– Nie rozumiem, skąd u ciebie ten pesymizm, Ido! -Kamil patrzył na nią zdziwiony. – Nasz powrót jest sprawą prawie całkowicie pewną!
– Zaczekaj chwilę! – powiedziała, zmieniając nagle ton. – Okropnie wyglądam w tym kombinezonie. Muszę się przebrać i spiąć włosy. Może mi to poprawi nastrój.
– Wyjdę na chwilę – Kamil chciał wstać, ale położyła mu dłoń na ramieniu.
– Zostań, zaraz wrócę!
Wydobyła z szafy jakiś lśniący, srebrzysty strój. Wróciła po dziesięciu minutach, w długiej, luźno opadającej sukni, z pasmem ciemnobrązowych włosów przerzuconym przez lewe ramię. Była pogodna, uśmiechnięta, spokojna.
Powoli zamknęła drzwi i usiadła, przechylona do tyłu w głębokim fotelu.
– Daj mi rękę – powiedziała, wyciągając dłoń do siedzącego naprzeciw Kamila.
Ujął jej dłoń i siedzieli tak, milcząc i patrząc na siebie. Kamil nie potrafiłby nawet określić, ile czasu trwało to milczenie.
Nagła zmiana przyspieszenia wcisnęła Kamila w fotel. Ledwo wyczuwalna dotąd wibracja statku stała się wyraźna. Kamil chciał zerwać się z miejsca, ale przyspieszenie było znaczne, więc tylko z trudem uniósł się nieco i opadł na powrót w głąb fotela. Idą mocno trzymała jego dłoń. Po chwili przyspieszenie zelżało i Kamil ponownie spróbował wstać.
– Usiądź! – powiedziała Idą stanowczym tonem. -Usiądź i posłuchaj. Niczego już nie zmienisz. Nie wyjdziesz stąd bez mojej zgody. Zamknęłam drzwi.
Kamil wyszarpnął dłoń z jej ręki i sięgnął po pistolet obezwładniający, z którym nie rozstawał się od tygodni.
– Otwórz natychmiast drzwi! Co to ma znaczyć? – krzyknął zrywając się z fotela.
– Usiądź i posłuchaj. Powiedziałam już, że niczego nie zmienisz.
– Odpowiadam za bezpieczeństwo tego astrolotu i jego załogi! Co tam się stało? Wypuść mnie natychmiast!
– Tam jest Piotr. Tylko Piotr, rozumiesz? A tu jestem ja. Czy wreszcie zrozumiałeś wszystko?
Kamil bezwładnie opadł na fotel. Teraz zrozumiał. Ich było dwoje.
Idą patrzyła na Kamila z wyrazem współczucia.
– Nie bój się o statek i załogę. Jeśli zachowasz rozsądek, wszystko będzie w porządku i nikogo nie spotka krzywda. Pozwól mi mówić i słuchaj uważnie. Chcę ci zaproponować pewien układ. Przyznaję, że będę zmuszona narzucić ci nasze warunki. To będzie szantaż, jak to wy nazywacie. Ale postaraj się zrozumieć, wczuj się w nasze położenie, a wtedy może nie będziesz traktował nas jak przeciwników… Ożywiłam Piotra. Oszukałam cię, ale to była jedyna, ostatnia szansa. Nasz plan, realizowany od tak dawna, zaczął się załamywać. Teraz Piotr wprowadza astrolot na nowy kurs. Da sobie z tym radę, jest doświadczonym pilotem. Prowadził statki kosmiczne, jeszcze zanim ty zacząłeś marzyć o lotach do gwiazd. Wszyscy inni zostali obezwładnieni i nie mogą nam przeszkodzić.
– Kim jesteście? Co chcecie osiągnąć? – przerwał jej Kamil, zbierając rozproszone myśli.
– Kim jesteśmy… To dość skomplikowana historia. Na pewno pomyślałeś i o tym, może podświadomie przyjmowałeś takie przypuszczenia, a świadomość twoja odrzucała je jako nieprawdopodobne. Jeśli chcesz wiedzieć wszystko, posłuchaj. Nie chcę, byś został
zmuszony wbrew przekonaniom… Musisz wiedzieć, że chcemy wrócić, tylko wrócić, do swoich, do domu… Tak jak i ty będziesz na pewno chciał wrócić, gdy osiągniesz swój cel. Nasza szansa powrotu urzeczywistnia się, ale nie myśl, że kosztem twoim i twoich towarzyszy. Wy także osiągnięcie cel.
