planetą. Na stacji znajdują się specjalne „zastępcze ciała", rodzaj przetrwalników dla osobowości. Po prostu „przepiszemy" nasze osobowości do tych urządzeń i zwolnimy ciała, w których obecnie przebywamy. Innego wyjścia dla nas nie ma… W naszych „sztucznych ciałach" możemy oczekiwać dość długo na przybycie ekspedycji ratunkowej, która nas stamtąd zabierze…
– Co proponujesz w zamian za spełnienie tej prośby?
– Ożywimy przed odlotem wszystkich, których uśpiliśmy. Poza tym – zwrócimy tych dwoje, Piotra i Idę…
– Jak to zrobicie?
– Po prostu. Polecimy rakietą patrolową na naszą stację, a potem oni powrócą tą samą rakietą w stanie lekkiej hipnozy, by powrót do rzeczywistości nie był dla nich wstrząsem… Musiałbyś jednak obiecać mi, że później nie będziesz sam próbował dotrzeć do stacji. Mógłbyś niechcący uszkodzić przetrwalniki i zabić nas.
Jeśli interesują cię nasze urządzenia przetrwalnikowe, znajdziesz takie same na planecie Kappa, w grocie skalnej, w pobliżu miejsca, gdzie znaleziono uśpionego Enrica. Wprawdzie Piotr wyłączył reaktor jądrowy i wokół groty nie ma już promieniowania neutronowego, ale Enrico wskaże wam to miejsce. Trzeba tylko usunąć cienką skalną płytę maskującą otwór jaskini. Chcieliśmy pozostać na Kappie, przenieść się do tamtych przetrwalników, taki był nasz pierwotny plan, ale Piotr nie miał pewności, czy urządzenia łącznościowe działają sprawnie. Nie mogliśmy ryzykować. Gdyby wiadomość od nas nie dotarła do naszych braci, czekalibyśmy zbyt długo… albo może w ogóle nikt by po nas nie przybył…
– A jeśli okaże się, że i tu, na waszej stacji, urządzenia nie działają?
Idą spuściła wzrok. Spod powiek pociekły jej dwie duże łzy.
– Rozumiem. Wówczas będziesz mnie namawiała, byśmy polecieli jeszcze dalej…
– Na to nie liczę… Musiałabym postawić nowe warunki, których na pewno nie zechciałbyś przyjąć… Nie możemy wskazać ci drogi – kierunku, w którym należy szukać naszej planety. Bracia nie upoważnili nas do tego.
– Dlaczego? Czy po to wyruszyliście do nas, by wciąż ukrywać się przed nami? Dlaczego, wytłumacz mi to!
– Pytasz, dlaczego… To skomplikowana sprawa, ale spróbuję wyjaśnić ci pokrótce…
Nasza wyprawa nie była pierwszą, która dotarła do układu waszego słońca… Byli tam nasi podróżnicy już kilkakrotnie. Niektórzy nawet wszczepiali się w ludzkie ciała… Smutne jednak doświadczenia wynieśliśmy z kolejnych pobytów na waszej planecie.
Pierwszy z nas, który żył w ludzkiej postaci między wami, z trudem, w ostatniej chwili przeniósł się w ciało innego człowieka, kiedy umierał, skazany na okrutną torturę. Inny – spłonął na stosie, gdy nieopatrznie wygłosił kilka prawd, sprzecznych z obowiązującą wówczas doktryną. Jeszcze inny – trafił na czas wojny i zginął, zanim zdążył wycofać się z tego koszmaru.
Wszystko to spotykało ich, gdy występowali w l u -dzkich postaciach! Czy moglibyśmy zatem spodziewać się lepszego traktowania, ujawniając przed wami nasze prawdziwe osobowości?
Nasz statek… wiesz już, opowiadałam ci przecież… Zniszczył go wprawdzie wybuch stosu jądrowego, ale po tych doświadczeniach, czyż nasi bracia nie mają prawa podejrzewać, że to wy go zniszczyliście? Dopóki nie wrócimy do swoich, dopóki nie wyjaśnimy im wszystkiego – oni traktować was będą jak złych, okrutnych, prymitywnych niszczycieli i oprawców…
– Rozumiem… Zdaje się, że rozumiem – powiedział Kamil w zamyśleniu, – Wytłumacz mi jeszcze tylko jedno: jeśli twoi bracia odnajdą przetrwalniki, w których będą zapisane wasze osobowości, to skąd na waszej planecie znajdą się ciała, w które będziecie mogli się przenieść?
