Выбрать главу

– Czy to inspekcja stanu bezpieczeństwa pracy? – zażartował Piotr, lekko zdyszany po wspinaczce. -Melduję, że wszystko „gra": kask na głowie, maska tlenowa u boku.

Poklepał się po kasku i po pokrowcu maski, zawieszonym u pasa.

– Trochę tu gorąco – powiedział Kamil, ocierając czoło.

– Stoisz przy kolektorze ciepłej wody. Chodźmy do dyżurki, tam jest lepsza klimatyzacja.

Piotr zdjął hełm i przygładził długie, ciemne włosy. Spojrzał na Kamila dużymi, czarnymi oczami, zawsze lekko zdziwionymi, i uśmiechnął się.

– Nie mogę obiecać na pewno, ale postaram się, żeby nie było więcej kłopotów z moją sekcją – powiedział, biorąc Kamila pod łokieć i prowadząc na górę, do dyżurki.

– Nie o to chodzi, Piotrze. Przychodzę w innej sprawie.

Usiedli przy pulpicie kontrolnym, Piotr włączył wentylator i podał Kamilowi szklankę chłodnego napoju. Milczał i czekał na wyjaśnienie celu wizyty.

– Mamy pewne kłopoty – zaczął Kamil.

– Słyszałem. Nowe przypadki śpiączki?

– Właśnie. Ale to nie wszystko. Ktoś rozstroił układ namiarowy…

– Więc jednak „ktoś"… Myślałem, że to było przypadkowe uszkodzenie.

– Wykluczone. To celowa robota, bardzo dokładnie wykonana.

– Wierzyć się nie chce. – Piotr pokręcił głową, jakby nie mógł pogodzić się ze stwierdzeniem Kamila. – Czy potrafisz to jakoś wyjaśnić? Kto mógł to zrobić?

Kamil rozłożył ręce.

– Nie mam pojęcia. Mógł to zrobić każdy z nas. Wyjście na zewnątrz, na korpus astrolotu, nie jest sprawą trudną. Poza tym potrzebny był tylko klucz do nakrętek i duży śrubokręt.

– Narzędzia mechaniczne są u mnie w magazynie, ale w praktyce każdy może skorzystać z nich w dowolnej chwili – powiedział Piotr.

– Postaraj się, żeby nikt nie używał ich bez twojego zezwolenia.

Kamil wstał. Piotr spojrzał na zegar.

– Koniec mojego dyżuru – powiedział. – Bądź łaskaw po drodze obudzić Luisa, pewnie jeszcze śpi. Powinien już tu być.

Kamil kiwnął głową i powoli ruszył ku wyjściu.

– Aha, miałem cię jeszcze spytać… – powiedział Piotr z ociąganiem – miałem spytać o Idę. Dlaczego ją uwięziłeś?

– Zarządziłem areszt domowy. Drobne wykroczenie dyscyplinarne. Zresztą nie ma już o czym mówić. To sprawa tylko między mną a Idą.

– Myślałem, że to ma jakiś związek ze sprawą fałszywych namiarów.

– Nie. Przyślę ci tu zaraz Luisa.

Kamil wyszedł pospiesznie z maszynowni. Przechodząc obok drzwi kabiny Luisa zapukał i wszedł. Drugi Inżynier Napędu leżał na tapczanie. Kamil potrząsnął

go za ramię. Zapalił światło i jeszcze raz potrząsnął śpiącym. Jego twarz była rozluźniona, mięśnie wiotkie. Kamil zmierzył tętno, posłuchał słabego, lecz równomiernego rytmu oddechu.

,,Chyba znów to samo" – pomyślał i zatelefonował do lekarza, a potem szybko pobiegł w kierunku kabiny Idy. Drzwi były zamknięte, tak jak pozostawił je, gdy wychodził stąd przed godziną po dostarczeniu obiadu swemu więźniowi. Z ulgą zapukał i otworzył drzwi. Idą czytała książkę. Spojrzał przelotnie na tytuł. Była to jakaś stara, sentymentalna powieść.

– Przepraszam cię, Ido – powiedział półgłosem. – Jesteś wolna. Musiałem to zrobić, wybacz. Uśmiechnęła się bez cienia ironii.

– Ależ, drogi Kamilu, nie musisz się usprawiedliwiać! Przecież domyślam się, że nie zrobiłeś tego, aby mi sprawić przykrość. Widocznie to było konieczne. Jeśli w drzwiach naszych kabin mieszkalnych zainstalowano zamki cyfrowe zamykane z zewnątrz – to widocznie czasem jest to konieczne. Kabina, w której mieszkają dowódca i jego zastępcy, nie ma takiego zamka. Stąd wniosek, że miałeś prawo mnie zaniknąć.