Pytasz, kim jesteśmy… – ciągnęła Idą, stojąc przed Kamilem, który bezwiednie ściskał w dłoni kolbę pistoletu z ładunkiem paraliżującym. – Domyśliłeś się, że nie jesteśmy ludźmi, choć nasze postacie są autentycznie ludzkie. Chcieliśmy wyglądać tak jak wy, sam to rozumiesz. Te ciała należą do dwojga młodych ludzi, których zupełnie przypadkiem napotkaliśmy w krytycznym dla nas momencie. Nie mogliśmy bez nich opuścić naszego pojazdu, a pojazd ten należało bezwzględnie zniszczyć, nim zostanie przez was zauważony… Nie mogąc powrócić, musieliśmy pozostawać wśród ludzi, starając się znaleźć okazję do powrotu w późniejszym terminie. Taką okazją był lot do Hares, choć kierunek ten niezupełnie nam odpowiadał. Początkowo liczyliśmy zresztą na to, że pozostaniemy na Kappie, skąd moglibyśmy zawezwać pomocy. Niestety, ten wariant planu nie powiódł się: w naszej bazie na Kappie urządzenia łączności były niesprawne, musiał je uszkodzić jakiś wstrząs tektoniczny. Piotr – który miał sprawdzić ich działanie – zmuszony był pozbyć się świadka i uśpił swego towarzysza, zanim udał się do groty mieszczącej naszą bazę. Na szczęście, nikt w zamieszaniu nie zauważył braku Teda podczas poszukiwania Enrica, a ty uwierzyłeś w opowiadanie Piotra. Enrico przypadkiem trafił do groty, której wylotu Piotr nie zdążył zamaskować. Dwa przypadki „śpiączki" obudziły twoje podejrzenia, ale nie kierowałeś ich jeszcze przeciwko nam…
Pomysł z antenami kierunkowymi zrealizował Piotr. Jednak nawigatorzy nieco przedwcześnie wykryli fałszywy kurs statku. Gdyby udało mi się uśpić cię wówczas proszkami rozpuszczonymi w kawie, zyskalibyśmy dość czasu, by opanować statek. Ty jeden wiedziałeś najwięcej i mogłeś nam przeszkodzić. Niestety, trick z kawą nie udał się. Popełniłam błędy, które cię ostrzegły. Byłam zbyt podniecona, by zachować ostrożność.
Wprowadzenie człowieka w stan, który nazwałeś „śpiączką", jest dla nas łatwe, lecz wymaga nieco siły fizycznej dla obezwładnienia człowieka przynajmniej na kilkanaście sekund. Niestety, przypadło mi w udziale posługiwać się ciałem dość drobnej budowy i nie mogłam liczyć na sukces w walce z tobą. Erwina obezwładniłam uderzeniem w głowę. Kosztowało mnie to wiele, bo metody takie nie leżą w obyczajach naszej rasy. Nie miałam wówczas wyboru.
Ciebie jednak nie mogłabym potraktować w podobny sposób. Zbyt cię lubię i sądzę, że nie zdobyłabym się na dostatecznie mocny cios… Ale to nie było jedynym powodem pozostawienia właśnie ciebie w spokoju aż do chwili obecnej. Nasze poczucie przyzwoitości w stosunku do ludzi nie pozwalało nam korzystać z bezwzględnych metod postępowania. Nie chcieliśmy czynić tego, za co nasi bracia od stuleci tak krytykowali ludzką rasę… Liczyliśmy na możliwość porozumienia i kompromisu… ale to wymagałoby przyznania się, kim jesteśmy, a reakcja całej załogi na nasze ujawnienie się mogłaby być dla nas nieprzychylna. Dlatego chcieliśmy rozmawiać tylko z tobą, i to w sytuacji korzystnej dla nas – na przykład takiej jak obecna…
Piotr uśpił gazem, a następnie umieścił w przetrwalnikach wszystkich oprócz ciebie.
Chcę ci teraz wyjaśnić, co zamierzamy uczynić. Otóż, potrzeba nam nieco czasu na dotarcie do najbliższej naszej stacji kosmicznej.,,Planetoida", do której dotarł Piotr, była w rzeczywistości naszym satelitą łącznościowym. Przy pomocy działających w nim urządzeń Piotr odnalazł kierunek, w jakim należy szukać stacji. Gdy do niej dotrzemy, spróbujemy wysłać sygnał do naszych braci, przygotować ich na nasze przybycie. Bez tego przygotowania mogliby zniszczyć astrolot, gdy będzie zbliżał się do naszego układu gwiazdowego. Nasi bracia mają bardzo złe mniemanie o ludziach. Ich wiadomości
na ten temat są, niestety, przestarzałe i dlatego musimy przekazać im aktualne dane.
Później – będziesz musiał poddać się anabiozie. Nie chcemy wskazywać ludziom drogi do naszej planety. Nie mamy prawa bez porozumienia decydować o tym. A odpowiedź i decyzja naszych braci nadejdzie dopiero po długim czasie, gdy będziemy już w drodze bezpośrednio ku nim.
Jeśli nie podejmiesz walki, jeśli nie będziemy zmuszeni użyć wobec ciebie siły, uda nam się zapewne przekonać braci, że z własnej woli pomogłeś nam, ułatwiłeś powrót. To będzie dowód, że ludzie są inni, niż wydawało się nam dotychczas…