Выбрать главу

Kamil wyszedł pospiesznie z maszynowni. Przechodząc obok drzwi kabiny Luisa zapukał i wszedł. Drugi Inżynier Napędu leżał na tapczanie. Kamil potrząsnął

go za ramię. Zapalił światło i jeszcze raz potrząsnął śpiącym. Jego twarz była rozluźniona, mięśnie wiotkie. Kamil zmierzył tętno, posłuchał słabego, lecz równomiernego rytmu oddechu.

,,Chyba znów to samo" – pomyślał i zatelefonował do lekarza, a potem szybko pobiegł w kierunku kabiny Idy. Drzwi były zamknięte, tak jak pozostawił je, gdy wychodził stąd przed godziną po dostarczeniu obiadu swemu więźniowi. Z ulgą zapukał i otworzył drzwi. Idą czytała książkę. Spojrzał przelotnie na tytuł. Była to jakaś stara, sentymentalna powieść.

– Przepraszam cię, Ido – powiedział półgłosem. – Jesteś wolna. Musiałem to zrobić, wybacz. Uśmiechnęła się bez cienia ironii.

– Ależ, drogi Kamilu, nie musisz się usprawiedliwiać! Przecież domyślam się, że nie zrobiłeś tego, aby mi sprawić przykrość. Widocznie to było konieczne. Jeśli w drzwiach naszych kabin mieszkalnych zainstalowano zamki cyfrowe zamykane z zewnątrz – to widocznie czasem jest to konieczne. Kabina, w której mieszkają dowódca i jego zastępcy, nie ma takiego zamka. Stąd wniosek, że miałeś prawo mnie zaniknąć.

– Widzisz… – Kamil w obecności Idy czuł się zawsze nieco zmieszany. – To wszystko z powodu tych wypadków śpiączki… Ale teraz znowu Luis… a ty byłaś przez cały czas tutaj.

– Jednym słowem, mam „żelazne alibi", jak to się mówi w kryminalnych powieściach.

– Lubisz czytać powieści kryminalne?

– Nie bardzo. Wolę bajki.

Kamil pomyślał, że Idą żartuje, ale ona powiedziała to zupełnie poważnie.

– Zawsze lubiłam bajki. Dawno temu, kiedy byłam zupełnie mała…

– To rzeczywiście dawno! – Kamil roześmiał się szczerze – bo teraz jesteś już okropnie stara.

Idą zmieszała się jakby, ale też uśmiechnęła się i powiedziała:

– Już naprawdę nie wiem, ile mam lat. Wszystko przez te przetrwalniki, prędkości podświetlne i przyspieszone nauczanie…

Kamil stał chwilę bez ruchu, wciąż z poczuciem winy. Zdawał sobie sprawę, że wszelkie dalsze wyjaśnienia z jego strony nie mają sensu. Powiedział więc tylko:

– Cieszę się, naprawdę bardzo się cieszę, że nie masz nic wspólnego z uśpieniem tych pięciu osób.

– Ja też się cieszę, że doszedłeś do takiego przekonania – powiedziała, gdy był już w progu.

Odwrócił się, by spojrzeć na nią jeszcze raz. Wydało mu się, że dostrzegł melancholijny, a może nawet smutny wyraz jej twarzy. Patrzyła w jego kierunku, ale nie na niego, a jakby poprzez niego, przez otwór drzwi i jeszcze dalej.

„Zdaje się, że zrobiłem głupstwo. Osobiste głupstwo, oczywiście. Bo służbowo – postąpiłem zgodnie z logiką" – pomyślał.

W myślach rozważył raz jeszcze dotychczasowe swoje hipotezy. Wydobył notes i z listy podejrzanych skreślił imię Idy. Przy imieniu Piotra zatrzymał się, lecz po zastanowieniu – pozostawił je na liście. Nie zdecydował się również na skreślenie Steve'a. Zamknął notatnik i zaczął przechadzać się korytarzem. Przyłapywał się coraz częściej na tym, że za lada szelestem sprężał się cały, sięgając dłonią do kolby pistoletu, który nosił stale przy sobie.

8

Po umieszczeniu w przetrwalniku kolejnej ofiary,,śpiączki" Kamil raz jeszcze zastanowił się nad słusznością swoich wniosków. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że popełnia wciąż jakiś błąd w rozumowaniu. Czy słusznie wiąże „śpiączkę" ze sprawą fałszywego kursu astrolotu? Na czym opiera swe przekonanie, że „śpiączka" była wynikiem celowego działania kogoś z załogi? Czy w ogóle człowiek może posiadać tego rodzaju umiejętności hipnotyczne, aby wprowadzić drugiego człowieka w stan głębokiej utraty świadomości – przy równoczesnym prawidłowym funkcjonowaniu całego organizmu? Gdyby przyjąć, że jest to możliwe, wszystkie dotychczasowe tajemnicze wydarzenia można by przypisać działalności maniaka.