– Ależ… – Idą uśmiechnęła się pogodnie.-Prawda, nie wspominałam ci o tym! Nasze ciała ani na chwile nie
opuściły rodzimej planety! One są tam, czekają na nas! Są zbyt cenne i zbyt delikatne, by narażać je na niebezpieczeństwa dalekiej podróży kosmicznej! W naszych statkach podróżują tylko osobowości, zapisane w urządzeniach trwałych i odpornych na trudne warunki dalekich wypraw! Przecież każda istota ma tylko jedno ciało, niepowtarzalne i własne. Osobowość jest niezniszczalna, dopóki istnieje w substancji materialnej. Bez niej – ginie natychmiast. Czyż więc można narażać na uszkodzenie rzecz tak cenną jak własne ciało?… Czy można ryzykować, wysyłając w Kosmos osobowość myślącej istoty, zawartą w powłoce niedostosowanej do warunków panujących na obcych planetach?
15
Kamil poddał się. Uczynił to w chwili, kiedy zyskał całkowitą przewagę, kiedy ponownie uchwycił w swoje ręce losy wyprawy. Nie uważał już jednak tego poddania za osobistą klęskę. Przeciwnie, nabrał przekonania, że na jego barkach spoczął teraz obowiązek rehabilitacji przeszłych pokoleń ludzkości w oczach nieznanych istot. „Czy mają oczy? – pomyślał. – Jeśli nawet mają, to na pewno nie tak zielone jak Idą…"
Kapitulacja Kamila była obwarowana szeregiem warunków. Zaufanie i zrozumienie – owszem, ale bezpieczeństwo dwustu uśpionych ludzi było dla niego sprawą najważniejszą. Wystarczyło, że sam powziął odpowiedzialność za tę decyzję i nie chciał przysporzyć sobie dodatkowych kłopotów.
Zgodził się nie witalizować nikogo z załogi. Całkowicie zgadzał się tu z Idą, która sądziła, że innych trudno byłoby przekonać o słuszności zawartej ugody. Kamil zgodził się na odszukanie w przestrzeni stacji kosmicznej, której odległość Piotr szacował na nieco ponad pół roku świetlnego. Przeliczywszy wszystko dokładnie, Kamil ocenił, że cała operacja przedłuży podróż najwyżej o dwa lata, co dla załogi, uśpionej w przetrwalnikach, było bez znaczenia. Sam postanowił jednak nie poddawać się anabiozie. Mając oparcie w Roastronie IV, czuł się pewniej, ale wolał czuwać nad wszystkim.
Piotr bez trudu radził sobie z nawigacją i pilotażem. Kontrolował go i pomagał mu Roastron IV, który nie musiał nigdy odpoczywać – wystarczyło, że od czasu do czasu podładowywał swoje akumulatory, dołączając się do szyn rozdzielni energetycznej.
– Ten robot wyjątkowo udał się waszym konstruktorom – stwierdziła Idą z podziwem. – Nawet my z Piotrem ani przez chwilę nie przypuszczaliśmy, że nie jest człowiekiem.
– Gdyby nie on, wpakowałabyś mnie dawno do przetrwalnika i lecielibyście teraz prosto do domu. Powinnaś go nienawidzić! – Kamil niepostrzeżenie zaczął rozmawiać z Idą jak dawniej, traktując ją znów jak normalną dziewczynę. Fakt, że wciąż nie miał pojęcia, kto w niej właściwie „siedzi", przestał mu wkrótce przeszkadzać.
,,A czy w ogóle człowiek kiedykolwiek może wiedzieć, co się kryje nawet w normalnej, prawdziwej kobiecie?" – tłumaczył sobie niekiedy.
– Powiedziałeś, że powinnam nienawidzić Roastrona IV. W stosunku do robota pojęcie nienawiści nie ma w ogóle sensu. Rozumiem, że powiedziałeś to żartem, ale przy okazji chcę cię przekonać, że jesteśmy łagodni i przyjaźnie do wszystkich nastawieni. Pomyśl, że mogliśmy opanować statek siłą. A przecież nikogo nie pozbawiliśmy życia, choć tak byłoby najłatwiej i najprościej… Nasza filozofia zakłada, że dwie istoty myślące, przy obopólnej chęci, zawsze osiągną porozumienie… Nasze porozumienie świadczy o słuszności tego poglądu, nawet w odniesieniu do istot należących do zupełnie różnych cywilizacji.
Teraz, kiedy obaj przybysze z Kosmosu nie usiłowali już ukrywać swoich osobowości i szczerze rozmawiali z Kamilem, jego notes zapełniał się szybko mnóstwem uwag i spostrzeżeń na ich temat.
Piotr (Kamil wciąż nazywał oboje po dawnemu, gdyż twierdzili, że ich właściwe imiona są niewyrażalne w ludzkim języku) okazał się kopalnią wiedzy o Kosmosie. Kamil często rozmawiał z nim i dowiedział się wielu rzeczy, dla odkrycia których trzeba by odbyć co najmniej kilka wypraw międzygwiezdnych.