Выбрать главу

Zawieziono ją do szpitala w Taszowie, gdzie lekarze powiedzieli, że miała wylew. Codziennie przyjeżdżał do niej Paweł z Izydorem i dziewczęta. Siadali przy jej łóżku i mówili do niej cały czas, choć nikt z nich nie był pewien, czy Misia rozumie. Zadawali pytania, a ona czasem kiwała głową na „tak" albo na „nie". Jej twarz zapadła się, a wzrok uciekł do wewnątrz, zmatowiał. Wychodzili na korytarz i próbowali dowiedzieć się od lekarza, co z nią będzie, ale lekarz wyglądał na zaaferowanego czym innym. W każdym oknie szpitala wisiały biało-czerwone flagi, a personel nosił strajkowe przepaski. Stawali więc przy szpitalnym oknie i tłumaczyli sobie to nieszczęście. Może uderzyła się w głowę i uszkodziła te wszystkie ośrodki: mowy, radości życia, ciekawości życia, chęci do życia. Albo jeszcze inaczej: upadła i przeraziła się myśli, jak bardzo jest krucha, jakim cudem jest to, że się żyje, przeraziła się tego, że jest śmiertelna, i teraz, na ich oczach, umiera ze strachu przed śmiercią.

Przynosili jej kompoty i zdobyte za ogromne pieniądze pomarańcze. Powoli godzili się z myślą, że Misia umrze. Pójdzie gdzie indziej. Ale najbardziej bali się tego, że w ferworze umierania, tego oddzielania się duszy od ciała czy zanikania biologicznej struktury mózgu, na zawsze przepadnie Misia Boska, przepadną wszystkie jej przepisy kulinarne, znikną na zawsze sałatki z wątróbki i rzodkwi, jej kakaowe ciasta z polewą, pierniki i, w końcu, jej myśli, słowa, zdarzenia, w których brała udział, zwyczajne jak jej życie, a jednak – każdy z nich był tego pewien – podszyte ciemnością i smutkiem: że świat nie jest człowiekowi przyjazny, i jedyne, co da się zrobić, to znaleźć dla siebie i bliskich muszlę i tam trwać aż do uwolnienia. Gdy patrzyli na Misie siedzącą w łóżku, z nogami przykrytymi kocem i nieobecną twarzą, zastanawiali się, jak wyglądają jej myśli. Czy są porwane, poszarpane, tak jak jej słowa, czy może ukryte w głębi umysłu zachowały całą swoją świeżość i siłę albo zamieniły się w czyste obrazy, pełne kolorów i głębi. Liczyli się także z tym, że Misia przestała myśleć. To by znaczyło, że muszla była nieszczelna, a Misie dopadł chaos i zniszczenie jeszcze za życia.

Misia zaś, zanim po miesiącu umarła, cały czas widziała lewą stronę świata. Czekał tam na nią anioł stróż, który zawsze zjawiał się w naprawdę ważnych momentach.

Czas Pawła

Ponieważ grobowiec wciąż nie byt gotowy, Paweł pochował Misie przy Genowefie i Michale. Pomyślał, że powinno jej się to spodobać. Sam był całkowicie zajęty budową grobowca i wydawał robotnikom coraz bardziej skomplikowane polecenia, więc prace przeciągały się. W ten sposób Paweł Boski, inspektor, odsuwał w czasie swoją śmierć.

Po pogrzebie, kiedy dzieci odjechały, w domu zrobiło się bardzo cicho. Paweł czuł się nieswojo z tą ciszą. Włączał więc telewizor i oglądał wszystkie programy. Hymn na zakończenie nadawania był sygnałem do położenia się. Dopiero wtedy Paweł słyszał, że nie jest sam. Na górze skrzypiały deski pod powłóczącym, ciężkim krokiem Izydora, który nie schodził już na dół. Obecność szwagra denerwowała Pawła. Dlatego poszedł kiedyś do niego na górę i namówił go na dom starców.

– Będziesz miał opiekę i gorące jedzenie – powiedział.

Ku jego zdziwieniu Izydor nie protestował. Nazajutrz był już spakowany. Kiedy Paweł zobaczył dwie tekturowe walizki i reklamówkę z ubraniami, targnęły nim wyrzuty sumienia, ale tylko na chwilę.

„Będzie miał opiekę i gorące jedzenie" – powiedział teraz sam do siebie.

W listopadzie spadł pierwszy śnieg, a potem już padało i padało. W pokojach zapachniało wilgocią i Paweł wyciągnął skądś elektryczny grzejnik, który z trudem był w stanie ogrzać pokój. Telewizor strzelał od wilgoci i zimna, ale działał. Paweł śledził prognozy pogody i oglądał wszystkie dzienniki, choć go wcale nie obchodziły. Zmieniały się jakieś rządy. Jakieś postacie pojawiały się i znikały w srebrnym okienku. Przed świętami przyjechały córki i zabrały go na Wigilię. Kazał się odwieźć do domu w drugi dzień świąt i wtedy zobaczył, że pod śniegiem zawalił się dach chałupy Stasi. Śnieg padał teraz do środka i pokrywał mięciutką warstwą meble: pusty kredens, stół, łóżko, na którym spał kiedyś stary Boski, i szafkę nocną. Najpierw Paweł chciał ratować rzeczy przed zimnem i mrozem, ale potem pomyślał, że nie da rady wyciągać samemu ciężkich mebli. I po co mu one?