Выбрать главу

– Przecież to c? /ste szaleństwo! – prychnął Aldez. -To nie może być prą/ da! W jaki sposób miody Binx mógłby się tu dostać?

– A ja w jaki sposób się tu dostałem? Miał wyruszyć, jak ja, z ekipą techniczną. Powinien tu być za kilkanaście godzin. W Kosmopolu wiedzą, że żaden z was nie zna młodego Binxa osobiście ani nawet z widzenia. Potraktowalibyście go tak samo jak mnie i dalej szukali po Księżycu. Kosmopol potrzebował tego czasu, tej zwłoki, dla podjęcia jakiejś radykalnej akcji, ale o niej już naprawdę nie potrafię ci niczego powiedzieć.

– Dlaczego zdecydowałeś się mi to zdradzić?

– Mówiłem już: chcę stąd wyjechać, zanim rozegra się finał całej sprawy. Boję się po prostu.

– To prawdopodobne… Gdzie zatem jest obecnie młody Binx?

– Myślę, że w stacji Thais, gdzie byłem poprzednio. Jutro tu będzie.

– Nie bardzo ci wierzę, ale sprawdzić można.

– Jeśli chcesz, przekonam cię zaraz, że to prawda. Aby młody Binx wiedział z całą pewnością, w której stacji nas zastanie, pozostawiałem przed każdą stacją, którą odwiedzałem, pewien znak. Znak ten usuwałem opuszczając stację. Przed Arthemis znak ten pozostał.

– Jak wygląda i gdzie go umieściłeś?

– Około kilometra stąd, na prawym skraju drogi. Kawałek irchowej szmatki.

– Zaraz to sprawdzimy. A poza tym, aby nie dać twojemu majorowi upragnionego czasu, przylapiemy młodego Binxa w Thais, o ile, oczywiście, mówisz prawdę. Moi chłopcy będą tam za kilka godzin.

Do pokoju wszedł Heron i szepnął coś do ucha Aldezowi. Ten w pierwszej chwili żachnął się i kazał mu się wynosić, ale po kilku sekundach dotarło widać do jego świadomości

to, co usłyszał.

– Co mówisz? – warknął. – Jakie szczury? Tu, na Księżycu, szczury?

– Naprawdę, szefie! O, proszę!

Heron wyszedł na chwilę i wrócił niosąc za ogon spasionego rudego gryzonia.

– Przed chwilą go zatłukłem w magazynie przy skrzyniach z żarciem. Jak tak dalej pójdzie, to…

– Dobrze, załatw to jakoś. Zobacz, czy nie ma ich więcej. I powiedz chłopcom, że za chwilę wyjeżdżamy. Niech przygotują oba pojazdy, nasz i ten, którym on przyjechał.

Heron popatrzył ze zdziwieniem na szefa, ale o nic nie pytając wyszedł ze swoim szczurem.

5

– To będzie gdzieś tutaj – powiedział Jan. – Zatrzymaj pojazd.

Aldez zahamował, drugi pojazd zatrzymał się w odległości kilku metrów za nimi. Wysiedli i przeszli kilkanaście metrów wzdłuż kolein drogi.

– Jest – powiedział Aldez schylając się. – Więc jednak… Zaczynam ci wierzyć.

Dał znak bliźniakom, siedzącym w drugim pojeździe. Ruszyli, wymijając pojazd Jana, i pomknęli w kierunku, skąd on tu przybył.

Wracając w kierunku stacji Aldez przejawiał coraz lepszy humor, roztrząsając z ponurym blondynem, który im towarzyszył, szczegóły dalszego postępowania z Moltonem. Był pełen nadziei, że kiedy tylko stary zobaczy wnuka w ich rękach, od razu załamie się i zdradzi tajemnicę. Gdy weszli

ze śluzy do wnętrza stacji, już bez skafandrów, które zostały w pojeździe, Aldez przypomniał sobie o czymś.

– Heron! – zawołał wychylając się za załom korytarza. -Gdzie się podziewasz? Szczury cię zjadły?