– Widzisz… – Kamil w obecności Idy czuł się zawsze nieco zmieszany. – To wszystko z powodu tych wypadków śpiączki… Ale teraz znowu Luis… a ty byłaś przez cały czas tutaj.

– Jednym słowem, mam „żelazne alibi", jak to się mówi w kryminalnych powieściach.

– Lubisz czytać powieści kryminalne?

– Nie bardzo. Wolę bajki.

Kamil pomyślał, że Idą żartuje, ale ona powiedziała to zupełnie poważnie.

– Zawsze lubiłam bajki. Dawno temu, kiedy byłam zupełnie mała…

– To rzeczywiście dawno! – Kamil roześmiał się szczerze – bo teraz jesteś już okropnie stara.

Idą zmieszała się jakby, ale też uśmiechnęła się i powiedziała:

– Już naprawdę nie wiem, ile mam lat. Wszystko przez te przetrwalniki, prędkości podświetlne i przyspieszone nauczanie…

Kamil stał chwilę bez ruchu, wciąż z poczuciem winy. Zdawał sobie sprawę, że wszelkie dalsze wyjaśnienia z jego strony nie mają sensu. Powiedział więc tylko:

– Cieszę się, naprawdę bardzo się cieszę, że nie masz nic wspólnego z uśpieniem tych pięciu osób.

– Ja też się cieszę, że doszedłeś do takiego przekonania – powiedziała, gdy był już w progu.

Odwrócił się, by spojrzeć na nią jeszcze raz. Wydało mu się, że dostrzegł melancholijny, a może nawet smutny wyraz jej twarzy. Patrzyła w jego kierunku, ale nie na niego, a jakby poprzez niego, przez otwór drzwi i jeszcze dalej.

„Zdaje się, że zrobiłem głupstwo. Osobiste głupstwo, oczywiście. Bo służbowo – postąpiłem zgodnie z logiką" – pomyślał.

W myślach rozważył raz jeszcze dotychczasowe swoje hipotezy. Wydobył notes i z listy podejrzanych skreślił imię Idy. Przy imieniu Piotra zatrzymał się, lecz po zastanowieniu – pozostawił je na liście. Nie zdecydował się również na skreślenie Steve'a. Zamknął notatnik i zaczął przechadzać się korytarzem. Przyłapywał się coraz częściej na tym, że za lada szelestem sprężał się cały, sięgając dłonią do kolby pistoletu, który nosił stale przy sobie.

8

Po umieszczeniu w przetrwalniku kolejnej ofiary,,śpiączki" Kamil raz jeszcze zastanowił się nad słusznością swoich wniosków. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że popełnia wciąż jakiś błąd w rozumowaniu. Czy słusznie wiąże „śpiączkę" ze sprawą fałszywego kursu astrolotu? Na czym opiera swe przekonanie, że „śpiączka" była wynikiem celowego działania kogoś z załogi? Czy w ogóle człowiek może posiadać tego rodzaju umiejętności hipnotyczne, aby wprowadzić drugiego człowieka w stan głębokiej utraty świadomości – przy równoczesnym prawidłowym funkcjonowaniu całego organizmu? Gdyby przyjąć, że jest to możliwe, wszystkie dotychczasowe tajemnicze wydarzenia można by przypisać działalności maniaka.

Jedno w tym wszystkim było dla Kamila pocieszające: udowodnił sobie, że Idą nie miała nic wspólnego ze „śpiączką". Historia z proszkami nasennymi, po wyjaśnieniach Idy i w zestawieniu z ostatnimi wydarzeniami, była teraz bez znaczenia. Używanie środków farmakologicznych nie leżało najwyraźniej w zwyczajach hipotetycznego maniaka. Nie były mu one widać potrzebne dla osiągnięcia celu.

O ile rzeczywiście istniał ktoś taki, opętany chęcią uprowadzenia astrolotu, licho wie dokąd…

„Śpiączka" nie mogła być rozprzestrzeniającą się wśród załogi chorobą przeniesioną z planety Kappa. Kamil odrzucił zdecydowanie tę myśl, choć początkowo brał ją pod uwagę. Zbyt wyraźne było powiązanie jej z wykryciem niezgodności kursu statku. „Śpiączce" ulegli właśnie ci, którzy pierwsi dowiedzieli się o błędnych namiarach kierunku lotu. Gdy sprawa stała się wiadoma innym osobom, domniemany szaleniec zaprzestał na pewien czas swej działalności. Kamil przeczuwał jednak, że musi nastąpić dalszy ciąg, jakieś nowe wydarzenia.

Przypadek Luisa, Drugiego Inżyniera Napędu, wyglądał na początek realizacji nowego planu. Należało spodziewać się dalszych kłopotów – może właśnie w Sekcji Napędu, przy silnikach głównych… Czyżby Luis dowiedział się o czymś lub coś podejrzewał?