Jedno w tym wszystkim było dla Kamila pocieszające: udowodnił sobie, że Idą nie miała nic wspólnego ze „śpiączką". Historia z proszkami nasennymi, po wyjaśnieniach Idy i w zestawieniu z ostatnimi wydarzeniami, była teraz bez znaczenia. Używanie środków farmakologicznych nie leżało najwyraźniej w zwyczajach hipotetycznego maniaka. Nie były mu one widać potrzebne dla osiągnięcia celu.

O ile rzeczywiście istniał ktoś taki, opętany chęcią uprowadzenia astrolotu, licho wie dokąd…

„Śpiączka" nie mogła być rozprzestrzeniającą się wśród załogi chorobą przeniesioną z planety Kappa. Kamil odrzucił zdecydowanie tę myśl, choć początkowo brał ją pod uwagę. Zbyt wyraźne było powiązanie jej z wykryciem niezgodności kursu statku. „Śpiączce" ulegli właśnie ci, którzy pierwsi dowiedzieli się o błędnych namiarach kierunku lotu. Gdy sprawa stała się wiadoma innym osobom, domniemany szaleniec zaprzestał na pewien czas swej działalności. Kamil przeczuwał jednak, że musi nastąpić dalszy ciąg, jakieś nowe wydarzenia.

Przypadek Luisa, Drugiego Inżyniera Napędu, wyglądał na początek realizacji nowego planu. Należało spodziewać się dalszych kłopotów – może właśnie w Sekcji Napędu, przy silnikach głównych… Czyżby Luis dowiedział się o czymś lub coś podejrzewał?

Kamil czuł, że wkracza na wydeptany przez samego siebie szlak myślowej rutyny, szukając analogii i prawidłowości w działaniach nieznanego przeciwnika. Przyłapując się na tym, zaniechał dalszych dociekań i przewidywań. Postanowił zaczekać na nowe fakty. Na razie bowiem nic nie zakłócało zwykłego porządku. Program lotu nie był naruszony, a zdwojona dokładność kontroli jego przebiegu gwarantowała, że każde zakłócenie -celowe lub przypadkowe – zostanie natychmiast wykryte.

Wykluczenie Luisa z załogi nie pociągnęło za sobą praktycznie żadnych skutków – jeśli pominąć uwolnienie Idy z aresztu domowego, ale to było dla Kamila raczej ulgą niż kłopotem. Zgodnie ze swoim planem nie zwitalizował dublera na miejsce Luisa, organizując pracę w sekcji napędu w dwuosobowym składzie, na dwie zmiany. Pragnął w ten sposób ograniczyć do minimum liczebność załogi czuwającej, aby tym łatwiej mieć wszystko i wszystkich pod dyskretną obserwacją.

Bardzo szybko przekonał się, że jego obawy dotyczące dobrych stosunków między nim i Idą były bezpodstawne. Dziewczyna rzeczywiście odniosła się z pełnym zrozumieniem do postępowania Kamila. Wyglądało na to, że podziela jego poglądy na sprawę „śpiączki" i innych nieprzewidzianych wydarzeń. Kamil wprawdzie nie dzielił się z nią swymi spostrzeżeniami – po

prostu dla zasady, bo założył sobie, że nie będzie nikogo wtajemniczał bardziej, niż to konieczne. Jednakże Idą sama zdawała się trafiać w tok jego myśli i wygłaszała poglądy, z którymi w duchu musiał się zgadzać.

Podczas dyżurów Idy w Sekcji Komputerów Kamil zaglądał tam często i na długo. Przestał już nawet walczyć z sobą i ze swą chęcią przebywania w pobliżu tej dziewczyny. Lubił ją coraz bardziej, a może nawet bardziej, niż lubił… Choć zawsze ostrożny i trzeźwy, w tym przypadku chwilami zatracał ten swój sceptycyzm i każde jej dłuższe spojrzenie tłumaczył sobie jako objaw wzajemnej sympatii.

Wstrząsem dla Kamila stało się odkrycie, że jest o nią zazdrosny. Początkowo była to zazdrość bezosobowa, dotycząca absolutnie wszystkich, dla których Idą, zgodnie ze swą naturą, była uprzejma i miła. Później dopiero – zupełnie bez udziału świadomości – skoncentrował swą zazdrość na osobie Piotra. Wydawało mu się, że tych dwoje łączy jakaś szczególna więź, choć właściwie nie potrafiłby wskazać żadnej podstawy do takich przypuszczeń. Drażniły go ich przelotne spotkania, krótkie wymiany słów na zupełnie obojętne lub zgoła służbowe tematy, czy wreszcie nawet wzmianki Idy na temat Piotra.

Kamil zwalczał w sobie, jak potrafił, głupie uczucie bezpodstawnej zazdrości, ale szło to niezbyt łatwo. Czuł, że brak mu odporności psychicznej w tej właśnie dziedzinie. Dotychczas – w okresie poprzedzającym start ekspedycji, a także w czasie jej trwania – dziewczyny były dla Kamila obiektami należącymi do drugiego planu w jego polu widzenia. Widział nie Idę, Krystynę czy Annę – a przede wszystkim – cybernetyka, elektronika, mechanika…