Poniew ż nie było odpowiedzi, podszedł kilka kroków w kieruff u wiodących w dół schodów. W następnej chwili Jan i Dag, ten wysoki, ponury blondyn, usłyszeli krótki krzyk. Pobiegli obaj w tamtą stronę. U szczytu kręconych schodów stał Aldez z dłonią przy oczach, wpatrzony w jeden punkt, gdzieś na dole.

– Mówiłem mu… Mówiłem, żeby nie nosił tego ołowiu… Wiedziałem, że będzie z tego jakieś nieszczęście… – powtarzał zduszonym szeptem.

Na dolnych stopniach schodów, głową w dół, leżało ciało Herona. Wokół głowy czerwieniała plama krwi.

– Spadł… Przez te cholerne buty. Pewnie gonił szczura – powiedział cicho Dag i zszedł na dół. Pochylił się nad leżącym, obrócił jego twarz ku górze. – Nie żyje. O, a tutaj leży jego rurka. Pewnie gonił szczura i potknął się na schodach.

– Zabierz go stąd, zrób z nim coś… – wymamrotał Aldez schodząc w dół. Jan zszedł za nimi. Aldez otworzył drzwi magazynu, zapalił światło. W magazynie panował nieopisany bałagan. Skrzynki po konserwach, puszki, paki, metalowe części różnych urządzeń – wszystko przemieszane, porozrzucane, zalegało podłogę. W kącie Jan dostrzegł leżące swoje dwa roboty. W głębi były drzwi, prowadzące, jak się Janowi wydawało, do pokoju, w którym go uwięziono. Zauważył, że były zaryglowane od strony.magazynu. Zbliżył się nieznacznie, ale nie znalazł stosownego momentu, by je spróbować otworzyć z zamka.

– Co za bałagan – burczał Aldez. – Jak można dopuścić do czegoś podobnego! Niczego nie będzie można tu znaleźć… Dag! Zrobisz tu natychmiast trochę porządku!

Był wyraźnie wytrącony z równowagi wypadkiem Herona. Nie zważając na protesty Daga, któremu nie uśmiechała się robota przy porządkowaniu magazynu, wręczył mu pistolet i polecił odprowadzić Jana do jego pokoju, a następnie zająć się magazynem. Dag z ociąganiem wziął broń i gdy Aldez wyszedł, oświadczając, że idzie odpocząć, splunął ze złością i pchnął Jana lufą.

– Nerwowy się zrobił – mruknął, gdy znaleźli się w pokoju. Wyraźnie nie mając ochoty na sprzątanie, przysiadł naprzeciw Jana na krześle. – Wpakował nas w kabałę, a teraz sam nie wie, co z tego wyjdzie. Tak ładnie się mówiło: wycelujemy parę pocisków w ten zgniły arbuz -i cały świat zatańczy, jak mu zagramy… A teraz liczy się, ile to lat można dostać za uprowadzenie rakiety…

– Za samo uprowadzenie niewiele… – powiedział Jan.

– Na szczęście. Aldez ma jeszcze ważną licencję pilota kosmicznego. Wyleli go z tej pracy, ale licencji nie zabrali, nie było podstaw. Dzięki temu nie będzie można nas oskarżyć o narażenie pasażerów na niebezpieczeństwo. Wszystkie manewry zostały wykonane fachowo. Tylko ten cholerny staruch zaciął się i ani rusz… Ja bym z nim porozmawiał! Ale Pedro nie da go ruszyć, boi się, że można by go uszkodzić i wtedy już nic się nie da zrobić!

Dag westchnął z rezygnacją i ruszył do magazynu, zamykając starannie drzwi za sobą. Po chwili przez te drugie drzwi dało się słyszeć, jak wojuje ze skrzyniami i puszkami konserw.

,,Smutny koniec zdobywców" – pomyślał Jan i uśmiechnął się do siebie.

Z półsnu wytrącił go jakiś gwałtowny krzyk. Zorientował się, że to z magazynu.Szarpnął jedne i drugie drzwi, ale byty zamknięte. Po upływie kilkudziesięciu sekund otworzyły się gwałtownie drzwi od strony korytarza.