieniem odkrył, że ten sposób poruszania się jest i dużo wygodniejszy, i dużo szybszy. Jego oczy, bliższe teraz ziemi, widziały więcej i dokładniej. Jego słaby jeszcze węch lepiej wychwytywał zapachy ziemi. Jeden jedyny las był lepszy niż wszystkie wsie, niż wszystkie drogi i mosty, miasta i wieże, Zły Człowiek wrócił więc do lasu na zawsze.